Wioletta Jaworska – Dlaczego warto zajrzeć do najnowszego tomu Doroty Chołody łuski?

0
133

Łuski, najkrócej ujmując, to  kostne lub rogowe  płytki pokrywające ciała wielu zwierząt
i pełniące zazwyczaj funkcje obronne. Kojarzą się z czymś niemiłym w dotyku, odpychającym i nie pozwalającym podejść bliżej. Nastroszenie łusek u zwierząt następuje podczas stresującej sytuacji, obronnej. Dlaczego zatem tomik Doroty Chołody ma tytuł łuski? Kto się stroszy i dlaczego? Kluczowego wiersza o takim samym tytule w książce nie znajdziemy.
Dorota Chołody – poetka i krytyk literacki, związana rodzinnie i zawodowo z Opolem Lubelskim. Autorka trzech tomików poetyckich: Poza czasem poza snem (2012), Nic takiego (2015) oraz nici (2019). Przede mną tom czwarty, o którym Tomasz Kowalczyk we wstępie pisze, że książka stanowi nie lada wyzwanie, ponieważ autorka bardzo oszczędnie w słowa ubrała myśli i emocje. Zatem z zaciekawieniem zabrałam się za analizę utworów zawartych w tomie. Już pierwszy wiersz eden pokazuje esencjonalność myśli, która z jednej strony daje konkret, a z drugiej szerokie możliwości interpretacji.

„wynikasz z dodawania
odejmowania
mnożenia
dzielenia

najbardziej dzielenia

a ja miałam dla ciebie ciastko
z jabłkiem”
(łuski, s. 13)

Biblijny ogród, jabłko, ciastko i dzielenie – parę słów wymownie mówi o raju, słodyczy, miejscu szczęścia pierwszych ludzi, wyznaczających innym drogę do szczęścia, ale i do klęski, zdrady oraz wygnania, opuszczenia, zerwania relacji. Druga osoba pojawiająca się jako towarzysz podmiotu lirycznego zdecydowała, „że w tym miejscu/ poranki są najpiękniejsze”, a „zachód przynosi/ puste ręce”, choć „sierpniowe słońce/ dzieli zakręt na pół”. Zatem dwoje ludzi odnajduje gdzieś swój Eden, miejsce szczęśliwości, a wokół czyha zagrożenie – biblijny wąż? Czy łuski mają chronić?  Wewnątrz nich krążą planety: „wenus jaśnieje tak mocno/ że mars jest tylko/ pomarańczową kropką// kiedy staję w twoich drzwiach/ brama za plecami/ zamyka się bezszelestnie// nad trawą na wyciągnięcie ręki/ unosi się świetlik”. Ewidentnie są od siebie różni, ale miłość może być tym świetlikiem dającym możliwość bycia razem, drogowskazem albo nawet furtką. Należy za nim podążać. Zamknięta brama za plecami w moim odczuciu jest symbolem otwartości, chęci przyjęcia drugiego człowieka.

„opustoszały plac portowego miasta
słychać jak mewy wykrzykują
początek i koniec

wśród splątanych linii
twojej dłoni
szukam prostej

po chwili gubię się
w bocznej uliczce”
(echo, str.29)

Jednak w życiu nic nie jest proste i dane na zawsze. Właściwie za każdym razem trzeba mieć na uwadze koniec i nie ulec splątaniu. Z kolejnymi wersami odkrywamy, że  „ślepe uliczki/ są coraz dłuższe”, „ocean przelewa się/ przez nas/ a my/ umieramy na raty”, „pora/ uwolnić cięciwę”. I „tylko wytrawni żeglarze/ potrafią ominąć rafy”. W związku nadchodzi zmierzch. Kobieta szuka wyjścia z relacji: „wysączam się z niej/ kropla po kropli”.

„spadające gwiazdy
pocięły niebo

odbijamy się
od ścian papierowej łódki
a każdy oddech
na krótko wstrzymuje świat

jeszcze przed brzaskiem
ptaki zdejmują z nas sen”
(węzły, s. 18)

Zdjąć sen, to jak zdjąć coś co nam się przewidziało, nie było prawdą. Może patrzyliśmy przez różowe okulary? A może po prostu z oczu spadły zasłony? W jednej z ksiąg Nowego TestamentuDziejach Apostolskich, pojawia się następująca historia, związana z cudownym nawróceniem Szawła, czyli św. Pawła z Tarsu: “I wtedy Ananiasz poszedł. Wszedł do domu, położył na nim ręce i powiedział: «Szawle bracie! Pan Jezus, co ci się ukazał na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał, i został napełnion Duchem Świętym». Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony” [Dz 9, 17-18].

Miłość umiera. Choć są podejmowane próby ratowania związku. Jeśli „tramwaj ślizga się
w deszczu” należy omijać wodę, kałużę, choćby deski, mosty były słabe i trzeszczące. Podmiot liryczny ma nadzieję, że może „nauczę się chodzić/ nie kalecząc stóp”.  Ale „najbardziej zapadają w pamięć/ dni bezdźwięczne/(…) ustępują cienie/ zdarte do ziemi”. Ochraniać – hasło przewodnie w relacji. Relacji tak głębokiej, że para należy do siebie jak „pestki do jabłka”. Zagrożenie płynie ze środka, niekoniecznie z zewnątrz, a „policzek nigdy nie jest gotowy/ na spotkanie/ z dłonią”. Zamiast kwiatów lub soczystych owoców „w trawie brązowieją/ połówki jabłka”. Odnoszę nieodparte wrażenie, że to właśnie kobiecie spadają łuski z oczu. Pozbywa się złudzeń w bolesny sposób. Skrywane prawdy wychodzą na jaw
i kaleczą. Być może owe łuski jako przejrzenie na świat są tym kluczem pozostającym w tytule. Potwierdzeniem jest ilustracja na okładce książki.

„kiedy zabrałeś
sieć drogę i perseidy
w skrzyni dotąd wypełnionej
po brzegi
pokazało się dno

(…)

zbieram z podłogi
płatki lawendy”
(wibracje, str. 39)

Dno jest zejściem do najciemniejszych zakamarów człowieczeństwa. Samotność wyostrza ból: „najcichsze są te noce/ kiedy statki/ mijają się z daleka”. Po upadku powinno nastąpić odbicie ku światłu: „zacieramy za sobą ostanie tropy”; „zostały nam/ rozmowy o pogodzie”;
„poprzedniej nocy/dach odleciał z wiatrem”.

Piękne są wiersze zamykające tom – „mewa” i „w archipelagu”.

W książce odnajdziemy zapachy, smaki i kolory: „odkąd uwiodły nas/ stare drzewa/ smakujesz jak imbir”. Bohaterka w wierszach odrywa „kawałki/ gorącego ciasta”, jej „usta nabrzmiały/ zapachem wanilii”. Czytając dotykamy mgły, traw, czerwonych maków i kłosów zmieszanych z chabrami („chabry znaczą osnowę”). Otacza nas światło („pędy/ wyciągają szyje do światła” (…) „spoglądam w stronę światła”), które wraz ze świetlikami odbieram jako nadzieję, wskazówkę dokąd pójść. Tym też kierują się postacie literackie tomu.

Kiedy ponownie wróciłam do tekstu wprowadzającego zauważyłam, że każdy z nas czytał te same wiersze, ale zwrócił uwagę na zupełnie inną część utworu. Oparł swoją myśl na innych wersach. Niesamowite. To pokazuje jak poezja jest uniwersalna i każdy może w niej znaleźć coś dla siebie. Na koniec cytat: „moje wiersze mają posmak/ leśnych poziomek/ ilekroć wywracasz je/ na drugą stronę”. Polecam Państwu lekturę, aby smakować słowo za słowem. Być może okaże się, że i Wy ułożycie kanwę odmiennych zdarzeń na tych samych linijkach z najnowszego tomu poetyckiego Doroty Chołody. Zapraszam!

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko