PŁYTA Z PIASKOWCA
Pamięci Jana Babireckiego
wszystkie twoje mapy dziś zmieściłyby się na pendrivie
kilka centymetrów zimnego metalu
i trudna do opisania mikrozawartość
to wszystko
kolorowe linie granic stały się nieaktualne
jak twoje spotkania na Betkówkach
z wędrówek po pstrągowskich polach
zabrałeś ze sobą ten cudny widok na Tatry
i na kapliczkę na Brzyziu
był jeszcze wtedy kościół z modrzewiowych desek
tak stary jak niepamięć osiwiała od trosk
przeniesiony w niebyt przepadł na zawsze
stoję tam gdzie ponad sto lat temu
lipiec zasmucił się twoim odejściem
płyta z piaskowca z koślawymi literami
kuli się żałośnie jakby chciała powiedzieć
że już po wszystkim i nie ma na co patrzeć
zatrzymuję się odgarniam popielate miękkie liście
i litościwy mech wtopiony w czas i kamień
czytam palcami przeszłość mówiąc sercu
przestań to tylko kolejny element układanki
za horyzontem góry płaczą nad nicością
którą się stajemy z dnia na dzień
one przykryją nas bez słowa wyjaśnienia
i kamiennym spokojem ukołyszą
a potem kiedy już wyrosną nam skrzydła
będziemy szukać siebie pośród szumu i mgły
TAMTEN ŚWIAT
tamten świat był czarno-biały ale lepszy
prostszy i pachnący krochmalonym obrusem
szare wieczory zakochały się w płomieniu świecy
a ja a my patrzyliśmy sobie w oczy
rankiem budził mnie dźwięk starego silnika
przez otwarte okno wpadały nuty chropawe
a potem cichło wszystko zamierało polem
zatapiało się w cierpkim smaku leśnych jagód
tamten świat brał się prosto z serca
surowym spojrzeniem karcił za wybryki i gładził
rozczochrane włosy wycierał mokre policzki
dotykiem wiatru który nie płoszył wędrowców
zapatrzonych w sen zwany pejzażem
albo zieloną doliną krajobrazu
STRUMIEŃ W WIELKIM LESIE
zabrzmiał pluskiem osuwającej się ziemi
świat płynący w nieznane
niknący w gąszczu leśnym
wśród gałęzi i mchu
zatrzymuję dłonią płynące liście i gałązki
przyglądam się kamieniom ułożonym
tak jakby były stworzone umyślnie dla tej wody
co po nich od wieków spokojnie wędruje
szepcząc coś w języku nieznanym
uczonym lingwistom i poliglotom
niesie pamięć początku
płynąc do kresu
PEJZAŻ Z DRZEWEM
namalowany przez Józefa Mehoffera
dumnie pręży gałęzie
na banknocie stuzłotowym
przedwojennym portrecie owalnym
dotykam jego kory pomarszczonej i szorstkiej
wszak szacowny Dąb Józef
zyskał miano Drzewa Roku
i ma prawo czuć się panem parku
co zrobić z pamięcią o tych
dla których był schronieniem
arką na falach mroku
gdy harfy zamilkły
nad rzekami Babilonu
a lęk codzienny słodziła manna
potajemnie przynoszona w nocy…
PEJZAŻ Z BURZĄ
zdejmuję pierwszą warstwę z powierzchni zamyślenia,
wiem, że nie patrzysz w tę stronę, więc skąd możesz wiedzieć
jakie barwy mają słowa, jakie są ich cienie
płynące przez krainę chwili zapatrzenia
od pól i od lasu, który zamyka okrąg przestrzeni,
słychać burzę, wiatr znów wyje w kominku wygasłym,
zaledwie błyskawica zdążyła ostrzec przed gromem,
a już huk przenika dolinę od wzgórza do rzeki
zdejmuję warstwa po warstwie wszystkie szarzyzny narosłe
na obrazie tajemniczym i pięknym, którego barwy
czekają wciąż na zdumienie i zachwyt,
na dźwięk który wydają tylko słowa najprostsze
od lasu i od pól przestronnych chmurami niskimi
wlewa się burza przesłaniając widok z okna falami deszczu
i wiatru uwieszonego u puszystych girland drzew
które raz po raz dotykają to chmur to ziemi
OJCZYZNA
miłość Ojczyzny granic nie zna ani się nie kończy,
chociaż trudna, niewdzięczna, czasem niewzajemna
Ojczyznę zabrać możesz do maleńkiej łódeczki,
która płynie rytmem twojej krwi do serca
Ojczyznę wypisać możesz na tarczy istnienia
i stanie się wielka tym najprostszym słowem – Matka
Ojczyznę trzymasz w dłoniach, kiedy spod splecionych
palców wypływa rzeka modlitwy, co zalewa niebo i ziemię
Ojczyzna to uśmiech i cisza, zaduma i szczęście biało-czerwone,
królewskie twarze spod pędzla Matejki i dzwon na Wawelu
Ojczyzna to pulsujące trwanie tych którzy życie oddawali
zawijając ból w podarte strzępy szarego munduru
Ojczyzna to łzy męczenników i krew bohaterów,
zerwane kajdany, orzeł nad górami i orzełki na guzikach…
zdobyta krwią i blizną za najwyższą cenę świata,
żyje i patrzy ci w oczy zakłopotana i piękna
WIERSZ JESIENNY
jesiennie, deszczowo, słonecznie i wietrznie
zapadam się w futro gęstego wieczoru
o zapachu mgły i grzanego wina
tulącego się do łapczywych ust
żar przyklejony do kamiennego kręgu
ogniska wabi gorącym oddechem,
prężą się smugi dymu wśród iskier
spełnionych w objęciach nocy
jesiennie, deszczowo, słonecznie i wietrznie,
pod lasem, na moście, przy starym wiadukcie,
w pobliżu zamczyska wtopionego w zieleń
obejmuję ciszę, jedyną na świecie.
MŁYN
zostały dwa młyńskie kamienie
i konstrukcja młyna wodnego
przez którą przelewał się kiedyś
czas życia Franciszka i Anny
i dziesięciorga ich dzieci.
słyszę czasem jak furkocze woda
w rzecznych załomach,
przykrywając pamięć dłoni
z kroplami kryształowej wody
unoszonej do spragnionych ust
strzępy czasu przylepione do brzegów
wczepionych w sieć korzeni i lat
powtarzają melodię wszechświata
zapisaną w spienionym wirze
kamienistego dna.
ZNAKI
są wszędzie zostawiane z dnia na dzień
niezauważone nikną
ile ich już przepadło
nigdy nieodczytane rozsypały się w proch
jak księgi porzucone na pustyni
jakby otaczali je ślepcy
POPIELEC
znów Popielec szorstko przypomina
kim jesteśmy
a potem wiatr unosi popiół
w ciszy pełnej czekania
dojrzewamy do wieczności
—
Anna Oliwińska-Wacko – poetka, nauczycielka, regionalistka, red. nacz. czasopisma „Kwartalnik Czudecki”. Swoje teksty – artykuły, wiersze – publikowała ponadto w czasopismach: „Kwartalnik Edukacyjny”, „Fraza”, „Niedziela”, „Źródło”, „Dziennik Polski”, „Kurier Galicyjski”, „Ciechanowskie zeszyty literackie”, „Podkarpacka Historia”, „Waga i miecz”. Jest autorką tomików wierszy: „Codzienność” (1999), „Taki los” (2000), „Słowa dla Matki” (2007), „Zamyślenia” (2017) oraz współautorką książek „Czudec – dziedzictwo wiary” (2002), „Matka Boża Łaskawa Pani Czudeckiej Ziemi” (2005) oraz „Dzieje Czudca”, tom I” (2010) i „Dzieje Czudca” t. II (2018), a także „Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej Królowej Różańca Świętego w Czudcu” (2017). W 2019 r. ukazała się książka autorki „I szedł na święte kraju werbowanie. Opowieść o żołnierzu Józefie Gwoździańskim z Kożuchowa” poświęcona pamięci brata matki – Józefa, którego szczątki odnaleziono po 76 latach (poległ we wrześniu 1939 r.) w zbiorowym grobie w Dobrostanach koło Lwowa (dzisiejsza Ukraina).
Laureatka nagród w ogólnopolskich i międzynarodowych konkursach poetyckich, m.in. Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Tadeusza Staicha na wiersz o tematyce górskiej – Zakopane 2015, Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Jego myśli nasze Słowa” – Rzeszów 2015, Ogólnopolskiego Konkursu „O Laur Sarbiewskiego” – Płońsk 2016, Międzynarodowego Konkursu Poetyckiego „Sen o Karpatach” (wyróżnienie 2014 i 2017). W 2018 r. zdobyła I miejsce w ogólnopolskim konkursie poetyckim „Na stulecie odzyskania Niepodległości – modlitwa za ojczyznę”.
Artykuł „Poezja «wszędzie na wyciągnięcie ręki». Nad wierszami Anny Oliwińskiej-Wacko” autorstwa prof. Gustawa Ostasza ukazał się w książce „Dyskursy pogranicza. Wektory literatury”, wyd. Uniwersytetu Rzeszowskiego, Rzeszów 2019.