Grzegorz Walczak – Mala Herba i nawiązanie do tańca butoh

0
92

W sobotę wybrałem się na Noc Muzeów do Centrum Promocji Kultury Praga Południe na ul. Podskarbińskiej 2 w Warszawie. Rozpocząłem od zwiedzenia na pięterku momentami dość demonicznej, intrygującej wystawy Magical Dreams (czynnej do 30 maja). Był to dla mnie pewien wstęp do tego, co miałem zobaczyć i usłyszeć po godz. 21 w głównej sali widowiskowej wciąż prężnie działającego CePeKu, który potrafi przyciągać młodzież nowoczesnymi formami sztuki, a także zadbać o prezentacje odpowiednie dla dojrzalszej publiczności.

    W ciemnościach surowej sali  z pustą podłogą bez krzeseł dla widzów poczęły nas osaczać mocne, narastające fale dźwięków wraz z pulsacyjnymi światłami przebijającymi się przez chmury niebieskości. Rozpoczął się nietypowy, synkretyczny performance-koncert ciężkiej, wszechogarniającej muzyki elektronicznej, na którą nakładał się asemantyczny śpiew, właściwie mocny głos Mala Herba, czyli Zosi Hołubowskiej. Towarzyszyła jej tancerka, performerka Agata Sokół. Całość robiła wrażenie tajemnego obrzędu, którym rządzą niespokojne, zapewne złe siły natury, słowiańskie demony, które wykwitały w eksperymencie wokalno-muzycznym debiutanckiej płyty głównego twórczego demona, tkwiącego w „niebezpiecznej” Zosi. Zapowiedziane w opisowym wstępie do wydarzenia  „queerowanie słowiańskiej tradycji” podsycała zawoalowana na biało postać niewieścia (Agata Sokół) swoim cielesnym  oddawaniem się demonom w nietypowym, pełnym ekspresji ruchu – bo trudno powiedzieć, że w tańcu. Jej sceniczne istnienie – wprawdzie w spektaklu Mala Herba odwołujące się do słowiańskiej mitologii (w tym demonologii), a zarazem do współczesnych prądów społecznych uznających prawa mniejszości nieheteroseksualnych –  wywodzi się z japońskiego tańca butoh, które tańcem sensu stricto nie jest. Więc czym? Odpowiedź nie jest łatwa.  Butoh to specyficzne SCENICZNE BYCIE, wyrażające wyzwalającego się ducha Człowieka-Artysty (performera), to mowa ciała, która – jak kiedyś napisałem – „wyrywa strzępy bytu z nieistnienia”.  Aby bardziej przybliżyć istotę, może nawet fragmenty filozofii tego wysoce emocjonalnego, zbuntowanego wobec sformalizowanych form japońskiej tradycji artystycznej  kierunku dotyczącego postawy scenicznej i wzajemnych relacji materii (cielesności) i ducha, pozwolę sobie przypomnieć mój artykuł  w miesięczniku Teatr (1996, nr 7/8) pt. „Zjawisko BUTOH”. Tekst ten powstał po obejrzeniu spektaklu słynnego mistrza japońskiego Min Tanaki, który wystąpił 5.06. 1996 r. w Sali Laboratorium Centrum Sztuki Współczesnej na Zamku Ujazdowskim w solowym spektaklu I…SIT.  Było to wówczas istotne wydarzenie kulturalne.

    Min Tanaka miał swoich wielkich poprzedników: Kazuo Ohno (sztukę tę kultywował również jego syn Yoshito) i Tatsumi Hijikata. Kazuo jeszcze w 88 roku życia wystąpił ze swym synem w swoim słynnym spektaklu Nenufary na Międzynarodowych Spotkaniach Sztuki Akcji „Rozdroże” w Warszawie. Jak pisali fachowcy, świadkowie spektaklu, „ mistrz z całą świadomością tańca na pograniczu życia i śmierci zmierzał konsekwentnie do kresu”, ale nie było to bierne więdnięcie. Swój życiowy kres przemieniał w sztukę, a sztukę w myśl o śmierci i myśl tę doskonalił. Koło dokonania dzieła życia i sztuki zamykało się. Samo życie w uwiądzie stawało się sztuką, a jej wyrazem tragiczna ekspresja zgody na taki życiowy koniec. W języku japońskim butoh znaczy – zstępujący taniec. Postawę butoh inspirowały obrzędy, mitologia i jak już wzmiankowałem, niechęć do kultury masowej Zachodu, a także pragnienie przełamania odwiecznych kanonów własnej japońskiej tradycji, zwłaszcza skostniałych form teatralnych. W artykule „Nie tylko taniec” Aleksandra Rembowska pisząc o ciemnej stronie życia, powiada: „Starość i śmierć były wstydliwą stroną duszy”, ale butoh „był nie tyle tańcem ciemności, co gestem rozjaśniającym ciemność”.

    Trudno porównywać dziś idee i wymiar sztuki wielkich japońskich mistrzów i eksperyment naszych młodych artystek w spektaklu-koncercie Mala Herba, ale kierunek poszukiwań, chociażby form ekspresji  przez obie panie wydaje się zbieżny z podstawowymi zasadami japońskiej „tradycji nowoczesnej”, bo przecież i butoh stało się już tradycją. Wydaje mi się, że stanowiła ona dla nich głęboką inspirację, pozostawiając jednocześnie dużą swobodę tematyczną, zwłaszcza w zakresie odniesień do mitów słowiańskich i zmagań wolnościowych w naszej aktualnej rzeczywistości społecznej.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko