Rok 2022 wydaje się dość szczególny. Po okresie dwuletniego oczekiwania na uporanie się z pandemią, miejmy nadzieję, że już na trwałe, wracamy do normalności. Normalności jednak na nikłą miarę, bo wojna za wschodnią, ukraińską granicą i tłumy uchodźców skutecznie poskramiają nasze myślenie o teraźniejszości z optymizmem.
Ale jeżeliby przyjąć, że nadszedł moment odreagowania na czas zamknięcia – to świetną tego próbę przynosi najnowszy tomik Marka Petrykowskiego Fort Femina wydany przez krośnieńską oficynę AGAZAH.
Nie wiem, czy można nazwać ten zbiór wierszy zapisem rozliczenia się z przeszłością, lecz z pewnością można go uznać za przejaw rozrachunku z tym, co minione, w odniesieniu do tytułowego Fortu Femina. Bo czyż podsumowanie własnych osiągnięć i niepowodzeń związanych z relacjami z płcią przeciwną nie jest czymś kluczowym w życiu, determinującym często również inne nasze wybory?
Fort ma sugerować coś niezdobytego, trwałego. W pewnym sensie forma ta uwodzi w poezji Petrykowskiego. Życie mężczyzny wyznaczają bardzo często tropy kobiet niezdobytych. Czasami to może być gwiazda filmu, celebrytka, ale niekiedy także ktoś znacznie bardziej dostępny – miss miasta, a nawet podwórka czy choćby pracownica krośnieńskiej huty szkła wracająca do domu z nocnej zmiany. Bywa też, że pojawia się tu podążanie ku istocie wyśnionej, ledwo odczutej, funkcjonującej w domyśle za sprawą tajemniczego spojrzenia, niejednokrotnie nawet fałszywego.
Jak się okazuje, panowie w ostatnich dekadach zaczęli znacząco odstawać od kobiet, które idą dziś pewnie przed siebie, samodzielnie stawiając czoła rozmaitym problemom, z którymi kiedyś nie radziły sobie w pojedynkę. Postawiony w takiej sytuacji współczesny mężczyzna jest zaś mało odporny psychicznie, ma zaniżone poczucie własnej wartości i wypełnia go lęk.
W omawianym tomiku nie znajdziemy oczywiście analizy feminizmu. Napotykamy tam natomiast miejsce dla kobiet szczególnych, których poeta obdarza tyleż czułością, co umiłowaniem ich cielesności. Tak we wstępie do tomiku napisała jego redaktorka Elżbieta Bajer: „Autor ma poczucie wspólnoty, jedności z kobietą. On nie zawsze stoi z boku, nie leży. On ją ma podskórnie, niekiedy identyfikuje się z nią, wnika w nią w szczególnym celu: «zamieniliśmy się na ciała, by zobaczyć się z innej perspektywy»”.
I o tę nową optykę nam chodzi. Miłość i erotyka to tematy obejmujące sferę zagadnień trudnych do wyrażenia, często opierających się tkance poezji. Dzieje się tak również za sprawą tego, że zostały mocno wyeksploatowane – w dzisiejszych czasach trzeba nie lada kunsztu, aby przedstawiając je, uniknąć stereotypów. Wydaje mi się, że autorowi Fortu Femina udało się uniknąć owych pułapek, także dzięki muzycznej wrażliwości i czułości. Dzieje się tak, mimo że niewątpliwie otwierają się nam w jego wierszach tyleż wrota raju, co piekła i czyśćca. Bo jak każdy fort również i ten posiada miejsca mocniej obwarowane, ale i słabsze, wymagające ukrycia, których obnażenie może przynieść ból.
Tomik rozpoczyna wiersz adagio, w muzyce oznacza on wolne, liryczne tempo:
chciałbym się tobą nasycić w zamglonej ciszy
jeszcze ciszej przenikać przez ściany
mógłbym wtedy twoje włosy zamienić
w wodospad i płynąć
Utwór może nam zasugerować, że w dalszej części tomiku tempo będzie szybsze. I tak się już dzieje w wierszu andante, w którym podmiot liryczny wyraża nadzieję na zstąpienie do rzeczywistości z owej „zamglonej ciszy”, w tym przypadku z portretu:
z tobą odnajdę słodkie krople
rzeki dobrej wody
gdy zejdziesz z portretu
winem napoimy księżyc”.
Tak, fragmenty te naznaczone są subtelnością poszukiwania ducha kobiety. Ale w tomiku występują również przykłady przedstawiające obserwacje jej cielesności, zmysłowości. Bo właśnie tam, jak w tytułowym właśnie wierszu:
Kobiety te chodzą w butach wysokich do kolan,
trzymają w rękach pejcze i wszystko im jedno,
czyje kaleczą ciało.
Noszą skóry zdarte ze zwierząt, palcami wyczuwają
wibracje fragmentów Ziemi, kontynenty,
czerwone samochody, monstrualne dilda.
Chodzą na spacery alejami, pędzą po autostradach,
uśmiechają się do byle jakich prezydentów i listonoszy,
w galeriach sztuki ćmią guluazy.
Potem wracają do domu na smycz.
Tak, są takie kobiety, one też działają na naszą wyobraźnię. Bardzo często nie jest ona w stanie zerwać się z owej smyczy. Wtedy idziemy za szaleństwem zmysłów, tracąc kontrolę nad swoim zachowaniem.
Ale poeta jest w tej narracji przede wszystkim liryczny, ściszony, bardzo często skłonny do weryfikacji dumy, która zostaje narażona na skazę, kiedy się rozstajemy z kimś ważnym, jak choćby w wierszu kalejdoskop:
jestem
nawet gdy mnie nie ma
brak co najwyżej ciała
by cię przekonać
że zawsze mogę odejść
najpiękniejsze miejsca
są tam gdzie jesteś
najbardziej potrzebna
do pożegnań
Ważną rolę w oswajaniu rzeczywistości w Forcie Femina odgrywa czas. Podmiot liryczny nie traci samokontroli, liczy się z przemijaniem. Tak też możemy potraktować wiersz zatytułowany pod światłem gwiazd:
gdybym umiał palcami
zgniótłbym czas kalendarza
jednak chwytam tylko jego ruch
zapewne zgubił ledwie mikron wiatru
odtąd krokami mierzę ogród
zanoszę światło niebieskim witrażom
gdybyś teraz szła do mnie
gwiazdy bym rozpołowił
Cechą charakterystyczną tej poezji są też odniesienia kosmologiczne. Gwiazdy wraz z innymi ciałami niebieskimi czy mgławice pełnią rolę porządkującą, ale też wnoszą do niej refleksje o zagadkowości i tajemnicy życia. Notabene te same cechy określają naturę kobiety. Cieszmy się zatem, podążając tropem owych sekretów. Z czystym sumieniem mogę polecić lekturę tego tomiku zarówno kobietom, jak i mężczyznom, a zwłaszcza tym, którzy szukają subtelnej gry z podtekstami. Należy też dodać, że książka została wydana z niezwykłą starannością przez krośnieńską oficynę AGAZAH.
Marek Petrykowski, Fort Femina, Wydawnictwo AGAZAH Agata Zahuta, Krosno 2022.
Jan Belcik