Zbigniew Kresowaty – PRZYSIĄDŹ – TO NORWIDOWY NIEZATARTY ŚLAD

0
414
Ławeczka z Jerzym Kozarzewskim, potomkiem rodu Norwida przed Urzędem Miasta i Gminy w Nysie na Dolnym Śląsku

     Nie my Polacy wymyśliliśmy ów rodzaj monumentów skrojonych na ludzką skalę. Chodzi o tzw. „ławeczki” pomieszczane w miastach i miejscach pamiętnych rejonów ze znanymi Osobami i Koryfeuszami Sztuki oraz Nauki… Przytoczmy ostatnią taką realizację, przed końcem ubiegłego roku. Jesienią ustawiono ławeczkę  Jerzego Kozarzewskiego – potomka rodu Kamila Cypriana NORWIDA przed Urzędem Miasta i Gminy w Nysie, autorstwa i realizacji znanego artysty wykładowcy profesora Mariana Molendy w Instytucie Sztuki Uniwersytetu Opolskiego, który w Nysie ma prawdziwą pracownię, gdzie zrealizował wiele pomników i popiersi… Artysta zwany także portrecistą w rzeźbie, ma na koncie wiele realizacji z brązu nie tylko w regionie, ale i w Polsce a nawet w świecie. Wspomnijmy, że wiele tzw. ławeczek rzeźb artystów i nie tylko, bezpośrednio przytwierdzonych do ziemi, czy to moda? – W Oplu kilkanaście rzeźb stojących przyziemnie stanęło na Wzgórzu Uniwersyteckim. Notabene w roku 2018 na rynku w Nysie stanął pomnik Marszałka Józefa Piłsudzkiego na koniu, ponad naturalnej wielkości na cokole wysokości ok/ 4,5 m. także realizacji profesora Mariana Molendy. Wiele by tu wymieniać, odwołam się jednak do internetu, gdzie jest wszystko o tym wybitnym artyście i jego twórstwie oraz dokonaniach.

      Natomiast ławeczka” z Jerzym Kozarzewskim, jako ostatnia realizacja prof. Mariana Molendy, przed następną, to jakby wg książki monograficzno – artystycznej z 2013 r. nie żyjącej już mgr Danuty Kobyłeckiej: pisarki i poetki oraz pedagoga z Nysy pt. „ślad niezatarty” – Tak! – ławeczka to ciąg dalszy – to ślad norwidowy. Tytułpublikacjipod redakcją pisarza i poety Harego Dudy ( ISBN 978-83-923802-4-5). Autorka, zawarła tu wszystko co najważniejsze o panu Jerzym. Widzimy tu wiersze i odniesienia oraz fragmenty listów, jest także ikonografia w sepii. Zatem, jak widzimy, są także inne echa o tym wybitnym Polaku pochodzącego z Nysy. Zatem miło, a zarazem dostojnie, że ławeczka z Jego Osobą i portretowym wyobrażeniem zasłużonej i umęczonej Osobowości, notabene sponiewieranej, sponiewieranej w obozach i w kazamatach komunistycznych po wojnie, Osoby torturowanej i  skazanej na dwukrotną karę śmierci przez reżim komunistyczno –  stalinowski, a osobowo przez Bieruta, doczekał się wizualno – brązowej Pamięci pod Urzędem Ówczesnej Władzy Miasta w Nysie. Może przytoczmy, choć kilka sekwencji o panu Jerzym Kozarzewskim. Proszę wybaczyć, że zacznę od osobistej dygresji i dumy: Otóż bywając, prawie na każdym  spotkaniu, pod nazwą „Najazd Poetów na Zamek Piastów Śl. w Brzegu”, miałem to szczęście i możliwość poznać Tego wspaniałego Człowieka i osobiście uścisnąć mu rękę, przedstawiony przez organizatora Najazdu Poetów, poetę Janusza Wójcika w roku 1995(?).  Potem za jakiś czas wykonywałem portret dla Niego do czasopism.

Jerzy Kozarzewski przed aresztowaniem

      Natomiast życiorys Wielkiego Polaka jest naprawdę długi i bardzo dramatyczny. Wspomnę jedynie o tym jak doszło do uwolnienia, zresztą bardzo epizodycznego i intrygującego ułaskawienia Pana Jerzego jako więźnia dwukrotnego wyroku, z rąk ówczesnego SB.  Otóż żona pani Magdalena Kozarzewska bardzo zabiegała za uwolnieniem męża, szukała wielu sposobów, aż przyszedł nagły pomysł, żeby poprosić o pomoc, w pośredniczeniu i orędowaniu za mężem, znanego wówczas poetę, który powrócił zza granicy do Polski, a mianowicie Juliana Tuwima – Odwiedziła poetę, natomiast ten początkowo okazał się sceptyczny, jednak po przemyśleniu przedsięwziął się tego ryzykownego zadania, pisząc list na wypadek nie przyjęcia przez kancelarię prezydenta, który zamierzał zostawić w sekretariacie Bieruta. Tuwim odwiedził samego Bieruta – ówczesny prezydent, marionetka stalinowców z ZSSR przyjął Go i po dłuższej rozmowie, gdzie Tuwim powoływał się na ród Norwidów,  usłuchał wówczas  wielka nadzieję, że „będzie to rozważone… „ – Tuwim wyszedł z gabinetu prezydenta wysoce zaniepokojony o swój byt. Natomiast po dłuższym czasie Jerzy Kozarzewski powrócił w pielesze rodzinne, było to w roku 1955. Od tego czasu, choć schorowany i wyczerpany, zajął się sprawami społecznymi miasta, pierwotnie przyjmując stanowisko prezesa Towarzystwa Muzycznego w Nysie, gdzie działał bardzo prężnie, ściągał różne instrumenty do swego Towarzystwa ze wszech stron. Działał także w innych sprawach społecznych z racji usposobienia…

– Do dalszej części bardzo ciekawego i intrygującego czasu poety Jerzego Kozarzewskiego, działacza i społecznika…  odsyłam do netu, gdyż  tutaj jednakże brak czasu i miejsca – ponieważ jest tego bardzo wiele. Właściwie o Jerzym Kozarzewskim powinno się napisać bardzo wyczerpujący osobny esej z perspektywy współczesnej. Być może się tego podejmę. Zasługuje On na obszerną monografię. Była to postać bardzo kreatywna i zasłużona, nietuzinkowa, bardzo wrażliwa i wewnętrznie jak i zewnętrznie, postać bardzo odważna, nie tylko poeta, który pisał głównie zaangażowane teksty oraz listy na podszewce niepodległościowej do żony, którą bardzo kochał i dzieci, pisał do Całej Rodziny i Przyjaciół, listy także warto przeczytać, wchodząc w klimat tamtych sztubacko siermiężnych czasów i niesprawiedliwych reakcji tzw. Władzy.

   Ale adrem! – Trzeba wszem i wobec uświadomić, że Ławeczka z Jerzym Kozarzewskim, z poetą i działaczem konspiracyjnym jest zasłużonym akcentem i hołdem dla Niego i Rodzin, dla Wolnej Społeczności Nysy. Osoba ta w pełni zasługuje nie tylko na ławeczkę ale na prawdziwy pomnik na bardzo wysokim cokole. Tym czasem na ławeczce każdy może przysiąść i bodaj porozmawiać z Wielkim Koryfeuszem Wolności. Natomiast profesor Marian, także mój przyjaciel, artysta włożył w tę realizację wiele osobistej pracy i dużo serca, żeby Jerzego Kozarzewskiego przedstawić jako bardzo skromną Osobę, jako część historii tamtej, pokazując Go, mimo męczeństwa, uśmiechniętego, jakby zapraszającego do siebie, żeby przysiąść. Notabene wszystkie „ławeczki” różnych Koryfeuszy są na pewno zasłużone i następne powinny wciąż non – stop powstawać gdzie tylko, gdyż po przez nie odwiedzamy historię i jakby bratamy się z dokonaniami tych Osób, dopełniamy wiedzy i nie zapominamy. Jest to na pewno pretekst do zajrzenia nie tylko w literaturę i „tamten ironiczny czas”, ale odszukania siebie w danym miejscu, w różnych dziedzinach…

    Zatem wspomnimy namacalnie o innych miejscach w czasie, np. o innej postaci ważnej dla populacji dziecięcej, czyli o Hansie Christianie Andersenie, otóż zasiadł na swej ławeczce w nowojorskim Central Parku już w 1956 r. nie jako realizacja Mariana Molendy. Natomiast na początku lat 90. XX w. dwie znane ławeczki ustawiono w Londynie ze spotkania historycznego Churhil z Rosweltem, inne ciekawe, bo ludzie ciekawi.

Natomiast artysta wyjątkowy prof. Marian Molenda wykonał także wiele ławeczek dla Opola stojących pod Uniwersytetem opolskim, wykonał podobne dla miast sąsiadujących: jak np. ławeczka Stanisława Ligonia dla Katowic, ławeczka „Starszych Panów” – Wasowski i Przybora,  krzesła sąsiadujące z krzesłem do przysiadania obok danego Koryfeusza: Antoniemu Fortunatowi Troczewskiemu, tu profesor działa z pracownią, jako pracownia, również pracownia. Krzesło z miejscem pustym tuż obok Agnieszki Osieckiej i Wojciecha Młynarskiego To realizacje ich naturalnej wielkości, wykonał inną ławeczkę Marianowi Pożarskiemu, Jak mówi profesor jest kilka projektów do realizacji w najbliższym czasie, nawet do Szczecina, ale póki co przysiądźmy na tych ławeczkach i krzesłach, które świecą niesamowitymi kreacjami –zapraszają! To niebywałe, że Marian Molenda jest tak dokładny i dociekliwy danych osobowości, nawet czyta literaturę i wertuje sterty zdjęć. Wiadomo, że artysta z Nysy niezwykle kreatywny i płodny twórca i realizator rzeźb, wykonał wiele rzeźb wielkości 1:1 znanych i wybitnych Koryfeuszy, wystarczy spojrzeć do netu, lub wpaść do Opola. Wiele by tu wymieniać do których podchodzimy, są także popiersia na cokołach.

Prof. Marian Molenda ( z prawej) przy swej realizacji przygotowanej do montażu i transportem ławeczki
J. Kozarzewskiego pod Urząd Miasta w Nysie.

– Natomiast u nas w Polsce i Europie ściąganie znanych ludzi z cokołu do poziomu widza na dobrą sprawę zaczęło się dopiero pod sam koniec XIX w. Dziś to już tradycja, że w miastach nie tylko polskich są osoby kreatywne, rozeznane w historii danych miejsc, i one inicjują u władz danych miast za postawieniem nie tylko pomników przyziemnych, jakby tańszych w realizacji(?), dla pamięci… –  Są to oczywiście pomniki sponsorowane, ale są! – Stąd miasta znalazły nietuzinkowy sposób na upamiętnienie wielkich i popularnych swoich rodaków oraz przybliżenie ich historii dla regionu lub miejscowości. Czy ów pomysł mógł być zapożyczony z zagranicy? – W wielu miastach europejskich można spotkać tzw. „ławeczki” z Koryfeuszami Sztuk, gdzie można się przysiąść i zrobić sobie forto na pamiątkę pobytu – Wiedeń, Praga, Paryż, Bruksela, etc. Bywa, że nie zna się danej osoby a jednak robi się zdjęcie, bo na pewno to ciekawa osoba. W samej Polsce jest ponad 280 ławeczek pomnikowych osób, , żeby można się dosiąść i w myśli porozmawiać lub pokontemplować  -Przysiądziesz się gościu, koleżanko… Warto!  – Otóż coraz rzadziej widzimy ich na cokołach czy kolumnach. Pozując do pamiątkowej fotografii, nie stoimy u ich stóp, lecz zasiadamy z nimi ramię w ramię, poufale spoglądając im niekiedy prosto w oczy. Co w nich wyczytamy? To już zależy od tego, kto patrzy i pyta.

Galeria niektórych realizacji Mariana Molendy pod pracownią.

 Zbyszek Kresowaty

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko