Andrzej Dziurawiec – ZŁY. PRÓBA DRUGA

0
649
Andrzej Dziurawiec

  1. Nazywam ten felieton „próbą” bo nie wiem, czy uda mi się go dokończyć. Temat poważny: diabeł! Wiem, że zły będzie mi zaglądał przez ramię, sprawdzał, czy nie naruszam jego interesów. Jeśli tylko zbliżę się do istoty sprawy, będzie interweniował. Więc jeśli będziecie czytali ten tekst, będzie to znaczyło, że nie udało mi się napisać nic, co mogłoby zagrozić jego interesom.
  2. Żartów nie będzie. Zły nie jest tematem do żartów. Jak to?! – powiecie – Jest przecież niezliczona ilość dowcipów o diable. Wierszy, obrazów, sztuk teatralnych, filmów ośmieszających wizerunek diabła. Od Mickiewicza, Drdy po disnejowskie bajki. Oczywiście. Ludzkość od zawsze próbowała oswoić lęk przed szatanem, ukazać go w zrozumiałych, ludzkich kategoriach. Nazwać nienazywalne. W ludowych przekazach szatan najczęściej przybierał postać znienawidzonego obcego. Polski Boruta nosił się z niemiecka, ruski diabeł miał mongolskie rysy. I zawsze sprytny Jaś, czy inny Iwan potrafił go przechytrzyć, ośmieszyć. To doskonale znany psychologii mechanizm obronny, występujący zarówno u jednostek, jak i wśród zbiorowości.     
  3. Niewinne igraszki z diabłem. Niegroźne dla złego, ludziom pozwalające zracjonalizować lęk. Szatan pewnie też by się z nich śmiał, gdyby miał poczucie humoru. Ale nie ma. Przypisywanie diabłu zwyczajnych ludzkich cech, to jeden z naszych największych błędów w postrzeganiu złego. Pół biedy, kiedy dzieje się to ludowych dowcipach, przypowieściach, czy w bajkach dla dzieci. Trudno żyć ze świadomością, że on tu jest, że w każdej chwili może ujawnić swą straszliwą obecność. Gorzej, gdy za ocieplanie wizerunku szatana zabierają się intelektualiści.
  4. „Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.” W historii literatury niewiele jest zdań, które wywołały takie spustoszenie intelektualne, jak ów cytat z Fausta otwierający arcydzieło Bułhakowa. Jakby Goethemu diabeł osobiście je podyktował. Szatan wiecznie czyniący dobro?! Oksymoron, to za mało powiedziane.
  5. Mimo złowrogiej postaci, której poświęcam ten tekst, to jednak nadal jest tylko felieton. Nie będę próbował dokonywać egzegezy kuriozalnego twierdzenia mistrza z Weimaru. Romantycy różne dziwne rzeczy wymyślali. Fascynacja złym była w tym środowisku powszechna. Życiorysy wielkich romantyków dowodzą, że wielu z nich zapłaciło za tę fascynację ogromną cenę. Polubili diabła, diabeł polubił ich. Na swój diabelski sposób.
  6. Tak jak nie można interpretować Fausta w oderwaniu od epoki, w której powstał, tak nie sposób zrozumieć Mistrza i Małgorzaty nie znając realiów bolszewickiej Rosji. Bułhakow mówi nam, że w porównaniu z potwornością komunizmu nawet diabeł jawi się jako miły, fajny gość. Podzielam obrzydzenie Bułhakowa do bolszewii, nie zgadzam się na ocieplanie wizerunku diabła. Woland to zdecydowanie najciekawsza postać powieści. Mimo swej niejednoznaczności ma wszystkie cechy pozytywnego bohatera, jest arystokratyczny, inteligentny, przewrotny, dowcipny, ironiczny –  no po prostu ideał. Erotyczne marzenie zakwitających intelektualistek.  
  7. Geniusz Bułhakowa sprawił, że całe pokolenia uwierzyły w takiego diabła, ba!, zakochały się w nim! Owszem, bywa czasem groźny, ale tym dobrym przecież nie robi krzywdy, przeciwnie – pomaga. Któż by nie chciał z takim szatanem pogadać, pośmiać się, powygłupiać przy szklaneczce czystego spirytusu. No cóż, ja bym nie chciał. Nie chciałbym, bo nie wierzę w takiego diabła.
  8. Szatan to czyste, skondensowane zło. Gęsta, lepka, czarna materia. Tak, materia, bo on tu materialnie jest i może przybrać dowolną postać. Drwi sobie z wody święconej, czosnku i wszelkich innych ludowych antydiabelskich sztuczek. Tylko najwyższe dobro może nas obronić przed najstraszniejszym złem. Przynajmniej mam taką nadzieję, bo bez boskiej pomocy w starciu ze złym nie mamy żadnej szansy.
  9. Miałem to szczęście, że nie spotkałem go osobiście. Znam takich, którzy spotkali. Opowiadają o tym niechętnie, nie tylko dlatego, że obawiają się ironicznych uśmieszków i przezabawnych komentarzy, tych, którzy zawsze wszystko wiedzą lepiej, którzy są racjonalni do bólu i w żadnego diabła nie wierzą. Dopóki sami go nie spotkają. Znam takie przypadki.
  10.  Ale nie tylko dlatego, ci, którzy przeżyli takie spotkanie tak niechętnie o nim mówią. Wspomnienie jest bolesne. Walka o wyrwanie się z szatańskich szponów okupione jest cierpieniem. To nie jest błyskotliwa wymiana intelektualnych argumentów z jakimś zabawnym klonem Mefistofelesa czy Wolanda, to straszliwa, wyczerpująca do granic walka o przetrwanie.
  11.  „Szatańskie szpony” to oczywiście metafora. Nikt z tych, którzy doświadczyli spotkania nie widział rogatej, parzystokopytnej bestii wachlującej się rozdwojonym ogonem. To zawsze była bliskość jakiejś złowrogiej siły, manifestującej swą obecność poprzez działanie. Nagle zaczynały się dziać rzeczy, których prawami natury nie sposób wytłumaczyć. Powietrze stawało się gęste, gasły światła, przedmioty zaczynały się przemieszczać. Poczucie zagrożenia, obezwładniający lęk, świadomość totalnej bezradności. 
  12.  Przez ponad dwie dekady byłem ekspertem różnych instytucji filmowych. Oceniałem, recenzowałem projekty filmowe. Było tego z pewnością dobrych kilka setek, zapamiętałem kilka, zresztą niekoniecznie z powodu ich walorów artystycznych. Tylko raz zadzwoniłem do autora.
  13.  Entourage jak z horroru. Jestem sam w domu na odludziu. Noc, żadnych świateł w zasięgu wzroku. Listopad. Za oknami deszcz, wiatr targa okiennicami. Czytam scenariusz filmu dokumentalnego o opętaniach. Autor przez kilka lat zbierał materiały. Tylko autentyczne zdarzenia. Rzeczy zupełnie nieprawdopodobne. Lewitująca nastolatka, której kilku mężczyzn nie potrafi przytrzymać w łóżku. Ludzie mówiący nieswoimi głosami w starożytnych językach, których nigdy nie znali. Heroiczne zmagania egzorcystów. Podkreślam: to był projekt filmu dokumentalnego a nie taniego horroru. Zadzwoniłem do autora. On też kiedyś był sceptykiem. Usłyszał o przypadku opętania szesnastolatki, uznał, że to fajny temat, postanowił zbadać sprawę i pewnie wykpić wiarę w zabobony w dwudziestym pierwszym wieku. Okazało się, że sprawa jest dokładnie zdokumentowana. Nie tylko zeznaniami świadków, ale również nagraniami audio i wideo. Na nagraniach działy się rzeczy przerażające i niewytłumaczalne. Okazało się, że tylko w Białymstoku takich przypadków było więcej i każdy z nich urągał wierze w racjonalność świata. Przegadaliśmy blisko godzinę. Trudno było mi zasnąć tamtej nocy.
  14. Teraz też jestem sam w tym domu. Właśnie minęła północ, zerwał się wiatr, trzaskają okiennice. Wydaje mi się, że słyszę kroki na tarasie…
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko