Arkadiusz Frania – Poezji ciąg dalszy

0
1438

Jerzy Hajduga (ur. 1952) jest jednym z najbardziej awangardowych poetów wśród księży. Kategoria „liryka duchownych” zdaje się uruchamiać określoną wizję literatury religijnej, swoisty szablon skojarzeń, podczas gdy twórca z Drezdenka pisze przede wszystkim utwory świeckie, manifestując w nich powołanie do bycia poetą i to poetą z każdym rokiem coraz bardziej aktywnym, głodnym siebie w literaturze. Dowodzi tego „widoczność” pisarza w mediach społecznościowych i prasie kulturalnej oraz kolejne książki poetyckie, w tym zbiór Uważaj na siebie, który ukazał się w 2020 roku w serii „Biblioteka «Poezji»” jako 182. tom „Biblioteki «Toposu»”.

Wiersze Jerzego Hajdugi nie powstają już nawet ze zdań czy choćby słów, lecz coraz częściej z sylab i liter. Ich uszeregowanie nie jest przypadkowe, zostają bowiem zdeterminowane przez puls duszy przeoblekający się w czułe „palpitacje” wrażliwości poety. Mamy więc do czynienia ze swoistymi westchnieniami i oddechami lirycznymi. Specyficzny kształt semantyczno-wizualny znacznej części tekstów skłonił Lecha Szeglowskiego do nazwania ich „hajduganami”. Ta bardzo krótka forma literacka cechuje się budową czterowersową, gdzie tytuł jest pierwszą linijką utworu (cytując liryki w całości, tytuł oznaczam kursywą). Do wyznaczników endogenicznych zaliczono natomiast: „tytuł pisany majuskułami; wielokrotne użycie przerzutni; składniowo-wewnątrzwersowe kolizje; poetycka kondensacja zbliżona do japońskich gatunków: haiku lub senryū”[1].

Wierszy Jerzego Hajdugi nie czyta się zwyczajnie, na kontemplacje nie ma po prostu czasu. Te utwory chłonie się, gdyż balansują na ostrzu egzystencji. Poeta przecież nie mówi samą leksyką, lecz także (a może przede wszystkim) przestrzenią między słowami, które zdają się być jedynie i zarazem drogowskazami i manowcami. Podmiot liryczny wyznaje: „Między słowami // echo niesie milczenie / lepiej mu jak nam / bez słowa” (s. 17), „między-słowność” nie jest „bez-słownością”, ale pełnią milczenia, jawiącą się jako atrybut całości. Poeta zatem nie nadużywa słów, nie ma w sobie lęku przed odłupywaniem/wydłubywaniem kolejnych wyrazów. Nieraz myślę, że to raczej wiersz walczy z autorem, by ten pozostawił tekstowi jeszcze kilka liter. Jerzy Hajduga również przedstawia swoją koncepcję procesu twórczego, przekornie nazywając własne utwory „bez-pańskimi”: „Wiersz bez pana // między kartką a piórem / wplątał się wiersz / przygarnąłem” (s. 38), to zarówno objaw skromności poety, jak i swoistej gry z czytelnikiem. W innym miejscu wiersz staje się efektem jego uporu, w myśl zasady, że to nie autor pisze teksty, ale teksty piszą autora: „Wiersze po nocach // może i chciałyby zapomnieć / o mnie nie / potrafią” (s. 39).

Co ciekawe rozmowa między „ja” i „ty” nie jest jednoznaczna, przeczytajmy: „Na oczach // na moich też / zamykasz / powieki” (s. 16).  Można przyjąć, że sytuacja dzieje się między dwiema osobami, gdzie indziej może na linii „ja” – alter ego („Po deszczu kałuże // a we mnie dziecko / rośnie taplamy się / razem”, s. 22), między mężczyzną a kobietą („Nie zaśpiewam pieśni // nad pieśniami a nucę / kiedy nucę / o miłości”, s. 28; „Mierzysz mnie wzrokiem // przecież jestem na / wyciągnięcie ręki / spójrz”, s. 26) lub człowiekiem a sumieniem lub samym Bogiem: „powtórz mnie powtórz / przypomnij / szeptem” (s. 25). Na „wsobność” tej liryki naprowadzają nas urywki: „rozmawiam ze sobą / zaczynam / słuchać” (s. 5). Podmiot pragnie zrozumieć swoje życie, ograniczenia, odruchy i nawyki: „jest mi blisko do / siebie a nawet / bliżej” (s. 6). Uniwersalność poezji Jerzego Hajdugi łączy się z jej pojemnością artystyczną, spiętrzeniem znaczeń.

Konsekwentnie w wierszach autora Dwóch żywiołów pojawia się postać matki. Narrator liryczny tęskni za zmarłą rodzicielką, o czym świadczą frazy przesycone synowskim uczuciem: „nikt tak nie potrafi / milczeć jak ty / mamo” (s. 31). Zacytujmy też utwór, którego tytuł dał imię całemu zbiorowi: „Uważaj na siebie // tak mnie żegnała / mama i / żegna” (s. 32). Jakże wielkiej mocy nabierają trzy pierwsze słowa w obliczu niespokojnych czasów pandemii koronawirusa, zagrożenia chorobami (ciała i duszy), niepewności jutra. Pozwolę sobie dodać, że w odręcznej dedykacji, jaka widnieje w podarowanym mi przez poetę egzemplarzu książki, autor nazywa zawartość publikacji „miniaturami pande-lirycznymi”. Notatki z czasu oczekiwania i refleksji nad sobą i własnym miejscem w świecie przynoszą zamykające tom Fragmenty z czasu kwarantanny, z których bez trudu odszyfrujemy nową codzienność: „nie wiem jak ty / chcę cię zobaczyć / całą” (s. 43), „nawet gdy dłużej czekam / mam chwilę na / wieczność” (s. 43), „stoję w oknie z widokiem / na moją uliczkę / nikogo” (s. 44), „została odległość / nie podanie / ręki” (s. 44). Fragmenty… odznaczają się nieco innym „wyglądem” niż klasyczne hajdugany, są pozbawione tytułu, a liczba wersów nie przekracza trzech (to jakby hajdugany bez tytułu).

Omawiany tom nie zawiera znamion jawnie kapłańskich, ale autor nie zapomina rzecz jasna o służbie księżowskiej, „nie zrzuca” sutanny w poezji. Na przykład dla uczczenia 33-rocznicy święceń kapłańskich napisze w pięknym wierszu Wiek Chrystusowy mojego kapłaństwa (data pod tekstem „1987-2020”), który podaję za blogiem poety:

wiem o Panie
często Ci wstyd
za mnie

ze wstydu
chowasz
twarz
na ołtarzu
w moich
dłoniach
w moich
palcach
trzcinie
nadłamanej[2].

Lektura Uważaj na siebie przekonała mnie po raz kolejny, że ksiądz poeta Jerzy z Drezdenka wypracował optymalny sposób postępowania z literaturą, znalazł w niej swoje miejsce wyraźne, konkretne, mocne, męskie.

Jerzy Hajduga, Uważaj na siebie, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2020, seria wydawnicza: „Biblioteka «Poezji»” / „Biblioteka «Toposu»”, t. 182, ss. 48.


[1] Co to jest hajdugan?, [w:] https://jerzyhajduga.pl/co-to-jest-hajdugan/#more-2314 – dostęp: 22 sierpnia 2020 roku.

[2] Jerzy Hajduga, Wiek Chrystusowy mojego kapłaństwa [wiersz], https://jerzyhajduga.pl/wiek-chrystusowy-mojego-kaplanstwa/ – dostęp 22 sierpnia 2020 roku.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko