Janusz Termer – Pudełko Włodzimierza Kłaczyńskiego

0
907

 Przeszłość nie jest martwa. ona nawet nie przeminęła
William Faulkner

   Włodzimierz Kłaczyński (rocznik 1933) debiutował stosunkowo późno, bo na początku lat 70. ubiegłego wieku. Przez długie lata życia i pracy lekarza weterynarii na Podkarpaciu zbierał bogate plony obserwacji z czasów wielkich polskich powojennych przeobrażeń społecznych, politycznych i obyczajowo-psychologicznych. Dał tego rozliczne literackie dowody, rysując obszerną panoramę ludzkich losów i postaw tego czasu. Znamy go jako autora opowiadań z tomu Wronie pióra (1985) powieści Popielec (1985 r., film i serial telewizyjny w reżyserii Ryszarda Bera), Anioł się roześmiał (1993), a głównie epicko-panoramicznych prozatorskich cykli, jak  obszerne, pięciotomowe Miejsce:  Korso, Krawędź wieku, Ważenie bólu, Gon, Głowa Holofernesa (2005) wraz dopełniającym  freskiem Zasiek polski (t. 1, Idy lipcowe, t. 2 Biały koń, 2008). Był też znanym w latach 80. intrygującym felietonistą tygodnika  „Sycyna” (pod redakcją Wiesława Myśliwskiego). Powstały wtedy dwa zbiory: I pies też człowiek oraz I kot ma duszę,  które dopełniały w swoisty sposób tę jego obszerną panoramiczną opowieść o konkretnej epoce. 0 ludziach – poddawanych nieustającej presji wszelkich możliwych zewnętrznych nacisków, owych „dużych i małych” (by odwołać się do tytułu znanej powieści Wilhelma Macha), wydarzeń z dziejów najnowszej historii Polski. Losów ludzi toczących swoje prywatne potyczki i wielkie niekiedy wojny z tworzącą się nową, nie zawsze im przyjazną rzeczywistością. Tak właśnie widział – i nadal widzi – zadania i rolę literatury autor Włodzimierz Kłaczyński, wrażliwy i wiarygodny świadek swojej epoki.

   Te ciążące nad naszą rzeczywistością stare i nowe problemy, dramaty ludzkie powojennego czasu, związane z tą dla wielu z nas już tylko historyczną epoką skomplikowanych dramatycznie naszych dziejów – mimo wszelkie zmiany używanych autorskich, gatunkowych tzw. „form podawczych (w tym i śmiałe sięganie do autentycznego języka plebejskich mas bohaterów) – są nadal główną osnową tematyczną jego najnowszego dorobku prozatorskiego. W tym oczywiście i w tej książce, którą oto trzymacie Państwo w rękach… Nosi ona również znaczący i znamienny – jak zawsze w przypadku innych utworów tego pisarza – tytuł Pudełko. Powieść autobiograficzna*. Iwraz z inną niedawno wydaną mikropowieścią Wnucek jest bardzo ważnym dopełnieniem całej jego wcześniejszej twórczości, a zarazem widomym i dobitnym świadectwem pewnych literackich tendencji i zmian w jego utworach się dokonujących, także w samym zakresie używanych środków ekspresji.

Podobną formułę, literackiego odwzorowywania świata realiów i losów ludzkich, proponował Włodzimierz Kłaczyński także w swych sztukach teatralnych – zebranych przed paru laty w tomie „Dramaty”, utworach nawiązujących do (wraz z poprzedzającą je „powieścią radiową” – Skorpioniada z 2010 r.) tropów i motywów wcześniejszych swych prozatorskich utworów. Tworzące ten zbiór sztuki: Oficyna – komedia nieoptymistyczna w trzech aktach oraz Ciotka – dramat w dwóch aktachnoszący równie wielce znaczący dla jej wymowy  podtytuł: Obraz z czasów, kiedy w Polsce wsie zamieszkiwali chłopi, świadczą o tym najlepiej.Dwie pozostałe sztuki są interesującymi próbami aktualizującego odwoływania się do pewnych uniwersalnych tematów zawartych w wybitnych klasycznych dziełach dramaturgicznych: Moralność pani D. – oczywiście według dramatu Gabrieli Zapolskiej – i dramat Inspektor, zwany w podtytule komedią w trzech aktach na motywach Rewizora Gogola – wersja współczesna.

   Autor wprowadza teraz swych dawniejszych czytelników oraz nowych odbiorców w podobne co niegdyś rewiry życia, czasy okupacyjnej i powojennej rzeczywistości polskiej, szczególnie zaś tej wywiedzione już niemal wyłącznie z osobistych, młodzieńczych zwłaszcza, doświadczeń i przeżyć dziecka dojrzewającego w małomiasteczkowej atmosferze tamtego czasu, a potem młodzieńca, studenta weterynarii w akademickim mieście Lublinie. Podejmuje w Pudełku, choć z innej nieco perspektywy i oświetleniu – w gruncie rzeczy na nowo, jak każdy rasowy pisarz, te same zasadnicze, „od zawsze” nurtujące go problemy. Próbuje bowiem i tą nową prozą odpowiadać na tożsame pytania i problemy, na ostre wewnętrzne konflikty psychologiczne i obyczajowe, jako mające swe źródła w  tamtych powojennych porządkach ustrojowych, odciskających nadal swoje piętno na rozlicznych „piętrach” – rozległych terytoriach polityczno-społecznych – ludzkich postawach i życiowych zachowaniach. Poprzez przez obecny tutaj, daleki od sielanki, egzystencjalnie bogaty i ciekawy, często odkrywczy literacko obraz tych tak „mrocznych” rejonów wczesnego dojrzewania osobowości; także między innymi w dziedzinie wtajemniczeń w mało raczej eksplorowane w naszej prozie – erotyczne rejony wieku dzieciństwa i młodości – jako ciekawy nawiasem mówiąc materiał dla psychoanalityków! I to na równi z wypływającymi stąd obrazami narracyjnego tła, czyli ówczesnej, „dużej i małej” polityki tego czasu naszej historii. Na przykład w zakresie szkolnictwa (wiele tutaj kapitalnych – „śmiesznych i strasznych” autorskich celnych obserwacji przeżyć), z autorskich, studenckich, jeszcze czasów płynących…

   Włodzimierz Kłaczyński mówi o tym wszystkim teraz wprost, bez pruderii, bez zahamowań obyczajowo-cenzuralnych. A  też i bez maski tzw. tradycyjnego obiektywnego powieściowego, bezosobowego trzecioosobowego narratora; wcale nie krępuje go obecnie gramatyczna forma – ja, dodatkowo przecież uwiarygadniająca całość tej pamiętnikarsko-wspomnieniowej opowieści! Bezpośredni autobiograficzny punkt widzenia, zawężanie rzeczywistości do osobistego doświadczenia, nie przeszkadza Kłaczyńskiemu w wykraczaniu daleko poza zapis czystego i jałowego egocentryzmu. Ma bowiem jako pisarz pełną świadomość tego, że nigdy nie był – nikt nie jest naprawdę – „samotną wyspą”, szczególnie na tym wzburzonym morzu wszelkich społeczno-polityczych zawirowań polskiej historii oraz międzyludzkich interakcji. I dobrze wie, że pamięć zdarzeń, które przywołuje tutaj tak niby kapryśnie, wyciągając je niespiesznie, niczym zręczny prestidigitator, z głębokich zasobów swojej pamięci, z owego tytułowego symbolicznego zasobu – pudełka-szkatułki, jest ważna nie tylko dla niego…

    Włodzimierz Kłaczyński nieprzypadkowo przecież – powiedzmy to na koniec wyraźnie i dobitnie – wybrał kiedyś, jako motto dla swojej wielotomowej powieści Miejsce, słowa amerykańskiego pisarza Noblisty – Williama Faulknera, ukształtowanego – jak on sam wyznawał w  mowie wygłaszanej w Sztokholmie przy odbiorze tej nagrody – na tym ważnym dla niego przesłaniu zaczerpniętym i wysnutym z prozy Henryka Sienkiewicza: Przeszłość nie jest martwa. Ona nawet nie przeminęła

    Nie trzeba dodawać, że owe Faulknerowskie m o t t o jest oczywiście  i teraz dla autora Pudełka, jako pisarska dyspozycja, niezmiernie ważna. Tak zresztą jak dla jego czytelników

                                                                                                            Janusz Termer

Włodzimierz Kłaczyński Pudełko, Rzeszów, 2020

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko