Jerzy Stasiewicz – Szlakiem festiwali i salonów 2019 roku

0
725
Autor foto: Marzena Zawal

         Tradycyjnie w ostatni weekend lipca, szturm wojsk napoleońskich na pruską Nysę i nasza „Bitwa w tle”. W tym roku zaproszenie Stasiewiczówki przyjął i spotkanie plenerowe poprowadził Zbyszek Niedźwiedzki Ravicz –  prozaik i dramaturg. Autor:  Grzechu przemilczenia, Przypadków małżeńskich, Błękitnej tożsamości – powieści o księżnej Daisy von Pless ostatniej pani na zamku Książ i w Pszczynie ( po przeczytaniu, której ruszyliśmy z Violą ponownie w tamte miejsca). Zbyszek zaprezentował zebranym fragmenty powieści. Opowiedział o dziesiątkach godzin spędzonych nad studiowaniem epoki, wizytach w archiwach i muzeach oraz wertowaniem starych katalogów mody. Rozmowach z ostatnimi, żyjącymi świadkami pamiętającymi „ angielską panią”.  Głos Zbyszka zagłuszał huk armat, rżenie atakującej konnicy, jęki rannych. Altanę Stasiewiczówki spowijał gęsty dym prochowy gryzący gardło. Tylko płukanie czerwonym, gronowym winem wyrabianym przez gospodarza pozwalało prowadzić zaciekłą dyskusję. Pojawił się i Napoleon, któremu szpica doniosła, że przy Orląt Lwowskich biesiadują literaci. Bo w 1807 roku w czasie oblężenia Śląskiego Rzymu przebywał w Gdańsku.

      Tydzień później z Jasiem Szczurkiem ruszyliśmy na kolejny festiwal poetycki ” Po obu stronach Morawy” przypadający w tym roku na Słowacji w malowniczej choć pełnej kontrastów Senicy. Lubimy jeździć przez Czechy bo w kraju naszych południowych sąsiadów czas płynie wolniej. Drogi dobre przecinają pagórkowate zielonkawe zbocza na których pasą się smutne mięsne krowy przeznaczone na rzeź. Nie to co w Polsce łaciate, mleczne, głaskane przez hodowcę po wymiączku w oczach mają radość i zalotnie zerkają na byczka przy miedzy. To obserwacja znudzonego pasażera, gdyż w czasach nawigacji rola kierowcy polega głównie na zmianie biegów, trzymaniu kurczowo  kierownicy i posłusznym wykonywaniu poleceń „ Zośki” – skręć w prawo, skręć w lewo, trzysta metrów prosto! A gdy ona zamilknie stajemy się bezradni jak niemowlęta. Tego doświadczyliśmy w Hodoninie parę kilometrów od mostu granicznego na Morawie. Czy to złośliwość czeska?… Chyba nie. Przypuszczam, że byli nami zachwyceni w zeszłym roku ( zwłaszcza poetki)  i nie chcieli oddać nas konkurencji. Jakoś dotarliśmy. Kto pyta ten błądzi…  ale mniej.                         

       Wielkie słowa uznania dla Vlado Petrowicia historyka, poety, potrafiącego połączyć wieczór poetycki w Zachorskiej Galerii sztuki współczesnej z muzyką klasyczną. Spotkanie ze starostą Sobotište, okraszone zwiedzaniem muzeum bohatera narodowego Samuela Jurkoviča, prelekcją na jego temat. Kosztowaniem regionalnej śliwowicy. Do dziś czuję jej moc. Wieczorną biesiadę poetycką w Habańskim dworze. I prezentacją liryków na świeżym powietrzu. Program bardzo napięty, ale był czas na rozmowy kuluarowe. Czego owocem zaprezentowanie polskiemu czytelnikowi wyimka twórczości bułgarskiej poetki Dimany Iwanowej.

        Żal było odjeżdżać, w oczach kobiet widziałem łzy. Pewnie jak zniknęliśmy za pierwszym zakrętem, policzki otarły i ruszyły do swoich mężczyzn.

        Sierpień to Lądek Zdrój i Noc Poetów która w ostatniej chwili została odwołana, a jednak poeci dotarli by wesprzeć zdruzgotanego Zbyszka Kresowatego. W kawiarni artystycznej  u „ Klahra” wystąpili: Andrzej Dębkowski, Jerzy Stasiewicz, Leszek Bragiel,  Andrzej Walter, Joasia Massakowska. Barwił muzycznie poznański duet

 „ Niebieska trawa”. Kilka słów o pomnikach piosenkarzy i poetów powiedział rzeźbiarz, profesor Marian Molenda. Po północy  przenieśliśmy  się do galerii

„ Krezbi”, racząc się chlebem ze smalcem i czerwonym winem, dyskutując o literaturze  do białego rana.

        Dwa miesiące później całkiem przypadkiem znalazłem się w stolicy w czasie 48 Warszawskiej Jesieni Poezji. Zaszedłem do „ Domu Literatury”. Była akurat przerwa. Zostałem obdarowany przez Aldonę Borowicz antologią. Poznałem czytywanego  sporadycznie lecz z przyjemnością  Stanisława Stanika. Nazywając go bajarzem – gawędziarzem  z czego się ucieszył. Usiadłem wśród publiczności, którą by policzył na palcach jednej ręki wsłuchując się w prezentowane teksty.

      W październiku miałem zaszczyt być gościem Nyskiego Salony Literackiego. Założonego przed laty na wzór salonów Anny Dymnej przez znakomitą aktorkę i  krótki okres dyrektora domu kultury w Nysie Martę Klubowicz. Od tamtego czasu nabrał szalonego rozpędu. Dziś salon swoim nazwiskiem firmuje Małgorzata Anna Bobak – Końcowa – poetka, malarka, ilustratorka książek. Sala małej sceny im. Jerzego Kozarzewskiego pękała w szwach. Aż trudno uwierzyć, że w dzisiejszych czasach jest tylu miłośników poezji. Przedstawiłem utwory z ostatniego tomu: Powróciłem. Spotkanie ubarwił muzycznie na saksofonie Paweł Brzeźnicki. Wieczorem przenieśliśmy się do Stasiewiczówki bo poeci nie tylko słowem pisanym żyją. Tu kulinarnie zaprezentowała się Viola, a wypieki Danusi Zając znikały w oczach.

       Końcem miesiąca ruszamy z Joasią Słodyczką przygnaną przez dobre wiatry z Raby Wyżnej do Stasiewiczówki na XX jubileuszowe Dni Poezji w Broumowie. Lubię tu przyjeżdżać do ogromnego, posadowionego na wzgórzu klasztoru benedyktyńskiego, gdzie znajduje się kopia Całunu Turyńskiego z 1651 roku i gdzie został napisany największy rękopis świata Codex Gigas. W 1648 roku wywieziony do Szwecji jako zdobycz wojenna. Tu Verze Kopeckiej udało się stworzyć miejsce magiczne dla poetów. Mury klasztoru ociekają poezją. Poezja wypełnia sale i cele klasztorne, unosząc się na klatkach schodowych i  dziedzińcu. Jestem tu po raz … nawet nie wiem który? Tak ucieka rok za rokiem, a na półce przybywa kolejna antologia i kolejna. W tym roku oprócz festiwalowej  Na křidlech slov, ukazała się jubileuszowa:  Pegas nad Broumovem podsumowująca ostatnie dziesięciolecie. Zostałem w niej pomnieszczony co uważam za zaszczyt. Miałem także przyjemność napisać kilka słów wstępu pt.: „ Będę tu powracał”. Rozpropagowałem go w polskiej prasie. Korzystając z tej antologii nasi czytelnicy mieli okazję poznać wiersze: Mirosłava Kapusty, Vlado Petrowičia, Věry Kopeckiej, Sergieja Selkovyja w przekładzie na język polski Antoniego Matuszkiewicza.

      Festiwal u Věry to także warsztaty literackie i referaty omawiające twórczość poetów pogranicza mających wpływ na literaturę światową. Wystawy malarstwa i fotografii, wycieczki w ciekawe miejsca i spacery po okolicy. W tym roku otwarła swoje drzwi Galeria Sztuki Niezależnej w Ludwikowicach Kłodzkich  prezentując twórczość artystów fotografików z Polski i Czech. Wielką salę byłego kościoła ewangelickiego wypełnił głos poezji w kilku językach. W czasie tego spotkania odbył się benefis Věry Kopeckiej, otwarto wystawę jej zdjęć. Publiczność poznała Věrę jako poetkę, fotografika, rękodzielnika artystycznego, twórcę i gospodarza Dni Poezji w Broumovie, które na trwałe wpisały się w Polsko-Czeskie Dni Kultury Chrześcijańskiej.  Tacy ludzie jak Věra Kopecka są motorem działań kulturotwórczych i nie znają barier urzędowo – biurokratycznych. Tutaj dane mi było spotkać poetę polsko-niemieckiego Karla Grenzlera o którym napisałem kilka słów.

      W listopadzie na Międzynarodowy Festiwal Poezji ”Poeci bez granic” im. Andrzeja Bartyńskiego do Polanicy Zdrój ściągają poeci z całego świata. Motorem tego przedsięwzięcia jest Kazimierz Burnat, prezes Dolnośląskiego Oddziału ZLP we Wrocławiu. Impreza zorganizowana z ogromnym rozmachem rozpoczyna się od lekcji poetyckich w szkołach w Polanicy Zdroju, Kłodzku, Bystrzycy Kłodzkiej, Nowej Rudzie. Składamy kwiaty przy pomniku Adama Mickiewicza recytując utwory wieszcza. Jest Hyde Park w kawiarni Bohema. Noc poetów połączona z prezentacją  antologii festiwalowej: Polanickie inspiracje nr 16 zgodny z edycją festiwalu. Starannie wydana, mieszcząca utwory uczestników i gości. Opatrzona szczegółowymi biogramami. Najdłuższą  drogę do Ziemi Kłodzkiej przebył Hassanal Abdullah urodzony w Bangladeszu, wyedukowany na Uniwersytecie Nowojorskim, osiadły w USA skąd przybył. Nie mało kilometrów pokonała Maria Mistrioti zamieszkała za wyspie Chalkida-Eubea (Grecja), bo kraje ościenne to prawie tutejsi.

       Panele dyskusyjne, w tym roku hitem był esej Dariusza Pawlickiego „ O bezkrytycznych krytykach”, który rozgrzał dyskutantów do krwistości w oczach. Ciekawie zaprezentowali się Andrzejowie: Walter i Dębkowski, Agnieszka Tomczyszyn – Harasymowicz i  Marek Wawrzkewicz.

       Szukaliśmy inspiracji w Parku Zdrojowym. Tu był czas na luźne rozmowy, wymianę książek, zanotowanie kontaktów. Wieczorem biesiada artystyczna, najbardziej luźny punkt programu. Widać kto ma zacięcie kabaretowe, kto spokój sumienia, a na kogo patrzeć nie można bo ugryzie. A wiadomo czy szczepiony? Duszą wszystkiego był Kazio, ale wielu, także i ja odnieśliśmy wrażenie jakby się żegnał. Oby to było mylne spostrzeżenie.

       W grudniu długo oczekiwana promocja almanachu Powrót do Wieszczyny będącego podsumowaniem zeszłorocznego pleneru poetycko-malarskiego, zorganizowanego przez niezmordowanych animatorów kultury Teresę i Witka Hreczanuków. Do maleńkiej Wieszczyny posadowionej na granicy jak kiedyś dysydenci ciągną poeci i malarze z Polski, Czech, Słowacji.  Willa Frankla w Prudniku godnie przyjęła twórców pomieszczonych w tym wydawnictwie.

       W tym samym czasie w Czechach ukazała się Návratnost nóny  Františka Všetički. Utwory stylizowane na czeski renesans, dziesięciozgłoskowiec, dziewięć wersów, średniówka, układ rymów: abababccb. Czeski profesor poświęcił trzy utwory polskim przyjaciołom nadając tytuły : Kresowaty, Stasiewicz, Ossoliński.

          Tyle zeszły rok.

Jerzy Stasiewicz

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko