Jolanta Zarębska – Mistrz wycinanki czyli kolejne wcielenie Jarka Jabrzemskiego

0
257

Jolanta Zarębska

 

Mistrz wycinanki czyli kolejne wcielenie Jarka Jabrzemskiego

 

mistrz wycinanki    Poeta, podwójnie związany z Dużym Formatem Rafała T. Czachorowskiego, ponieważ od niedawna współpracuje z wydawnictwem jako redaktor oraz juror konkursów poetyckich, zachowuje styl z poprzednich tomów poezji: Dyptychu ciułaczego i Egzuwiów Egzekwii. No, może jest bardziej cyniczny w ocenie rzeczywistości, ostrzejszy w obrazowaniu, celniejszy w nazywaniu niezręczności ludzkich poczynań, ściślej – niegodziwości. Zachowuje urodę łączenia wiersza wolnego z rymowanymi frazami, formami skojarzeń, pojawiającymi się niby przypadkiem w toku niemal epickich wypowiedzi (bo jest w nich często i akcja i narracja).

 

    Pojawia się tu także kreacja artystyczna, zwana w liryce bohaterem lirycznym, co, jak wiemy, w czystej liryce byłoby wykluczone. Nie jest to nowy zabieg, bowiem z powodzeniem stosował go już Leśmian, później i Szymborska i Herbert, oraz wielu, wielu innych. Nie mamy podstaw, by twierdzić, że to alter ego autora, jednak zdecydowanie jest to dojrzały, doświadczony i niegłupi facet, który nie da sobie wmówić, że białe jest białe, a czarne jest czarne, bo koń, jaki jest, każdy widzi.

    A widzi każdy, kto obserwuje, i tejże (obserwacji) w Mistrzu… jest mnogość.  Jak mówi autor, świat trzeba składać we własną treść ze skompilowanych w jakąś sensowną prawdę całostek, powycinanych z paradoksu życia, bo nie wszystko nadaje się do użytkowania, a już na pewno nie do przełknięcia. Tytuł zbioru pochodzi z pierwszego wiersza rozdziału nasza klasa, zatytułowanego: wciąż jestem w drodze.

 

a ja z tych marzeń z fotografii i gazet ułożę

kolaże nakleję na płótno pozszywam

w patchworki przemienię rzeczywistość

(…)

łka

mistrz wycinanki                                     (s. 9)

 

    Rozdział ten jest podróżą przez współczesne zjawiska i doświadczenia podmiotu lirycznego. Jarosław Jabrzemski widzi, analizuje, i wyciąga wnioski: czasem wstyd człowiekiem być (motto z Vonneguta do wiersza pt. hurtem za kurtem, s. 10). Choć dotyczy jak najbardziej współczesności, a nasza klasa, stanowiąca tytuł rozdziału, znaczy bardziej klasę społeczną, czyli tę gorszą, z uzasadnionych powodów wraca do tragedii II wojny światowej, jej tragicznych reliktów. I tu proponuje czytelnikowi powtórkę z historii (wiersz pt. 1943, s. 28) z wycieczką do Auschwitz, pod Stalingrad i w mróz skutej lodem Wołgi, by podkreślić porażkę najnowszych polskich doświadczeń: Sztukę zapominania, że ksenofobia, rasizm i religijna zapiekłość w walce o władzę prowadzą w przepaść. Za sprawą postaci hiwisów przypomina pomijany często w historii epizod udziału więźniów, byłych żołnierzy Armii Czerwonej, w działaniach Wermachtu, wskazując na ich odczłowieczenie. Pomieszanie filozofii i religii w świecie wojny, świecie bez jakichkolwiek reguł, okrutnym i demoralizującym. Tak czy inaczej – bratobójczym. Paradoks tych wydarzeń podkreśla ironia, właściwa stylowi poety. Jest tych  zaangażowanych wierszy sporo.

 

    Zaskakujące są odniesienia do świata przyrody, jak w wierszu Kalahari (s. 27), gdzie przesłanie i aluzja literacka ukrywa się między wersami i zupełnie się nie artykułuje. Odniesienia do świata ludzkiej – politycznej i gospodarczej a także etycznej problematyki traktuje Jabrzemski znów sarkastycznie i z przekąsem. Ale zupełnie serio traktuje miłość do psów, i tu odkrywa wrażliwą więź mistrza wycinanki z gatunkiem canis familiaris, powodując, że w kilku wierszach świat widzimy niemal z psiej perspektywy: dzisiaj się z suczką umawiamy, że nie sikamy do umywalki (śladami janka himilsbacha, s. 24). A cierpienie po stracie psa zrównuje z rozpaczą po utracie krewnego, tak jak okrucieństwo wobec zwierząt nazywa zbrodnią, nie godząc się na wybiórczą etykę czy moralny konformizm.

Nie przebiera przy tym w słowach. Miejscami dosadny, operując narzędziami naturalizmu, mówi o zakłamaniu w praktykach religijnych, czystej  hipokryzji. (TVP donosi: Marta po raz piętnasty wybiera się na pielgrzymkę, s. 33), i podobnych obyczajowych historyjek jest tu naprawdę sporo.

Druga część zbioru nosi tytuł zakazane piosenki z mottem: siekiera, motyka, gaz i prąd,/Kiedyż oni pójdą stąd. I tu wraca znany z przeszłości motyw: Oni, którego czytelnikowi nie trzeba tłumaczyć. Aluzje polityczne ale i kulturowe (znowu!) rozwijają się w cykl jedenastu tekstów z mocno zarysowaną sytuacją liryczną, jak w autoportrecie z drogim przywódcą (s. 94), który autor opatrzył mottem za północnokoreańską spikerką telewizyjną.

Ale daje także dowód wrażliwości, czułości i wdzięczności wobec najbliższych.

Tom otwiera dedykacja: Mojej ukochanej żonie – Grażynie Jabrzemskiej, z podziękowaniem za to, że nieustająco jest ze mną i przy mnie. W rozwinięciu zbioru odnajdziemy kilka wierszy z ciepłą, domową atmosferą.

 

Bywa tajemniczy, jak w wierszach: wielka macierz w cuernavace (s. 30), czy objawienie na peneplenie (s. 38). Zapewniam, że teksty zawierają geograficzne odniesienia nie tylko z powodu dźwięcznie brzmiących nazw. Zawsze niosą ważne przesłanie, stanowiąc pretekst do głębszych refleksji. Zaś mnóstwo odniesień do literatury prowadzi czytelnika w tytuły ambitnej, ważnej lektury, a wśród nawiązań (choćby w samych mottach) jest i najdawniejsza i najnowsza (np. czytelna pochwała, s. 43).

Zaangażowany społecznie, nonkonformistyczny wobec postaw brudnych moralnie, ukazuje skarlałą, plugawą rzeczywistość, poeta – buntownik, chropawym, męskim językiem prowadzi czytelnika nie tylko śladami Janka Himilsbacha, wpada na chwilę do Dyjaka, i choć wspomina wiele nawet odległych miejsc na mapie świata, sercem zostaje w Warszawie.

Pełen antynomii i kontrastów tom Jarosława Jabrzemskiego wydaje mi się ważną wypowiedzią poetycką o tym, że nie można się cofać w świadomości, trzeba znać historię, unikać przeszłych błędów. W poezji natomiast nie wolno tworzyć ścisłych ram gatunkowych w obrębie liryki, byle mówić mądrze i ocalać ważne dla człowieczeństwa wartości, zawarte w wolnej wypowiedzi. Między wersami zbioru odczytujemy, choć ujętą prześmiewczym tonem, autentyczną troskę inteligenta, twórcy, o wszystko, co ważne. Nie chcę popadać w pompatyczny ton, bo sam autor tego nie czyni, jednak czytam tu lęk o przyszłość naszej, najogólniej pojętej kultury.

Czy są w tym tomie, wydanym przez Fundację Duży Format w Warszawie 2017. roku pod redakcją Rafała T. Czachorowskiego (okładka i ilustracje – Daria K. Kompf) słabsze momenty? Nie stwierdzam. Sądzę, że trzeba się o tym przekonać osobiście. Postawa czy kreacja artystyczna mistrza wycinanki może, a nawet powinna stać się dla czytelnika metodą do traktowania świata z rezerwą i zdrowym dystansem, żeby nie dać się jego zacietrzewieniu, żeby nie zwariować. Uchronić godność.

 

………………………………………………………………………………………………………………………..

Jolanta Zarębska, filolog po Uniwersytecie Wrocławskim, recenzentka i poetka Portalu Pisarskiego, absolwentka Reżyserii Teatru Dzieci i Młodzieży w PWST we Wrocławiu. Wydała w oficynie Miniatura tom wierszy pt. Śpiewam i milczę (2012), jej wiersze znalazły się w kilku antologiach, ostatnio w Antologii Poetów Polskich 2016.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko