Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
83

Wacław Holewiński



Mebluję głowę książkami


mebluje-glowe



Mistrz poświntuszył? Eeee tam, mógł bardziej

 

dzielnica-wystepkuCo tu kryć, Mario Vargas Llosa jest „moim” pisarzem od czterdziestu trzech lat. To wtedy, w 1973 roku, wydano w Polsce „Szczeniaki”, pierwszą powieść Peruwiańczyka, którą przeczytałem. Każda jego książka jest dla mnie wydarzeniem, przeżyciem, literackim wzruszeniem. Nie tylko ze względu na budowanie akcji, napięcia, postaci, które zawsze mają w sobie coś intrygującego, także na piękne zdania, ciągi zdań, na co z wiekiem zwracam chyba coraz większa uwagę.

O czym jest „Dzielnica występku”? O miłosnym opętaniu dwóch kobiet? O erotycznym trójkącie (a w finale czworokącie?)? O przemocy? Korupcji? Polityce? O terrorze? Roli tajnych służb? O prasie bulwarowej? Przyjaźni?

A może o tym, co się może, ale przecież nie musi zdarzyć?

No bo, gdyby dwie piękne kobiety nie zostały ze sobą na noc, bo w Peru i jego stolicy obowiązywała godzina policyjna i było za późno aby jedna z nich wracała do swojego domu? Albo: gdyby mąż jednej z nich, zakochany zresztą w swojej żonie, nie miał chwili słabości, gdy oszołomiony alkoholem i narkotykami uległ i wziął udział w orgii, a co więcej dał się sfotografować? Albo: gdyby twórca bulwarówki, jej redaktor naczelny, wciąż spełniał polecenia „Doktora”, tajemniczego szefa służb i wyzbył się ambicji stworzenia największego, najpopularniejszego dziennika w swoim kraju? Gdyby się nie zdarzyło. Ale przeciez lawina ruszyła…

Te „albo” można mnożyć i mnożyć. Ale przecież Llosa to pisarz wybitny, z wielką wyobraźnią, a rolą „mistrzów” – peruwiański noblista mistrzem jest bez wątpienia – jest wciągać swoich czytelników w historie być może zmyślone, ale mające na każdym etapie nie tylko pozory prawdy, ale po prostu będące prawdą.

Czas rządów Alberto Fujimoriego (1990 – 2000), to nie był łatwy czas dla Peru. Świetlisty Szlak, Ruch Rewolucyjny imienia Tupaca Amaru, szwadrony śmierci, terror, tortury, porwania, znikanie ludzi bez śladu. Ale to też czas bogacenia się wielu osób. Ludzi, których nie dotykała ani nędza, ani brak czegokolwiek. Tak, też się bali, że albo oni, albo ich dzieci mogą zostać porwani. Wynajmowali ochroniarzy, wchodzili w niejasne układy z dwiema stronami konfliktu, płacili pieniądze za swoje bezpieczeństwo. Ale jak w każdym systemie totalitarnym to władza, a jeszcze bardziej jej służby decydowały o pozycji człowieka.

Są w „Dzielnicach występku” sceny wstrząsające – choćby ta, gdy jednego z bohaterów, człowieka ze świecznika, stojącego na czele konsorcjum władającego wieloma kopalniami, człowieka świetnych manier, wykształconego, wtrącają – pod oczywiście fałszywym zarzutem – do więzienia. Powiedzieć, że do więzienia, to nic nie powiedzieć. Do jakiegoś dna piekieł, w którym natychmiast chcą go gwałcić na wszelkie sposoby, a ratunek przychodzi od jakiegoś zbira za… za drobną usługę, „inną czynność seksualną”.

Są sceny obrazujące cynizm dziennikarzy bulwarówki, dla których nic się nie liczy poza zniszczeniem człowieka. Albo wykorzystaniem go dla celów własnych lub rządu.

Są sceny erotyczne – tu Llosa, starszy przecież pan – poświntuszył sobie, liryczne, ale przecież delikatne i ładne sceny miłości dwóch kobiet, zmysłowych fantazji, ich podniecenia, oszołomienia, przekraczania kolejnych dopuszczalnych norm…

Są sceny jak z dobrego thrillera, jak ta, gdy oficerowie służby bezpieczeństwa wiozą dziennikarkę do swego szefa, słynnego „Doktora”, a ona przechodzi etapy strachu ale i myślenia dającego szanse wyjścia z – wydawałoby się – opresji bez wyjścia.

Są sceny przyjaźni dawnego recytatora wierszy, starca z postępującą amnezją każdego dnia piszącego list-oskarżenie na właściciela „Destapes” i byłego szefa teatru, teraz właściciela szulerni.

W finale Peruwiańczyk daje się ponieść wierze. Wierze w sprawczą moc odwagi, determinacji – prawda, wynikającej z obawy o własne  życie – dziennikarzy. W sprawczą moc prasy lat dziewięćdziesiątych. Przy współczesnych metodach manipulacji, możliwościach „odkręcenia” wszystkiego, Internecie – dziś już chyba wyczerpanych, a w każdym razie zdecydowanie umniejszonych.

Ale we wszystkim tym, w całej opowieści, na każdym jej poziomie, jest życie. Namacalne, dotykalne, prawdziwe (nawet jeśli dla nas, Polaków, kompletnie obce). Llosa jest mistrzem! Bo jak sprawić, aby czytelnik poczuł czyjś pot, gwar ulicy, miłosne uniesienie, ślinę, smak potraw, uczucie zwycięstwa albo absolutnej porażki? To potrafią tylko najwięksi.

Patrzę na czwartą stronę, na copyright. Llosa opublikował tę książkę w 2016 roku. Nawet jeśli na jego początku – niezwykłe, że polski czytelnik ma szansę się z nią zaznajomić w tym samym roku.

 

Mario Vargas Llosa – Dzielnica występku, przekład Marzena Chrobak, Znak, Kraków 2016, str. 282.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko