Krzysztof Kwasiżur
Szybuje we mnie nocą śpiew ptaka…
Tytuł recenzji – to fragment wiersza, wiersza, który wydaje mi się symptomatyczny, a może nawet najważniejszy dla tej książki.
„Szybuje we mnie
Nocą śpiew ptaka
Słyszę wysoko
„Nie umiem latać
Żeby go dotknąć
Zgodnie z argumentacją autora, zawartą w tym utworze – wiersze przypominają ptaki, polatujące nad głową poety, wysoko, poza jego zasięgiem tak, że ledwie słychać ich głos, a poeta jest padlinożercą (sępem – dopowiada autor w prywatnej rozmowie).
Jest w tej metaforyce jakiś upór, bo motyw ptaków – czy to w odniesieniu do wierszy, czy do poetów – przewija się od pierwszych stron bardzo ciekawego wstępu Jerzego Fąfary, po ostatnie wiersze.
Ale nie sądzę, by to była jakaś fiksacja poety.
Mirosław Welz zupełnie inaczej ukazuje nam świat, niż byśmy o to podejrzewali poetę (i to z certyfikatami, bo Welz jest członkiem ZLP i jego sylwetka, tudzież twórczość bywa chętnie prezentowana w Polskim Radiu i na łamach najbardziej znanych, ogólnopolski gazet).
Poeta, wyzierający ze stron „Na wzór na podobieństwo” tęskni za zwyczajnością, „normalnością”, jak sam wskazuje w wierszu „Być normalnym”, za życiem bez piętna niezwyczajności. Bez stygmatów bycia innym, bycia uduchowionym.
Cykl utworów „Człowiek z mojego wiersza” mówi nam to wręcz dosadnie – ukazuje człowieka zwyczajnego, wręcz pospolitego. Człowieka mijanego na ulicy, współpasażera w pociągu, zajętego codziennymi, banalnymi czynnościami.
Człowiek ów w każdym z tych utworów obcuje z wierszem i jest ukryty głęboko na dnie w podmiocie lirycznym.
Ten podmiot jednocześnie gdy szarość i przeciętność „Od dawna nie wraca/Zaczynam się martwić…” czyli podmiot (autor?), jest świadomy rozdarcia, jakie przeżywa.
Wracam do utworu „Być normalnym” w którym autor dogłębnie wyjaśnia, co rozumie poprzez „normalność”:
„…Interesować się
Polityką sportem
Czym kimkolwiek
Nie pisać wierszy
Albo pisać
Bawiąc się słowem
Nie kochać
Płakać na filmach
Tęsknota za zwyczajnym życiem, bez piętna bycia poetą przewija się przez książkę często, zbyt często by została niezauważona, ale nie jest ona jedynym, ani nawet przewodnim motywem w „Na wzór na podobieństwo”.
Obok niejako rozgrywa się twarde, brutalne życie, opisywane przez Mirosława Welza – świetnego obserwatora.
Tu znajdziemy dowody na to, że poeta bezpardonowo rozprawia się ze skrzeczącą rzeczywistością, w myśl słów Nielsa Hava piszącego: „Poezja nie jest dla mięczaków! Wiersz ma być tak samo uczciwy jak indeks akcji – mieszanka realiów z regularnym blefem.” [3]
Autor tej książki zauważa brud i brak poetyki, gdy podejmuje odważnie temat aborcji („Zabieg”) ale i dostrzega piękno, jakie można znaleźć w ciszy, w drobiazgach, uczuciu („Sen o tobie”, czy cały rozdział utworów utrzymanych w konwencji haiku)!
Okładkę zdobi stylizowany, znany wszem i wobec fragment fresku Michała Anioła z kaplicy Sykstyńskiej „Stworzenie Adama”. Motyw tych, prawie dotykających się dłoni zdobi też wiele stron tak, że czytelnik książki nie jest w stanie wymazać go z pamięci wertując kartki tomiku.
Na tej płaszczyźnie autor także usiłuje nam coś powiedzieć.
Te ilustracje, odnoszące czytelnika do stworzenia człowieka wraz z tytułem (Na wzór na podobieństwo) konsoliduje wiersze tu zawarte w jeden spójny komunikat.
Dla mnie on brzmi: człowiek jest niedoskonały, ale piękny w swej niedoskonałości.
Ten komunikat staje się tak czytelny, że brzydota otoczenia tropiona i wytykana przez Welza przestaje razić odbiorcę, a sposób narracji prowadzony konsekwentnie przez poetę zdaje się ciągle przypominać: „Tak, ale…”
Pewności, co do tej tezy nadaje wiersz tytułowy, w którym jasno stoi:
„…Ani jednej rzeczy nie odmienię
Nie cofnę kroku
Nie odwrócę słów
(…)
Na wzór
Na podobieństwo
Dobra
Co prawda bardzo to fatalistyczna wizja, ale jakże ewangeliczna!
Bo Welz uczy i naucza w „Na wzór na podobieństwo” nie moralizując, a raczej pokazując paradoksy i zgrzyty niedoskonałej rzeczywistości.
W tym zbiorze znaleźć można błyskotliwe myśli, które nie są nierozerwalne z utworem n.p:
„Kamienieją w nas
Niewypowiedziane słowa
Nienazwane myśli
Powstrzymane łzy…”
ale i obrazy, wizje i całe filmy, historie skondensowane do kilku strofoid.
Wbrew oczekiwaniom, wywołanym słowami niniejszej recenzji – nie będą to obrazy nieprzyjemne, wrogie czytelnikowi.
Książka emanuje spokojem, który odrobinę przypomina refleksję ogarniającą nas na cmentarzu w Święto Zmarłych. Może dlatego, że autor nie szczędzi nam – obok wierszy traktujących o urodzie życia, jego szarościach i barwach – utworów o mroku śmierci?
Odchodzimy stąd cicho
Bez zbędnych słów
Zostają za nami
Jak rozrzucona pościel
Kartki na stole
Doba hotelowa
Przypomina to przesłanie wiersza „Śpieszmy się” J. Twardowskiego tak bardzo, że aż chce się dodać: „zostaną po nich buty i telefon głuchy”, ale ten Welzowy jest bardziej oszczędny w słowach, cichszy. Jak wszystkie w tomiku.
Autor dokładnie waży słowa i żadne z nich nie jest zbędne. Zdaje sobie sprawę z wagi i ważności słów, w rozmowie potwierdza to, iż cyzeluje wiersze, aż te nabiorą zakładanego przezeń blasku.
Dlatego – przy zastrzeżeniu, iż końcowy rozdział nie zawiera haiku, raczej utwory w konwencji haiku – polecam zbiór wierszy Mirosława Welza „Na Wzór na podobieństwo”, w którym na każdej z 72 stron każdy wiersz, każda litera, każdy znak jest przemyślany i świadomie użyty.
[1] M. Welz, „Na wzór na podobieństwo”, Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Rzeszów, 2015, ISBN: 978-83-63706-44-9, str. 60
2 Tamże, str. 25
3 N. Hav, „Moje fantastyczne pióro”, przekład: L. Preis
4 M. Welz, „Na wzór na podobieństwo”, str. 11
5 Tamże, str. 29