Katarzyna Wójcik – Nie ufaj kwiatom

0
241

Katarzyna Wójcik



Nie ufaj kwiatom

 

[…] kto wierzy w realność wszystkiego, ten jest nieszczęsną ofiarą własnego snu.”

 

listy z innegoCienka jest granica w „Tainaronie” między tym co realne, a tym co nierealne. Bo też i Tainaron – „inne miasto” – trudno w jakikolwiek sposób zlokalizować; metaforyczność i nieustanne podleganie metamorfozom to jego wyróżniki. Dziwne to i zupełnie wymykające się ludzkiemu poznaniu.

Jeden Tainaron istnieje rzeczywiście. To wysunięta najbardziej na południe część kontynentu europejskiego i mitologiczny przedsionek Hadesu; brama do Krainy Umarłych. Drugi natomiast to miasto uwiecznione przez fińską pisarkę Leenę Krohn w trzydziestu listach. Listach bez odpowiedzi w których narratorka (i równocześnie ich bohaterka) opisuje swoją wędrówkę po tym niezwykłym mieście, przestrzeni ciągłych zmian.

 

Nie wydaje mi się, bym widziała gdziekolwiek w jednym miejscu tyle epok i bóstw naraz, ile widzę tutaj. Gdzie jeszcze poza Tainaronem jednym spojrzeniem oka uchwycisz niknące iglice katedr, ociekające złotem kopuły minaretów i czyste głowice doryckich świątyń? Tutaj wznoszą się jedna przy drugiej, a jednak bez rywalizacji, każda tylko sobie.”

 

Tainaron to w pewnym sensie państwo-miasto, mające swoją królową matkę oraz księcia, uniwersytet, ogród botaniczny, muzeum, pałac i Tuonelę, fiński odpowiednik Hadesu. Miasto odgranicza od ludzkiego świata Okeanos – mitologiczna rzeka dzieląca świat żywych i świat umarłych. Nad Tainaronem góruje złowieszczy diabelski młyn – symbol zaklętego kręgu radości życia i grozy śmierci. Zupełnej niesamowitości miastu nadaje ciągłość jego zmian, uniemożliwiająca nakreślenie jakiegokolwiek planu.

 

[…] dostrzegłam postępujące dzieło zniszczenia, rozpad i erozję, lecz niemal natychmiast na miejsce dawnych budowli zaczęły się wciskać nowe formy, miękko sklepione

kompleksy hal, celujące tymczasem w niebo klatki schodowe, samotne spiralne wieże i arkady, które zakosami zajmowały bezludne wybrzeże. […] Tainaron nie jest miejscem […]. To proces, którego nikt nie mierzy.”

 

Ta chroniczna zmienność, nieuchwytność kształtów to cecha nie tylko miasta, lecz także jego mieszkańców – postaci wyglądających jak owady, z oczami zajmującymi jedną trzecią twarzy, czułkami, nogogłaszczkami, chitynowymi pancerzami. Nie są to jednak żadne konkretne owady, nie mają nazw nadanych im przez naukowców. Noszą – po ludzku – imiona i przydomki. Postaci te pełnią niekiedy różne role społeczne (na przykład przedsiębiorca pogrzebowy albo Miejski Mierniczy), niekiedy jednak ich funkcje są zupełnie zagadkowe i niewytłumaczalne – jak chociażby Wisielec, zwisający po prostu głową w dół z balkonu, pogrążony w letargu, czy też zmiennokształtny Imitator. Przewodnikiem i opiekunem bohaterki w tej niezwykłej wędrówce po mieście (niczym Beatrycze w „Boskiej Komedii”) jest czarnooki Kwiatomir, o którym w zasadzie czytelnik niewiele się dowiaduje, w pewnym momencie budzi on jednak w narratorce wspomnienie jej ukochanego ze świata ludzi.

Tainaron” to książka pełna paradoksów, niesamowitości i fantastyczności, jednak wszystko obraca się wokół ludzkiej psychiki i odbierania różnych bodźców. Szczególne miejsce autorka nadaje dźwiękom – w literaturze przecież zupełnie niedającym się wychwycić. A przecież Tainaron nieustannie mruczy, bębni, kracze, dzwoni, „wydaje z siebie strzykania, które tworzą specyficzną, monotonną muzykę”. W wędrówkę po tym niezwykłym mieście narratorka listów wplata co i rusz wspomnienia z życia w świecie ludzi – wystawy sklepowej oglądanej w dzieciństwie, pocałunku, szumu odbiornika radiowego w rodzinnym domu. Przez wszystkie listy towarzyszy jej poczucie niewyrażalności: „[…] jest we mnie przestrzeń większa niż step, niż sam Okeanos. Nie wiem, co z nią zrobić, przed kim roztoczyć. Nie mogę jej pokazać, nie mogę wykorzystać. Jest zbyt rozległa na to miasto i jedno życie jest dla niej zbyt małe”. Ta niewyrażalność wzbudza w niej chęć zapadnięcia w letarg – Tainaron bowiem na zimę zasypia, całe życie w nim ustaje. Mieszkańcy zaszywają się w swoich kokonach, aby wiosną obudzić się odmienionymi – zarówno w wymiarze fizycznym, jak i psychicznym. Świadomość przymusu przemiany dociera również do bezimiennej bohaterki listów – czy jednak odważy się ona na metamorfozę?

 

Brzmi to wszystko jak opis bajki dla dzieci. Takie też skojarzenie – przede wszystkim z „Alicją w Krainie Czarów” – towarzyszyło mi przez całą lekturę „Tainaronu”. Myliłby się jednak ten, kto uważa powieść Carrolla tylko za opowiastkę dla dzieci – pod przykrywką zwierząt funkcjonują w niej zupełnie prawdziwe typy i zachowania ludzkie. Genialnie uchwycił to zresztą czeski ilustrator Dušan Kállay w polskim wydaniu z 1990 roku (Wydawnictwo Alfa). I tak też jest w „Tainaronie” – pod chitynowymi pancerzami kryją się ludzkie cechy, a główna bohaterka czuje się w tym świecie zagubiona i zdezorientowana. I zdaje się że trudno o lepsze „ucieleśnienie” zmian niż postaci owadów – w końcu to ich metamorfozy w przyrodzie są najlepiej dostrzegalne. Książka Leeny Krohn zaliczana jest do gatunku „finnish weird”. W wielkim skrócie – jest to literatura charakterystyczna dla fińskiego kręgu kulturowego, ukazująca za pomocą nierzeczywistych elementów ważne problemy egzystencjalne i społeczne. Szerzej o tym gatunku pisze Johanna Sinisalo w eseju „»Finnish weird« – to brzmi dumnie” na stronie internetowej Oficyny Wydawniczej Wolny Tor.

 

Tainaron. Listy z innego miasta” to niesamowicie subtelna i delikatna literatura o poszukiwaniu siebie, problemie życia w społeczności oraz dojrzewaniu do zmian. Zdecydowanie do czytania w ciszy i spokoju.

 

 

Leena Krohn, Tainaron. Listy z innego miasta, przeł. Sebastian Musielak, Oficyna Wydawnicza Wolny Tor. E-book do kupienia na stronie wydawnictwa www.wolnytor.pl


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko