Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
194

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

 



Dwaj generałowie

jaru generW latach osiemdziesiątych tworzyli w społecznej wyobraźni coś w rodzaju duetu. Szef stanu wojennego, faktyczny dyktator Polski w latach 1981-1989 i najważniejszy wykonawca, ale prawdopodobnie także niepozorowany współautor wielu kluczowych decyzji – generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak.

Autorem obu biografii nie jest hagiograf, lecz zdecydowany krytyk. Generał Jaruzelski, jak to było w jego zwyczaju, ostro polemizował ze swoim wizerunkiem autorstwa Lecha Kowalskiego, nawiasem mówiąc także zawodowego wojskowego w randze pułkownika. Generał Kiszczak, też swoim zwyczajem, milczał, nie odpowiadał na krytyki, choć  akurat edycji swojej biografii nie dożył.

Ocenę obu prac w aspekcie ściśle profesjonalnym, przede wszystkim w aspekcie rzetelności źródeł i ich interpretacji, należy zostawić historykom. Tylko wprawni specjaliści są w stanie ocenić czy prace Kowalskiego są w pełni pod tym względem rzetelne czy też można znaleźć w nich luki, przekłamania czy nadinterpretacje. Ja nie mam instrumentów do takiej oceny.

czekiszczakJakkolwiek jest, lektura obu tych książek jest pasjonująca. Obaj generałowie wycisnęli potężne piętno na najnowszej historii Polski, zarówno jako szefowie państwa stanu wojennego, jak również jako współpromotorzy przemian roku 1989. Dlatego też ich biografie są jednocześnie panoramą ważnych zdarzeń tych lat, panoramą historii Polski tego dramatycznego dziesięciolecia. Kowalski nie ogranicza się jednak do tego ostatniego okresu i kreśli także karty wcześniejsze biografii swoich bohaterów, sięgając do początków ich politycznych karier. Dla wszystkich pasjonatów historii, zwłaszcza najnowszej, są to lektury obowiązkowe. Niezależnie od ich politycznych filiacji, sympatii czy antypatii. Gorąco zachęcam do studiowania obu prac. A jest co studiować – w sumie około 1400 stron.

Lech Kowalski – „Jaruzelski. Generał ze skazą. Biografia wojskowa generała armii Wojciecha Jaruzelskiego”, Wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2012 /2015, str. 672, ISBN 978-83-7506-979-2

Lech Kowalski – „Cze.Kiszczak. Biografia gen. broni Czesława Kiszczaka”, Wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2015, str. 728, ISBN 978-83-7785-836-3

 

Groza w Utopcach

utopceSłowo „utopce” kojarzyło mi się do tej pory jedynie z jedną z baśni śląskich Gustawa Morcinka o utopcu Matysku. Utopce to były osobliwe stwory wodne, coś w rodzaju połączenia krasnoluda z żabą, a Matysek akurat odznaczał się dość wrednym charakterem, za co został ukarany.

Tym razem nie o morcinkową krasnoludo-żabę chodzi, lecz o wieś, Utopce położoną gdzieś między Brodnicą, Iławą a Grudziądzem. Utopce”, to piąta już powieść kryminalna Katarzyny Puzyńskiej. Poprzednie to „Motylek”, „Więcej czerwieni”, „Trzydziesta pierwsza”, „Z jednym wyjątkiem” (w przygotowaniu jest kolejna –  „Łaskun”). Zawsze szczerze przyznaję się do tego, że nie jestem szczególnym fanem współczesnego kryminału, pozostałem wierny starym klasykom – Conan Doyle’owi, Chandlerowi, Hammettowi, Chase’owi czy Wallace’owi. Nie wina to zresztą współczesnego kryminału, lecz mojej niezłomnej, megakonserwatywnej skłonności do zakamieniałych nawyków czytelniczych. Megaobszerną (prawie sześćset stron) powieść Puzyńskiej przeczytałem jednak z dużą satysfakcją, a nawet więcej niż dużą, uwzględniając wyżej wspomnianą moją przypadłość. Z gatunkowego punktu widzenia Puzyńska należy nie do nurtu klasycznego kryminału realistycznego, czy quasi-realistycznego, lecz do jego nurtu „baśniowo-mitologicznego”, choć oczywiście tkanka realistyczna, czy quasi realistyczna u niej także występuje. Wieś Utopce ma w sobie coś w wsi prawdziwej, pokazanej zresztą w dwóch odsłonach czasowych, które dzieli trzydzieści lat, ale ma też coś z atmosfery tych osobliwych, nieco baśniowych miejscowości, które rozmnożyły się w literaturze popularnej zwłaszcza po legendarnym już dziś serialu „Miasteczko Twin Peaks”. A atmosfera ta oparta jest na kontraście między senną, sielską atmosferą prowincjonalnej, ustronnej miejscowości, a niepokojem, grozą czy niesamowitością, która nagle wyłania się zza tej fasady. I tak też jest poniekąd w „Utopcach”, gdzie we względny spokój życia mieszkańców wkrada się nieuchwytnie grasujący wampir. Nic więcej nie napiszę, bo w przypadku powieści kryminalnej zdradzanie jakichkolwiek tajników byłoby daleko idącym nietaktem, a nawet po prostu świństwem, ale mogę zaręczyć, że amatorzy gatunku (także ci, którzy akurat prozy Puzyńskiej jeszcze nie poznali) mogą liczyć na dużą satysfakcję czytelniczą.

Katarzyna Puzyńska – „Utopce”, Wyd. Prószyński i s-ka, Warszawa 2015, str. 598, ISBN 978-83-8069-164-3

 

Opowieść o dekapitacji

medrzec kazniZe stopki redakcyjnej dowiedzieć się można, że Tomasz Kowalski (rocznik 1970), autor „Mędrca kaźni” lubuje się w czarnym humorze i makabrze. I rzeczywiście, jego krótka powieść, a raczej długie opowiadanie, może zrobić mocne wrażenie na wrażliwym czytelniku. Osnowę opowiadania stanowi spotkanie młodego amerykańskiego dziennikarza z emerytowanym katem paryskim w jego mieszkaniu przy rue Sainte-Anne. Byłbym jednak nielojalny wobec czytelników, gdybym zdradził przebieg zdarzenia i jego finał, bo siła efektu polega tu, jak w powieści kryminalnej, na zaskoczeniu. Rzecz jest napisana wybornie, z pasją, gęsto i makabrycznie. W intelektualnym tle rozważania na temat natury i mechanizmów wymiaru sprawiedliwości, sensu kary śmierci etc. Makabrę teksu uzupełnia makabra ilustracji fotograficznych, pokazujących sceny i rezultaty dekapitacji a la francaise. Rzecz kończy informacja kronikarska o tym, że po raz ostatni wyrok śmierci przez ścięcie na gilotynie wykonano we Francji 10 września 1977 roku. Cztery lata później prezydent Francois Mitterand zniósł karę śmierci we Francji. Przeczytałem o tym  w gazecie wkrótce po powrocie z pierwszej podróży do Paryża. Zdążyłem więc być jeszcze w kraju gilotyny, zanim przeniesiono ją do lamusa.

Tomasz Kowalski – „Mędrzec kaźni”, wyd. MG, Warszawa 2016, str. 137, ISBN 978-83-7779-364-0

 

Niewinne grzesznice

demony-seksuDemonów seksu w internecie taka nadprodukcja, a dostęp do nich tak łatwy i banalny, że „Playboy” wycofał się z eksponowania ich nagości. Były jednak czasy i to dużo późniejsze niż czasy kodeksu Haysa i były miejsca, gdy demony seksu to było coś. Wśród nich była Polska Rzeczpospolita Ludowa. To dziś lewicowość, poglądy socjalistyczne kojarzy się z akceptacja dla swobody obyczajowej. W obozie socjalistycznym ze Związkiem Radzieckim na czele panował (do czasu) duch pruderii obyczajowej, a pornografia i erotyka były w zasadzie zakazane. Miało to swoje źródło w poglądzie wywodzącym się z czasów pierwszej, „zakonnej” fazy ruchów rewolucyjnych i komunistycznych, gdy ascetyzm erotyczny miał służyć zachowaniu energii do walki politycznej, a ponadto  wyuzdany erotyzm miał być wyrazem hedonistycznej mentalności burżuazyjnej. Nie bez znaczenia był też fakt, że na drodze do pełnej, totalitarnej władzy po 1917 roku bolszewicy zmiażdżyli inne formacje lewicowe, jak anarchistów czy lewicowych eserowców, w których panował duch daleko posuniętej swobody seksualnej. Wraz z ich „zgnilizną” ideowo-polityczną bolszewicy wyrzucili na śmietnik historii także „zgniliznę osobistą”, czyli wyuzdanego Erosa.

W epigońskiej pod tym względem Polsce Ludowej podobnego ducha podtrzymywano. Czasy bierutowskie i gomułkowskie odznaczały się daleko idącym (tylko  w sferze publicznej) rzecz jasna, a Władysław Gomułka zasłynął i wszedł do ludowej legendy (zgodnie z prawdą faktów czy nie, to inna sprawa) jako pogromca zbyt obnażonego w telewizji dekoltu Kaliny Jędrusik. W każdym razie w Polsce Ludowej pism erotycznych i porno nie wydawano i dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych nastąpiło pewne, choć bardzo ograniczone poluzowanie w tej dziedzinie, inspirowane głównie przez osoby z kręgu tygodnika „Polityka”, które w tamtych okresie sięgnęło wpływów w najwyższej polityce.

Dlatego zbiór portretów kilku aktorek, które w latach PRL uosabiały kobiecy erotyzm i które zyskały status, jak się wtedy mówiło, „seksbomb”, jest głównie opowieścią o kinie PRL. Do upowszechnienia tego pojęcia przyczynił się niewątpliwie brytyjski piosenkarz Tom Jones swoim przebojem „Sexbomb, seksbomb”.

Krzysztof Tomasik napisał szkice o Beacie Tyszkiewicz, Halinie Kowalskiej, Barbarze Brylskiej, Marzenie Trybale, Annie Chodakowskiej, Marii Probosz Z punktu widzenia dzisiejszych standardów i w porównaniu z nimi, erotyzm, którym emanowały, był tyleż ekscytujący, co właściwie staroświecko niewinny.  Ale taki był, jeśli tak to można określić, duch tamtej erotyki. Szkice są zgrabnie napisane, bogate w fakty z artystycznego życia bohaterek, okraszone licznymi fotografiami i kopiami kolorowych okładek pism, przeważnie filmowych, na których seksbomby święciły swe triumfy. To jest rzecz nie tylko do przeczytania, ale i oglądania. I do zachowania na domowej półce. Szczerze rekomenduję.

A poza wszystkim, parafrazując śladem wielkiego Cycerona powtórzę: PiS rządzić będzie Tysiąc lat. Jak Trzecia Rzesza.

Krzysztof Tomasik – „Demony seksu”, Wyd. Marginesy, Warszawa 2015, str. 430, ISBN 978-8365282-09-5

 

Przypomniana Achmatowa

poezja-anny-achmatowejZnakomita i obdarzona oryginalną osobowością artystyczną aktorka krakowska Bożena Adamek (m.in. niezapomniana Julia w telewizyjnym przedstawieniu „Romea i Julii” W. Szekspira w reż. J. Gruzy i Bianka w „Sanatorium pod Klepsydrą”, arcydziele W.J. Hasa) przetłumaczyła kilkanaście utworów poetyckich rosyjskiej poetki Anny Achmatowej.  Dlaczego właśnie Achmatowa. Najlepiej oddać głos samej tłumaczce i inicjatorce projektu, pomieszczonego na okładce płyty, na której, przy udziale Andrzeja Grabowskiego mówi ona wiersze  przełożone przez siebie wiersze: „Czy powinnam się wytłumaczyć dlaczego tłumaczę i dlaczego właśnie Achmatowa, której przekładów mamy pod dostatkiem? (…) Chciałam być wierna poetce, ale przede wszystkim wierna polszczyźnie. Uważam, że piękno jednego języka może zalśnić w lustrzanym odbiciu drugiego i nie musi to być wykrzywiona maska. Anna Achmatowa (1889-1966) tworzyła ponad sześćdziesiąt lat. Początki jej twórczości to sława, dobrobyt, miłosne perypetie, uczestnictwo w życiu artystycznej bohemy. Bolszewicka rewolucja odmieniła jej los. Nastały lata nędzy, niemożność publikacji, dwudziestoletnia katorga jej syna – Lwa Gumilowa. W młodość tak skupiona na czułych drżeniach swej kobiecej duszy, stała się głosem pokoleń tragicznie doświadczonych przez komunizm. Mówi i protestuje w imieniu narodu. Jej wiersze i poematy pełne są ironii, są twarde i konkretne, a poprzez odwagę i prostotę, wzniosłe i wzruszające. W tym chyba tkwi największy sekret jej wielkości (…).

A odnosząc się do nagranej płyty dodaje: „Ufam, że płyta mnie rozgrzeszy” i że „spodoba się i udowodni sens podjętej przeze mnie pracy”.

Nie ma co do tego najmniejszej wątpliwości. Te 42 minuty poezji podanej przez niebanalne głosy Adamek i Grabowskiego, to naprawdę 42 minuty duchowej uczty. O ile oczywiście można tak powiedzieć o poezji, w której jak w zwierciadle odbija się taki tragizm.

A poza wszystkim, parafrazując śladem wielkiego Cycerona powtórzę: PiS rządzić będzie Tysiąc lat. Jak Trzecia Rzesza.

„Poezja Anny Achmatowej w tłumaczeniu Bożeny Adamek” – Płyta CD. Czytają Bożena Adamek i Andrzej Grabowski.. Inni współtwórcy to m.in. Włodzimierz Nurkowski – konsultacja artystyczna, Tomasz Lida – muzyka i nagranie, Korgo 2012 (www.korgo.pl)


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko