Adam Buszek – Arrivi – partenze (2)

0
291

Adam Buszek



A r r i v i – p a r t e n z e

 

Część II

                           Zbigniew Herbert

Wrocław 1992

 

Szlak poległych

 

arrivi            Trylogia zranionej pamięci: „Ręce moich przodków”, „Wilki”, „Guziki”. Oliwkowe ręce z zaświatów nie zwalniają czułego, zobowiązującego uścisku. Jesteśmy mimo wszystko / stróżami naszych braci / Niewiedza o zaginionych / podważa realność świata. Okrutnie przerwane losy proszą o solidarny głos ocalonych, o nikły znak znad powierzchni. Wszystko, co pozostaje w braterskim zasięgu żywych, to wydzieranie z anonimowej otchłani „Ciemnego”, który nie zdążył zostać agronomem, „Świtu” – niedoszłego księgowego, „Marusi” pragnącej obdarzyć świat nowym życiem, „Gromu” – przyszłego architekta poetyckich światów. Proszą także guziki oficerskich mundurów, guziki, które przetrwały śmierć świadkowie zbrodni: o policzenie, o zmartwychwstanie w dotkliwej pamięci, o przywrócenie tysięcy odciśniętych w katyńskiej ziemi twarzy. Nie ustaje w tej poezji uparte echo solennego dialogu: (Chór) Wyrzuć pamiątki. Spal wspomnienia i w nowy życia strumień wstąp. (On) Muszę ich zawieźć w suche miejsce / i kopczyk z piasku zrobić duży / zanim im wiosna sypnie kwiaty / i mocny zielny sen odurzy.

 

Krzyż przydrożny

 

  może tak należy mówić ludziom cichym ufającym

  obiecywać – deszcze łaski – światło – cud

  lecz są także tacy którzy wątpią niepokorni

  bądźmy szczerzy – to jest także boży lud

 

            Melodia niepokoju, jakby sekwencja liturgiczna, porwany rytm niedokładnych rymów. Pytania Homilii: o kształt odpowiedzi udzielanej Bogu, o przebłagalną moc obrzędu, o burzliwe sąsiedztwo żarliwej ufności i płomiennego zwątpienia, modlitwy wspólnotowej i modlitwy samotnej, „tłustego pacierza” i „ubóstwa gestu” wobec „jednego z tych najmniejszych”, dziecka i dorosłego w wyznawcy, stabilnej zgody i nieobliczalnego buntu, dociekliwych pytań rozumu i momentalnych odpowiedzi serca.

 

  proszę księdza – ja naprawdę Go szukałem
  i błądziłem w noc burzliwą pośród skał
  piłem piasek jadłem kamień i samotność
 tylko Krzyż płonący w górze trwał

 

Postoje

 

„Achilles i Pentesilea”

 

            Wódz Myrmidonów płacze nad stygnącym ciałem królowej Amazonek. Spojrzał na nią, raz jeszcze, pożegnalnym wzrokiem i jakby przymuszony obcą siłą, zapłakał – tak jak ani on sam, ani inni bohaterowie tej wojny nie płakali – głosem cichym i zaklinającym, niskopiennym i bezradnym, w którym powracała skarga i nieznana synowi Tetydy – kadencja skruchy. Próżno szukać w tej unikalnej poetyckiej prozie choćby smugi tkliwego sentymentu. Pod zdjętym hełmem pokonanej, pod pancerzem śmiertelnego wroga zastaje Achilles piękno ludzkiej twarzy i gości w iskrzących oczach serdeczny cios Erosa. Stygnąca Pentezylea żegna zwycięzcę dumną, błękitną nienawiścią. Wkrótce Tersytes na własną zgubę wyśmieje „chwilę słabości” herosa.

 

„Czarnofigurowe dzieło Eksekiasa”

 

            Dionizos płynie przez morze czerwone jak wino. Ku jakim wyspom wędruje pod znakiem winorośli / Spity winem nic nie wie – więc my także nie wiemy. Ekfrastyczne zamyślenie nad dziełem garncarza Eksekiasa odprowadza boga w ciemne prądy nieznanego.

 

Powroty niemożliwe

 

  Nie zapomnę was nigdy panny damy – przelotne –
  nagle dojrzane w tłumie na schodach bazarze w labiryncie metra
  z okien pojazdów

 

            „Przysięga” przywraca twarz człowiekowi. Przechodzień staje się osobą. Anonimowa magma ulicznego tłumu uwalnia nagle kształty, rysy, sylwetki. Twarz potrącona spojrzeniem, spojrzeniem zagadnięta nie jest już sygnaturą statystyki, ale zapowiedzią pogody, intymną obietnicą.

 

  i przez chwilę myślałem – że idąc z tobą
  odmienilibyśmy świat

 

            Powraca serdeczne zaklinanie podróżnej pamięci. Wstają obrazy wyłowione z labiryntów bazaru, metra, miejskich pasaży, skrzyżowań i zaułków. Nie sposób znieść osobliwej niedorzeczności świata bez odwiedzanych niegdyś źródeł czystej radości: zdziwionych ruchów powiek, nieopisanych skłonów głowy, gniazd dłoni. Komu ślubuje „Przysięga”? Co pragnie dopisać do „Drugiej elegii duinejskiej”? Jak z pierwszych traw rosa / ulatnia się  z nas to wszystko, co nasze, jak żar / z gorącego pokarmu.

 

Wiersz jako osłanianie uchodzącego żaru.

 

Stacja Rovigo

 

  W ASYŚCIE JAKICH DZWONÓW ZJAWIASZ SIĘ ROVIGO

 

             „Rovigo”: podróż przez stacje uparcie mijane, dotkliwe przygody zmysłów, żywe obecności mitu, duchowe formacje, przyjaźnie w miejscach i czasach, przyjaźnie ponad przestrzenią i kalendarzem, znajome pułapki psyche, głosy wewnętrzne, rozterki tożsamości, papilarne ślady pamięci. „Rovigo” czyli spotkanie. Spotkanie czyli radość i rozpacz rozmowy.

 

  Zredukowane do stacji do przecinka do przekreślonej litery
  nic tylko stacja – arrivi – partenze


  i dlaczego myślę o tobie  Rovigo  Rovigo

 

            Kim jest czytelnik: kim jest podróżny? Przywołuj swoje Rovigo, oddany lekturze wiersza, eseju wiersz przemierzającego. Jedynie własne przywołaj Rovigo, zbiegu z czasu powszedniego, zastany w podróżnym postoju tułaczu–mieszkańcu, siostro, bracie w „niepewnej jasności”.

 

 

Adam Buszek


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko