Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
170

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego


 

Bo to zły chłopiec był


zly-chlopiecTo niewiarygodne, ale o ile się nie mylę,  jest to dopiero pierwszy książkowy-wywiad rzeka z aktorem, który był ikoną lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, czyli ostatniego ćwierćwiecza i zajął w polskim kinie tę mniej więcej pozycję, którą zajmowali kolejno najpierw Zbigniew Cybulski, a potem Daniel Olbrychski. Pozycja ta polegała na połączeniu w jednym świetnego kunsztu zawodowego, unikalnej, potężnej indywidualności ekranowej oraz licznych kontekstów pozaekranowych, czyniących te postaci kimś więcej niż tylko po prostu świetnymi i popularnymi aktorami. I o ile Cybulski był zagubionym polskim inteligentem czasu burz dziejowych, Olbrychski uosobieniem takich męskich cech jak sprawność fizyczna, szaleńcza odwaga oraz chłopięca niesforność i buntowniczość, to Linda, mający wiele z fizycznej sprawności Olbrychskiego, ale tylko szczyptę inteligenckości Cybulskiego, był głównym cynikiem polskiego ekranu i polskiej wyobraźni zbiorowej czasów gwałtownej transformacji ustrojowej po 1989 roku. Jego legendarne kwestie z „Psów” Pasikowskiego weszły do kanonu polskiego straceńczego cynizmu podszytego idealizmem.


Wydaje mi się, że szczęśliwie się złożyło, iż tę rozmowę poprowadziła kobieta (czy to nie pachnie seksizmem?), bo mam wrażenie, że tylko kobieta mogła wydobyć z Bogusława Lindy to, czego najwnikliwszy „wywiadowca” męski nie mógłby uzyskać. Tak to już jest między mężczyznami. W zasadzie (zapewne są wyjątki) nie zdradzają między sobą wzajemnie swoich tajemnic i słabości. A już zwłaszcza zły chłopiec nie odsłoni się przed innym chłopcem. Może to zrobić tylko przed kobietą. A że kobieta w tym konkretnym przypadku piekielnie jest inteligentna, przenikliwa, wykształcona, rozumna i doświadczona, więc nie dała się samcowi-rozmówcy wykręcić sianem. Powstała więc naprawdę świetna, barwna książka, w której Linda zwierza się Umer ze swojego życia, od toruńskiego dzieciństwa do chwili bieżącej. A że i mężczyzna jest inteligentny, a nawet pod łobuzerską powłoką mądry, więc czyta się to z pasją prawdziwą. Gorąco polecam lekturę wszystkim, a już fanom Bogusia Lindy obowiązkowo.


„Zły chłopiec. Bogusław Linda w rozmowie z Magdą Umer”, Wyd. Pascal, Bielsko Biała 2015, str. 250, ISBN 978-837642-525-2

 

W proch i w pył


wiwarium „Wiwarium” Jarosława Kamińskiego, to „powieść o człowieku, który miał być w samolocie do Smoleńska, ale w ostatniej chwili zrezygnował z lotu. Nie przeczuwał, jak bardzo zmieni to jego życie… Jeden dzień, jeden rok, jedno życie – historia wychodzenia z kryzysu egzystencjalnego Brunona Winnickiego – młodego profesora politologii na Uniwersytecie Warszawskim, odnoszącego naukowe i zawodowe sukcesy, popularnego w mediach, dzięki ciętemu językowi i błyskotliwym obserwacjom; ale również rozwodnika, który nie może dotrzeć do swojej dorastającej córki, ani po latach konfliktów porozumieć się z własnym bratem. 10 kwietnia 2010 roku Brunon dostaje wiadomość od byłej żony i rezygnuje z lotu do Smoleńska, co ma wielki wpływ na jego dalsze życie” – czytamy w notce wydawniczej na temat drugiej, po debiutanckiej „Rozwiązłej”, powieści  Jarosława Kamińskiego. Posłużyłem się tą notką i z lenistwa, żeby własnymi słowami nie opowiadać fabuły, bo po pierwsze, w prozie od zarania moich lektur najmniej ważne były dla mnie fabuły sensu stricte i dlatego, że „Wiwarium” nie jest czytadłem, które można i powinno się redukować do fabuły. I nie jest to zaskakujące, jeśli rzuci się okiem na życiorys Jarosława Kamińskiego. Rocznik 1968, scenarzysta, pracujący także dla zagranicznych producentów, dramaturg (m.in. „Wyrzeczenie” „Lustro”), poeta, publicysta, powieściopisarz, autor zbioru kazań nawiązujących do gatunku uprawianego przez Leszka Kołakowskiego. Przedstawiam wam tego Kamińskiego tym chętniej, że (mea culpa), przyznaję się do ignorancji i nieuwagi – lektura „Wiwarium” była moim pierwszym spotkaniem z tym pisarzem. Mój Boże – superpopularne nazwisko Kamiński też nie ułatwia kariery i może także dlatego właściciel nie mniej popularnego nazwiska, Michał Witkowski wyczynia takie autopromocyjne, popowe hopsztosy, przywdziewając dziwne stroje, żeby zwrócić na siebie uwagę.


Poprzedniej, debiutanckiej powieści Kamińskiego „Rozwiązła”, jako się rzekło, dotąd nie czytałem, ale gdy sięgnąłem do informacji na jej temat, moją uwagę zwróciło sformułowanie mówiące o przeszłości, która „nie jest ważna dla wielu Polaków”. Z tym zdaniem w tyle głowy przystąpiłem do lektury „Wiwarium”, bo intuicja podpowiadała mi, że może być ono kluczem do interpretacji, intuicja wzmocniona alegoryczną treścią kapitalnego rysunku na okładce. Zatem jako się rzekło, nie będę się wdawał w opisywanie perypetii Brunona Winnickiego, bo dla mnie to przede wszystkim powieść o dekompozycji Polski w polskim społeczeństwie, wśród Polaków, przez Polaków i wobec Polaków. To opowieść o tym, jak w społeczeństwo uformowane przez wielesetletnie kody, nawyki, tradycje wdziera się współczesny świat i rozbija to wszystko w proch i w pył. Po raz pierwszy w historii mamy do czynienia z sytuacją zerwania kulturowego kodu polskiego, który przetrwał wszystkie zawieruchy dziejowe. Całe to imaginarium polskie i instrumentarium w postaci mitycznych polskich postaci, kanonicznych powieści, pieśni, wierszy i bajęd narodowych, obrazów, kanonicznych modeli zachowania, kanonicznych emocji, na przykład „miłości do ojczystego krajobrazu”, nie tyle przestało istnieć, ile z nurtu wiodącego wyobraźni narodowej zostało zepchnięte na margines, na pobocze, do niszy uprawianej przez znikomą mniejszość. Wystarczy obserwować nielicznych czytających w środkach komunikacji miejskiej. Czynię to od lat i „zapuszczam żurawia”, by zorientować się, co czytają. I proszę mi wierzyć, tylko raz czy dwa razy na przestrzeni szeregu lat zdarzyło mi się zauważyć, że ktoś czyta jakąś prozę, a tym bardziej eseistykę polską, dawną czy współczesną. Zazwyczaj obiektem lektury jest tandetna konfekcja zachodnioeuropejska, przeważnie anglosaskiego pochodzenia. Nigdy nie spotkałem nikogo, kto by czytał na przykład  – nomen omen -„Czytając Polskę” Kingi Dunin. Polska jako taka, jako kulturowo-emocjonalny fenomen już większości narodu „nie kręci”. Na głównym szlaku zastąpił ją brutalny psychicznie świat „płynnej nowoczesności”, że użyję określenia Zygmunta Baumana. Owszem, jest Polska i będzie miejscem życia milionów ludzi, nie jesteśmy szpilka w stogu siana, ani nie wyparujemy, ale fakt, że miażdżąca większość ankietowanych polskich dzieci wyobrażoną Arkadię życia sytuuje w Londynie, a nie nad Wisłą, jest uderzający. Tych polskich dzieci, do których w XIX wieku Władysław Bełza kierował swój katechizm polskiego dziecka („Kto ty jesteś? Polak mały…”)! Wyobrażacie sobie, żeby dziś mogło powstać na Wisłą coś w tym rodzaju, nawet w internecie i zdobyło powszechny poklask? Prawem osobliwego paradoksu polskość, rozumiana nie jako formalna przynależność narodowa czy obywatelska, która przetrwała jako fenomen najgorsze dziejowe burze i najgorsze okresy demoralizacji pada pod ciosami, które zadaje jej nowoczesna cywilizacja konsumpcyjna. Janek Wędrowniczek (tylko proszę na Boga nie mylić z whisky marki „Johnny Walker”), dziecię Marii Konopnickiej, chce dziś wędrować i to bardzo, i wędruje, ale nie po polskich błoniach. Owszem, Koziołek Matołek, to wcielenie polskiego losu matołem, też wędrował po świecie, ale zmierzał tęsknie do Pacanowa. Dziś zmierza tęsknie, ale nad Tamizę.


Ale, ale … Żeby było jasne – tego wszystkiego w „Wiwarium” expressis verbis nie ma, ale majaczy jakby w tle, w backgroundzie. A może raczej powiedzmy – takie asocjacje ta proza we mnie wzbudziła, a to chyba dobrze o niej świadczy, że tak inspiruje do ekstrapolacji. W warstwie opisowej powieść Kamińskiego jest, cząstkowym rzecz jasna, choć nie bez nut uogólniających, portretem polskich spraw tu i teraz. Krążąc po Warszawie bohater co rusz natyka się na jakieś oznaki polskiej bieżącej gorączki politycznej, na demonstracje smoleńskie, na bijatyki prawych z lewymi i na inne „znaki czasu”.


Zapewne można by prozie Kamińskiego to i owo od strony formalno-warsztatowej wytknąć. Nietrudno wskazać tu i ówdzie dłużyzny, pustawe przebiegi. Całość mogła by być krótsza, bardziej skondensowana. Jednakże niektóre elementy pewnej właściwej tej powieści logorei, narracyjnego rozmazania, można potraktować jako cechy artystycznego zamysłu pokazania amorficzności i pewnego bezkształtu świata przedstawionego. Bo to jest opowieść o Polsce amorficznej, coraz bardziej bezkształtnej, coraz bardziej beztożsamościowej, Polsce targanej emocjami, których przeżywać nigdy do tej pory nie miała okazji, a więc się ich nie  nauczyła. Polsce nie lubiącej samej siebie i nie żyjącej pozytywną wyobraźnią samej siebie. Polsce.


Ktoś z wielkich napisał, że „Pan Tadeusz” Mickiewicza, to kamień położony na grobie dawnej Polski. Napisał to dość dawno, więc było to mocno na wyrost. Dawna Polska kończy się dopiero teraz. Na naszych oczach. A czy to dobrze, czy źle? Nie odpowiem, bo każda odpowiedź, byłaby polityczna, a takiej udzielać ie chce na literackim portalu. I o tym także traktuje „Wiwarium” Jarosława Kamińskiego. Nie życzę miłej lektury, bo miła nie jest. Ale warto przełknąć tę pigułkę..


Jarosław Kamiński – „Wiwarium”, wyd. Grupa Wyd. Foksal (WAB), str. 479, ISBN 978-83280-0943-1

 

Przygody na lato


przygody-tomkaTo znak nowych wczasów w edytorstwie polskim, że wydawnictwo o takim profilu jak krakowski „Znak” wydaje „Przygody Tomka Sawyera” i „Przygody Hucka Finna” Marka Twaina. W dawno zamierzchłych, a pamiętanych przeze mnie czasach było to nie do wyobrażenia, a tego rodzaju literaturę wydawały między innymi „Nasza Księgarnia” czy „Iskry”, oficyny nakierowane na wydawanie literatury dla dzieci i młodzieży. Chociaż akurat rodzime polskie „Tomki” czyli cykl przygód Tomka Wilmowskiego autorstwa Alfreda Szklarskiego, jeden z największych bestsellerów czytelniczych w czasach PRL wydawany był przez oficynę „Śląsk”. Tym razem jesteśmy jednak przy Tomku amerykańskim no i przy Huckleberry Finnie czyli tytułowym „Hucku”. „Przygody Tomka Sawyera” i „Przygody Hucka” wymieniane są często jednym tchem, niczym dylogia. Tymczasem obie te powieści, choć napisane w poetyce powieści przygodowej, awanturniczej i obie mające młodocianego tytułowego bohatera, dzieli bardzo wiele. Przygody Tomka są uroczym, zabawnym i zajmującym powieścidełkiem dla młodzieży gimnazjalnej, jej kaliber jest lekki i prosty. Natomiast historia Huckleberry Finna ma kaliber zgoła inny, nieporównywalnie większy i głębszy. Niektórzy literaturoznawcy traktują ją jako jedno z arcydzieł literatury amerykańskiej, jeden epickich wyrazów ducha Ameryki XIX wieku, z jej dzikością, pragnieniem wolności, z jej moralnością ściśle związaną z przyrodą. Widzą w niej amerykańską Odyseję niepodległego ducha. Hemingway dostrzegł w „Hucku Finnie” praźródła amerykańskiego realizmu. Można w niej znaleźć podglebie dla westernu jako gatunku filmowego i dla prozy Faulknera. Można by rzec, ze sporą dozą dezynwoltury, że „Przygody Hucka Finna”, ta historia „włóczęgi o złotym sercu” są tym dla literatury amerykańskiej, czym proza Sienkiewicza i mickiewiczowski „Pan Tadeusz” dla literatury polskiej. Choć amerykański bohater żyjąc w symbiozie z amerykańską przyrodą, pozostaje jednak w kolizji z ówczesny amerykańskim  społeczeństwem, choćby przez swoją prekursorską przyjaźń z czarnoskórym towarzyszem niedoli. W tym także sensie pozostaje paradygmatyczną postacią historycznego, amerykańskiego modelu wolności.


przygody-hZachęcam gorąco do obu tych lektur wszystkich. I tych którzy je czytali w dzieciństwie/młodości i tych, których te tytuły akurat ominęły. Dla tych pierwszych będzie to próba sentymentalnego powrotu do dawnych wrażeń, okazja myślowego pogłębienia lektury i próba zobaczenia jej na nowo. Dla drugich spotkanie, które będzie, w końcu, niespodzianką.  A poza wszystkim – zaczęły się wakacje.


Mark Twain – „Przygody Tomka Sawyera”, Wyd. Znak, Kraków 2015, przekł. Zbigniew Batko, str. 319, ISBN 978-83-240-3331-7 

Mark Twain – „Przygody Hucka Finna”, Wyd. Znak, Kraków 2015, przekł. Zbigniew Batko, str.  400, ISBN 978-83-240-3330-0


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko