Andrzej Wołosewicz – Andrzej Waśkiewicz jako zapomniany analityk…

0
393

Andrzej Wołosewicz


Andrzej Waśkiewicz (22 czerwca 1941 – 11 lipca 2012) jako zapomniany analityk,

czyli autor, którego nie ma, z formacji, której nie było.


waskiewicz            Oczywiście zbytnią przekorą jest pisanie o Andrzeju Waśkiewiczu jako autorze, którego nie ma zważywszy na przypisy, odwołania, cytaty i indeksy nazwisk wielu książek poświęconych literaturze, w których jego nazwisko się pojawia. Ale sprawa nie jest tak prosta jak można by sądzić na pierwszy rzut oka. Nie jest tak prosta, jak wskazywałby specjalny numer Autografu[1] wydany tuż po śmierci pana Andrzeja, który dowodzi jedynie, że przyjaciele oraz dalsi i bliżsi znajomi literaccy i nieliteraccy zachowali go w swojej pamięci. Tak powinno być, więc dobrze, że tak jest. Ale jest to mylące.

            Z jednej strony szczęśliwy los (historia czy traf) zetknął Waśkiewicza z Eugeniuszem Kurzawą, który niestrudzenie dokumentuje i ocala oraz próbuje zatrzymać pamięć o dokonaniach Waśkiewicza jako krytyka, znawcy Awangardy Krakowskiej, Orientacji i Nowej Fali (tym dwóm ostatnim sekundował pokoleniowo uchodząc przecież za twórcę orientacyjnego formulizmu[2]) i jako autora niestrudzenie sekundującemu debiutantom poetyckim na przestrzeni pół wieku bez mała. To o Waśkiewiczu – co powtarzam przy każdej okazji – pisał Edward Balcerzan, że „dawno temu paru entuzjastów o benedyktyńskiej sile woli miało opinie czytających wszystkie „jak leci” nowości (Andrzej Krzysztof Waśkiewicz i Wojciech Kawiński). Odnosiło się to jednak tylko do poezji”[3].

            Także, na szczęście, staraniem Anny Sobeckiej po kilku latach ożył Autograf, wieloletnie dzieło Andrzeja Waśkiewicza. Ponieważ rację ma Balcerzan, takoż i pojawia się Waśkiewicz jako niewyczerpane źródło(a za życia chodząca encyklopedia, na którą powołujemy się my wszyscy, który mnie dana była benedyktyńska pracowitość i cierpliwość pana Andrzeja. Sam pamiętam, jak zwrócił mi uwagę, gdy pisałem o Człowieku zbuntowanym Alberta Camusa powołując się na drugoobiegowe wydanie paryskie, że trzeba wyjaśnić czytelnikowi dlaczego akurat na to wydanie, bo w czasie do którego odnosił się mój tekst Człowiek zbuntowany nie był już objęty cenzorskim zakazem. To dobrze, że każdy na miarę swych możliwości, stajemy się pasem transmisyjnym dzieła Waśkiewicza do tych, którzy przyjdą po nas i dla których Waśkiewicz będzie już tylko postacią z książek o literaturze.

            Dlaczego zatem pozwoliłem sobie na tytułowe nazwanie Waśkiewicza autorem, którego nie ma? Ponieważ uważam, że jest on głęboko niedoczytany nie jako krytyk, redaktor, komentator i znawca życia literackiego, w którym uczestniczył i któremu sekundował przez całe życie lecz w swoich własnych, by tak rzec autonomicznych tekstach, niedoczytany jako analityk.

            Kilka przykładów. Najpierw formulizm. Przyjęło się, że Waśkiewicz i formulizm to jedno[4]. Tymczasem trudno nawet znaleźć porządną, wykraczającą poza kilka zdań definicję formulizm, nie wspominając już o czymś takim jak dwie równoległe jego postaci (będę o tym pisał dalej). Raczej używa się formulizmu jako wartościującej etykiety niż efektu analitycznego rozpoznania poezji połowy lat sześćdziesiątych. Po drugie w rzadkim skądinąd pochylaniu się nad   o b e c n o ś c i ą    n i e o b e c n e g o   p o k o l e n i a  używa się – niech mi wolno będzie tak powiedzieć – Waśkiewicza jako dowodu na nadaktywność tegoż pokolenia i związane z nią bliżej nie konkretyzowane profity najczęściej mówiąc o licznych konkursach, zjazdach, sympozjach i innych imprezach literackich.

Zatrzymajmy się na chwilę przy dwóch formulizmach. Waśkiewicz pisze w referacie „Świadomość pokolenia” następująco: „I tu skoro rozpamiętuje się wystąpienia programowe poetów „Widzeń” i „Orientacji” należy zwrócić uwagę na rzecz zarazem charakterystyczną i wstydliwą. To pokolenie przez pewien czas formułowało równolegle dwa programy: jeden obliczony na zewnątrz, efektywny, jasny politycznie, enigmatyczny literacko, drugi – pełen rozterek i wahań, zastrzeżeń i niedopowiedzeń. Ten pierwszy miał wpływ na charakter czasopisma, zawarte w nim odwołania do tradycji, ten drugi – był teoretycznym uogólnieniem wierszy, ich nadbudową teoretyczną.” Zauważmy tylko, bo nie miejsce tutaj na rozwodzenie się nad problemem, że tego pierwszego, związanego z czasopismem używało się przez lata jako wygodnej „spluwaczki” z napisem Orientacja-Hybrydy, gdy ten drugi pomija się jako niewygodny dowód, że Orientacja strukturalnie nie miała szans zaistnieć w odbiorze społecznym. Dlatego Waśkiewicz jako propagator i historiotwórca pamięci po Orientacji wpada wraz z nią w czarną dziurę nieistnienia.

Przyglądanie się podsumowaniom dokonań literackich od Współczesności po współczesność daje obraz taki, że oto Współczesność i owszem, potem Nowa Fala, nowa prywatność itd. Zakleszczona (określenie Andrzeja Zieniewicza) między Współczesnością a Nową Falą Orientacja pogrąża się w literaturoznawczej niewiedzy, a polityczne oczernianie zastępuje czytanie. Tymczasem Nowa Fala wciąż nowa, choć już w drugiej połowie lat siedemdziesiątych Stanisław Piskor (współautor obok Włodzimierza Paźniewskiego, Tadeusza Sławka i Andrzeja Szuby książki Spór o poezję, Kraków 1977) pisał: „Co wynika z tego zestawienia? W planie publicystycznym nasilające się ataki na „Orientację”, natomiast w planie estetycznym te trzy fazy rozwoju (?), przemian (?), w polskiej poezji lat sześćdziesiątych są trzema wariantami opartymi na tej samej generalnej zasadzie estetycznej (wierszu jako „polu możliwości”). A co na to krytyka? Oczywiście potakuje tym powierzchownym różnicom, „przełomom”, „nowym falom”, „pokoleniom”. Koncepcje estetyczne oparte na działaniu „pola możliwości” – jak już starałem się uzasadnić w rozdziale Granica nowej sztuki – stanowią punkt odbicia dla dzisiejszej awangardy, rodzaj zastanej tradycji. Wyznacznik tej tradycji, czyli wspomniane „pole możliwości” jako wyróżnik, łączy różne dyscypliny artystyczne i posiada walor kryterium uniwersalnego. Na jakiej więc podstawie mówi się o awangardyzmie „nowej fali” jako całości (a sami zainteresowani nie prostują), jeśli jej generalną, najogólniejszą podstawę stworzyła sztuka lat pięćdziesiątych i pierwszej połowy sześćdziesiątych. Nowa… wobec czego? Trudno przecenić znaczenie reformatorskich gestów, ale nawet najszlachetniejsze intencje niczego nie zmieniają, jeśli nie towarzyszy im wynalazczość w zakresie nowych środków artystycznych, niezbędnych do wyrażenia nowych sytuacji.”

waskiewicz bwNiech to przytoczenie wystarczy tutaj za sygnał, że utarte poglądy i dominujące ustalenia warto poddawać weryfikacji, by wyrywać Orientację z rzeczonego zakleszczenia, które powoduje, że coraz mniej ją widać. Tym bardziej, że już w końcu minionego wieku Katarzyna Grela w tekście Konstrukcja i etyka (w: Zjawa realna, antologia poezji lat sześćdziesiątych, Warszawa 1999) ośmieliła się zauważyć: „Można natomiast zapytać, czy dziesięciolecie to wniosło nowe wartości do poezji polskiej. „Orientacja” z pewnością przybliżyła ją do kręgu poezji europejskiej. Z dwóch względów. Po pierwsze, poprzez decyzję odejścia od zakorzenionych w naszej kulturze modeli poezji walczącej. Po drugie, poprzez synkretyczny stosunek do szeroko rozumianej tradycji. To nie pierwsze i zapewne nie ostatnie, w dziejach literatury polskiej odejście od rodzimych wzorców poezji uwikłanej w historię. Odwoływanie się do ponadczasowych walorów sztuki wzbogaciło naszą współczesną tradycję, a najciekawsi, najbardziej wartościowi przedstawiciele tego nurtu znaleźli kontynuatorów w pokoleniu Nowych Roczników i w najmłodszej poezji.” A Krzysztof Gąsiorowski dodaje (we wstępie do płyty cd ze swoimi wierszami): „Jeśli miałbym się tu jednak pokusić o jakąś definicję krytyczną moich wierszy, to oczywiście przywołałbym A. Waśkiewicza z jego koncepcją formulizmu (synkretyzmu), już wtedy we wczesnych latach sześćdziesiątych zapowiadającego post-modernizm zamiast kontr-kultury.”

Tymczasem już mało kogo stać na rzetelną wiwisekcję problemu. A to prowadzi właśnie do wspomnianych dwóch formulizmów a tu jeszcze formulizm/postmodernizm? To przecież trop-wyzwanie. Nie dajmy się zwariować, że między Grochowiakiem a Barańczakiem nie było wybitnej poezji i wybitnych poetów. Nie dajmy się zwariować, że od połowy lat siedemdziesiątych Jerzyna, Gąsiorowski, Waśkiewicz nic nie pisali lub nie napisali nic wartościowego. Napisali, napisali, tylko trzeba umieć ich czytać, co ja mówię – trzeba w ogóle ich przeczytać. Warto zacząć od zdawałoby się, że znanego, bo często cytowanego Andrzeja Waśkiewicza.



[1] Autograf, nr 3(121)/grudzień 2012

[2] Pisałem o tym w kwartalniku Tygiel, nr 3-4/76-77/2014

[3] E. Balcerzan, Zuchwalstwa samoświadomości, Lublin 2005, s. 171

[4] Dla ścisłości dodajmy, że sa krytycy, którzy twierdzą, że Waśkiewicz w swych poetyckich realizacjach wcale nie realizował formulizmu daleko go przekraczając.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko