Zamykam tę księgę na E.
Zaledwie wczoraj widziałem ją w spodniach i w bluzce.
Jeszcze wstrzymującą napór moich dłoni.
Dzisiaj natomiast leży rozebrana.
Od kolan podnoszona do pachwin i włosów skręconych.
Nie sposób dalej wymieniać postojów i szybkich oddechów.
Zwilgłych załamań szyi, różowej abstrakcji ucha,
Branego zębami w galopie.
Dłoni podchodzących na palcach pod stromiznę lędźwi.
Zamykam E. w obłoku zdarzeń metalicznych
Będących tym lśnieniem pruderii, co winna nam łaskę.
Zaledwie wczoraj widziałem ją w spodniach i w bluzce.
Jeszcze wstrzymującą napór moich dłoni.
Dzisiaj natomiast leży rozebrana.
Od kolan podnoszona do pachwin i włosów skręconych.
Nie sposób dalej wymieniać postojów i szybkich oddechów.
Zwilgłych załamań szyi, różowej abstrakcji ucha,
Branego zębami w galopie.
Dłoni podchodzących na palcach pod stromiznę lędźwi.
Zamykam E. w obłoku zdarzeń metalicznych
Będących tym lśnieniem pruderii, co winna nam łaskę.