Jadwiga Śmigiera
Królewskie Miasto
Mieszkaliśmy na liczących 500 mln. lat skałach kambryjskich. Są to jedyne tego typu odsłonięte w Europie góry – Góry Pieprzowe. Pokryte warstwą lessu stanowią żyzne podłoże dla wielu gatunków dzikich róż, różnego rodzaju ostów i innych kłujących roślin. Rezerwat Gór Pieprzowych znajduje się około trzech kilometrów od centrum miasta.
Z najwyższego punktu Gór Pieprzowych – polanki wśród zdziczałych jabłoni oglądaliśmy codziennie przepiękną panoramę położonego nad Wisłą „do której zmierza San” Królewskiego Miasta. Tak się bowiem często tłumaczy pochodzenie nazwy miasta „San-do-mierz”.
Położone podobnie jak stolica Włoch na siedmiu wzgórzach miasto zwane jest Małym Rzymem. I nie ma w tym dużej przesady, jeśli powiemy, że w tym niewielkim mieście zachowało się ponad 120 wartościowych zabytków. Bo Sandomierz nie ucierpiał w czasie ostatniej wojny.
Znana jest nie tylko mieszkańcom miasta postać płk. Skopenki, który dowodząc armią wyzwalającą w sierpniu 1944 miasto – urzeczony jego urokiem – przeprowadził taki manewr taktyczny, że uratował w ten sposób zabytkową, położoną na skarpie lewobrzeżną część miasta.
W średniowieczu Sandomierz był największym miastem Rzeczypospolitej zaraz po Krakowie.
Jako jedno z najstarszych i najpiękniejszych polskich miast zwane jest Miastem Królewskim.
Bo też królowie i królom równi tutaj bywali i mieszkali. Najpierw Kazimierz Wielki, który „zbudował” zamek i ufundował bazylikę katedralną. Władca ten był wyjątkowo związany z Sandomierzem – jak obliczyli historycy był tu aż 18 razy i łącznie spędził w tym mieście 25 miesięcy. Następnie Władysław Jagiełło, który do tej katedry ufundował freski w stylu bizantyjsko-ruskim a po zwycięstwie pod Grunwaldem podarował miastu Relikwiarz Krzyża Świętego. Potem królowa Jadwiga, która w podzięce za wyciągnięcie jej sań z zaspy śnieżnej, w którą wpadły w pobliżu miasta – podarowała mieszkańcom swoje rękawiczki. Na pamiątkę tego wydarzenia najpiękniejszy sandomierski wąwóz został nazwany Wąwozem Królowej Jadwigi. Polski kronikarz Wincenty Kadłubek był prepozytem kapituły kanoników sandomierskich. Kanonikiem sandomierskiej kolegiaty był też słynny kronikarz Jan Długosz. On też pozostawił miastu pamiątkę w postaci ufundowanego przez siebie w 1476 r. Domu Gotyckiego. W tym domu zwanym obecnie Domem Długosza jest wspaniałe Muzeum Diecezjalne, a w jego murach tak cenne eksponaty jak: XIII-wieczna rzeźba Madonny, obraz Łukasza Cranacha Starszego, wspomniane już cieniutkie, mieszczące się w łupinie od orzecha rękawiczki królowej Jadwigi i relikwiarz Krzyża Świętego.
Na początku XX w Sandomierzu wykopano wraz z hełmem i grotem włóczni koronę hełmową należącą do Kazimierza Wielkiego. Kopię korony umieszczono w sandomierskim Zamku, oryginał znajduje się w skarbcu królewskim na Wawelu. Natomiast 50 lat później w czasie prac wykopaliskowych w pobliżu najstarszego w tym mieście kościoła pw. św. Jakuba znaleziono w odkopanej ziemiance – pochodzące z XI lub XII w. szachy z rogu jelenia. Należą one do najstarszych w Europie i są eksponowane w jednej z gablot w Muzeum w Ratuszu.
Jako bardzo stare miasto Sandomierz przeżył 3 wielkie tragedie. Pierwszą był szereg XIII wiecznych najazdów tatarskich. Uległa wtedy zniszczeniu prawie cała drewniana zabudowa miejska. Pamiątką po tych najazdach jest Wąwóz Piszczele. Jak mówi jedna z wersji legendy ludność sandomierska broniąc się przed najazdem Tatarów urządziła w wąwozie zasadzkę na olbrzymią grupę napastników. W następnych wiekach odkopywano potem na tym terenie ich piszczele.
Drugą tragedią był potop szwedzki w 1655r. Szwedzi zajęli miasto i wycofując się wysadzili w powietrze zamek, a zniszczeniu uległa też kolegiata.
Trzecią tragedią był prawdziwy potop jaki spotkał to miasto w 2010 roku.
Wjeżdżaliśmy do Sandomierza autobusem od strony Tarnobrzega, dlatego przejeżdżaliśmy przez prawobrzeżną jego część. Przed nami widniał Sandomierz zabytkowy, przepięknie usytuowany na wysokiej skarpie. Po naszej prawej i lewej stronie widniał Sandomierz, który zaznał prawdziwego potopu. Było to wprawdzie trzy miesiące po powodzi, ale widok nadal był przerażający. Przez około 15 min. mijaliśmy opuszczone domy, zalane podwórka, powyrywane drzewa, sterty wyrzuconych mebli nie nadających się do użytku, zniszczonych samochodów, żelastwa … Woda stała ciągle w dawnych ogródkach, wszystkie domy miały pootwierane drzwi i okna i były puste. Na ścianach wszystkich domów widać było jak wysoko doszła woda. Gospodarstwa były całkiem opuszczone, czasami tylko było widać starszych ludzi, którzy krzątali się po nich w poszukiwaniu czegoś – nie wiadomo czego. Chyba tylko pamiątek, bo po takiej powodzi nic nie nadawało się do użytku. Na szczęście nie ucierpiał największy zakład przemysłowy miasta – istniejąca już od 1965r Huta Szkła. Dzięki niesamowitej mobilizacji pracowników huty, okolicznych mieszkańców, wojska i odpowiednich służb ratunkowych zakład został uratowany. Na szczęście – bo jego zalanie spowodowałoby nie tylko utratę miejsce pracy dla wielu ludzi, ale też straszliwe skażenie środowiska.
Wprawdzie najważniejsi są zawsze ludzie i ich życie, to niesamowicie smutny był fakt całkowitego zalania cmentarza. Także kościół został zalany.
I kiedy już mieszkańcy prawobrzeżnego Sandomierza odetchnęli – przyszła 2-ga i 3-cia fala i ponownie zalała ich domy….
Gdy zwiedzaliśmy Królewskie Miasto ciągle natykaliśmy się na ludzi, którzy nie chcąc wracać do opuszczonych, zniszczonych domów siedzieli w ciągu dnia na rynku, koło katedry, koło zamku. Nasz 6-letni wówczas wnuczek bawił się na słynnej kotwicy, która stoi tuż koło ratusza z chłopcem, który nie miał już domu i mieszkał z rodzicami i dziadkami w kontenerze na przedmieściu miasta.
W II połowie XIV w, za czasów panowanie Kazimierza Wielkiego miasto zostało otoczone murami obronnymi z 4 bramami, z których do dziś zachowała się tylko jedna – Brama Opatowska. Ceglana, kwadratowa 33-metrowa wieża jest zwieńczona renesansową attyką. Na górze znajduje się taras widokowy, z którego można podziwiać nie tylko Królewskie Miasto ale i jego otoczenie. Widok jest naprawdę piękny. Przez tę bramę wchodzą na Stare Miasto wszyscy turyści. I potem po przejściu ulicy Opatowskiej schodzą w dół i zwiedzają miasto podziemne – korytarze, komory i piwnice znajdujące się na różnych poziomach – aż do 12 m. w głąb. Ta Podziemna Trasa Turystyczna ma 470 metrów i prowadzi pod ośmioma kamieniczkami oraz pod Rynkiem. Korytarze prowadzą do dawnych prawie 700 lat liczących magazynów kupieckich. W trakcie zwiedzania lochów turyści dowiadują się o słynnej Halinie Krępiance, która swoim fortelem doprowadziła do tego, że Tatarzy, którzy po raz kolejny najechali miasto musieli się poddać i odstąpić od oblężenia.
Ratusz znajduje się na samym środku sandomierskiego rynku. Powstał w XIV w. jako budowla gotycka, ale później ulegał przebudowie, która uczyniła z niego przepiękną renesansową budowlę. Attyka ratusza należąca do najpiękniejszych renesansowych attyk w Polsce pochodzi z XVI w.
Kazimierzowski sandomierski Zamek to właściwie tylko jedno, zachodnie skrzydło – tyle bowiem zostało po potopie szwedzkim. Ale i to co zostało jest piękne i także stąd można podziwiać piękne widoki.
Potop szwedzki spowodował zniszczenia gotyckiej bazyliki katedralnej – ucierpiał przede wszystkim dach i sklepienie nad prezbiterium. W katedrze zachwycają przede wszystkim słynne polichromie bizantyjskie z XVw. A także malowidła poświęcone męczeństwu sandomierzan.
Najstarszym zabytkiem Sandomierza jest romański kościół św. Jakuba. Należy do najstarszych świątyń w Polsce zbudowanych z cegły. Ufundował go w I poł. XIII w. biskup krakowski Iwo Odrowąż dla klasztoru Dominikanów. Do kościoła wchodzi się przez słynny portal z formowanej cegły, który posiada bogatą dekorację.
Późno-renesansowe Collegium Gostomianum zachowało w całości pierwotny kształt i funkcję. Jest jedną z najstarszych szkół w Polsce.
Istnieje też w mieście słynna, wąska furta dominikańska zwana „Uchem Igielnym”.
I inne stare kościoły, piękne zabytkowe kamieniczki, ciekawe muzea, tajemnicze miejsca i wąwozy.
Jak każde pięknie położone i zabytkowe miasto – tak i Miasto Królewskie miało i ma swoich wielbicieli. Było ich wielu, ale największym był chyba Jarosław Iwaszkiewicz. Był on związany z Sandomierzem przez ponad pół wieku i w nim mieszkał. Napisał tu „Lato w Nohant” i wiele innych utworów. W Muzeum Okręgowym na Zamku jest wystawa poświęcona temu pisarzowi.
Także Wiesław Myśliwski jest bardzo związany z tym miastem. Urodził się i mieszkał w pobliskich Dwikozach, a do szkoły podstawowej i średniej chodził w Sandomierzu.
Od kilku lat w Królewskim Mieście i jego okolicach kręcony jest serial o księdzu Mateuszu, który jest nie tylko dobrym, życzliwym duchownym ale też detektywem. Jest to jednocześnie promocja tego miasta.
„Pozdrawiam prastary Sandomierz tak bardzo mi bliski…. Wspominam patrona tego miasta Wincentego Kadłubka, który jako pierwszy Polak opisał dzieje narodu w Kronice Polskiej. Miasto to pamięta Jana Długosza i świętą Królową Jadwigę….”
Takie słowa skierował do sandomierzan papież Jan Paweł II w czasie mszy św. w Sandomierzu w dn. 12.06.99.
Siedzieliśmy w Górach Pieprzowych i patrzyliśmy na Wisłę. Nadal była bardzo szeroka i prawie po horyzont zalewała niżej położone pola i łąki…
– Babciu – powiedział mój wnuczek – szkoda mi kolegi, którego tu poznałem – bo już nie ma swojego domku. A mieszkał w takim ładnym mieście – prawda?”