Andrzej Walter – Autor zaplątany w Sieć

0
256

Andrzej Walter



Autor zaplątany w Sieć


 

William Turner   Minęło właśnie pierwsze dwadzieścia pięć lat Wolnej Polski. Od lat czternastu żyjemy też w nowym – XXI wieku. Jesteśmy pisarzami – prozaikami i poetami – słowem, twórcami kultury. Jesteśmy również – jak każdy – elementarną cząstką „nowego społeczeństwa”, które stało się … jakieś inne.

 

   Naukowa refleksja na temat współczesnej cywilizacji opartej o nowe środki komunikacji dościga powoli futurologiczne wizje, które traktowano raczej jako efekty rozbuchanej wyobraźni niż prognozy rozwoju kultury, jednak wciąż jesteśmy … ludźmi pisma. Mimo ekspansji cybernetyki i audiowizualnych środków przekazu pismo wciąż stanowi nasze podstawowe wyposażenie kulturowe i uznawane jest za medium uprzywilejowane i dominujące. Kultury stanowiące nasze zaplecze – grecko-rzymska i judeochrześcijańska – są kulturami pisma, a entuzjaści elektroniki, którzy odsyłają książki do lamusa, swoje rewolucyjne tezy ogłaszają przede wszystkim w książkach, co w paradoksalny sposób potwierdza siłę ustandaryzowanej czcionki.

 

   Czy oznacza to, że pismo na stałe zdefiniowało literaturę i że w dobie gwałtownych przemian cywilizacyjnych pole doświadczenia kulturowego, które rozszerza się w tempie dotąd niespotykanym: literaturoznawcy, pisarze i zwykli czytelnicy mogą traktować siedząc z założonymi rękami i spoglądając podejrzliwie na nowe tendencje w sztuce i zadając sobie pytanie – czego w tej kulturze jeszcze nie wymyślą? Taka postawa jest tak samo naiwna, jak paradygmat rewolucji cyfrowej, zakładający zastępowanie starych mediów przez te bardziej zaawansowane technologicznie.

 

   Druk przecież nie zabił mowy. Kino nie zabiło teatru, a telewizja nie zabiła radia. Każde nowe medium zmuszone pozostało do koegzystencji ze starym. Zmieniły się raczej funkcje i status mediów uznawanych za dawne, „ponoć odchodzące” i przestarzałe.

 

   Nowe media po prostu przeobrażają podstawy kultury. Nie są zagrożeniem, ale mogą być również szansą. W takiej optyce literaturę można potraktować nie jako ustaloną od tysięcy lat formę twórczości, lecz jako żywe zjawisko, które w zależności od kulturowego usytuowania przybiera różne formy, ale i wymaga odpowiednich kompetencji odbiorczych. Literatura przekazywana ustnie była czymś zupełnie innym od tekstów zapisywanych, te zaś niewiele mają wspólnego z literaturą tworzoną w epoce druku. Te trzy formy przekazu literackiego doczekały się rzetelnych opracowań. Sposób funkcjonowania literatury i jej czytelników wśród mediów elektronicznych wciąż jednak nie pozostał do końca rozpoznany. Powoduje to przede wszystkim szybkość przeobrażeń kulturowo-cywilizacyjnych i fakt, że pole literatury nie jest wolne od procesu zmian.

 

   Należy zatem poszukać odpowiedzi na dwa podstawowe pytania. Pierwsze dotyczy zmieniającego się kontekstu intersemiotycznego, w którym funkcjonuje literatura.

(intersemiotyczny znaczy taki, który odnosi się do przekształcenia znaku sformułowanego w jednym systemie znakowym do postaci uzyskanej przy użyciu innego systemu znaków)

   Drugie pytanie odnosi się do możliwych modyfikacji literatury, a więc wykorzystywania przez nią infrastruktury nowych mediów.

 

   Należy tu zwrócić uwagę na to, że literatura funkcjonuje nie tylko poprzez media i między mediami, ale osadzona jest w ulegającej wpływom cywilizacyjnym kulturze, warunkującej jej odbiór oraz powstawanie. Każda epoka z siłą przymusu kulturowego modeluje antropologicznie swoich uczestników. Sprzyja to określonym preferencjom w odbiorze, tworzy rodzaj filtru, poprzez który możemy postrzegać świat i konstruować znaczenia. Nowe media warunkują zatem sposób przekazywania znaczeń i wpływają na strategie percepcyjne poprzez kształtowanie się mechanizmu odbiorczego. Pismo staje się w tym kontekście tylko jedną z umiejętności, których opanowanie pozwala się zanurzyć w sieci informacji audiowizualnych, bo to właśnie audiowizualność stała się dla współczesnego człowieka dominującym sposobem orientacji w kulturze.

 

   Należy zatem zadać trzecie pytanie, dotyczące funkcjonowania literatury w kulturze, w której już nie ustandaryzowany druk decyduje o sposobach percepcji oraz myślenia, tylko skomplikowany przekaz multimedialny, apelujący do odbiorcy wszystkimi kanałami zmysłowymi.

 

   Właśnie na tym tle – wyżej postawionych trzech, wydaje się dziś fundamentalnych, pytań o literaturę, o jej jakby nową rolę i przyszłość – należy zapytać również i o autora. Kim stał się dziś autor? Jak ma funkcjonować w nowej rzeczywistości? Jakie przyjąć postawy i jakie rozpocząć działania?

 

   Już Witkacy i Peiper – jako baczni obserwatorzy przemian kultury, demistyfikowali i wręcz zwalczali mit romantycznego artysty, poety spoza społeczeństwa, różnego od zwykłych ludzi. Twórczość według wyżej przywołanych to nie żywiołowa spontaniczność, ale praca wymagająca warsztatowej sprawności. Jedyny sprawdzian wartości artysty leży w dziele sztuki, a nie w artystycznej otoczce czy w biografii autora.

 

   Czy artysta jest zatem tylko wytwórcą, niemającym nic wspólnego z własnym dziełem, które jest zamknięte i samo o sobie stanowi? W dzisiejszym świecie wydaje się, że tak …

 

   Pisarz nie zajmuje już w społeczeństwie specjalnej pozycji, miejsca, które przekłada się na uznanie i podziw, nie jest samotną jednostką narzucającą tłumowi swoją wizję świata, a rezygnacja z prymatu funkcji ekspresyjnej na rzecz artystycznej odbiera mu możliwość manifestowania własnej osobowości w dziele. Paradoksalnie jednak nowa – rewolucyjna technologicznie zmiana – świata tradycyjnego na audiowizualny stwarza możliwości odwrócenia tych tendencji. Analiza twórczości kilku autorów, którzy odnieśli przysłowiowy sukces artystyczny, zmusza do zmiany traktowania przestrzeni audiowizualnej, z przestrzeni zagrożenia w kierunku obszaru wyzwania wizerunkowego czy też analogicznej szansy na zawarcie całego kontekstu swoich artystycznych działań oraz prezentacji ich w nowych mediach. Taki wniosek narzuca się jakby mimowolnie w zestawieniu z innym, że brak obecności autora w Internecie powoduje ogromną barierę na kontakt z nim – zwłaszcza poprzez młodego, potencjalnego odbiorcę jego twórczości. Zatem w efekcie obecność ta staje się dziś po prostu koniecznością. Osobiście uważam, że ma to być jedynie wsparcie dla meritum twórczości autora, a nie główna idea jego działania, prezentowana często przez przywołanych artystów „z (tak zwanym) sukcesem na koncie”. Jednak trudno nie zauważyć, i nie rozważać zasadniczej zmiany, potrzeby wręcz czy przymusu podejmowania takich działań. Obecność w Wikipedii (z całym mentalnym dystansem do niej odniesionym) oraz profesjonalna strona internetowa to dla autora dziś prawie obowiązek. Biegłość i umiejętność obsługi poczty internetowej również.

 

   Przyczyną tego jest chociażby to, że sto lat wcześniej wykształcony człowiek wybierał dzieło, na którym skupi swoją uwagę, wyłączał się na jakiś czas z rzeczywistości, a później wracał do porządku dziennego. Od początku XXI wieku każdy niezależnie od wykształcenia bombardowany jest taką ilością informacji, że w żaden sposób nie może jej ogarnąć, a tym bardziej przyswoić w całości. Odwrócił się kierunek relacji autora z odbiorcą – to już nie odbiorca kieruje swoją uwagę na konkretny obiekt znaczący, tylko niezliczona ilość informacji rywalizuje o jego uwagę.

 

   Dziś głównym źródłem tej informacji stały się telewizja oraz Internet. Telewizja została prawie całkowicie skomercjalizowana i autor, jako element niszowy w świetle dowiedzionego spadku czytelnictwa nie ma tam praktycznie żadnych szans , jeśli jakimś skandalem nie przyciągnie uwagi tych mediów. Internet na tym tle wciąż jeszcze, i chciałoby się powiedzieć póki co, nadal jest pewną przestrzenią wolności dostępu i komunikacji. Zatem powtórzę raz jeszcze – aktywność autora w tym kontekście jest zarówno szansą jak i koniecznością.

 

   W świecie współczesnym, mimo często wyrażanego poparcia dla koncepcjiuczenia się przez całe życie, niejednokrotnie słyszymy głosy podważające osiągnięcia poprzednich pokoleń w zakresie edukacji i negujące tradycję przekazywaniawiedzy poprzez pismo i lekturę. Wyrazem takiego nastawienia są częste wypowiedzimówiące o końcu epoki pisma i druku. W wypowiedziach tych ukrytajest podświadoma „nadzieja”, że kultura audiowizualna całkowicie zastąpi kulturęsłowa pisanego. Z odpowiednim dla siebie dystansem zagadnienie to dostrzegałRyszard Kapuściński, który pytany o koniec tzw. epoki Gutenberga, odpowiadał, że w wielu częściach świata jeszcze się ona nie rozpoczęła. Kapuściński dodawał,że żyjemy w świecie coraz bardziej pogłębiających się różnic cywilizacyjnychi społecznych. Świat zmierza w kierunku ciągłej akumulacji bogactw w jednymmiejscu. Zamożna część świata ma do dyspozycji wszystkie środki artykulacji, natomiastta uboższa nie może zabrać głosu, jest głucha i niema. Zdaniem Kapuścińskiego,to głównie wielkie koncerny medialne głoszą, iż książki przestały byćważne, a słowo drukowane jest reliktem z odległych epok. Ich tezy mają charakterchwytów marketingowych, poprzez które chcą wytworzyć koniunkturę na towar,jaki mają do sprzedania.

 

   Autor w takim kontekście nachalnego marketingu ma niewiele do powiedzenia, albo prawie nic. Zostaje zdany na prawa rynku oraz opisaną wcześniej niszowość. Musi zatem szukać przestrzeni bytu (przestrzeni prezentowania się publicznego), a wygląda na to, że szansą tą są właśnie nowe, elektroniczne i jakby paradoksalnie do swej, że tak to ujmę śmietnikowatości, media internetowe. Pozornie nadal demokratyczne. Jak również nadal – pomimo audiowizualności, multimedialności oraz piktograficzności przekazu – oparte na słowie pisanym…

 

   Pismo jest zatem kośćcem naszej kultury. Kontakt człowieka zarówno z zabytkami piśmiennictwa, jak i z książką współczesną stanowi niezbywalną wartość. Bez znaków alfabetu wciąż nie jest możliwe przekazywanie wyższych treści kultury i nauki. Należy pamiętać, że także nowe media, z których tak chętnie korzystamy, komunikują się z nami wciąż poprzez kody alfanumeryczne. Podczas dyskusji na temat przemian rynku medialnego w naszym kraju zapomina się, że w ostatnich latach znacząco podniosły się statystyki produkcji tradycyjnej książki drukowanej. W Polsce w 2012 roku działało blisko 35 tysięcy wydawnictw książkowych, z czego aktywną działalność prowadziło 12 % firm. Od początku lat 90tych XX w systematycznie obserwujemy przyrost produkcji książek. Obecnie liczba wydawanych w ciągu roku tytułów oscyluje wokół 30 tysięcy. Paradoksalnie jednak badania prowadzone przez Instytut Książki i Czytelnictwa pokazują, że spada odsetek Polaków kupujących książki. Z ostatnich badań wynika, że zaledwie 20% badanych można traktować jako potencjalnych klientów różnego typu księgarń. A jeszcze do połowy obecnej dekady publiczność kupującą książki szacowano na ok. 12 mln, co stanowiło odpowiednik 37% badanych powyżej 15go roku życia. Podobnie jak w przypadku kupowania, w ostatnim czasie notowano też najniższe wskaźniki czytania. Wspomniany sondaż notuje najniższy (30%) odsetek czytających w Polsce od czasu, kiedy tego typu badania są systematycznie prowadzone, tj. od roku 1992. Należy jednak podkreślić, że stan czytelnictwa nie odzwierciedla w pełni poziomu alfabetyzacji, piśmienności oraz uczestnictwa w kulturze, których praktykowanie zawdzięczamy coraz częściej nowym nośnikom, takim jak audiobooki, e-booki, czy Internet.

 

   Paradoks ten jest przedmiotem zaniepokojenia autora. I słusznie. Wydaje się więcej, a czyta się mniej. Powstaje pytanie – dlaczego? Powstaje też inne pytanie – konotacja, że jednak te 40 głównych wydawnictw na czymś zarabia, aby żyć i utrzymać się na rynku. Pytanie – na czym?

 

   Tematu niniejszego – problemu autora w kulturze audiowizualnej – nie da się zatem domknąć, w tak krótkim przedstawieniu problemu, stwierdzeniami konstruktywnymi i wiążącymi. Nie da się podać gotowych, sprawdzonych recept działania, pakietu postępowań i aktywności. Da się jednakże uwypuklić podstawowe wyzwanie – konieczność istnienia, albo zaistnienia w globalnej sieci internetowej. Konieczność przestawienia się na formy elektroniczne – współegzystujące z formami drukowanymi, które będąc wyzwaniem naszych czasów i stylów życia, będą koegzystować z formami drukowanymi. Wreszcie konieczność postawienia tych wszystkich poddanych tu pytań, aby stanowiły przedmiot poszukiwań, przemyśleń i przyszłych analiz. Autor spadł z piedestału. Ale – pomijając ten upadek – autor nadal jest artystą, jest człowiekiem sztuki oraz wyższych ideałów. Może zatem warto pokusić się o skorzystanie z nowoczesności, aby dać sobie szansę na kontakt z odbiorcą. Być może – natrafimy na kolejny paradoks – pomimo odwrócenia relacji: autor-odbiorca i pomimo ataku odbiorcy agresywną informacją tenże odbiorca, korzystając z przekory swojej ludzkiej natury zacznie poszukiwać samoistnie i autonomicznie – w ramach buntu, sam, własnych treści, które będą tylko jego wyborem. A wtedy nasza obecność „w sieci” … będzie dla niego właśnie tą szansą, której i my dziś poszukujemy …

 

Andrzej Walter

 

tekst w swoich tezach wyjściowych został oparty na pracy Dominika Antonika

„Autor jako marka – literatura w kulturze audiowizualnej społeczeństwa informacyjnego”, Wydawnictwo Uniwersitas, seria „Modernizm w Polsce”, opracowanie 46, Kraków 2014, stron 190.


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko