Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
298

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego


 
 

Bitte – Mazury


Najpierw o wybitnym autorze tej powieści. Siegfried Lenz, urodzony w Ełku w 1926 roku jest jednym z kilku najwybitniejszych powieściopisarzy powojennych Niemiec (do 1989 roku byli pisarzami   zachodniej Republiki Federalnej Niemiec, obok Guntera Grassa, Heinrich Bolla i Martina Walsera, autorem m.in. najgłośniejszej ze swoich powieści, „Lekcji niemieckiego, a także „Za burtą”, „Najszczęśliwszej rodziny miesiąca”, „Całe miasto mówi”, „Opowieści z Bollerup”. Z Grassem łączy Lenza kwestia polsko-niemieckiego pogranicza terytorialno-kulturowego. O ile jednak Grass uczynił z tej tematyki główną oś swojej twórczości, o tyle Lenz poświęcił jej tylko kilka utworów. I tak jak w twórczości Grassa fundamentalnym utworem malującym obraz niemiecko-polskiego pogranicza w Gdańsku i na Kaszubach pozostaje głośny „Blaszany bębenek”, tak „Muzeum ziemi ojczystej” Lenza jest fundamentalnym epickim przedsięwzięciem ukazującym pogranicze polsko-niemieckie na Mazurach, w latach trzydziestych i na początku lat czterdziestych XX wieku – choć akcja sięga także okresu I wojny światowej – podobnie skądinąd jak „Blaszany bębenek” zekranizowanym.Nie przywiązuję zazwyczaj szczególnej uwagi do ściśle rozumianej fabuły powieściowej, więc dla jej przybliżenia posłużę się fragmentem jednej z anonimowych opinii czytelniczych: „
Bohaterem książki jest Zygmunt Rogalla, który opowiada “przyszłemu zięciowi” Martinowi, o tym jak doszło do podpalenia przez niego muzeum ziemi ojczystej. Zygmunt Rogalla dzieciństwo spędził w mazurskim Łukowcu (dzisiejszy Ełk), gdzie wraz z wujem Adamem Rogallą zbierał tzw. świadków historii, czyli miecze, kobierce, garbki, książki, zabawki mazurskie. Zygmunt Rogalla kształcił się również u mistrzyni tkactwa Sonji Turk. Od niej poznał tajniki sztuki tkania dywanów, kobierców. Sonja Turk była też autorką podręcznika do tkania. W “Muzeum ziemi ojczystej” zostaje opisany nie tylko Łukowiec widziany oczyma Lenza. Również szkicuje się okolice Białegostoku, pogranicze (…), a potem ucieczkę przez Bałtyk do Szlezwiku”. Lenz stara się wyjaśnić pojęcie ojczyzny. Czym jest ona dla człowieka? Czy należy pozbawiać ludzi ojczyzny? I czy można raz odebrane miejsce dzieciństwa przywrócić- przywrócić poprzez podróż sentymentalną? (…) Najistotniejsze fakty są następujące: Zygmunt Rogalla to Niemiec z Mazur, który musiał opuścić swoje rodzinne miasto Łuków (naprawdę Ełk) w wyniku działań wojennych i zmiany sytuacji politycznej w Europie.
Zygmunt przejmuje po swoim wuju Adamie prowadzenie prywatnego muzeum, w którym gromadzone są pamiątki z przeszłości Mazur.
Akcja tej epopei rozgrywa się na przestrzeni wielu lat – od czasów sprzed I wojny światowej, po II połowę XX wieku (…)” . Inny autor czytelniczej opinii zwraca uwagę na przeszłość ziem mazurskich, „które b
yły częścią państwa krzyżackiego, lennem polskim, Księstwem Pruskim, po pierwszej wojnie w wyniku plebiscytu stały się najbardziej wysuniętą na wschód rubieżą Niemiec jako Prusy Wschodnie i dopiero po drugiej wojnie w wyniku nowego podziału Europy stały się polskie. Zamieszkiwali te tereny przede wszystkim Polacy, Niemcy i Litwini, ale miejscowa ludność utożsamiała się ze swoją małą ojczyzną, Mazurami: krainą lasów, jezior, pagórków, bagnisk, pustkowi. Kto zna te tereny, jeszcze i dziś dostrzeże różnice: odmienną architekturę, rozsiane tu i ówdzie resztki krzyżackich zamków, może drobne odmienności języka”.
 

Tyle opinii cytowanych innych, czas na ocenę własną. Powieść Lenza jest dojrzałym utworem, także z uwagi na metrykę pisarza w momencie jej wydania (52 lata). To frapujące zobaczyć obraz tej ziemi nie z polskiej perspektywy „Na tropach Smętka” Melchiora Wańkowicza. Struktura „Muzeum” jest wewnętrznie bardzo zróżnicowana. Na szkielecie fabuły Lenz buduje obraz wszechstronny, zbudowany ze składników najrozmaitszego literackiego autoramentu. Są tu sugestywne opisy przyrody mazurskiej (pod tym względem jest on pisarzem dużo bardziej zmysłowym od bardziej spekulatywnego pisarsko Grassa), liczne partie dygresyjne o walorach dokumentów obyczajów i folkloru, dużo naturaliów, czyli wątków pokazywanych z naturalistyczną drastycznością. Lenz uczynił z Mazur lokalny kosmos, który z całym uniwersalnym kosmosem doświadczenia ludzkości może być utożsamiony. Może to budzić, poza skojarzeniem z Grassem, także skojarzenia z faulknerowską Yoknapathwą czy z „widnokręgiem” Myśliwskiego.
 

 Edycja Borussi nie jest pierwszym polskim wydaniem tej powieści. Poprzednio ukazała się 23 lata temu, w 1991 roku, nakładem innej oficyny. Tak długi, bez mała ćwierćwiekowy okres, w pełni uzasadnił wydanie kolejne, tym bardziej, że mamy do czynienia jednym z jednym z najwybitniejszych dzieł współczesnej prozy niemieckiej, a jednocześnie z bez wątpienia unikalnym, niebywale bogatym obrazem najnowszej historii ziemi mazurskiej w XX wieku.


Siegfried Lenz – „Muzeum ziemi ojczystej”, przekł. Eliza Borg i Maria Przybyłowska, str. 581, wyd. Stowarzyszenie Borussia, (wyd. drugie, poprawione), Olsztyn 2010, ISBN 978-83-89233660


Dziwny jest ten świat

„Drogi Darku, Twoja książka zrobiła na mnie duże wrażenie, ciekawa, mądra, potrzebna. (…) Ty Go znałeś równie dobrze jak ja i w swojej książce opisałeś: przyjaźnie, mądrze, szczerze, a przede wszystkim uczciwie. Dziękuje Ci za to.” – napisał Franciszek Walicki, legendarna postać, animator i twórca polskiego popu muzycznego, kierując te słowa do Dariusza Michalskiego autora monografii Czesława Niemena.

Ten pomieszczony przed wstępem list Walickiego wystarczyć mógłby za całą recenzję, tym bardziej, że jest on tej rangi postacią, że nie można mieć wątpliwości, iż gdyby ocenił  książkę Michalskiego krytycznie, nie kryłby tego.

A jednak spróbuję dopisać do tego jeszcze to i owo. Nie dalej jak rok temu czytelnicy mogli cieszyć się biografią innej wybitnej postaci polskiego popu, Krzysztofa Klenczona, także autora Dariusza Michalskiego, wybitnego dziennikarza radiowego i właściciela jednego z najpiękniejszych głosów w dziejach Polskiego Radia, ale także niezrównanego znawcę dziejów tego cudownego archipelagu, jakim był polski pop muzyczny lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.

Kto nie żył w tamtych czasach nie bez trudności może wyobrazić sobie kim był wtedy Niemen nie tylko jako muzyk, ale jako postać. Dziś „gwiazdki” muzyczne – jętki-jednodniówki prześcigają się w „ekstrawagancji” ubioru, żeby choć kilka chwil przyciągnąć uwagę publiczności. Niemen, ten wielki artysta w siermiężny obraz peerelowskiego sznytu wnosił swoimi fryzurami, kapeluszami, barwnymi, ekstrawaganckim strojami wrażenia potężne, szokujące i trwałe.

We wstępie Michalski zastrzega, że jego obszerna praca nie jest pełną biografią, a jedynie monografią Niemena. Zbytek skromności. Zapewne, można by jeszcze przekopać mnóstwo dokumentów i porozmawiać z niejedną jeszcze osobą, która miałaby coś do powiedzenia o Czesławie Niemenie, ale wątpię, by można by odkryć jakieś bardzo istotne aspekty jego biografii, zmieniające zasadniczo jej znany już obraz. Jeśli po pracy Michalskiego nie powstanie już żadna publikacja o Niemenie, to i tak piśmiennictwo w tym zakresie będzie, by tak rzec, spełnione z nawiązką. Wędrowałem więc przez biografię Niemena z pasją, z ogromnym zainteresowaniem, z emocją, bo przecież pierwsze dwa dziesięciolecia jego twórczej aktywności, to czas mojego dzieciństwa i wczesnej młodości. Nigdy nie zapomnę okładek jego płyt i przejmujących dźwięków pieśni „Dziwny jest ten świat”, emitowanych w telewizji wraz z obrazem jego prężącej się sylwetki na festiwalowej scenie. Nigdy nie zapomnę słuchania na okrągło, w okresie licealnym, jego płyty „Sukces”, która jest moją ukochaną płytą Niemena, ani płyty „Enigmatic”, z okładką przedstawiającą Niemena nachylonego nad instrumentem klawiszowym, w półmroku rozpraszanym przez blaski świec i półmistycznych uniesień przy słuchaniu „Bema pamięci rapsodu żałobnego” czy „Jednego serca”. Nigdy nie zapomnę Niemena, którego zobaczyłem z odległości kilku metrów, przed koncertem w hali kina „Koziołek” w Lublinie, u schyłku lat sześćdziesiątych, w deszczowe, letnie popołudnie, przedzierającego się w szarym płaszczu ortalionowym przez tłum młodocianych fanów, za ów ortalion go szarpiących. Te wszystkie wspomnienia, niczym proustowska magdalenka ożywił mi swoją świetną, erudycyjną, arcybogatą w szczegóły i świetnie napisaną monografią. Myślę, że w innych czytelnikach z okolic mojej generacji, i tych nieco młodszych, a przede wszystkich tych nieco starszych, ta lektura może wzbudzić podobne reminiscencje.

Jest wszakże jeden aspekt, który należy tu uwzględnić. W tej monografii nie ma niczego o życiu prywatnym Niemena. Życie prywatne nie jest co prawda aż tak ważne jak twórczość, ale w przypadku wielu artystów odgrywa ono dużą rolę, nie bez wpływu na niektóre fragmenty ich twórczości i na jej koloryt. Tak było w przypadku Czesława Niemena, który jak na postać romantyczną przystało (poprzez ducha swojej twórczości, miejsce pochodzenia, fizjonomię, powierzchowność i sposób bycia był kimś na kształt kolejnego romantycznego wieszcza polskiego) kochał romantycznie, a jego miłość przybierała nieraz kształty i przebieg romantycznie dramatyczny. Autorowi monografii nie wolno jednak było ( o czym sam czyni wzmiankę) o życiu prywatnym pisać. Mówiąc najoględniej, osoba, która mogła najwięcej o tym powiedzieć, nie pomogła autorowi w pracy nad książką. Wręcz przeciwnie. A szkoda, bo już za sam tylko benedyktyński wysiłek, jaki podjął Dariusz Michalski, należą mu się jakieś bardzo  prestiżowe i wysokie laury.

Najgoręcej jak tylko potrafię, rekomenduję tę książkę licznym rocznikom fanów Niemena a imię ich naprawdę – Milijony.


Dariusz Michalski –„Czesław Niemen. Czy go jeszcze pamiętasz?”, Wyd. MG, Warszawa 2009, str. 375, ISBN 978-83-61297-76-5


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko