Albert Walczak – Wyspa na prerii

0
277

Albert Walczak


Wyspa na prerii


 

            Wojciech Cejrowski, jeden z najsłynniejszych polskich podróżników, na swoją nową książkę kazał czekać spragnionym lektury czytelnikom bardzo długo. Od premiery świetnej Rio Anacondy upłynęła niemal dekada i chociaż Cejrowski nie pozwolił przez te lata o sobie zapomnieć (między innymi dzięki popularnemu programowi telewizyjnemu Boso przez świat), to wciąż z niecierpliwością oczekiwano powrotu polskiego Gringo do księgarni. Na szczęście Wyspa na prerii rekompensuje z nawiązką tak długą nieobecność podróżnika na rynku literackim.

            O fascynacji Cejrowskiego życiem codziennym na południu Stanów Zjednoczonych wiadomo było od dawna. W licznych wywiadach jakich udziela, niemal zawsze odwołuje się do swoich doświadczeń z pobytu za oceanem. Niejednokrotnie mogliśmy od niego usłyszeć „jak to wszystko wygląda tam, w Ameryce” i dlaczego takie rozwiązania, a nie inne są właściwe i skuteczne. Wyspa na prerii wydaje się zatem książką – podsumowaniem, w której Cejrowski raz jeszcze podkreśla szacunek dla amerykańskich ranczerów, a przy tym odpowiada swoim rodakom na pytanie „jak żyć?”.

            Wierni czytelnicy odkryją z ulgą, że specyficzny styl pisarski Cejrowskiego, mimo upływu lat, nie uległ żadnym zmianom. Autor, jak to niekiedy bywa w przypadku dłuższej wstrzemięźliwości pisarskiej, nie szuka nowych rozwiązań, nie obawia się też znużenia odbiorców. Podróżnik wie, czego od niego oczekują, doskonale pamięta, jak zdobył uznanie licznych fanów i nie zawodzi. Wyspa na prerii została napisana w ten sam sposób, co wspomniana już Rio Anaconda czy wcześniejszy Gringo wśród dzikich plemion. Cejrowski po raz kolejny zaprasza (za pomocą obecnego też w poprzednich książkach charakterystycznego zwrotu Posłuchajcie…) do wysłuchania szeregu drobnych historii, a czytelnik z zainteresowaniem i napięciem zamienia się w słuch. Nie bez przyczyny piszę o Wyspie na prerii jako o książce niekoniecznie przeznaczonej do czytania. Cejrowski bowiem znowu udowadnia, że najlepiej sprawdza się w roli gawędziarza, który wraca do kraju z pakietem wspaniałych historii. Z przyjemnością gromadzi wokół siebie wszystkich spragnionych opowieści (najlepiej przy ognisku i o zmroku) i zdaje relację z kolejnych przygód. Podróżnik jest znakomitym mówcą, który żywo, barwnie, nierzadko z humorem, a także z nieukrywaną radością odkrywa tajniki życia w tym z pozoru mało przyjaznym dla człowieka rejonie. Można odnieść wrażenie, że autor nie tylko napisał książkę, ale raczej spisał monolog prosto z nagrania zakodowanego z pewnością w pamięci. Stąd nierzadko natrafimy na zdania pojedyncze, retardacje, czy naśladowanie różnych dźwięków przyrody.

            Odpowiednio buduje napięcie, być może nieco ubarwia niektóre historie (w część wydarzeń aż trudno uwierzyć) i często kończy sprawozdania zaskakującą puentą. Co więcej, wyraża przy tym zachwyt dojrzałego człowieka, któremu udało się spełnić dziecięce marzenia. Wyspa na prerii przesiąknięta jest ogromnym entuzjazmem rozradowanego podróżnika, a optymistyczne podejście do życia sprawia, że również czytelnik pragnie krzyknąć za autorem Jii-ha! Dlatego nikogo nie dziwi, że książka przepełniona jest zabawnymi sytuacjami, wywołującymi uśmiech na twarzy. Warto tutaj zwrócić uwagę na lokalnych ekscentryków, którym Cejrowski poświęca sporo miejsca. W tak doborowym towarzystwie niełatwo o zmianę swoich przyzwyczajeń. Szkoda tylko, że autor pokusił się o umieszczenie kilku wierszyków czy też fragmentów prozy, które miały być zbliżone do poezji, aby tym samym jeszcze mocniej podkreślić szczęście podróżnika. Nie są one najlepsze, wybijają z rytmu, a przecież radość jest już i tak zauważalna.

            O ile w poprzednich spotkaniach literackich przedzieraliśmy się wraz z Cejrowskim przez mało znaną Europejczykom dżunglę Ameryki Południowej, tak teraz docieramy do miejsc, które kojarzymy z książek przygodowych czasów dzieciństwa oraz z westernów z Johnem Waynem czy Clintem Eastwoodem. Autor wykorzystuje ten fakt i konfrontuje nas ze znanymi mitami oraz zwyczajami jakie panują w tym rejonie. Jak informuje: Dziki Zachód dawno przestał być dziki, ale mieszkańcy prerii wciąż o tym zapominają. I tak też przedstawia się życie współczesnych kowbojów. Chociaż nowoczesna technologia dotarła do Arizony czy Teksasu, podróż do tych miejsc stanowi oczekiwany powrót do przeszłości. Częsty brak elektryczności, niebezpieczne zwierzęta czy niesprzyjający klimat (kurz, wszędzie kurz!) to dla lokalnych ranczerów po prostu codzienność. Potwierdzeniem trafności powiedzenia o „starych dobrych czasach” jest przede wszystkim sam styl życia Arizończyków. Wyspa na prerii to zarazem wielka pochwała wolności jako takiej. Stany Zjednoczone jawią się jako oaza swobody, miejsce, gdzie człowiek w pełni może korzystać ze swoich naturalnych praw. Brzmi to nieco naiwnie, infantylnie, lecz podróżnik prezentowane racje logicznie uzasadnia. Z pasją, nierzadko też ze zdziwieniem zostały opisane zachowania sąsiadów w zupełnie prozaicznych sytuacjach, które tak różnią się od postępowania Europejczyków. Wystarczy wspomnieć chociażby, jak wygląda na południu USA zwrot towaru w sklepie czy formalności związane z kupnem domu. Łatwiej wtedy zrozumieć dlaczego autor tak ceni to miejsce. Tym samym Cejrowski niejako przemyca między wierszami swoje poglądy na tematy społeczne. Przez afirmację życia codziennego ranczerów autor prezentuje swoją wizję świata niemal idealnego, świata, w którym udałoby się uniknąć wielu problemów nękających w jego ocenie współczesnych Europejczyków (autor wielokrotnie opisuję Europę i Amerykę na zasadzie kontrastu). Dlatego też zostajemy uraczeni m. in. przezabawną opowieścią o cichym Joe i jego porachunkach z państwowym urzędem, rozmowami na temat działania wymiaru sprawiedliwości w USA (nie zabraknie pochwały szerokiego dostępu do broni) czy ironicznych uwag pod adresem działalności grup ekologicznych. Cejrowski daje zatem jasny sygnał, że chętnie wprowadziłby owe rozwiązania również we własnym kraju. Stara się udowodnić, że o szczęściu człowieka świadczy możliwość decydowania o swoim losie. Wybijanie szyb we własnym samochodzie nie powinno nikogo interesować – w końcu to prywatna sprawa.

            Niestety, momentami zanadto jawi się moralno-dydaktyczny charakter opisu. Mimo że rozmowy z mieszkańcami, które odbywają się (a jakże!) w lokalnym barze są na najwyższym poziomie (brzmią jak wyjęte z najlepszych westernów), to niekiedy zbyt wyraźnie uwidacznia się ich funkcja edukacyjna. Wiele dialogów kończy się banalnym sformułowaniem w stylu: „Nie wiedziałeś? Przecież to Ameryka! Tutaj można wszystko”. Dodatkowo miłośnicy historii mogą poczuć się zawiedzeni, gdyż autor nie odnosi się do tak znamiennych tematów jak wojna secesyjna czy problemy rasowe, które są nieodłącznie kojarzone z Południem USA. Oczywiście Wyspa na prerii stanowi raczej dziennik z podróży, lekturę lekką, zabawną w odbiorze, a Cejrowski to nie Faulkner, niemniej niedosyt pozostaje. Zwłaszcza, że spojrzenie człowieka spoza prerii byłoby w tym przypadku jak najbardziej pożądane. Niedociągnięcia te nikną jednak w obcowaniu z tak znakomicie napisaną książką.

            Na uwagę zasługuje także opracowanie typograficzne, sama stylizacja graficzna książki. Dawno nie widziałem tak starannie przygotowanej nowości wydawniczej – Wyspa na prerii godna jest umieszczenia w reprezentatywnym miejscu w domowej biblioteczce. Twarda okładka ze świetnie dobraną ilustracją i papier kredowy, który przypomina kolorystyką piasek prerii, pozwalają lepiej wczuć się w atmosferę Arizony. Tradycyjnie autor umieszcza liczne, profesjonalnie wykonane zdjęcia w dużej rozdzielczości, które cieszą oko i dopełniają tekst. Aż prosi się o osobny album z fotografiami Cejrowskiego.

            Wyspa na prerii nie zawodzi; takiej właśnie lektury oczekuje się od doświadczonego podróżnika. Mimo że brakuje tu znanych z westernów strzelanin, porwań czy napadów na bank, Dziki Zachód wciąż jawi się olśniewająco. To jest opowieść o tym, jak można osiągnąć satysfakcję i zadowolenie z życia bardzo prostymi metodami. Wystarczy poczuć się wolnym, nie bać się ryzyka, chwytać dzień, a reszta przyjdzie sama. Cejrowski jest tego najlepszym dowodem. Oby tylko nie zapomniał o swoich czytelnikach i po raz kolejny ugościł ich w swoim małym domku na prerii.

A.W.

——————————

Wojciech Cejrowski, Wyspa na prerii, Zysk i S-ka, Poznań 2014, s. 296, ISBN 978-83-7785-525-6. 


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko