Zaczął ciążyć mi w dłoni,
miał wagę symbolu,
zwijał się i rozprężał
w zaciśniętej pięści,
w końcu niepostrzeżenie
wyśliznął się z palców
i wpełznął w twój gościnnie
uchylony rękaw.
Rozmawialiśmy
jeszcze potem długo,
mówiłam: „owszem”, „chyba”,
„raczej” i „mniej więcej”
później wreszcie „dobranoc”
i wyszłam z ukłonem
by pod osłoną powiek
pobiec na spotkanie
z wężem.
miał wagę symbolu,
zwijał się i rozprężał
w zaciśniętej pięści,
w końcu niepostrzeżenie
wyśliznął się z palców
i wpełznął w twój gościnnie
uchylony rękaw.
Rozmawialiśmy
jeszcze potem długo,
mówiłam: „owszem”, „chyba”,
„raczej” i „mniej więcej”
później wreszcie „dobranoc”
i wyszłam z ukłonem
by pod osłoną powiek
pobiec na spotkanie
z wężem.