Janusz Termer
Męczymy się obaj….
Prywatne listy, jakby nie patrzeć na podnoszone niekiedy zastrzeżenia etyczne czy inne, nie nazbyt może i eleganckie towarzysko względy – zaglądania do cudzych listów – to jednak chyba zawsze „usprawiedliwia” naszą nieodpartą ciekawość sytuacja, gdy spodziewamy się, że możemy mieć do czynienia z wielką kopalnią wiedzy o ludziach, jak i niedostępnymi gdzie indziej niepowtarzalnymi szczegółami informacji o epoce, w której żyli. Zwłaszcza w przypadku korespondencji postaci znaczących w swoim czasie wybitnych przedstawicieli, twórców kultury…
W 120 rocznicę urodzin Jarosława Iwaszkiewicza ukazuje się oto obszerny tom listów Męczymy się obaj. Korespondencja z lat 1948-1980, wymienianych pomiędzy autorem Sławy i chwały a wychowankiem Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów – Wiesławem Kępińskim*.
O Jarosławie Iwaszkiewiczu wiemy już niby wszystko. Napisano o nim stosy książek i szkiców, przebadano archiwa i korespondencję; a i sam pisarz zdradził o sobie już tyle „tajemnic” w swej twórczości, w swych wspomnieniach czy dziennikach i listach, lecz przecież ciągle jeszcze jego bogata i złożona osobowość, szczególnie artystyczna jej cząstka, i jakże swoista indywidualna forma przeżywania i kontaktu z zewnętrzną rzeczywistością, w tym i relacji z otaczającymi go ludźmi, wciąż kryje wiele niezbadanych lub mało znanych kart. Toteż nic dziwnego, że wydobywana na światło dzienne korespondencja pisarza ze swych wychowankiem, dostarcza ciągle nowych podniet, nawet niespodziewanych odkryć faktograficznych albo przynosi nowe ich oświetlenie, nowe impulsy badawcze…
Pochodzący z warszawskiej proletariackiej Woli Wiesław Kępiński (rocznik 1932) trafił na Stawisko 23 lutego 1947 – 12 letni wówczas – po dwu i pół letniej sierocej tułaczce od czasu, gdy 5 sierpnia 1944 roku cudem uratował się, jako jedyny z 61 skazańców prowadzonych przez Niemców na rozstrzelanie podczas tzw. rzezi Woli (uciekł z pułapki, ranny upadł i wyglądał dla swoich katów na zabitego). Przygarnięcie chłopca – bez usynowienia – przez Iwaszkiewiczów, tak przełomowe w jego życiu, a i nie bez znaczenia, jak się okazało potem, było także dla jego opiekunów, zwłaszcza Iwaszkiewicza. Zaowocowało wkrótce bowiem między nimi bogatą i z wielu względów bardzo interesującą wymianą listów (nieraz wysyłane one były nawet z pokoju do pokoju stawiskowego domiszcza!). Bo między pisarzem a jego wychowankiem rodziły się więzi szczególne dla obu. Korespondencja ta trwała ponad trzydzieści lat (od maja 1948 aż do śmierci pisarza), a niniejszy tom zawiera pełny, niemal bez skreśleń, jak zapewniają wydawcy, listowny obraz ich wzajemnych i niejednokrotnie wielce złożonych, tak zresztą od początku niełatwych dla obu relacji…
Wyłania się stąd intrygujący obraz wysiłków wychowawczych, jakie w głównej mierze spadły na pisarza, jak i obraz życia codziennego na Stawisku. Równie interesujący obraz przeżyć młodego człowieka po traumatycznych „przejściach”, Wieśka, jak często podpisywał swoje listy, szukającego swojego miejsca w życiu tej iście tradycyjnie „matriarchalnej” rodziny, a potem próbującego się odnaleźć już samodzielnie w tej nowej, rodzącej się w bólach powojennej polskiej rzeczywistości. Powstaje portret chłopca wyrwanego z robotniczej Woli i rzuconego w elitarny świat znanych postaci kultury polskiej przewijających się przez gościnne Stawisko, i innych wybitnych osób, jak choćby królowa Belgijska czy Artur Rubinstein.
Sam Jarosław Iwaszkiewicz nawiązywał wielokrotnie, zarówno w tych listach, jak w swych Dziennikach, do owych złożoności wzajemnych odniesień ze swoim podopiecznym Wiesławem Kępińskim. Na przykład w liście z 28 grudnia 1952 roku padają znamienne uwagi: „Ja dlatego tak przywiązałem się do Ciebie, że byłeś wyłącznie m o i m dzieckiem i że nikt mi się do Ciebie nie wtrącał. Do córek nigdy nie miałem dostępu, tak jak teraz nie mam dostępu do wnuków – a ty byłeś całkowicie na moim wychowaniu. Wychowałem Cię źle, to prawda, ale nikt mi w tym nie przeszkadzał”. Trafnie zauważa autor erudycyjnego, ogromnie ciekawego i gruntownie wielostronnego wstępu do tej korespondencji, Robert Papieski, że „w tym matriarchalnym stawiskowym modelu rodziny wychowaniem dzieci zajmowały się kobiety: Toteż relacja z Wiesiem była zarówno formą kompensacji drzemiącego w pisarzu, ale tłumionego przez okoliczności instynktu ojcowskiego, jak enklawą wolności w domu, w którym jego zdanie liczyło się najmniej. Wielokrotnie ubolewał nad tym w dzienniku”.
Oczywiście, te ważne i liczne inne psychologiczne okoliczności oraz wielorakie niuanse związków między wybitnym pisarzem a jego całkowicie wówczas „zielonym” młodym wychowankiem nie wyczerpują rzecz jasna wagi i znaczenia poznawczego i dokumentalnego tej ich korespondencji. O czym nie tylko pięknie i kompetentnie, ale i z głęboką empatią mówi we wstępie o Robert Papieski, między innymi o tym wzajemnym i złożonym oddziaływaniu na siebie obu korespondentów oraz o dającej się stąd nawet wyczytać obustronnej wewnętrznej i podskórnej „walce” między nimi, przynoszącej jednak w efekcie wielkie, wielorakie korzyści im obu. Na planie psychologicznym (jak zdobywanie samowiedzy uczuciowej) i także czysto pisarskim. Oto Jarosław Iwaszkiewicz pracuje w tym czasie m. in. nad opowiadaniem Dziewczyna i gołębie, a Wiesław Kępiński – tutaj będący jednym ze źródeł twórczej inspiracji, sam po latach sięgać będzie po pióro: napisze wspomnieniowe Moje Stawisko (druk fragmentów w „Twórczości” i na tych łamach) czy opowieść o własnym ocaleniu Sześćdziesiąty pierwszy (Czytelnik, 2006) czy zainspirowane Iwaszkiewiczowskim Wzlotem opowiadanie Uniesienie (publikacja na tych łamach, 2013), a także w marcu 2013 Mój ostatni list do Jarosława Iwaszkiewicza, będący swoistym epilogiem, dopełnieniem tego tomu ich korespondencji.
Warto na koniec wspomnieć o wywiedzionym z tej korespondencji wychowawczym doświadczeniu pisarza, które Robert Papieski śmiało, i trafnie w tym materiałowym kontekście, interpretuje jako noszące „cechy transgresji, przekroczenia granic własnej osobowości, a tym samym wzbogacenia jej, bez utraty poczucia bycia samym sobą. Można w tym widzieć najgłębszą z możliwych empatię, ale jest to już taki rodzaj, który sytuuje się blisko miłości, a może jest z nią nawet tożsamy. Iwaszkiewicz daje tu zarazem wgląd we własny proces twórczy, odsłania jego mechanizmy, ukazuje jego wampiryczne oblicze. Jednakże tak głębokie zespolenie się z inną osobowością, tak intensywne czerpanie z niej przeżyć ma rację bytu tylko wtedy, gdy ta osobowość pozostaje suwerenna. Gdyby bowiem uległa, gdyby się upodobniła do tej, która na jej suwerenność czyni zakusy, żadna z nich nie odniosłaby korzyści. Pierwsza straciłaby możliwość poszerzenia swoich granic, druga uległaby rozpadowi. W interesie obydwu była zatem walka. Toteż zwycięstwo Kępińskiego na planie życiowym oznaczało zarazem tryumf Iwaszkiewicza w dziedzinie artyzmu”. Czytajmy zatem tę świetnie edytorsko opracowaną księgę, pr4ezentującą się na coś w rodzaju fabularnej „powieści w listach” z ciekawymi portretami głównych bohaterów i mnóstwem, niemniej ciekawymi portrecikami postaci pobocznych oraz licznymi „ciekawostkami” z tamtej epoki.
J.T.
———————————————————–
*Jarosław Iwaszkiewicz Wiesław Kępiński Męczymy się obaj. Korespondencja z lat 1948-1980, wstęp Robert Papieski, opracowanie Agnieszka i Robert Papiescy, PIW, 2014, s. 710.