Andrzej Walter
Na motywie … Poezji – bez upiększeń
Jaki jest nasz świat? Dynamicznie czysty czy sucho szary? Może żaden z powyższych? Może tylko przemijalny. Może tak bogaty w doznania, że kiedy
„mija mi siedemdziesiąt lat życia”
zaczynam dopiero wytrawnie rozumieć całe to życie, ludzi czy poezję. Wyjątkowy świat tych zagadek odnajdujemy w przepięknym tomie poezji Jolanty Nowak-Węklarowej „Sezon na szarość”. Tom, którego lektura zbliża nas do jakże prostych prawd dotykających każdego z nas, a jednocześnie unosi nas w te niedotykalne przestrzenie Poezji. Poezji z zachwycającą metaforyką oraz bogactwem treści najważniejszych. Wiersze szukają swoich motywów, a odnajdując je zachwycają mistrzowskim dotknięciem współczesności. Ta współczesność jest zdeformowana i wypaczona, będą jednocześnie odważnie przyjętą. Wkrada się
„czas zasuszony w drżących dłoniach”
i potęguje doznania. To subtelna i
„powolna rozkosz sztuki chodzenia”.
Żyje się
„z nawyku i na pamięć”,
zawsze będąc wiernym/wierną Małemu Księciu z dzieciństwa, który tchnął w nas wszystkich wrażliwość i sztukę i pozostanie już takim zawsze. Niezależnie od wieku, czasu, miejsca czy okoliczności. Zdarzenia są motywem, rzeczy są motywem, ale najważniejszym naszym motywem może być właśnie Poezja, która utula w tym życiu wrażliwców w kokonie zabezpieczenia przed absurdalnością tego świata.
Jolanta Nowak-Węklarowa wydała wiele tomów poezji. Od roku 1970 po dziś dzień Jej wiersze pozwalają wnikać w jestestwo człowieka. Dają szansę powędrowania w świat zadumy nad losem oraz odczucia tej wyjątkowej solidarności istnienia i przeżyć. Chciałoby się zakrzyknąć – tak właśnie jest z nami wszystkimi.
„było przeminęło nie naprawiłam świata
odfrunął Anioł Stróż w śnieżnej sukni
ludzie zapomnieli pożegnali mnie w pośpiechu
pozostałam bez żalu do siebie
z Małym Księciem dzieciństwa i z nową miłością
która przyszła cichutko na palcach”
Tak właśnie jest. Pokierszowani, zmięci, strudzeni docieramy do refleksji, że świat potoczy się dalej bez nas, a nasz w nim udział był tylko darem, niczym więcej. Nasz w nim udział wniósł coś i zarazem nie wniósł niczego. Stoimy pośrodku tych stanów bilansowania dokonań i tej szamotaniny realnego trwania. Stoimy w sumie nadzy, pod ręką trzymając tylko to co w dzieciństwie pchnęło nas na tory takiego, nie innego realizowania życia. I do ostatniego oddechu z tą nadzieją na miłość. I z tej miłości realizacją. Miłości do człowieka, kota, psa, idei … z miłości do miłości. Tej jedynej przyczyny sprawczej, że się doszło gdzie się doszło.
Poezja Nowak-Weklarowej to jeszcze inne stany, tematy … jak sama nazywa – motywy. To ocena wyborów, zaduma wędrówki, esencji istnienia oraz bólu samotności. W tle mamy hordy troglodytów, postępu, jazgotu i całego tego zgiełku dojmującego dziś. Ta ważna konotacja kotwiczy ten tom w całej realności tego co nas otacza i na pozór stwarza ową przywołaną samotność. Wreszcie to subtelnie spisany tom o miłości – wielowarstwowej, coraz trudniejszej w dzisiejszym świecie i będącą jedyną receptą na wszystkie dotknięte bolączki. W tej refleksji nie ma jednak banalności, choć o banalność mogła by się ocierać. Nie dzieje się tak. Gorycz jest tu prawdziwa, tak jak i nadzieja jest prawdziwa.
Wiersz „Obrotowe drzwi cywilizacji” aż boli wewnętrznie.
„ktokolwiek może mnie zadeptać
w tym ludzkim przeciągu
osłoniętym jedynie taflą szkła
nieodpornego na prawo pięści
(…)
podchodzę blisko jeszcze bliżej
wyciągam ręce jak po nadzieję
bo nie ma już dla mnie
innego wyjścia”
A jednak w wierszu „Wyznanie” moczymy stopę nadzieją:
„o Morze Martwe moich pragnień
na miarę kolejnego wiersz i bochenka chleba”
Ta drastyczna zwyczajność, kenoza naszych oczekiwań jest tu motywem Prawdy życia. Prawdy, do której każdy z nas dojdzie u kresu, a cudem jest jeśli zrobi to wcześniej. Wtedy chłonąć będzie każdą szansę, każde natchnienie. Wtedy smak chleba z masłem urośnie mistycznie do rangi cudu życia, które zawsze jest stanem darowanym. Przez Kogo? Tego się nie dowiemy zanim nie przekroczymy progu nadziei …
Smakujmy zatem nasz świat „Bez upiększeń”
„ze zwykłych zjadaczy chleba
zedrzeć maski i peruki pozorów
jednym energicznym ruchem
jak przyschły do twarzy opatrunek
mydłem obmyć aż do krwi
twarze z oślepiających makijaży
błyszczyków naiwności
sadzy wyrachowanych kłamstw
na wszelki wypadek jodyną
odkazić skórę w miejscach
tatuaży serc przebitych strzałą
i nieczystych uścisków przyjaciół
po co to wszystko
w szarym rezerwacie świata
upstrzonym pawimi piórami
na pokaz wybielonym wapnem śniegiem
spójrz na siebie i w siebie
może dojrzysz prawdę
bez upiększeń”
Bolało? Miało boleć. Bo bez bólu żadna miłość nie będzie prawdziwa, żaden gest nie da nadziei oraz żadna prawda nie zbawi. Dopiero od stanu bez upiększeń możemy zacząć coś budować. Niełatwe to w świecie technicznie doskonałym, a jednocześnie jakby plastikowym.
Poetka pokazała , że żeński wymiar poezji może nam powiedzieć wiele prawd najważniejszych, że nie musi się skupić na ckliwym melodramacie, lecz zajść dużo dalej w analizie Wszystkiego dzięki kobiecej wrażliwości na prawdę i piękno. Dzięki tej subtelności, której być może nam dziś tak bardzo brakuje. Wreszcie dzięki odwadze nazywania rzeczy po imieniu, a jednak metaforycznie, wzniośle, niebanalnie …
Znakomity tom. Jeden z najlepszych tomów minionego roku. Warto o tym pamiętać będąc na etapie wielu nagród właśnie przyznanych bądź przyznawanych teraz za tomy ubiegłoroczne. Niestety rynek wydawniczy i możliwości dotarcia do takich tomów pogrążony jest w chaosie oraz totalnej kakofonii percepcji. Pisałem już o tym wielokrotnie, choć wielu – nie widzi problemu. Cóż. Trudno. Warto jednak sięgnąć po „Sezon na szarość”, pójść dalej Bez Upiększeń, aby dotrzeć do nowej miłości. Cichutko. Na palcach…
Andrzej Walter
Jolanta Nowak-Węklarowa
„Sezon na szarość”,
„M-DRUK” Janusz Muszyński,
Wągrowiec, 2012.