Karol Oczycha
Noszę jego nazwisko
„Poszła na poddasze i otworzyła jedno z pomieszczeń. Stały tam krzesła i stoły zrobione z części ludzkiego ciała. Siedzenie jednego z krzeseł sporządzono z kości miednicy, inne krzesło miało nogi z ludzkich nóg, razem ze stopami. Potem Hedwig Potthast pokazała im wydanie Mein Kampf Hitlera, oprawione w skórę z ludzkich pleców. Bormann [junior] do dziś pamięta, jak rzeczowo, uwzględniając medyczne szczegóły, to wszystko objaśniała. Przypomina sobie, jak bardzo zszokowani byli oboje z siostrą i jak również wstrząśnięta matka usiłowała ich potem pocieszyć, opowiadając, że Himmler chciał posłać ich ojcu, Bormannowi seniorowi, takie właśnie wydanie książki Hitlera i jak ojciec ze zgrozą odmówił. Tego było dla niego za wiele, powiedziała matka. Chciałoby się dodać: nawet dla niego”.II Wojna Światowa była jedną z najokrutniejszych i najbardziej krwawych wojen w historii ludzkości. Szacuje się, że podczas sześciu lat jej trwania zginęło 75 milionów ludzi z tego 47 milionów cywilów. Na terenach Europy, zwłaszcza Niemiec, wojna pozostawiła po sobie ogromne ślady i – co ciekawe -szybko stała się wstydliwym tematem. Nie mówiono o niej nawet w rodzinach najbardziej w nią zaangażowanych. Po słynnym procesie w Norymberskim, który doprowadził na szubienicę dwunastu oskarżonych zbrodniarzy wojennych, a siedmiu z nich na wieloletnie więzienie, temat ludobójstw wojennych zaniknął z życia publicznego. Niemcy żyły tak, jak gdyby nic się nie wydarzyło.
„Pracowano nad odbudową kraju, bawiono się, cieszono się życiem po długich latach ciemności. Wiele osób opowiada, jak bardzo byli zdumieni, że tak szybko było coraz lepiej: „Nigdy byśmy nie przypuszczali”, wspominali Niemcy. „Nie dało się zauważyć najmniejszych śladów jakichkolwiek wyrzutów sumienia, w żadnej formie” wspominał Alan Dershowitz, amerykański Żyd urodzony w przed wojną, odwiedzający Niemcy w 2000 roku.
Zdumiewające, przecież „Nie istnieli niemieccy żołnierze, niemieccy naziści i niemieccy esesmani jako tacy. Nie było także niemieckich sympatyków, a także niemieckich bojowników ruchu oporu jako takich. Istnieli sprawcy zbrodni pierwszej i drugiej kategorii, może także trzeciej. Były różne formy sympatyzowania. Można temu zaprzeczać ile się chce, ale to nic nie zmieni: zbiorowe uwikłanie Niemców w rzeczywistość trwającej dwanaście lat Trzeciej Rzeszy stało się dziedzictwem niemieckiego narodu. Także sposób, w jaki się dziś z tym obchodzimy i w jaki obchodziliśmy się dotychczas”, napisał Stephan Lebert w książce Noszę jego nazwisko. Rozmowy z dziećmi przywódców III Rzeszy Niemieckiej. W ten sposób dopełnił dzieło ojca, Norberta Leberta, który w powojennych latach przeprowadzał wywiady z dziećmi dygnitarzy III Rzeszy. Czterdzieści lat później syn Stephan odszukał rozmówców swojego ojca i przeprowadził z nimi dalsze wywiady. Rozmowy, rzecz oczywista, różniły się od siebie. Ojciec, jako nastolatek przebywał w Hitlerjugend, był wtedy zapalonym zwolennikiem nazizmu. W rozmowach z synem wspominał, jak z dumą zaznaczał na mapie tereny zajęte przez Hitlerowców. Kilka lat później zastanawiał się z przerażeniem, co stałoby się z nim, gdyby Niemcy wygrały wojnę. Być może dlatego współczuł swoim rozmówcom i przedstawiał ich w łagodny sposób. Syn już nie współczuje, chłodniej ocenia Niemcy powojenne:
„W dzisiejszych czasach wiele wiemy o psychologii rodzinnej. Wiemy, co się dzieje, kiedy dziecko przeżywa rozwód rodziców: że pierwotne więzi zostają na cała resztę życia, jeśli w pierwszych trzech latach dziecko nie jest właściwie kochane; jak niespełnione pragnienia ojca i matki niepostrzeżenie, ale i znacząco odbijają się na dzieciach; dlatego nieszczęśliwe dzieciństwo rodziców wpływa na przyszłość potomstwa. Tak, znajomość ogromnej roli więzi łączących rodziców z dziećmi dla ich życia, jest składnikiem ogólnej wiedzy o nowoczesnym świecie. Tym dziwniejsze staje się, że pewne zagadnienie nie zostało dotąd wyczerpująco przeanalizowane: Co dla kraju zwanego Niemcami oznacza, że sprawcy i współsprawcy zbrodni oraz sympatycy Trzeciej Rzeszy mają dzieci i wnuki, i przekazują im swoją agresję, tchórzostwo, okrucieństwo, przemilczanie faktów oraz mechanizmy spychania ich w podświadomość? W każdej terapii ważne jest, że ojciec pacjenta miał ojca, który uniemożliwił swojemu synowi zdobycie upragnionego zawodu. Czyż z następstw faktu, że tatuś albo dziadek konkretnej osoby był mordercą, nie powinno się także uwzględnić?” – dociekliwie pytał.
Odpowiedź znalazł u syna Hansa Franka, Niklasa, próbującego poradzić sobie ze świadomością zbrodni popełnionych przez ojca, który podczas okupacji nazistowskiej pełnił funkcję Generalnego Gubernatora na zajętych ziemiach Polski: „Jedyne, co pozostaje w życiu to groteska” – mówił Niklas.
“Noszę jego nazwisko” to książka pełna osobistych wyznań, zarówno autora jak i jego rozmówców. Historie w niej opowiedziane są niezwykle ciekawe. Po wojnie, dzieci nazistów radziły sobie całkiem dobrze: Karl-Otto Saur, syn bliskiego współpracownika Alberta Speera i Adolfa Hitlera, również Karl-Otto wykładał w Niemieckiej Szkole Dziennikarstwa w Monachium. “Mój ojciec już optycznie był wzorem złego nazisty” – wspominał. Z kolei Martin Bormann, syn Bormanna, był misjonarzem w Afryce, Wolf-Rudiger Hess syn Rudolfa Hessa, nie chciał służyć w wojsku, tłumacząc się, że jego ojciec jest przetrzymywany w więzieniu Spandau przez trybunał, którego członkowie należą do NATO, w którego skład wchodzi również Bundeswehra… ciekawy życiorys posiada również Martin Bormann junior, który po wojnie został księdzem, a córka Henricha Himmlera, Gudrun Burwitz, cały czas pozostała wierną wyznawczynią narodowego socjalizmu. Założyła organizację pomagającą dzieciom byłych nazistów. Niklas Frank szukając ujścia dla swoich emocji pisał wstrząsające reportaże i powojenne wspomnienia. Rozmowy, jakie prowadzą z dziennikarzem, wciągają czytelnika od pierwszej do ostatniej strony.
Nie tylko biografie oraz światopogląd dzieci nazistów zostały poruszone w książce Stephana Leberta. Opisuje on sieci wzajemnych powiązań nazistów, ich żon i dzieci w trakcie wojny i po niej. Zadaje on wiele pytań o ciążącą na Niemcach odpowiedzialność, o to, jak my zachowalibyśmy się w czasach wojny i kim moglibyśmy się stać…
Nieco szokująca pozycja może być ciekawa nie tylko dla pasjonatów historii, ale również dla wszystkich zainteresowanych dzisiejszymi sprawami Europy, szczególnie – sytuacją Niemiec. Każdy z czytelników, niezależnie od wieku, może w niej znaleźć coś interesującego.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Norberta Leberta i Stephena Leberta „Noszę jego nazwisko. Rozmowy z dziećmi przywódców III Rzeszy” – Warszawa 2004, wyd. Świat Książki. Tłum. Maria Przybyłowska i Janina Szymańska-Kumaniecka.