Głos Marka Jastrzębia do rozmowy Bohdana Wrocławskiego z Zbyszkiem Joachimiakiem

0
192

Głos Marka Jastrzębia do rozmowy Bohdana Wrocławskiego z Zbyszkiem Joachimiakiem

MOI KOCHANI GAWĘDZIARZE!

René MagrittePrzepraszam, że się wtrącę, ale choć z uwagą, a nawet z pewnym zainteresowaniem przeczytałem tekst o dolach i niedolach wydawania pisma kulturalno–niebzdetowego, to Wasza rozmowa przebiega w tonie nazbyt łagodnym. Wedle mojego rozeznania nazbyt łagodny ton sprawia, że ludzie odpowiedzialni za kulturę mają w nosie całe to pyszczenie przez bibułkę i idą spać dalej. Mam więc zabawne wrażenie, iż takie ugodowe rossmówki ośmielają ich i zachęcają do niereagowania i lekceważenia problemu. Niemal prowokują do zatrzaskiwania drzwi z napisem POROZUMIENIE.


Wspominam tu różne akcje protestacyjne w sprawie tak oczywistej, jak finansowe ratowanie „Migotań”. Mówię też o pedagogicznej zapaści i kampaniach przeciw rezygnacji z wielu lektur oraz pogłębianiu się narodowego idiocenia. I tak sobie miarkuję, że tego rodzaju debaty i kontestacyjne obrady powinny być mniej subtelne, a bardziej brutalne. Dostosowane do adresata. Gdyż adresat bez ogłady, za diabła nie pojmie wyfiokowanych aluzji i prędzej trzeba go połaskotać kilofem, niźli różą. Ale żądać od humanistów by byli niesubtelni? Tego nie ma w żadnym podręczniku do CZŁOWIEKOLOGII!


Zwykle sądzi się, że artysta lub pozostały przedstawiciel kultury jest osobnikiem grzecznym, ułożonym i nawykłym do pokornego siedzenia pod miotłą. Jeżeli tak jest, to nie ma w tym sądzie prawdy całkowitej, bo artysta czy inny intelektualny fiksat potrafi tupnąć nogą, strzelić we właściwy pysk i puścić galantą wiąchę. Zatem ośmielę się zadać Wam pytanie: dlaczego nie ma tu tego?

A teraz będzie mini wyjaśnienie dla niepiśmiennych czytelników: niedole są wtedy, gdy jednym ludziom czegoś się chce, a innym nie. Jedni chcą zrobić coś pożytecznego i czynią wszystko, by się im ziściło, natomiast inni chcą to zepsuć i też robią wszystko. Jednym i drugim robota pali się w rękach i wychodzi wspaniale, z tym, że z działania powstaje dobra gazeta, a z utrudniania i obietnic bez pokrycia – monumentalna kupa i niecnotliwy swąd.


Niedole, to zjawiska występujące na terenach ubocznych. W polskich okolicznościach przyrody znajdują się w stanie beznadziejnym. Widzieć je można na terenach niewydeptanych przez chłam, w pobliżu chłopskiego rozumu, w sąsiedztwie zdrowego rozsądku, czy normalnych zachowań. Że zaś przeważnie bytują na obszarach nierozbrykanych, mało wrzaskliwych, matecznikowych i ekskluzywnych, są szczerze znienawidzone przez decydenckie czynniki. Albowiem nie lubieją one komplikacji, bo to przerywa zasłużoną drzemkę.

Jednak niedole znienawidzone są półoficjalnie, bo nie wypada im otwarcie odmawiać; jak wiadomo, czynniki chcą stworzyć kulturalną mogiłę, jakieś Nowe Powązki Literackie, a nie jakąś poczytną gazetę. Ich górnopłukowym zdaniem, ludziom nie jest potrzebna kultura, a prozę, poezję, dramat – trzeba zlikwidować i co zostanie, przemienić w popcorn dla mas.


Bagatelizowane
przez intelektualny plebs, pomijane w uznaniu, dezawuowane przy byle okazji, sami sobie skrobią krzepką rzepkę i gdzie nie pójdą, choćby po pomoc lub nędzną dotacyjkę, tam zamiast konkretnych dowodów uznania trafiają na dorodny mur udający szczerą chęć. Mur składa się z ministerialnych uścisków, dygnitarskich telefonów i wirtualnych poklepywań w asyście najszczerszych wyrazów ubolewania.

Rezultat? Naiwna niedola płacze ze szczęścia, bo z wysoko postawionych ust dowiaduje się, że wydawana przez niego gazeta cieszy się odgórnym szacunkiem, a w miejsce należnej, finansowej pomocy, otrzymuje przygarść obietnic na odpierdolsiękoleś, brytfannę życzliwości, tonę bezpłatnych zapewnień o sympatii, pół deka otuchy i – na okrasę – batonik w kształcie dyplomu uznania.  

Pozdrawiam Was serdecznie


Marek Jastrząb

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko