Janusz Termer: Iwaszkiewicza szczęśliwe złudzenia

0
362

Janusz Termer


Iwaszkiewicza szczęśliwe złudzenia

   
Jan Cybis     Z Dzienników Jarosława Iwaszkiewicza tom drugi, wyd. 2010; pod datą 2 czerwca 1958 czytamy:


    Przed chwilą skończyłem czytać “Podróż” Stasia Dygata. Śliczne to i nie dziwię się, że się wszystkim podoba. Młodzi mówią “kapitalna powieść” (KTT). Ale właśnie w tym sęk – że to powieść na poziomie “młodych”.Chyba zestarzeje się wraz z nimi. Jest przede wszystkim demodé, a im się wydaje, że to jest bardzo “współczesne”. Zupełnie to jest przedwczorajsze w styla Bella Girodeaux, bajka o pozorach realizmu. Parę paradoksów, parę dowcipów, urocza kobieta – zupełnie nieprawdopodobna przebieranka (Bella za arrasem schowana – coś w tym rodzaju). Czyta się bardzo dobrze. Ale trochę za bardzo francuskie… Tam tylko, gdzie mówi o Białobrzegach, o Pilicy, tam gdzie mówi o Oli (Bonacka?), tam jest uroczy, a przecież to i moje wspomnienia (s. 227).
 
      A  pod datą 30 października 1962 roku Jarosław Iwaszkiewicz wracający właśnie z ulubionego Sandomierza notuje z lekką nutką sympatii, ale i autoironii:


     Z tak głębokim wzruszeniem przejeżdżałem przez Opatów, Ostrowiec, Iłżę, Jedlińsk, Białobrzegi: Pilica zawsze najwdzięczniejsza z naszych rzek, a o tej porze pełna wody i szczególnie poetycka. Płakać się chce, kiedy to się wszystko tak mija, w tak szybkim tempie. I ludzie tacy cudowni, prości, uśmiechnięci, zdawałoby się bez problemów. Jakieś złudzenie – ale szczęśliwe złudzenie.
 
     Z arcyciekawego zbioru Podróże do Polski, wyd. z 1977 r., warto przytoczyć fragmenty rozdziału pt. Jazdy do Sandomierza:

   Okropnie lubię te kilometry za Grójcem. Tu się od dawna nic nie zmieniło. Kiedy pierwszy raz przejeżdżałem tędy samochodem, na szosę wyszły dwie sarny i koziołek (a było to, przypomnijmy, na początku lat 30. XX wieku!). Od tego czasu nie widziałem tu już płowej zwierzyny, bo stoi tu znak ostrzegawczy. Znak ten przypomina mi zawsze piękny kawałek prozy Marii Dąbrowskiej Achtung Hirsche (uwaga jelenie)! Powtarzam sobie półgłosem: Achtung Hirsche!
   Tu się zaczynają pełne wdzięku skoki drogi i wzgórki, z których się otwierają już horyzonty pokryte lasami – Puszcza Kozienicka i lasy szydłowieckie już są tu widoczne i widać, jak wszystko zmierza ku Górom Świętokrzyskim. I wreszcie otwiera się w dali, w głębi widok na most na Pilicy. Dawniej jego sylweta rysowała się biało, teraz jest ciemna i pod takim dziwnym kątem do drogi.
  Zjeżdża się w dolinę Pilicy. Pilica jest najładniejszym dopływem Wisły, pełna wdzięku woda, pełna wysp i mielizn, pełna łąk i kęp drzewnych, z mnóstwem białych gęsi na zielonych brzegach.
   To już i Białobrzegi. W miarę jak tędy jeździłem, obserwowałem odrastanie miasta, odbudowę bardzo zniszczonego kościoła, odbudowę skromnej plebanii. Wreszcie odwiedziłem tę plebanię, kiedy przeniesiono do niej z Iłży księdza kanonika Wiaczesława Młodożeńca.
   Ksiądz kanonik należy do wspaniałej dynastii chłopskiej, tak zasłużonej dla polskiej kultury. Jego bratem był Stanisław Młodożeniec, chłopski poeta, jedyny, którego prawdziwie można nazwać szczerym futurystą. Skąd ten futurysta wśród chłopów? Spiritus flat ubi vult. Bratankiem księdza kanonika jest Jaś Młodożeniec, którego plakaty przysporzyły nam tyle sławy na świecie. Szwagrem księdza jest Wincenty Burek, chłopski filozof, autor słynnej Drogi przez wieś…
Czyż nie ładna rodzinka? Ma w kulturze polskiej zasługi większe niż królewska dynastia Saska…
    Między Grójcem a Białobrzegami najdłuższy kawał drogi prosty jak starzała. Ale ma się wrażenie “prostej” drogi za Białobrzegami – zwłaszcza dawniej, gdy przy wsi Gózd skręcało się pod prostym kątem na drogę zorientowaną na kościół w Jedlińsku. Ten zakręt po prostym kątem najpierw z całej drogi uporządkowano – i teraz, gdy ścięto piękne topolowe aleje, które się wznosiły po obu stronach szosy, jeździ się prosto na kościół w Jedlińsku. W ostatniej chwili szosa zbacza na prawo i kościół, którego dwie wieże wydają się naprawdę wspaniałe, pozostaje z boku – i skręca się ku Radomiowi” (s. 200).

   PS.

   Dlaczego – zapyta ktoś przytomnie – owe Białobrzegi i Pilica? Ano dlatego, że te cytaty z Jarosława Iwaszkiewicza pasowały mi jak ulał, podczas spotkania z młodzieżą szkolną okazji dorocznego święta tego miasta. Zostaliśmy tu zaproszeni wraz z kilkoma kolegami ze Stowarzyszenia Kultury Europejskiej (SEC), które pisarz ten zakładał przed 60 laty w Wenecji wraz z innymi europejskimi twórcami kultury. I sprawdziło się rzeczywiście: cytaty te przysłużyły się bardzo mocno do rozbudzenia wyobraźni i zainteresowania młodzieży białobrzeskiej sprawami swojego rodzinnego miasta. Do wprowadzenia słuchaczy w poważną problematykę: styku tradycji z nieuchronnymi cywilizacyjnymi – i innymi – zmianami dokonującymi się wokół. Oraz do zwrócenia uwagi tychże młodych słuchaczy na znaczenie, poznawczą rangę i wagę tych drobnych pozornie i niby marginalnych dziennikowych pisarskich zapisków – po latach. I oczywiście nie chodziło tutaj tylko Białobrzegi czy o “proste” lub “krzywe” drogi tam prowadzące!
 
   PS. 2.

   I jeszcze słówko o tym zapisku z Dzienników “starego” Jarosława Iwaszkiewicza (a miał on wówczas 64 lata), dotyczącym tej głośnej niegdyś powieści “młodego” Stanisława Dygata (a miał on wówczas 34 lata, nawiasem mówiąc dziś zapewne należałby jeszcze do Koła Młodych!). Białobrzegi tam są rzeczywiście wymienione wprost (sam niejednokrotnie zerkałem ciekawie po lekturze Podróży na brzeg Pilicy ze starego mostu jadąc tędy w stronę Radomia, Kielc, Krakowa czy jeszcze dalej gdzieś na południe), ale występują w powieści Stanisława Dygata w zdecydowanie marginalnej roli, bo były tutaj tylko synonimem niespełnionych marzeń – i kompleksów – bohatera utworu, który zamiast spędzać wakacje w jakimś renomowanym kurorcie na południu Europy musiał zadowolić się namiotem rozbitym nad Pilicą pod Białobrzegami! A kiedy mógł już wyjechać na ten wymarzony urlop do Włoch, to…  wcale nie stał się przez to bardziej szczęśliwym człowiekiem (powieść powstała w duchu modnej wówczas filozofii egzystencjalnej spod znaku prozy Alberta Camusa i J.P. Sartre,a). Otóż, moim zdaniem, Jarosław Iwaszkiewicz wykazał się tutaj lepszym pisarskim “nosem” oraz bardziej przenikliwym znawcą literatury, niż większość ówczesnych zawodowych oceniaczy literatury –  i większości czytelników – wynoszących wtedy Podróż Dygata pod niebiosa literackich sukcesów, podczas gdy proza ta, trzeba przyznać, rzeczywiście nie dorasta do pięt, jak widać to dobrze dzisiaj, po latach, znakomitemu debiutowi, jakim było Jezioro Bodeńskie tegoż pisarza.

   PS. 3

   A i widok ze starego mostu w Białobrzegach rzadko kto już dziś ogląda, bo wszystko to uległo tutaj wielkiej zmianie. W ostatnich latach powstał nowoczesny, prosty i szybki jak strzała drogowy objazd Białobrzegów, tzw. u nas “trasa szybkiego ruchu”, pozostawiająca to miasteczko na uboczu, nad czym zresztą – nie bez racji – ubolewają obecnie jego mieszkańcy.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko