Janusz Termer: Polskie losy, czyli dwaj panowie Janowiczowie

0
200

Janusz Termer

Polskie losy, czyli dwaj panowie Janowiczowie

 

Na te dwie interesujące, niezbyt obszerne książeczki* związane z życiem i twórczym dorobkiem dwóch braci urodzonych na Litwie u progu międzywojnia, “Wilniuków” porwanych potem brutalnie przez wojenną zawieruchę i burzliwe polskie dzieje po roku 1945, proponuję spojrzeć jako na klasyczne ilustracje i ciekawe przyczynki do wielkiej symbolicznej księgi – ciągle jeszcze powstającej i uzupełnianej – która nosić winna tytuł “Dzieje i przypadki polskich losów XX wieku”.

 

Wiemy wszyscy przecież doskonale, jeśli nie z doświadczeń własnych, to z opowieści rodzinnych oraz powstałych już i jakże licznych literackich i wspomnieniowych “rozdziałów” tej ciągle stającej się “księgi”, jak niesamowicie dramatycznie i wręcz tragicznie dla wielu rodaków, zwłaszcza z dawnych kresów byłej Rzeczpospolitej, układały się ich życiowe przeżycia, jak ten niebywały w całych naszych dziejach kontekst historyczny (dwie światowe wojny, rewolucje, dyktatury i totalitaryzmy o różnych barwach) wpływał, niedostrzegalnie często dla samych zainteresowanych (zwłaszcza w dzieciństwie i młodości, zawsze rajskiej, “sielskiej, anielskiej”), na ludzkie – bo nie tylko polskie – codzienne doświadczenia i życiorysy jednostek, na z trudem zdobywaną równowagę życiową, na wewnętrzne walki, psychologię trudnych do pogodzenia, bo skrajnie niejednokrotnie sprzecznych żywiołów niesionych przez tę twardą rzeczywistość.

I tak “Najszczęśliwszy dzień w życiu” (jak brzmi tytuł pierwszego rozdziału wspomnień Jana Janowicza Tak było – Pamiętnik*) już wkrótce staje się jednym z najmniej szczęśliwych, w długim ich zresztą (na szczęście szeregu), już po wkroczeniu do Wilna Armii Czerwonej, a wkrótce potem wojsk niemieckich… A i dalsze, późniejsze wojenne oraz powojenne rodzinne wędrówki wileńskich wygnańców: od Białegostoku przez Łódź i Warszawę, też do sielanek przecież nie należały… Jakkolwiek młodość i życie wkraczającego w dorosłą odpowiedzialność człowieka mają zawsze, niezależnie od okoliczności zewnętrznych, swoje niezawisłe prawa… Toteż Janowi Janowiczowi udaje się żyć w miarę normalnie i zwyczajnie: skończyć studia (inżynier elektryk), pracować zawodowo (m. in. w Nowej Hucie), założyć rodzinę, a także realizować wielkie życiowe pasje: malarstwo i muzyka (studia w konserwatorium w klasie fortepianu).

Ale też, warto to podkreślić, traumy doświadczeń młodości (tej złej ich cząstki), mało tylko dostrzegalnej – pozornie – w tych memuarystycznych zapiskach, nie da się całkiem, mówiąc językiem psychologii, “wyprzeć” z pamięci, bo tkwi ona ukryta jak bolesna zadra w każdym niemal fragmencie jego wspomnień… Mimo, iż Jan Janowicz jawić by się się tutaj chciał przede wszystkim jako człowiek otwarty, pogodny, wyrozumiały dla zewnętrznych “okoliczności łagodzących”, bo znajdujący oparcie nie tylko w przeszłości, we wspomnieniach z młodości “chmurnej i durnej”, a także i w autentycznym przeżywaniu i uprawianiu sztuki…

Młodszy nieco brat Jana Janowicza – Leon Janowicz, zmarły w 2006 r. prozaik i dziennikarz związany z popularną swego czasu gazetą “Kurier Polski” (gdzie prowadził dział kulturalny), też oczywiście miał równie “ciekawy” życiorys, choć pamiętników w ścisłym tego słowa znaczeniu po sobie nie zostawił. Czerpał  jednak z własnego życiorysu pełną garścią w swojej prozie, opowiadaniach i powieściach, szkicach podróżniczych, okolicznościowych opowieściach i również w licznych artykułach dziennikarskich.. Dorobek to bardzo obszerny, gatunkowo różnorodny, mało raczej szerzej znany, acz wart i po latach czytelniczej uwagi…

Przekonuje o tym dowodnie starannie opracowana wspomnieniowa publikacja Macieja Andrzeja Zarębskiego poświęcona osobie i dorobkowi literackiemu Leona Janowicza – Erudyta niepowszedni*. Przynosi ona, co także warto podkreślić, nie tylko zapis spotkań obu autorów (i co z nich wynikało dla literatury), a także bibliografię literacką i dziennikarską prac Leona Janowicza, jak i wspomnienia o nim jego przyjaciół i kolegów po piórze (m. in. Kiry Gałczyńskiej) oraz przedruki mało znanych jego tekstów rozsianych po czasopismach, m. in. “Gońcu Staszowskim” redagowanym swego czasu przez Macieja A. Zarębskiego. I w tym ostatnim rozdziale tej jego książki znaleźć można ciekawe przedruki: prawdziwe literackie ciekawostki, wręcz w wielu przypadkach autentyczne perełki humoru, dowcipu i dobrego smaku, jak Polacy w Paryżu, czy też czytelnicze rarytasy, jak opisy okazjonalnych zetknięć się autora z wielkimi artystami (Pablo Picasso, Marylin Monroe, Marlena Dietrich, Władymir Wysocki…).

No i co tu dużo gadać? Nic – tylko czytać, czytać, czytać. Obu panów Janowiczów!

Janusz Termer

——————————————————————————-

*Jan Janowicz Tak było – Pamiętnik, Zagnańsk-Warszawa 2011, s. 112, Biblioteka Świętokrzyska.

Maciej Andrzej Zarębski Erudyta niepowszedni, Zagnańsk-Warszawa 2011, s. 104, Biblioteka Świętokrzyska.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko