Krzysztof Lubczyński – Tajemnice Warszawy

0
241

Krzysztof Lubczyński

Tajemnice Warszawy

Mało kto potrafi tak opowiadać o Warszawie jak Marek Nowakowski. Pokazuje on ją, by tak rzec, z perspektywy głównie knajpianej. Jednak miniony – z lat głównie 50-tych i  60-tych -świat warszawskich knajp, i to tych na ogół podlejszej lub całkiem podłej konduity stał się pod jego piórem osobliwym minikosmosem, poprzez który narrator ukazał egzystencję, los ludzki. Ukazały się dwa tomy „Mojej Warszawy. Powidoków” tego pisarza. Fascynacja inteligenta Nowakowskiego  światem knajackim odznacza się rzadką wiernością, trwającą już dziesięciolecia. Tak jakby w tym właśnie świecie pijaków i pijaczków, cinkciarzy, węglarzy, gołębiarzy, dorożkarzy, niebieskich ptaków, sałaciarzy, waluciarzy, drobnych rzemieślników i tym podobnej ludzkiej fauny, warszawskiego ludu znajdował to, czego nie mógł znaleźć w świecie inteligentów, urzędników oraz mieszczan i drobnomieszczan.

Czym było to czego szukał i co tu znajdował? Może szczerość i jakaś prawda życia nie poddanego standardowej aranżacji? W posłowiu do pierwszego tomu „Powidoków” Piotr Bratkowski napisał o Nowakowskim postrzeganym jako pisarz „folklorystyczny, bard klimatów po trosze zakazanych i mocno peryferyjnych, przelewający na papier motywy znane choćby z bardzo wówczas popularnych warszawskich ballad Stanisława Grzesiuka”. Co charakterystyczne dla stylu Nowakowskiego – nie ma w nim sentymentalizmu, choć jest wyczuwalny ból z powodu amnezji, utraty przez miasto i jego obecnych mieszkańców ciągłości tradycji. Przede wszystkim jest jednak barwna rzeczowość znakomitego majstra literackiego, tysiące szczegółów, które układają się w zarys mitycznej, zaginionej Atlantydy. Interesująca jest też konfrontacja materialnych resztek tamtego „zaginionego świata” (by posłużyć się tytułem powieści Conan Doyle’a) z tym, co powstaje w ich miejsce, jako efekt „padania miasta pod obuchem odbudowy”, jak określił to Leopold Tyrmand, autor „Złego”, utworu, który na pewno jest krewniakiem, może „szwagroszczakiem” „Powidoków”. Czytelnik, któremu ten świat jest znany lub nawet bliski, odnajdzie w tych gawędach okruchy swojego życia. Dla tych,  którzy trzymali się lub których okoliczności życia trzymały z dala z od przybytków obficie i osobliwą miłością opisywanych przez Nowakowskiego będzie to doświadczenie rzeczywistości już wtedy, a tym bardziej dziś egzotycznej. Wędrujemy z Nowakowskim po Warszawie sprzed dziesięcioleci, której ślady odnajduje on podczas swoich stałych, współczesnych wędrówek i te dziesiątki gawęd układają się w odczytywany palimpsest.

 

„Moja Warszawa. Powidoki drugie” jest obrazem Warszawy dużo późniejszej, także dzisiejszej, tej jaką możemy obserwować własnymi oczami. Inny jest też nieco charakter zbioru, bliżej mu do prozy literackiej  niż do reportażu, do wspomnienia.

Oba tomy to jakby warszawska, oryginalna odmiana tego konceptu, który był źródeł słynnych, XIX-wiecznych „Tajemnic Paryża” Eugeniusza Sue. Tamten autor także pisał je najpierw do gazety, w kawałkach. (KL)

 

Marek Nowakowski – „Moja Warszawa. Powidoki”/ „Moja Warszawa. Powidoki drugie”, „Iskry”, Warszawa, 2010.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko