Motto:
Język nie istnieje sam w sobie: jest, był od zawsze odsłoną człowieka.
Marianna Bocian
Poetka Marianna Bocian (1942-2003) pozostanie w polskiej literaturze drugiej połowy XX wieku autorką przemyśleń literackich, które mają dogłębne podłoże filozoficzne. Wielu badaczy jej twórczości skłania się do twierdzenia, że największe poszukiwania formy literackiej i filozoficznej poetka dokonała w latach zatrzymanego przełomu (1980-1990). Można powiedzieć, że był to okres jej walki z „komuną” – jak sama mówiła i neurotycznego poszukiwania nowej formy literackiej. Wówczas poetka od nowa odkryła funkcję semantyczną poezji, nazwanej przez nią wcześniej, w latach siedemdziesiątych „poezją konkretną”.
Losy osobiste Marianny Bocian przywiodły ją z Lubelszczyzny do Wrocławia. Tutaj mieszkała i tworzyła przez całe swoje życie. Jednakże co jakiś czas odwiedzała rodzinne siedlisko dzieciństwa w Bełczącu. Pod koniec życia przyjeżdżała tutaj częściej, pracując na roli, medytując, pisząc wiersze i spacerując po okolicy. Siedlisko w którym przebywała w Bełczącu, odziedziczył po rodzicach jej brat Jan Bocian. Tutaj bywały także jej siostry Kazimiera i Zenobia mieszkające w Lublinie.
Poetka urodziła się 24 kwietnia 1942 roku w Bełczącu, zmarła 5 kwietnia 2003 roku w Radzyniu Podlaskim. Debiutowała w 1968 roku zbiorem wierszy „Poszukiwanie przyczyny”. Pod koniec lat sześćdziesiątych współpracowała z wrocławską grupą literacką Agora. Należeli do niej Marianna Bocian, Lothar Herbst, Bogusław Sławomir Kunda, Andrzej Zawada, Marek Garbala, Stanisław Zając, Artur Kisiel (Stanisław Gierałtowski). W latach siedemdziesiątych była związana z ruchem poezji konkretnej. Była autorką trzech indywidualnych wystaw poezji konkretnej. Wiersze publikowała w miesięczniku „Odra”, „Kontrastach”, a w późniejszym okresie w „Akancie”. W stanie wojennym publikowała się pod kilkoma pseudonimami. Jej druki w prasie podziemnej, artykuły, recenzje i wiersze, stanowią zapis epoki i wypowiedzenia tej epoce zniewolenia wielkiego „nie”.
Od 1972 roku Marianna Bocian zaczęła pracować jako bibliotekarka. Koordynowała wówczas spotkania autorskie organizowane przez Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną we Wrocławiu. Jej współcześni wspominali, że poziom tych spotkań literackich miał wysoką rangę. Marianna Bocian zapraszała na nie literatów z kręgu jej upodobań twórczych. W 1981 roku zaproponowano jej współpracę literacką z redakcją tygodnika „Odrodzenie” w Jeleniej Górze, oraz w miesięczniku „Nowator”.
Od 1973 roku do 1981 roku, była członkiem Związku Literatów Polskich. Uważała, że po stanie wojennym Związek został uwikłany w struktury polityczne. Po jego ponownym ukonstytuowaniu się w przestrzeni krajowej, nie zabiegała o powtórne do niego przyjęcie. Przez całe dziesięciolecie (1980-1990) od stanu wojennego, do jego zawieszenia i do Okrągłego Stołu w 1989 roku, zajmowała się działalnością podziemną i walką z dyktaturą która wprowadziła stan wojenny w Polsce. Od 1979 roku była kolporterką niezależnych wydawnictw: „Robotnika”, „Biuletynu Informacyjnego” KSS KOR, współpracowniczką SKS, niezależnego pisma „Tematy”. Poetka od 1980 roku publikowała także na łamach niezależnego „Biuletynu Dolnośląskiego”, a od 1981 roku współorganizowała wrocławskie Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej.
Bliski przyjaciel Marianny Bocian, poeta i malarz wrocławski Zbigniew Ikona Kresowaty „Krezbi” wspominał, że jadąc w stanie wojennym z Marianną Bocian z Opola do Wrocławia, został na trasie przejazdu zatrzymany przez funkcjonariuszy milicji. By uniknąć rewizji osobistej i szczegółowego oglądu samochodu, Marianna Bocian zastosowała wówczas sakramentalną socjotechnikę, aktualną również w naszym czasie. Wychyliła głowę przez otwartą szybę w drzwiach auta i powiedziała z przekonaniem: „Ależ panie władzo, kierowca nie pił!”. Ta zachowanie poetki, osłabiło czujność funkcjonariuszy milicji i nie sprawdzali zawartości auta, w którym były ulotki, biuletyny podziemne oraz książki z powielacza. Część ulotek i biuletynów podziemnych poetka miała przy sobie pod swetrem.
Po 13 grudnia 1981 roku Marianna Bocian była współuczestniczką przedsięwzięć niezależnego życia kulturalnego we Wrocławiu, głównie wieczornych spotkań poetyckich w mieszkaniach prywatnych, kościołach, domach studenckich i Duszpasterstwie Akademickim. Gdy spotkania przedłużały się poza godzinę milicyjną, istniało zagrożenie aresztowań i przewozu jego uczestników na komisariaty, zatrzymania i wysokie mandaty za rzekome nieprzestrzeganie siłą narzuconych przez reżim ustawowych ograniczeń życia społecznego. Nawiązała wówczas przyjacielskie kontakty ze znanym malarzem wrocławskim Jerzym Kapłańskim (1949-2023) z którym prowadziła rozmowy intelektualne o literaturze i sztuce. Często odwiedzała go w pracowni w Brzezinie pod Wrocławiem.
Od marca 1982 roku Marianna Bocian była członkiem redakcji podziemnego pisma „Wolna Kultura”, a od 1983 podziemnego kwartalnika „Obecność”, gdzie drukowała szkice i artykuły wolnościowe. Przed 1 maja 1983 roku milicja prewencyjnie zatrzymała poetkę na 48 godzin. Sam fakt uczestnictwa w podziemiu, skazywał ją na nieobecność w oficjalnych drukach literackich przez całe dziesięciolecie. Współtworząc przestrzeń literacką prasy podziemnej, Marianna Bocian była świadoma jej przejściowego charakteru. Tytuły podziemnych pism upadały, na ich miejsce rodziły się nowe, nie było ich ciągłości, a redagowanie wymagało ogromnego wysiłku. Dlatego paralelnie z podziemną działalnością literacką, Marianna Bocian nie zaniedbywała procesu wydawniczego swoich tomów poetyckich. We wspominanym już okresie stanu wojennego i po jego zawieszeniu autorka wydała pięć książek poetyckich i tom prozy. Były to: „Ograniczone z nieograniczonego” (Wrocław 1982, Zakład Narodowy im. Ossolińskich), „Odczucie i realność” (1983), „Przebudzeni do życia” (Wrocław 1984, proza), „Gnoma” (Kłodzko 1986), „Spojenie” (Wrocław 1988, Wydawnictwo Dolnośląskie), „Stan stworzenia” (Warszawa 1989, Państwowy Instytut Wydawniczy).
Znając niezłomny charakter poetki i bezgraniczne oddanie literaturze, w tym złożonym politycznie okresie, krytyk literacki i teatralny Tadeusz Nyczek z Krakowa pisał o tomie „Odczucie i realność” z 1983 roku: „Poezja Marianny Bocian nieustannie oscyluje między niewiarą i wiarą w słowo, przy czym bardziej deklaratywna wydaje się ta pierwsza, zaś autentyczniejsza ta druga. Ta poezja jest niewątpliwie próbą opisu wszystkiego. Złapania w sidła słów maksymalnej złożoności świata i człowieka. Oczywiście wygląda to absurdalnie: porywać się z motyką na słońce. Ale tak właśnie jest. Poezja Marianny Bocian wydaje się posiadać ambicje kosmologiczne i hoministyczne zarazem, jest to jeszcze jedna współczesna poezja, w której problem języka podnosi się do rangi dramatu człowieka”.
Małgorzata Dawidek Gryglicka napisała o wczesnym okresie twórczości Marianny Bocian: „Okres debiutu Marianny Bocian – krytyczki literatury, publicystki, prozaiczki, a przede wszystkim poetki – przypadł na końcówkę lat 60. Czas pozornego ładu i umownych prawd, określany jako „mała stabilizacja”, spowodował zwrot artystki w stronę zagadnień językowych – mechanizmów mowy i struktur języka. Już w pierwszych, tradycyjnie pisanych tomach („Poszukiwanie przyczyny”, „Wieży Babel pospolita”) Bocian postrzegała język jako wartość dziewiczą, nieokiełznaną i jawną, dlatego najbardziej narażoną na deformację. W swoich utworach zwracała wówczas szczególną uwagę na stan języka, jego źródłowość, historię i teraźniejszość. Czysta i naturalna komunikacja z Innym zagrożona została według poetki przez fałsz przemycany na obszar języka, wynikły z nadużyć nowomowy i ze stosowanego ówcześnie przez rządzących zawoalowanego sposobu porozumiewania się ze społeczeństwem. Zaobserwowawszy rozpad naturalnego rozwoju języka i wpisanych w niego wartości stałych, Bocian wystąpiła z wyraźnym apelem o wsparcie dla języka zagrożonego (pisała: „SOS wokół ludzkiej mowy”; „Zbyt dużo gardeł mowy chlustającej pusto!”, „[…] wśród abecadła tylko mają prawo jeszcze znaki zapytania i słup wykrzyknika”)”.
Warto przytoczyć wiersz poetki „Zakochani”, który dużo wyjaśnia, mówi bowiem o nieograniczonym kodzie istnienia, dawanym człowiekowi w akcie stworzenia. Jak mówi poetka, kod ten będący tajemnicą, jest jednocześnie własnością zakochanych, którzy w akcie bycia razem dają światu nowe dziedzictwo istnienia życia, a więc ciągle oddalają zakończenie dziejów.
W utworze „Zakochani” poetka mówiła:
dwoje odgrodzonych od reszty świata
w potrzasku jak więźniowie w celi
najwspanialej okradają Boga z miłości
– to wszystko będzie im wybaczone –
jeszcze więcej będzie im przydane
ucztowały wiecznością ciała
nie może tu być żadnej mowy
o grzechu!
o reszcie mówić
wieczność zabrania
nad kochankami zaciąga wartę
sześcioskrzydły cherub
z opaską na oczach
Utwór ten posłużył prof. Janowi Tomkowskiemu do zacytowania fragmentu utworu poetki który brzmi: „na zakończenie czasów nie będzie końca życia” i stworzenia następującej charakterystyki: „Poezja współczesna — co najmniej od Gottfrieda Benna (a może nawet już od Baudelaire’a) — znacznie częściej mówi o śmierci niż o życiu. Poszukiwanie piękna zastępuje ekspresja brzydoty. Nie należą do rzadkości obrazy umierania, a nawet unicestwiania, rozkładu, gnicia.
Obrona życia nie jest tematem modnym. Liryka XX w. wybiera najchętniej ciemną stronę egzystencji, obszar śmierci. Z tym większą uwagą sięgamy po wiersze wrocławskiej poetki Marianny Bocian, rówieśniczki autorów niegdysiejszej Nowej Fali. Są one pochwałą życia w każdej postaci i potępieniem wszystkiego, co moglibyśmy nazwać zwyrodnieniem procesów życiowych. Marianna Bocian zwraca się przeciwko wynaturzeniom w każdej postaci — niezależnie od tego, czy dotyczą one sfery języka, ekofilozofii czy też polityki. Inaczej niż poeci od czasów Miltona i Byrona, autorka cytowanego wiersza konsekwentnie opowiada się po stronie umęczonego Abla (w naszym stuleciu fascynacja osobą wyklętego, odrzuconego przez Boga Kaina to zjawisko niemal powszechne)”.
Przytoczony przez Jana Tomkowskiego paradygmat o świadomości twórczej Marianny Bocian, że „na zakończenie czasów nie będzie końca życia”, mówi o eschatologii biblijnej. Koniec czasów nie oznacza końca życia. Teologia dziejów na której poetka oparła swoje przemyślenie, przypomina twierdzenie teologiczne o dziejach, że „zarówno początkiem, przebiegiem dziejów i ich końcem rozporządza w sposób wolny Bóg”. Niniejszy paradygmat poznawczy, Marianna Bocian zapewne zaczerpnęła z filozofii przyrody. Odwiedzając rodzinne gniazdowisko w Bełczącu, znajdujące się w oddali od cywilizacji, miała możliwość obcowania z dziewiczą przyrodą. Wyprawiała się do pobliskiego lasu, chodziła na wyniosły brzeg rzeki Tyśmiennicy. Znała każdy zakątek jej rodzinnego Bełcząca i pobliskich Czemiernik. Wiosną wnikliwie obserwowała gwałtowne przebudzenie przyrody, a jesienią jej powolne obumieranie. Patrząc na pola uprawne, widziała kontynuację życia we wzrastającym ziarnie. W swojej twórczości niejednokrotnie przypominała, że ziarno jest dawcą istnienia pokarmu. Mówiła, że ziarno w kłosach zbóż, jest znakiem przymierza siewcy z ziemią. Tym samym nawiązywała do biblijnego ziarna i jego dawcy oraz kąkolu, o którym mowa w przypowieści o siewcy.
Chciałbym przypomnieć wypowiedź o poetce Zbigniewa Ikony Kresowatego „Krezbi”. Wypowiedź tę zaczerpnąłem z eseju „Bóg dotknął ziemi stopami Marianny” publikowanego na Pisarze.pl w 2021 roku: „Pozwolę sobie jeszcze raz na temat Jej poezji krytcznie powiedzieć, że: jest to poezja na tyle oryginalna – jak wskazałem, że trudno jakimiś klasycznymi metodami ją rozeznawać, a co dopiero klasyfikować… Poetka zbyt poważnie i namiętnie traktowała SŁOWO. Natomiast pochodzenie homo – sapiens, czasem ukryte, u Niej odgrywało sens patriotyzmu w takim eposie norwidowym. To było Jej najbliższe, wraz z naturą rodną, jak mawiała. Przyznała mi się, że nie lubiła powiedzenia „Norwid w spódnicy” – śmiała się z tego. Ale mogła być też dumna. Marianna była nader silnie przywiązana do Ziemi – Matki – Ojca i Nieba, wartości jakich nie wolno, jak mówiła tłamsić i „spotwarzać”– To się widziało naocznie – Byłem takim „świadkiem naocznym”, np. w Bełczącu – podczas pracy na roli i przy obejściu, Jej bose „brudne” nogi, szorstkie stopy, spękane zaczerniałe dłonie i paznokcie od pracy i łupienia orzechów… odpoczywały dopiero późną jesienią we Wrocławiu. Jak przyjeżdżała z Podlasie długo spała, przebudzała się, jak na Jawie, po to żeby łupać ręcznie chleb, który kładła obok i znów usypiała – nie mogła przyzwyczaić się do wody chemii wrocławskiej, a po kilku dniach potem wyruszała do ludzi”.
Z filozoficznego pojmowania życia, jako zaprzeczenia końca dziejów, wyrasta utwór Marianny Bocian o tytule (*** W człowieku żyje coś, co nie tylko z ziemi pochodzi). Jej przyjaciel i krytyk wrocławski prof. Stefan Bednarek utwór ten określił jako osobisty testament: „Te dziesięć linijek to testament i summa życia i twórczości Marianny Bocian. Skondensowała w nich ona wszystko, co wytyczało jej życiowe drogi, co stanowiło treść poszukiwań myślowych i program poetycki: dociekanie tajemnicy człowieczeństwa: afirmacja życia, ale i zgoda na jego kres, będący przecież tylko etapem w wiekuistym planie Stworzenia; przywiązanie do podlaskiej ziemi, która ją wydała, w której spodziewała się spocząć, i której mozolne uprawianie było równie ważne jak uprawianie sztuki” (Źródło: Miesięcznik Literacki „Odra”, nr 1/2004).
W człowieku żyje coś, co nie tylko z ziemi pochodzi.
Nauczycielu moich przedwieczornych lat,
znamy już drogę do świetlistych źródeł.
Nie spieszmy się! – Jeszcze mi zagraj
na harfie słońca pieśń wzrastającego lasu,
odsłaniającą świetlisty wdzięk i urodę ziemskiego bytowania,
na ziemi mojego gniazdowiska – Podlasia.
Chciałabym ją wziąć na bezdrożną wieczność,
w pozaziemskie. – To nie zuboży planety Ziemi,
ni ludzi, ni żadnego Stworzenia.
W utworze wytyczone są drogi życiowe Marianny Bocian. Jak pisał prof. Stefan Bednarek, na tych nieprostych drogach poetka „dociekała tajemnicy człowieczeństwa”. Ale także czerpała prawdę życia ze „świetlistych źródeł” dzieciństwa i dorastania na Lubelszczyźnie, widzianej po latach, poprzez mitologiczną łódź Charona. To widzenie stało się paradygmatem przeprawy przez rzekę, na drugi nieziemski brzeg.
Do przeprawiania się przez mityczną rzekę, poetka nawiązała nieprzypadkowo. Dane jej było istnieć w dwóch odsłonach życia i twórczości oraz zarządzać dwoma realno-mitycznymi światami. Pierwszy, to konfiguracja miasta Wrocławia, gdzie tworzyła, pracowała oraz mieszkała na stałe. Drugi świat, to tajemnicza odsłona dzieciństwa, do którego wracała w dorosłym życiu. Był nim jej Bełcząc, naznaczony sakralnością miejsca i cechami zamku warownego.
Maj 2024
© Tadeusz Karabowicz
© Pisarze.pl