Janusz M. Paluch – Wciąż światło nadziei?

0
65

Gdy wygodnie zasiadłem w fotelu przed kurtyną Wyspiańskiego w Teatrze im. Juliusza Słowackiego, by obejrzeć spektakl Stanisława Wyspiańskiego „Wesele” w reżyserii Mai Kleczewskiej, uzmysłowiłem sobie, że ten dramat towarzyszy mi przez całe życie! Pamiętam atmosferę odświętności przed czarno-białym telewizorem marki Wawel i podniecone głosy rodziców zachęcające do obejrzenia „Wesela”… To był rok 1963. Reżyserem był nie byle kto, bo sam Adam Hanuszkiewicz. Z tego spektaklu w pamięci pozostały mi na zawsze dwie aktorskie osobowości – Kazimierz Opaliński w roli Żyda i Wojciech Siemion jako Chochoł. Ileż „Wesel” było później?…

Siedzę zatem przed kurtyną Wyspiańskiego, obraz przeniesiony na monstrualne płótno kurtyny przez Tadeusza Bystrzaka, zza której dobiegają coraz bardziej narastające odgłosy weseliska. Z jednej strony bogato zastawiony stół, z drugiej wiejska izba z łóżkiem. Gdy kurtyna poszła w górę, znajduję się w centrum weselnej zabawy, gdzie prym wiedzie radośnie kolorowa para młoda – rewelacyjni Martyna Krzysztofik i Mateusz Bieryt! Ostoją spokoju i mieszczańskiego rytu jest Radczyni – doskonale się znalazła w tej roli Lidia Bogaczówna! Ach ten jej kapelusz! Tu piją, tam się biją, tańcują, ściskają i całują po kątach, a przez ten hałas ledwo przebijają się dialogi gości… Coś tam dociera. Jak to na weselu… Choć tak wiele umyka… Niesamowite wykonanie szaleńczego Krakowiaka (czego tam nie wyprawiają Jasiek – Antek Sztaba i Kasper – Wojciech Dolatowski), a w późniejszej części magicznego Poloneza. A skoro już o choreografii mowa, to znowu pozostanie mi w pamięci niezwykle dramatyczna postać Chochoła, któremu głosu użycza Agata Zubel. Chochoł, zaproszony do izby przez Rachelę – w tej roli Kaya Kołodziejczyk, także autorka choreografii w całym spektaklu – wprawia w osłupienie wszystkich. Nie tylko postaci sceniczne wpadające w bezmyślny chocholi taniec. Zaskoczeni są też widzowie, chyba niezbyt przygotowani na apokaliptyczną chocholą wieszczbę niosąca zagładę… Ten dramatyczny, krwawy taniec, nie wróży niczego dobrego. Trzeba złożyć krwawą ofiarę na ołtarzu boga wojny i trwać, mimo upadku podnosić się i trwać, podnosić się i trwać… Rachela – w tej roli niezwykła Agnieszka Przepiórska, pojawia się na weselu w czarnej sukni. Ta wyzwolona, rudowłosa dziewczyna, córka bronowickiego Żyda, niezwykle mądra, podejmuje grę z uwodzicielskim poetą (Mateusz Janicki). W spektaklu Kleczewskiej pojawia się ponownie pod koniec przedstawienia.  W szarej sukience zakrwawionej, z ostrzyżonymi włosami, zaniedbana – zgwałcona, pozbawiona honoru? Na pewno zawiedziona i cierpiąca… Towarzyszy jej poeta – teraz butny, nieprzystępny, cyniczny, ignorujący wszelkie jej próby zbliżenia się, walki o swoje… Tak jak współczesne kobiety, zawiedzione niewywiązywaniem się z obietnic…  W stupor wprowadzić mogą też inne postaci widma, przybyłe wraz z Chochołem na to dziwne bronowickie wesele. Są uwspółcześnione, Hetman w nienagannie skrojonym garniturze, kapiącym złotymi guzikami (Rafał Dziwisz). Moje pierwsze skojarzenie – Wolland z powieści Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”, niczego nie lękający się diabeł, capo di tutti capi. Obok szyderczy Stańczyk (Krzysztof Głuchowski), dzierżący w dłoni mikrofon – swoiste berło władzy – kto ma mikrofon ten ma władzę, obleśnie zażerający się wszystkim, co na stole, a kiedy opuszcza scenę, zgarnia jeszcze naręcze butelek, jak niechciani bywalcy wernisaży i innych uroczystości, podczas których serwuje się gościom poczęstunek… Czarny Rycerz objawia się pod postacią demiurgicznego żołnierza z szaleństwem w oczach żądnych krwi, noszącego mundur żołnierza polskiego, może wyklętego, rozstrzeliwującego Żydów. Scena niezwykle odważna i prowokacyjna. W końcu, a może przede wszystkim – Wernyhora, w tej niezwykłej roli ukraińska aktorka Anna Syrbu. Przybywa na wesele z Ukrainy, śpiewając pieśń matki opłakującej syna. Przekazuje Gospodarzowi (niezwykle sugestywna rola Juliusza Chrząstowskiego) Złoty Róg, wraz z instrukcją jak postawić kosynierów do walki o niepodległość i kiedy róg powinien zabrzmieć. Gospodarz szykuje się do zbrojnego czynu, dobywa pochowane szable i broń palną. Jest też złota podkowa, która ma nieść szczęście powstańcom, ale schowana zostaje do malowanej skrzyni przez zachłanną i zabobonną Gospodynię (Marta Waldera). I w końcu przychodzi ta chwila, gdy pojawia, się wcześniej awanturniczy i niepokorny Czepiec (wyrazista rola Marcina Kalisza), teraz uzurpujący sobie władzę nad przybyłymi na wezwanie Jaśka chłopami z kosami postawionymi na sztorc. Kosy jednak zwracają w stronę panów – jak w 1846 poszli za Szelą, tam doszukując się zagrożenia… W myślach od razu pojawiają się współczesne protesty rolnicze, w których kosy zamienione są w wypasione ciągniki. Protesty odczuwamy wszyscy, choć ponoć nie w nas są wymierzone… To niesamowite, jak ten dziejowy kołowrotek się toczy, tylko ludzie i otoczenie się zmieniają, wciąż tkwimy w stuporze egoistycznego chocholego tańca, sami sobie zagrażając. Wciąż lękamy się, obawiamy zagrożenia, ale prawdziwego niebezpieczeństwa jakbyśmy nie dostrzegali.


Gdy w opętańczym tańcu Chochoł wznosi ręce, dzierżąc w jednej wiecheć słomy, w drugiej ogień, nie wiem czy to światło nadziei, czy żagiew podpalająca lont?… Maja Kleczewska wydaje się nie dawać nam nadziei?

Trzeba wspomnieć, iż aktualnie w krakowskich teatrach prezentowane jest też „Wesele” w reżyserii Jana Klaty w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej (w roli Gospodarza – Juliusz Chrząstowski), w Teatrze STU w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego, ale także „Weselisko” Bronisława Maja w reżyserii Jerzego Zonia, oparte na motywach „Wesela” Wyspiańskiego, w Teatrze KTO. Cztery spektakle, jakże różne, niezwykle piękne, które można oglądać wielokrotnie, za każdym razem odkrywając świeże przesłania dramatu prezentowanego przez kolejne pokolenia reżyserów i aktorów od 123. lat… Myślę, że na tym polega uniwersalizm Wyspiańskiego, który rozgryzł niezmienną słowiańską naturę Polaka. Kto wie, czy tym dramatem Stanisław Wyspiański nie zapewnił sobie nieśmiertelności, wszak Polacy nigdy się nie zmienią!… A ogień w dłoni Chochoła, to przecież jednak światło nadziei. I tego się może trzymajmy?!

Janusz M. Paluch

Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie: Stanisław Wyspiański „Wesele”, reżyseria – Maja Kleczewska, dramaturgia – Grzegorz Niziołek, scenografia – Małgorzata Szczęśniak, kostiumy – Konrad Parol, choreografia – Kaya Kołodziejczyk, muzyka – Cezary Duchnowski, światła i multimedia – Wojciech Puś. Premiera: 16 i 17.03.2024

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko