Michał Piętniewicz – Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski

0
70


Z Szustaka żaden prawdziwy artysta. Nie potrafi opowiedzieć żadnej, partykularnej historii, (a jeśli już, to świńską i nieciekawą), lecz chce stworzyć jakąś ogólną pan narrację, która objęłaby wszystkich. Tak się nie tworzy kina, tak się pragnie stworzyć jedynie sukces.

Życie jest tak bardzo nieciekawe i tak potworne, kiedy ma się niby jakiś potencjał, tyra się po nocach, a sukces, jakikolwiek, w ogóle nie przychodzi, jakbyś jebał tępym narzędziem w gruby mur.

Powinienem publicznie się ośmieszyć, wtedy być może wzbudziłbym zainteresowanie.
Ale co bystrzejsi zobaczyliby, że udaję.

Pobyć sam ze sobą i ze swoimi fantomami, cóż za rozkosz, tak właśnie skończy się świat, bezboleśnie…

Szlachetnie jest zawsze mówić o kimś, nieustająco od własnej osoby stroniąc. Niektórzy to jednak mylą z permanentną napierdalanką na tych, którzy z jakichś powodów są im niewygodni.

Co robiłem przez całe życie? Próbowałem łapać język, mając wyjebane na wszystko, co nim nie jest.

Czy jestem pyszałkiem? Oczywiście, że jestem, ale ukrytym, mam bowiem świadomość tego, że pyszałkowatość jest gestem samobójczym, z którego mało kto sobie zdaje sprawę, na pyszałka święcie się oburzając, miast mu dozgonnie współczuć.

Kiedy przebywam w pasji tworzenia, zapominam o ludziach, duży błąd.

Wygrają ci, którzy pierdolą jakikolwiek sukces, albowiem prawie cała populacja obecna do sukcesu dąży tak silnie, że niedługo nie stanie odbiorców i klakierów.

Czym jest prawdziwy talent? Jest on za duży, żeby gdziekolwiek się zmieścić, dlatego nigdzie go nie ma i nikt go nie zauważa.

Realność jest dziedziną najtrudniejszą, bo najłatwiej poddającą się manipulacji, wiedzą o tym guru rozmaitych sekt. Wystarczy byle jakiemu pasibrzuchowi, powiedzieć, że jest bogiem, kiedy tamten odda owym połowę majątku i już mamy odpowiednią, usankcjonowaną religijnie strukturę.

Świat obecny tak bardzo nastaje na bezgraniczną różnorodność i tolerancję, nie zdając sobie sprawy, że jest to gwóźdź do trumny tego świata.
Rozmaici cwaniacy, manipulatorzy, ergo autorzy nowego porządku, zdają sobie doskonale sprawę, że najłatwiej manipulować ludzką dobrocią, otwartością oraz naiwnością. Dlaczego? Ponieważ człowiek od zarania najbardziej kochał samego siebie, dlatego by lepszym sam sobie się wydać i od własnej, rzeczywistej potworności uciec, notorycznie czyni dobro, by własne odbicie uczynić znośniejszym.

Uwaga o trosce: Zapytaj się bracie i siostro, czy troszczysz się o mnie, czy może bardziej o to, abym Ciebie siostro i bracie, przypadkiem nie przerósł i nie spuścił Tobie i Tobie, solidnego lania za to wszystko, co we mnie uczyniliście w tamtym, przeklętym czasie.

Co jest najpaskudniejszego, co tylko można sobie wyobrazić? Odpowiedź jest oczywista: relacje na uniwersytecie.

Wszystko w Polsce jest kwestią tak naprawdę dwóch rzeczy: polityki kadrowej i lojalności wobec kadry, o nic więcej nie chodzi. Dlatego nie jest to kraj przeznaczony do tego, aby wypłynęła w nim prawda.

Jedno w Polsce zupełnie nie popłaca: bycie skromnym i jednoczesne bycie utalentowanym.
To sprzeczność, przez którą lądujesz w ciemnej piwnicy. Jak jesteś skromny, wiadomo, że nie masz czym się pochwalić. Jak jesteś pewny siebie, ufają, że masz ogromny talent, bo inaczej nie byłbyś pewny siebie. Wniosek: ziemię moją zamieszkują kretyni, ale to prawda nienowa.

Czy można mieć na swoim koncie spore nawet czasem sukcesy i jednocześnie być nieśmiałym i wycofanym? Ależ można, naprawdę kurwa można, lecz rozmaitej maści bęcwały tego nie pojmą.

Cóż to jest prawdziwy świat? To taki, w którym realnie słuchają cię, oglądają i czytają ludzie, sporo ludzi, a nie garsteczka obłąkańców, którzy może nawet czasem nie rozumieją do końca o czym mówisz i co piszesz. Po latach jednak okazać się może, że nisza, w której tkwiłeś od zawsze, przez wszystkie lata, okazała się dla ciebie zbawienna.

Moją słabością zawsze była naiwna ufność wobec ludzi, którą wyniosłem z domu, bo skoro tam mnie kochali to i tu, na zewnątrz,  na pewno mnie będą kochać. Jakież było moje zdziwienie, zdziwienie osiołka, konfuzja straszliwa, która mnie doprowadziła do pomieszania zmysłów, że tu, na zewnątrz, jest całkowicie inaczej niż w domu: kłamią, manipulują, oczerniają, konfabulują, rzucają kłody pod nogi, zazdroszczą do entej potęgi i tak dalej i tak dalej. Słowem, dla nich byłoby lepiej, abyś nie żył. Co za klawi ludzie, doprawdy.

Czym jest prowokacja? Prowokacja jest celową hiperbolizacją pewnych zjawisk społecznych, aby unaocznić realny problem, tym bardziej przykry najczęściej, że prawie nigdy niewypowiadany. Służyłaby ona próbie oczyszczenia atmosfery z toksyn.

Co mnie spotkało na uniwersytecie? Lepsza atmosfera jest chyba w sali tortur.

Coś, co treściowo jest absurdem, językowo broni się świetnie. To zasadnicza i niestety w sensie psychicznym, dla ludzi uczciwych a obdarzonych talentem literackim, koszmarna sprzeczność, która wprawia w ruch wehikuł literatury.

Mam już 40 lat i dalej nie wiem o co mi chodzi. Może dlatego, że moje ja zostało dwa razy w życiu doszczętnie rozbite i pogruchotane na kawałki. Scalenie tego jest strasznie trudne, mozolne, bolesne, nie wiem nawet, czy nie niemożliwe…

Jeśli chodzi o grupę terapeutyczną, którą polubiłem, to ja, który najlepiej z nich funkcjonuję, jestem jednocześnie najpoważniej z nich chory.

Co utrzymuje mnie w jako takim stanie, to poczucie czy wyczucie kolekcji. Owa tworzy pewne bezpieczne ramy dla mojego rozwoju.

Moje pisanie było, jest i prawdopodobnie będzie, zawsze pisaniem przez siebie. Być może wpływ na to miała moja relacja z matką, która uczyniła mnie na zawsze młodym poetą.

Moja pasja wiedzy miała na celu jedynie nazywanie tego, czego w sobie nie rozumiałem, a co we mnie było od zawsze.

Tym samym być może moje zajęcie krytycznoliterackie jest jedynie pozorne i fingowane, bo czy ja naprawdę myślę o tym, co jest w książce?

Ojciec mój, o ogromnym wyczuciu humanistycznym, wielkiej wiedzy, może jednak pewnych rzeczy nie rozumieć. Jest politologiem z wykształcenia, ergo jego optyka ufundowana jest na świecie widzialnym, powstającym w wyniku pewnych procesów historycznych. Nie dzieli on włosa na czworo, choć z delektacją niekiedy śledzi owe procesy podziału, podejrzewam, że dla jego sposobu działania niedostępnych jako forma pewnej umiejętności analitycznej.

Z mamą moją zawsze przednio mi się rozmawiało o tym, co zwiemy interpretacją świata.
Choć różnimy się bardzo w strukturach naszych osobowości i percepcji, mamy jednak zbliżone tory myślenia na temat pewnych zjawisk, co wynika zapewne z uwarunkowań wychowania – moja mama również była jedynaczką. Ojciec też.

Grupa terapeutyczna spełnia funkcję pierwszorzędną. Pozwala na parę chwil odejść od własnej, ksobnej opowieści i empatyzować z opowieścią cudzą, albowiem nie ma chyba piękniejszego stanu, aniżeli życie na zewnątrz siebie, dlatego tak zawistny jestem wobec naukowców.

Moją słabością jest to, że najbardziej lubię chodzić na randki z mądrzejszymi od siebie, rozmaitymi profesorami, itp. Jestem ambitny, a poza tym uwielbiam się uczyć.

Z czego wynika moje napięcie? Może jestem nazbyt zdolny, aby być rozumny i mądry prawdziwie? Zazdroszczę ludziom mądrym harmonii i wewnętrznego spokoju, ja niestety byłem, jestem i prawdopodobnie pozostanę głupkiem.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko