Michał Piętniewicz – Wyimki, fragmenty, intuicje, błyski

0
119


Cóż to znaczyłoby być szczęśliwym? Być może być szczęśliwym znaczyłoby utrzymać się na powierzchni.

Im kto mocniejszy i tęższy, tym bardziej musi cicho siedzieć, żeby dać poczucie bezpieczeństwa słabszym.

Kobiety mają do powiedzenia mniej więcej tyle samo… Jednak wykonam gest autoagresji. Uduszę siebie a nie je.

Nie wiem, czy to świat jest schizofreniczny, czy to ja mam schizofrenię.

Czym jest przyjaźń? Ryzykiem.

Bożenka chce zobaczyć we mnie człowieka, ale ja nie jestem człowiekiem. Jestem tekstem i słuchem, wcieloną pustką.

Czy są ludzie, których nie da się zranić słowem? Takich nie ma, ale są tacy, którzy zręcznie omijają rafy i tych umownie zwiemy świadomymi .

Większość mówi wyuczonym językiem relacji albo publicznej debaty, który jest żaden de facto, bo służy przetrwaniu w tym społecznym szambie totalnej paranoi. Można się tego języka nauczyć, ale nic z tego de facto nie wynika, prócz pieniędzy.

Chorobę psychiczną winno zwać się zdrową oraz inteligentną reakcją na to, co jest.

Dogłębna znajomość człowieka wyklucza wszelkie zawodowstwo i wszelką specjalizację, która fiksuje na bardzo wąskim odcinku rzeczywistości, powodując najczęściej u danego „znawcy” urojoną wyższość nad tzw. pospólstwem.

Na razie mocuję się ze światem, który z nas bardziej zwariował i komu zostanie przyznany olimpijski laur bezdennej głupoty. Staram się tego lauru nie otrzymać, dlatego z dużą ostrożnością i flegmą pozwalam.

Postmodernizm to intelektualnie wyrafinowana, ale jednocześnie jałowa i pusta zabawa, nie mająca zbyt wiele wspólnego z życiem. Takie refleksje naszły mnie po lekturze „Anatomii ciekawości” Michała Pawła Markowskiego.

Szustak nie jest żadnym feministą. Jest cwaniakiem. Jak zresztą każdy feminista, tak naprawdę pseudo feminista, prócz homosiów, którzy naprawdę kochają nie tyle kobiety, co kobiecość.
Nazwijcie mnie chrześcijańskim postmodernistą, a ja się zgodzę. Bezgraniczne umiłowanie prawdy, jak i nieustające, cyniczne drwienie z niej, są mi jednakowo obce.

Czy jest możliwe znalezienie prawdy o sobie? Tak, ale obawiam się, że jedynie  w kontrze do kogoś, czy czegoś, co jest tyleż żarliwe, co błędne.

Prawdopodobnie nikt nie chce ze mną gadać, bo jestem postrzegany jako totalny wariat, a do tego abnegat, który nie pójdzie na żaden kompromis z nikim: czy jest to klecha czy czerwony. Dlatego jestem tym, kim jestem – samotnym rozbitkiem na bezludnej wyspie.

Im dłużej służę Kościołowi, tym większą mam ochotę z Kościoła odejść, bo widzę coraz wyraźniej, jaka to niestrawna marmolada, a do tego, przepraszam, pożal się Boże, bujda z chrzanem.

Trzeba niestety monstrualnej głupoty, żeby wierzyć w życie po śmierci.

Oczywistością jest, że przeróżne siły działają w świecie, ale księża katoliccy zaraz ci powiedzą, że to pogańskie wymysły i tylko bliżej nieznany oraz nieokreślony Pan Bóg działa tam i ówdzie.  

Z czym kojarzy mi się katolicyzm? Z linijką, która uderza w zbyt samodzielne dłonie.

Kościół ufundował całe to bagno na Jedynym, świętym i uczciwym człowieku, który żył kiedyś na ziemi. Okropność. Rzygać się chce.

Jeśli nie masz innych możliwości bracie, a masz ich niestety coraz mniej, po prostu pokaż fucka, bądź spokojnie się oddal.

Uwierzyłbym tylko zakonnikowi, który rzuciłby się na mnie, aby mnie rozszarpać. Przeważnie jednak owe gry zakonne służą uzyskaniu przewagi, walą mnie wszelkie strategie, chodź się napierdalać.

Moje Wyimkowe szaleństwo ma rzecz jasna cudzysłów. Szaleństwo bez cudzysłowu jest niestety chorobą, której rzeczywiście można wystraszyć się nie na żarty.

Kto jeszcze czyta wypierdziane recenzje starych tetryków? Tylko ja czynię to z lubością, samemu jednak ów proceder recenzencki porzuciwszy, uznawszy go po prostu za ciekawą i w dalszym ciągu potrzebną dla kolekcjonerów skamielinę.

Szustaka kochają głównie kobitki, które same nie wiedzą za co go kochają, ale jest to miłość drapieżna, zaborcza i nie znosząca sprzeciwu. Boję się jej.

Właściwie, jeśli kto chce się szczęśliwie i wygodnie wymościć w życiu, powinien zostać relatywistą. Nie ma chyba innej drogi do względnie świętego spokoju, aniżeli po prostu mieć wszystko w dupie.

Ludzie, którym prawda leży na sercu, są nagminnie posądzani o brak luzu i poczucia humoru.
A czy nie pomyśleliście, że wkurzać ich może po prostu elementarny brak logiki, który narusza również ład i ich świata, a tym samym ich święty spokój, podczas którego mogliby oddać się rozważaniom?

Dusza moja została powieszona na rzeźnickim haku. Rezultatem owego zwisania są właśnie owe formy połamane, które skapują wolno na brudny stół.

Uznaję istnienie Boga nade mną oraz przestrzegam świętych i niezmiennych praw Paruzji.
Gdybym ich nie przestrzegał, zostałbym skopany. Kiedy Bóg zdecyduje, ja Jemu się oddam, niczego na własną rękę nie będę przedsiębrał, to wielka nieodpowiedzialność byłaby.

Bardzo nie lubię pisać tradycyjnych tekstów, po chuj to teraz komu… Czytać jeszcze czytam tego typu rzeczy, w sumie z braku laku, ale mało co mnie obecnie przewierca.

Najczęstszą strategią bojącego się, jest kąsanie i atak. Jestem tym znudzony i zmęczony. Nie mogę gładzić każdej, łaknącej pogłaskania sierści, umarłbym bowiem z wycieńczenia.

Gdzie bije źródło artystycznego talentu? Owo źródło bije oczywiście w jajach. Niestety, ludzie owymi obdarzeni i artystycznie uzdolnieni, bywają często w mniejszym stopniu obdarzeni rozumem i zdrowym rozsądkiem; układ odwrotny zaś bywa całkowicie nagminny: ludzie rozumni często nie mają pojęcia o co ludziom utalentowanym chodzi.

Dla ludzi jednocześnie rozumnych oraz utalentowanych nie ma miejsca w tym świecie.
Błąkają się oni od knajpy do knajpy, próbując szukać nie tyle zrozumienia, co zapomnienia o beznadziejności i nierozstrzygalności sytuacji, w której z jakiegoś powodu się znaleźli.

Ktoś w końcu powinien głośno powiedzieć, iż żarty Bronisława Maja oraz środowiska z nim zaprzyjaźnionego, są już mocno zwietrzałe, co nie wyklucza zresztą autentycznego poczucia humoru owego poety.

A z czego śmieją się ludzie dzisiejsi? Ludzie dzisiejsi nie śmieją się z niczego, co najwyżej uśmiechają się kąśliwie. Poczucie humoru to zabytek pięknej przeszłości.

Bywam częstym gościem, mieniącej się kabaretową, kawiarni Vis a Vis, zwanej Zwisem. Ale powiem Ci bracie, że więcej lekkości i wesołości znajdziesz na pogrzebach, aniżeli w ciężkim jak ołów Zwisie, w którym po minach bywalców można sądzić, iż marzą oni nieustannie o odłączeniu od Zwisowego krzesła i połączeniu z trumną, aby ich męki dobiegły końca.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko