Janusz M. Paluch – Memento mori…

0
57

Scenariusz spektaklu „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” powstał na podstawie książki Mateusza Pakuły o tym samym tytule.

Tak bardzo nie chciałem czytać książki Mateusza Pakuły… Tak bardzo nie chciałem iść na spektakl powstały w oparciu o ten dokument, a jednak poszedłem i… wcale tego nie żałuję. Choć wyszedłem ze spektaklu, jak po koszmarnym śnie, zmięty, wypluty i przerażony tym, co każdego z nas może przecież czekać.

Spektakl, tak jak i książka, jest o umieraniu. Swoiste kalendarium odchodzenia ukochanej osoby, ojca autora przedstawienia, znanego w Kielcach architekta. Bezlitosna diagnoza, rak trzustki. To wyrok śmierci, nie dający właściwie żadnej nadziei. Reszta to cierpienie chorego, bezbronność i niemoc rodziny w zmaganiu się z medyczną biurokracją, bezdusznością pielęgniarek, lekarzy a w końcu księdza… Wszak główny bohater odchodzenia był związany ze wspólnotą religijną… Spektakl nie jest anonimowy – wszystko dzieje się w Kielcach. Szpitale i personel medyczny, czy parafia istnieją naprawdę…

Zarówno książka jak i spektakl pisane są emocjami. I nie dziwię się. Wszak to ojciec autora żył w bólu, z którym nikt nie potrafił mu pomóc. Podobno cierpienie można ofiarować… Cierpienie doprowadza też do desperacji. 

Ojciec prosi syna o skrócenie jego cierpienia. Prosi o śmierć, o świadome odebranie mu życia… Jedyne lekarstwo w tej sytuacji. Nie wiemy, czy ta prośba została wypowiedziana w pełni świadomie? Czy spowodował ją niekończący się ból? A może to wpływ podawanej morfiny? Eutanazja jest jednak w Polsce niedopuszczalna.

Trauma, w którą wprowadza widzów spektakl łagodzona jest doskonałą grą aktorską. Aktorzy utrzymują napięcie wprowadzone niemal od pierwszego słowa padającego na scenie przez cały spektakl. Wraz z nimi czujemy bezradność, niechęć do lekarzy, do szpitalnej administracji. Ostre słowa, przekleństwa, inwektywy rzucane prawie bez ograniczeń przyjmujemy ze zrozumieniem. Pełna dramatyzmu narracja skupia się nie tylko na tragicznych wydarzeniach towarzyszących umieraniu. Nie brakuje elementów komicznych, jakie życie przynosi w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach. Ułatwia to widzom przejście przez ten trudny spektakl.

Spektakl mógłby być doskonałym zaczynem do poważnej dyskusji na temat dopuszczania eutanazji w ściśle określonych przypadkach. Wszak żyjemy w świecie, w którym nauka może, a nawet powinna być pomocna człowiekowi we wszystkim. Jeśli medycyna rozkłada bezradnie ręce, może trzeba pozwolić na bezbolesne świadome odejście? Dlaczego można ulitować się nad cierpiącym ukochanym psem czy kotem i poddać go eutanazji? A cierpiący człowiek takiego prawa nie ma?! W imię czego musimy cierpieć do końca? Bo religia… Bo Kościół… Bo państwowe prawodawstwo infiltrowane przez wieki przez  prawa religii? Absurd!

fot. Andrzej Czapliński

Napisałem, że spektakl byłby dobrym zaczynem do poważnej dyskusji, ale stworzony jest z emocji, nad którymi twórca nie zawsze panuje… To znaczy – w rozmowie z lekarzami i przedstawicielami Kościoła co innego myślał, co innego mówił… Wszak zdawał sobie sprawę, że wypowiedzenie emocjonalnej prawdy wobec lekarza może się odbić na pacjencie, a wobec bezdusznego kapłana na problemach z pogrzebem… W książce i spektaklu nie żałuje sobie i – w niewybrednych słowach – mówi wszystko, co myślał, zrzuca z siebie balast negatywnych przemyśleń o polskiej służbie zdrowia, o polskim Kościele… Osoby religijne, czy pracownicy lecznictwa mają prawo poczuć się obrażanymi słowami padającymi w trakcie spektaklu. Autor ma do siebie żal, że nie zabił ojca, że nie skrócił jego cierpień… Jednocześnie expresis verbis wygłasza swe polityczne credo nie dając przestrzeni dla tych, którzy myślą inaczej, którzy nie dopuszczają myśli o eutanazji, aborcji czy in vitro. Padają wręcz nazwiska polityków, a więc i opcji politycznej, z którą się autor identyfikuje.

Jest to spektakl bardzo ważny, być może likwidujący kolejne tabu, jakim jest przeżywanie umierania przez najbliższą rodzinę. Choć z drugiej strony tyle śmierci ile serwuje się widzom na scenie – o filmach nie wspominając – można by rzec o spektaklu nihil novi sub sole

***

30 czerwca 2023 roku Grand Prix 29. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej zdobył spektakl „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” autorstwa i w reżyserii Mateusza Pakuły, koprodukcji Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach i Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie. Uhonorowani zostali też: Mateusz Pakuła nagrodą za tekst, Wojciech Niemczyk za rolę, Paulina Góral za reżyserię światła, a Szymon Mysłakowski Nagrodą im. Jana Świderskiego za rolę.

Janusz M. Paluch

Teatr Łaźnia Nowa, „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”, adaptacja i reżyseria – Mateusz Pakuła, scenografia i kostiumy – Justyna Elminowska, muzyka – Zuzanna Skolias-Pakuła, Antonis Skolias, Marcin Pakuła, partie wokalne – Zuzanna Skolias-Pakuła, reżyseria światła – Paulina Góral, wideo – Olga Balowska; wystąpili – Andrzej Plata, Wojciech Niemczyk, Jan Jurkowski, Szymon Mysłakowski, Marcin Pakuła. Produkcja – Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie, Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Premiera – 20.01.2023 r.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko