Życie – separacja serc i umysłów
Coraz częściej sięgając po klasykę stawiam sobie pytanie, jakie są pożytki z czytania klasyki. Nie mam na myśli tej największej, z Homerem, Dantem, Szekspirem, Cervantesem, Goethem, Balzakiem, Dickensem , Gogolem czy Tomaszem Mannem na czele, ale tej nieco „mniejszej”, autorstwa pisarzy nie z pierwszego rzędu lub tej drugorzędnej autorstwa wielkich pisarzy. Z taką prozą mamy do czynienia w tym przypadku. „Pamiętnik szaleńca” (1838) i „Listopad” (1842) Gustawa Flaubert, to nie „Pani Bovary” ani „Szkoła uczuć”. To utwory marginalne, mocno osadzone w konwencjach literackich epoki. „Pamiętnik”, to opowieść o romantycznej samotności, nawiązująca stylem i tematyką do takich dzieł jak „Spowiedź dziecięcia wieku” de Musseta, czy „Panny de Maupin” Teofila Gautier. Problem, czy zjawisko samotności jest uniwersalne i ponadczasowe. „Można by rzec, że człowiek – niezależnie od jego intencji – skazany jest na samotność, ponieważ nikt nie może przeniknąć trapiących go niepokojów – napisał tłumacz Piotr Śniedziewski w posłowiu o „figurach romantycznej samotności” w obu utworach – Nie ma zatem znaczenia to, czy inni ludzie są do tego nastawieni przyjaźnie czy też wrogo. Podstawowy problem jest bowiem związany z istota ludzkiej egzystencji, która separuje jedno serce od drugiego”. „Właściwie moje życie nie składa się z faktów. Moje życie jest moją myślą” – zauważa narrator „Pamiętnika”.
„Listopad” jest w większym stopniu niż „Pamiętnik” analizą psychologiczną. To autoportret umysłu solipsystycznego, wsobnego, skupionego na sobie, „wierzącego wyłącznie w porządek własnych doznań, nie potrafiącego odnaleźć oparcia w świecie. Dlatego w wątpliwość podany jest nie tylko porządek świata społecznego, ale i pozornie go sankcjonująca – rola religii”. Konstatacja indywidualna nie oznacza akceptacji tego stanu rzeczy. Człowiek prędzej czy później potrzebuje drugiego człowieka, potrzebuje przezwyciężenia nawet najdumniejszej i najbardziej twórczej samotności i w pewnym momencie narrator do tego wniosku dochodzi.
Te spostrzeżenia i wnioski moglibyśmy niby wywieść także z lektur współczesnych. A jednak klasyka mówi o nich inaczej, mocniej dotyka źródeł naszego myślenia, oddala nasze refleksje od współczesnej doraźności, dodaje im patyny, osadza na osi czasu. Dlatego warto czytać klasykę.
Gustave Flaubert – „Pamiętnik szaleńca. Listopad”, przekł. Piotr Śniedziewski, komentarze Claudine Gothot-Mersch, Yvan Leclerc i Piotr Śniedziewski, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2021, str. 245
—
Niedługo wszyscy wyginiemy
Prieto jest głosem i językiem nowej poezji hiszpańskiej – napisał w posłowiu tłumacz tomiku „Piękny świat” Pablo Enrique Orzeł – Pozostaje podchwytliwe pytanie, co jest bardziej nowe – czy głos, czy język. W różnorodnych wierszach „Pięknego świata” czytelnik musi zmierzyć się z wiecznie czujną wrażliwością (…) na sprawy duchowe, międzyludzkie, czy po prostu społeczne. W sensie artystycznym – czymkolwiek to jest poza ciągłym tworzeniem się na nowo – nie czyni żadnych różnic między przeżyciem natury, nawet jeśli zapośredniczonym przez obraz, a suchymi informacjami o niekończącej się przemysłowej rzezi niewinnych zwierząt. Prieto każe nam myśleć, że nie można przytulić partnera lub partnerki i nie pamiętać jednocześnie o tym, że niedługo wszyscy wyginiemy. Tak po prostu. Każdy nasz gest, nawet ten intymny, miłosny, poza kontekstem może być etapem zbrodni. I żaden człowiek nie powinien się temu dziwić, bo przecież wszystko przewidzieli już za nas i dla nas artyści”.
Poezja nie jest – generalnie – przestrzenią, krainą, w której czuję się tak pewnie jak w prozie. Jest bardziej osobista, bardziej abstrakcyjna, wyzbyta często kontaktów z oczywistościami, skłonna do wieloznaczności. Poezja po prostu, znacznie bardziej niż proza, jest tworem solipsyzmu, a indywidualne solipsyzmy nie stykają się ze sobą. Poezję w większym stopniu niż prozę czyta się jak szyfr. Dlatego nie umiem zdefiniować poezji Prieto, tak jak zdefiniowałbym, lepiej czy gorzej – prawie – każdy dostępny mi kawał prozy. Poezja jest właściwie niedefiniowalna, niepodlegająca opisowi, a pisanie o literaturze to przecież rodzaj definiowania. Zatem zamiast definiować zacytuję jeden wiersz Prieto, zatytułowany „Jeden”: „Samotnie, na stojąco/w środku letniej nocy,/pewnie jestem lampą./Jak, w inny sposób,/światło miałoby znaleźć swoją drogę”.
Metaforyczne, niedefiniowalne, tajemnicze. Ale jakie piękne.
Francisco Javier Navarro Prieto – „Piękny świat”, przekł. Paweł Orzeł, ilustr. Hugo Fontela, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021, str. 93, ISBN 978-83-8196-346-6
—
Moda na codzienność
„Powidoki codzienności. Obyczajowość Polaków na progu XXI wieku, to książka nawiązująca do wydanej w 2000 roku. Antropologii codzienności. Dziś znika, szczególnie wśród młodszych pokoleń Polaków, udręka szarej codzienności, której kultura popularna nadaje powab czegoś niecodziennego, pożądanego świata spełnień, a nie elementarnych, surowych konieczności. Codzienność jest modna, zostaje zauważana w naszych rozmowach, wizualizuje ją nieustannie reklama. Staje się odmianą potocznej refleksyjności, jest mitopodobna, totalizująca, nadaje hybrydyczną formę tradycyjnym dziedzinom kultury, takim jak obyczaj, sztuka, religia, polityka, technika. Czy można dziś zatem mówić już o „upadku w codzienność”? Eseje zebrane w „Powidokach codzienności” podejmują zagadnienia, które mogłyby znaleźć się w klasycznych „opisach obyczajów”. Zorientowana na nowość, prefabrykowana, a nawet algorytmizowana codzienność podważa sankcje obyczaju, ale też ożywia jego pamięć, postrzega obyczaj jako „utajony język”, w którym wyraża się przeczucie niewywrotności świata”.
Paradoks miejsca codzienności we współczesnej obyczajowości i myśleniu polega na tym, że to, co z natury, z definicji było banałem, czymś niemal przezroczystym i wręcz niezauważalnym, stało się atrakcyjne, do pewnego stopnia ekskluzywne. „Bo teraz wszyscy są nią zafascynowani – powiada profesor Roch Sulima w wywiadzie rozpoczynającym jego studium – W telewizyjnej reklamie napoju można n.p. zobaczyć: „podkręć codzienność” (…) A więc codzienność stała się potężną modą, towarem, a przy tym rzeczywistością mitopodobną, totalizującą, o dużej sile oddziaływania”.
Nowością jest też dostrzeżenie codzienności przez kulturę, która do tej pory dowartościowywała „wysokie style”. Roch Sulima opowiada w swoim studium o ewolucji polskiego obyczaju w ostatnich dekadach, o historii ciała na plaży, o pracy i pracowitości, o antropologii materialności, o śmieciach i sprzątaniu w obrazie świata polszczyzny, o powitaniach i rytuałach terytorialności, o anarchizacji i estety, o stadionie-bazarze jako o laboratorium polskiej ponowoczesności, o rytualnych formach komunikacji społecznej, o retoryce wielkiej zmiany, o demonstracji w krajobrazie kulturowym miasta. Są także rozdziały o Czarnych Protestach i Ogólnopolskim Strajku Kobiet, a także o telefonie komórkowym jako busoli codzienności i o brutalizacji języka w sferze publicznej. Konkludując w sposób najbardziej syntetyczny i lakoniczny rozważania Sulimy o codzienności można by ułożyć następujący model następstwa: najpierw, wskutek zmian w cywilizacji materialnej codzienność zaczęła „znikać”. Jej zniknięcie wywołało z czasem tęsknotę i modę na nią, a dalszej konieczności „upadek w codzienność”. Gdy codzienność stała się niecodzienna, niecodzienność stała się codziennością. Krótki, ale obfity w nazwiska i tytuły prac naukowych poświęconych codzienności pokazuje, że coraz częściej staje się ona przedmiotem zainteresowań i badań. Wskazuje to, że coraz bardziej – oby interesująco – będziemy brnąć w codzienność, choć inaczej niż kiedyś.
Roch Sulima – „Powidoki codzienności. Obyczajowość Polaków na progu XXI wieku”, „Iskry”, Warszawa 2022, str. 527, ISBN 978-83-244-1116-0
—
Kobieta z marmuru
Królowa Jadwiga pokazana przez współczesną, młodą, a uczoną kobietę, to ciekawa koncepcja. Esej Marty Kwaśnickiej (rocznik 1981) o wybitnej kobiecie sprzed przeszło sześciu wieków ożywia wyobraźnię historyczną, która w przypadku mediewistyki, historii Średniowiecza wymaga szczególnej intensywności. Portret królowej jest plastyczny, barwny, dynamiczny, wielowarstwowy, wolny od hagiograficznych skłonności, a przy tym erudycyjny i świetny literacko. Władza, religia, miłość i erotyka, małżeństwo, migotliwy międzynarodowy świat średniowiecznego uniwersum – oto przestrzeń, w której poruszała się królowa (a właściwie – król Polski) Jadwiga. Styl Kwaśnickiej jest koronkowy, ma coś z barwnego średniowiecznego witrażu. To zupełnie inny wizerunek Jadwigi niż ten z „Jadwigi i Jagiełły” Karola Szajnochy i ten z eseju o niej Stanisława Cata Mackiewicza w zbiorze „Herezje i prawdy”. Inny. Sytuujący się między historiograficzną oschłością a frywolnością. Bardzo interesujący.
Marta Kwaśnicka – „Jadwiga”, Teologia Polityczna, Warszawa 2015, str. 177, ISBN 978-83-62884-84-1