Krystyna Habrat – JESZCZE MAMY LATO

1
214

  Jeszcze mamy lato. Jak lekko się żyje!! Rano zwiewna jak motyl sukienka, broszka, i wylot w zieleń, kwiaty i słońce, gdzie zapomina się o troskach przy banalnej pogawędce z książką na kolanach. I już tak leci aż do wieczornych gwiazd.

  Kiedy to napisałam na Facebooku, Ania – przyjazna wszystkim i przez wszystkich lubiana – odpowiedziała:

  “Jak pięknie i optymistycznie ujęłaś to, Krysiu 🙂 A ja się już martwię, że lato się kończy….”

  Wtedy dodałam, że potem nastąpi złota jesień, dalej trochę wstrętnej pluchy, by czytać w domu książki i piec ciasta, wreszcie Święta, choinka, śnieg i znowu nadzieja wiosny…

   Tymczasem wokoło nie dzieje się tak optymistycznie. Ciągle jeszcze panuje pandemia. W wielu krajach straszne powodzie, niespotykane pożary. Tyle nieszczęść od losu, a jeszcze ludzie skaczą sobie do oczu, krzycząc pełne nienawiści, rynsztokowe słowa, bo człowiek człowiekowi wilkiem, co  pokazuje każdego dnia telewizja i Internet.

  No nie! Nie zawsze wilkiem! kilka dni temu czternastoletni chłopiec z Pisza, Ernest Banach, skoczył  ratować żeglarzy, którzy zahaczyli o słup wysokiego napięcia i sam utonął. Prezydent odznaczył go pośmiertnie medalem za ofiarność i odwagę. Ludzie płaczą.

  Dużo wokół wspaniałych ludzi. Znam takich wielu, wielu. Podobnych  podziwiam na odległość. Ale znajduję też w Internecie słowa smutku, niepokoju. Może za dużo dociera do nas informacji o smutnych rocznicach wojennych, o złych wydarzeniach na świecie. Na szczęście od kilku lat wybuch powstania warszawskiego świętujemy, śpiewając piosenki porywające wtedy do walki. Śpiewają zgromadzeni na placu Warszawiacy, śpiewamy i my, bo tamte piosenki znane są chyba każdemu. Większość ich ma charakter radosny. Porywający do walki. Dodające otuchy. Smutne, by tak nie porywały. Ale były i smutne, bo taka była rzeczywistość.

  Pamiętam, byłam małą dziewczynką, gdy w Stalowej Woli na przyjęciu imieninowym u znajomych rodziców ich sąsiad, uciekinier ze zburzonej Warszawy, pięknie śpiewał: “…pod czołg biegnie z butelką dziewczyna,/ by zapłacić im./ Za zburzoną, kochaną stolicę/ i…” Ja bawiłam się z jego córką, moją rówieśnicą, ale  słuchałam: “Jak świergot jaskółek nad ranem…” i potem: “Najmilsza była mi bluzeczka twa zamszowa/ Pachnąca tak słodko Soir De Paris.” i jeszcze: “Pamiętasz sankami jechaliśmy, miła?/ Śnieg padał wielkimi płatami./ Przed nami się droga jak płótno bieliła./ Kochana, Kochana, Kochana!?”

     Wkrótce ta rodzina powróciła do odbudowującej się Warszawy, wraz z innymi, którzy schronili się w naszym mieście. Nie pamiętam nawet imienia tamtej dziewczynki. Zapamiętałam bardziej piosenki. Pewnie dlatego, że nieraz je jeszcze słyszałam. Śpiewała je moja mama podczas gotowania obiadu, śpiewali inni. Na imieninach, wspólnych świętach i różnych spotkaniach towarzyskich. Ludzie wtedy dużo śpiewali. Spotykali się często, gawędzili, śmiali się.  Koszmar wojny minął i było jakoś radośniej. Nie było Niemców, zagrożenia, śmierci.

   Czasami dobiegały mnie ciche słowa rozmawiających wieczorem na ławce sąsiadów, że przecież nie może być tak dalej, musi być III woja światowa. Słysząc to, uciekałam szybko. Ja nie chciałam wojny. Nie chciałam tamtego smutku.

   Chcę zatem napisać teraz coś optymistycznego, abyśmy nie spuszczali nosa na kwintę, nie narzekali, nie popadali w depresję.

   Mamy jeszcze lato. Słońce grzeje mocno. Zieleń jeszcze soczysta. Czerwienieje jarzębina. Dzień na razie dość długi. Jest pięknie.  A jak nadciągną ponure dni pluchy jesiennej – mamy książki. I możemy robić różne przysmaki dla uraczenia podniebienia, co też jest dobrym sposobem na poprawienie sobie nastroju.

  Ale na razie mamy lato. Cieszmy się nim póki jest. We wszystkich jego odcieniach i smakach. Bo latem tak łatwo się żyje. Wystarczy ubrać się w byle co i wybiec na łono przyrody. Oczywiście, gdy jest się gdzieś na urlopie. I nie pracuje się przy żniwach.

  A książki?

  Te zawsze są najpotrzebniejsze! No, obok miłego towarzystwa! Ludzie i książki są do życia najbardziej potrzebni. To niby banalne, a  wbrew pozorom nie wszyscy o tym wiedzą. Ci mówiący głośno, że nie czytają. I ci używający języka nienawiści z rynsztokowym słownictwem. Przypuszczam, że to jedni i ci sami. Nie czytają dobrej literatury = nienawidzą ludzi.

  A więc na wakacjach w Wiśle wyszperałam na szafie w recepcji dawno poszukiwaną książkę. 

   Autor – Anglik, urodzony w Japonii: Kazuo Ischiguro. Tytuł powieści: “Malarz świata ułudy”. Bardzo mi się podobała, bo autor pięknie ukazuje różne niuanse psychologiczne, kojarząc je z wrażeniami wzrokowymi i nie tylko. A operuje wydarzeniami aktualnymi jak i minionymi, ze wspomnień różnych osób, które bywają tak subiektywne, że często wcale się nie pokrywają, tworząc różne rzeczywistości. Takie subtelne drgnienia rzeczywistości, ukazywanej wielorako, są niezwykłe i piękne.

  Drugą książką, jaką przeczytałam o wiele za późno, ale na wyraźną zachętę syna, była “Solaris” Stanisława Lema. Po dwóch wcześniejszych. Moi obaj synowie są informatykami i łatwiej im wejść w świat fantastyki. A ja, jako niby humanistka, choć nie do końca, długo się przed taką tematyką broniłam.  Na szczęście zachwycił mnie   świat niezwykłej wyobraźni, odległej od naszej rzeczywistości! To bardzo poszerza nasze wyobrażenia! Jest tylko mały szkopuł. Gdy bohater Lema myszkował po zamkniętych pomieszczeniach stacji kosmicznej i wszędzie straszyło coś niesamowitego, ja to znałam,  te obrazy i ten lęk, z własnych koszmarów sennych.

  W recepcji pensjonatu leżały na szafie dwa stosy książek. Ja zdążyłam przeczytać tylko trzy z nich, bo czytałam jeszcze te przywiezione, a nie jestem pospiesznym pożeraczem książek.

  Ta trzecia to były wspomnienia Wojciecha Manna: “Rock – Mann, czyli jak nie zostałem saksofonistą”.  Lubię czytać książki wspomnieniowe, ale nie wszystkie. Piszący o sobie musi  mieć coś ciekawego do opowiedzenia. Czasem niby prosty człowiek, a ma  bystre spojrzenie na świat, ciekawe spostrzeżenia i czytam takiego z zainteresowaniem. Mann zainteresował mnie światem, jakiego nie znam, pokazując kulisy radia, telewizji, festiwali piosenki oraz życie muzyków. Też było warto poznać. I opisanych ludzi i modele ich kariery. I, jak zwykle, wychodzi na to, że trzeba czegoś bardzo chcieć, to (może) się uda.

  A od wczoraj mam za oknem, w parku,  jakiś głośny festiwal. Nazjeżdżało się zewsząd młodych z plecakami, dziwacznie ubranych. Koczowali  gdzie się dało od rana. Muzyka mało mnie wciągająca. Głośne pokrzykiwania i łomotanie. Może z bliska jest bardziej melodyjnie.  Tylko trzeba było pozamykać szczelnie okna. Dziś grają już ciszej, bo ludzie skarżyli się, że zwierzęta w pobliskim ZOO tego nie wytrzymają. O cierpieniach ludzi nawet nikt nie pisnął. Co tam ludzie?! Muszą znieść wszystko.

  Latem łatwiej wszystko znieść, bo żyje się łatwiej i radośniej. A potem trzeba wymyślić nowe radości. Książka i coś dla podniebienia będą jednymi z nich. I koniecznie ludzie, rozmowy. Muzyka. Wreszcie cieplejsza już sukienka. Nowa broszka od wnuczki. Wszystko to godzi nas z życiem.

Krystyna Habrat.    

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Miło mi, Krysiu, że wspomniałaś o mnie 🙂 Jak zawsze – z przyjemnością przeczytałam felieton. I mnie przeraża to, co się dzieje wokół. Nie dosyć, że sytuacja politycznie trudna, świat niemal na beczce prochu, to jeszcze wśród ludzi tyle nienawiści, pretensji, rzucania obelgami. Każdy czegoś innego żąda. Dokąd my idziemy ? I ja oglądam pierwszosierpniowe koncerty , śpiewam razem z uczestnikami i ….płaczę. Dużo Rodzice opowiadali nam o wojnie, byli w centrum frontu. Z noworodkiem urodzonym w piwnicy, który zmarł po paru miesiącach. Na jego grobie daty : 1943-1944. To nie jest prawda, że już się tak nie może wydarzyć. Wszystko może być. Nie doceniamy tego, co mamy. Apetyty rosną. Świat zwariował w gonitwie. Czasem nie wiadomo za czym.
    Książki też są dla mnie ważne, chociaż czytam wolno z długimi przerwami. A tam, jestem emerytką i mogę sobie pozwolić na to. Rozwiązuję też krzyżówki, aby nie pozwolić umysłowi zasypiać. Mam problemy z oczami, stąd z czytaniem ostrożnie. Na szczęście ciągle umiem cieszyć się drobiazgami. Ale też istotnymi sprawami: jestem zdrowa.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko