Wiersze tygodnia – Bożena Semik

0
882
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska


kryjówka

dzień jak co dzień
rytuał powszedniości
skąd więc to uczucie
może błękit zbyt wyrazisty
słońce za ostre
przejaskrawiony landszaft

silence Beethovena 
wypełnia przestrzeń
– słyszę
dźwięki przemawiają
zagłuszają instynkt
kot gdzieś się ukrył
na orchidei nowe pędy

wiatr jeszcze w najniższej skali
cumulusy budują ścianę
– nie ma wyjścia

kawa stygnie

oko cyklonu
zamyka powiekę
– nade mną


przywoływanie

zamyka lato
na zamek błyskawiczny
rzeczom nadaje kształt chwil
wtulone wieczory
ciepły głos
wszystko pod znakiem
nieskończoności

spakowane bluzki co nie lubią zimna
lekka sukienka pachnąca morzem
jedwabny stanik
z rozerwaną koronką
spódnica w czerwieni  
makowym posłaniem

często nuci Looking For The Summer

gdy rozsunie zamek
powraca słońce


zawierzenie

jak co dzień
spacer aleją
platanowe spojrzenia
odnowiona ławka

majestat przebrany w łaty
zieloność oddał
czterolistnej koniczynie

korona ze schroniskiem
dla bezdomnych
szarobiała gładkość kory
może zmylić
wbrew przeciwnościom
trwa

a ja na ławce
otulona wierszem
już nie marznę


pamięć 

zatrzymam to czego nie miałam
chleb powszedni z orkiszu
ponocną kawę z kardamonem
i ciebie
tak bardzo blisko

codzienną szarość wyparł błękit
gdy stuła oplotła nasze dłonie

utrwalone wszystko

i te dwa słowa
co teraz ugrzęzły w słuchawce

a miały stać się ciałem


bez śladów

podarowałeś mi skrzydła
ale jak mam się wznieść
podobna Ikarowi
stopić w czułości 
zachwycić ogromem

i potem nie upaść

idę więc
grzęznę w piasku 
przywieram do każdego ziarenka
jakby było ocaleniem 
– jedynym
w kamiennej tęsknocie


postscriptum II

obłok urojeń
spłynął słonym deszczem
pustynia zakwitła
osieroceniem

czasoprzestrzeń trwa
z bezsensem zakrzywienia
czarna otchłań nadzieją

może już ostatnią


rozważania

trzeba wyrzucić to oczekiwanie
już nic się nie zdarzy
ta pamięć nie dotyka mojej
pozbawia więzi

istnieć dla kogoś lub w imię czegoś
wszystko poza gwarancją

potykam się o każde jutro
by dziś

nie upaść


prawdziwa retoryka

można zapatrzyć się w słowa
zasłuchać w dźwiękach
nie widzieć źrenic
i wierzyć

można poczuć ciepło
żarem wyobraźni
obdarować czułością
wykadrowany obraz

nie można mówić o miłości
gdy słowo razem
utknęło na rozdrożu


prze-targ ograniczony
                                             
nawet jeśli w pokorze zedrzesz kolana
czy nonszalancją wystrzelisz w niebo
patrzy obojętnie

warunkowy układ bez podania dłoni
niemoc wobec wszechmocy
wymierność i czarny bezmiar

jakie to proste
moja dłoń w twojej
błękit w szarych oczach odbity

czas poza nami


bez kropki nad

między nami słowa
wysrebrzyły szarość
dni
miesięcy
lat

miękkość głosu
jego czułość
zakładnikiem jutra

milczenie – złota próba
drżące skrzydła ważki
w pękniętej membranie

dziś nowy dzień

zadzwoń


eremita

wolą może uporem
buduje własne przeznaczenie
nie wątpi w plan boski
ale sam ustala reguły świętości

mur coraz grubszy
– poza wzrokiem i oceną  
gonty bez sęków celowo nieścisłe
przecież tak lubi deszcz
tęczę w drobinie światła
– tego nie potrafi się wyrzec

tylko co zrobić z jutrem
gdy wczoraj tak się rozpycha
jak pozostać sobą
– bez innych


morze szczytów przełęczy dolin

czas wyciera pamięć
ziemia coraz bardziej
przywiera do stóp
wszystko już za nią
tylko świerk za oknem                                                                                          

zabytkowa kolejka
uniosła ku szczytom
słońce osuszyło wzruszenie
skalisty majestat
– nostalgia
muzyka dzwonków
wchłonęła myśli

przekroczyła Rubikon

dziś zatrzymuje ciepło
zrywa słoneczniki

jutro znowu wejdzie w nurt


antyczne wzory

jak Pigmalion

tworzył ją latami
ideał kobiety                 
postać rzeźbiona słowami
kształty wygładzone muzyką

jak Galatea

zwiewne suknie zapach magnolii
nasycona czerwień róż
prawdziwa marzeniem
a tak daleka  
                                                 
już wiosna
szczęście w impulsach
światłowód przerywa samotność

tylko ona
po drugiej stronie
z przepaską na oczach

jak Temida


Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko