Michał Piętniewicz – Jaśniejący sen

0
942
Michał Piętniewicz

     Tomik Joanny Osewskiej pt. „Jaśnienia” można czytać kluczem autobiograficznym, ale nie trzeba. Można jedynie domniemywać, że bohaterka liryczna tego tomu, Nina, jest w jakiś sposób tożsama lub zbieżna z autorką. To przypuszczenie nie jest jednak w pełni uprawnione. Nie znamy bowiem biografii autorki tomu w sposób szczegółowy, a tom „Jaśnienia” trzeba chyba jednak czytać jako osobny artefakt artystyczny, w oderwaniu od biografii autorki.

     Zatem tom ten dotyczy Niny, którą poznajemy od momentu narodzin aż po wiek dojrzały. Celem tego tomu wydaje się być przedstawienie Niny na tle wydarzeń historycznych i politycznych powojennej i współczesnej Polski przy pomocy języka poetyckiego. Jaki to język? Jest to język delikatny, przypominający trochę puchową kołdrę mamy, o której wspomina jeden z wierszy, kiedy mała Nina przychodziła na świat w czułych jej objęciach. Dzieciństwo Niny jest ledwie mistyczne, na pograniczu fantazji i baśni. Trochę przypomina mistycyzm rodem z opowiadań Olgi Tokarczuk – jakby główna bohaterka nie była, nie wydarzyła się do końca, balansowała na granicy istnienia i nieistnienia, mitu i realności, wyobraźni, fantazji, marzenia, a twardej rzeczywistości.

     Rzeczywistość w tomie „Jaśnienia” nie kaleczy tak bardzo podmiotu lirycznego, mimo że uderza w bohaterkę liryczną, Ninę. Jednak podmiot z bohaterem nie jest tożsamy w tym tomie moim zdaniem, o czym już napisałem. Tak jakby Nina wydarzała się dzięki zabiegom tego, którego można określić mianem lirycznego narratora. Język tego lirycznego narratora oswaja jakby trudne doświadczenie rzeczywistości – tej politycznej i społecznej, np. czasu stanu wojennego, kiedy rodzi się dziecko Niny, kiedy trzeba jakoś udźwignąć czy podźwignąć językiem tę rzeczywistość, niejako przeciwstawić się jej poprzez jej oswojenie.

     Mamy więc jakby dwa sprzeczne wymiary tego języka poetyckiego – biegun marzenia, nawet śnienia i biegun realności, biegun jawy. Być może właśnie ta antynomiczność poetyckiego języka w pewien sposób wyjaśniałaby tytuł tomy, który dzieje się jakby na pograniczu jawy i śnienia. Z drugiej strony słówko „ja” odsyła do instancji podmiotu mówiącego, że ten tom jakoś dotyczy jakiegoś „ja”, być może jest to „ja”, które poniekąd śni świat, śni rzeczywistość, ponieważ sen wydaje się pewnym panaceum oswajającym okrucieństwo świata widzialnego. Najwłaściwszą receptą na dojmującą realność widzialnego wydaje się być w tomie „Jaśnienia” niewidzialność snu, fantazji, marzenia. Albo więcej: niewidzialność literatury, czy wykreowanego języka poetyckiego pomaga w efektywny sposób stoczyć walkę z widzialną realnością, która przeważnie powoduje rany i ból – na antypodach błogiego śnienia.

     Wiersze w tomie „Jaśnienia” rozmawiają ze sobą, pewne wątki, jak np. motyw zabitego wróbla, powracają. Nie posiadają te wiersze tytułów, są jak gdyby fotografiami z życia tytułowej Niny, obrazkami, migawkami. Razem składają się na specyficzny kalejdoskop życia w którym widać pewną linearność – od narodzin, przez wiek studencki, małżeństwo, zresztą z wiersza wynika, że na początku nie do końca udane, choć jednak zakończone spełnieniem, narodziny dziecka i wiek dojrzały. Zatem jest ten tomik jakby życiową summą i zarazem silva rerum rozmaitych wspomnień, zdjęć, niewidzialnych fotografii wykreowanych językiem poetyckim.

    Tytułowa Nina doczekała się wnuczki. Teraz siedzi nad brzegiem sadzawki Siloe, ale nie odważa się przekroczyć granicy, która dzieli widzialne od niewidzialnego – już na zawsze zawieszona między dwoma światami.

     Tomik Joanny Osewskiej jest propozycją bardzo ciekawą. Można po jego lekturze zadać sobie pytanie, czym jest życie opowiedziane w tomie, do czego prowadzi, do jakich spełnień i niespełnień? Ale odpowiedzi czytelnik nie uzyska, wraz z bohaterką Niną może jedynie stać nad brzegiem Siloe i milczeć wraz z nią, jaśnieć we śnie i na jawie.

    Prowokują „Jaśnienia” do stawiania pytań natury epistemologicznej. Czy naprawdę przydarzamy się sobie w opowiedzianym życiu? Czy życie bez opowieści istnieć nie może?
To w gruncie rzeczy pytania o język danej opowieści.
Na tyle jesteśmy na ile się opowiemy w języku, który do tej opowieści wybierzemy.

      Opowieść o Ninie wybiera język poetycki, w którym wiele jest niedomówień, niedopowiedzeń, przemilczeń, miejsc niedookreślonych.
Chyba życie bez takich miejsc nie mogłoby wydarzyć się prawdziwie, zaistnieć, czy to we śnie czy na jawie.
Poezja Joanny Osewskiej poszukuje dialogu z czytelnikiem, zaprasza do rozmowy a może nawet do wspólnej wędrówki poprzez wspólną jawę oraz osobny, jedyny w swoim rodzaju, jaśniejący sen.

Joanna Osewska, „Jaśnienia” [Augustów 2020, liczba stron: 56]



Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko