Kazimierz Budyn – Rocznik 1965. Mieszkaniec Stadnik k/Krakowa. Autor tomików: “Twoje ślady”, “Niebo na ziemi”, “Powrócą ptaki”, “Posłuchaj”, “Pod prąd”. Wiersze przetłumaczone na język niemiecki ukazały się w tomiku “Vie Vogel”. Od 2014r związany z Myślenicką Grupą Poetycką TILIA
Stare ścieżki
Zbudziłem się
W kropli bezmiarze
Tylko cisza
W szklanym odbiciu
Mija mnie
I ogrodową różę
Milczą skały
Mojego dzieciństwa
I ja milczę
Zamykam oczy
Stare ścieżki
Pamiętają moje kroki
Cisza jest moim krzykiem
Nie umiem głośno
Wołać
Cisza jest moim
Krzykiem
Notorycznie wyciągam
Dłonie
Żebrając o drzwi
Otwarte
Między pustą kartką
A wierszami
Porośniętymi mchem
Emocji
Zasypiam
A kiedy
Spowije mnie
Noc ciemna
Staję się
Zagadką chaosu
Tajemnicą istnienia
Sekretnym dotykiem
Pozostawionym bez opieki
Zasypiam
Bojąc się
Że zginiesz
W sennej czeluści
MAŁGORZATA KULISIEWICZ – absolwentka filmoznawstwa i polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, autorka esejów i recenzji filmowych i literackich, publikacji historycznych, realizatorka reportaży telewizyjnych. Autorka tomików poezji „Inni Bogowie”, „Kot Wittgensteina i inne wiersze” oraz „Ciasteczka z ironią”. Mieszka w Krakowie.
PAMIĘĆ PRZEDMIOTÓW
Na niemych krzesłach
siada mgła.
Za nimi cienie
z ukrzyżowanymi ramionami.
Wyrusza kolumna skazanych,
szuranie nóg,
stukot butów,
gwar wybrzmiewa dysonansem.
Symfonia śmierci cichnie o świcie.
Na Placu Bohaterów Getta wschodzi słońce
jak blade oblicze uratowanego dziecka.
Kraków budzi się do życia,
jak co dzień.
PODZIEMNE ARCHIPELAGI
Jaszczur, dinozaur, jaszczurka,
uciekają w popłochu,
salamandra pożera ziemię,
w głębokim pęknięciu
przesuwają się kontynenty.
Atlantyda powoli zapada się
w głąb,
na razie pozostał jeszcze wierzchołek,
ale nie łudźcie się,
że to tak łagodnie.
Większy kontynent
pożera mniejszy,
gdy tylko z tamtego wycieka
przezorność i resztki
mądrości,
salamandra chłepcze z kałuży krwi,
nie dowidzi,
nie wie,
czy coś pozostanie,
jej oczy zaszły mgłą.
KŁADKA BERNATKA
Zamknąłeś naszą miłość na trzy spusty,
klucz wrzuciłeś do wody.
Jak cię teraz mam odnaleźć
na tym moście złudzeń.
Wśród imion zakochanych
nie ma już nas,
nie ma nas.
Wędrujemy po Kazimierzu,
świt rozdziela nasze drogi,
da nam czas,
da czas,
by złączyć
widzialne z niewidzialnym,
logiczne z wyobrażonym,
osiągalne i niezdobyte.
Stoimy po przeciwnych stronach kładki,
niepewni wschodzącego dnia.
WŁADYSŁAW J. GORGOŃ ( ur. 1955) – emerytowany nauczyciel fizyki z astronomią w I LO im. B. Nowodworskiego w Krakowie . Członek Poetyckiej Grupy Każdy. Autor tomiku wierszy „SERCA ROZEDRGANIE”. Ma swoje wiersze w wielu książkowych Almanachach.
ZASUSZONE RÓŻE
Tak nas nagle dopadła, Kochanie
wielka miłość na emeryturze;
jak w glinianym wypalanym dzbanie
zasuszone w swoim pięknie róże.
Przytulone w swej cichej starości
choć wyblakły barwy intensywne;
delikatny spokój w nich zagościł;
tylko czasem wspomnienia przedziwne.
O ogrodzie pachnącym kwiatami
i owadach zwinnych, kolorowych!
Chociaż większość życia już za nami
Dajmy szansę marzeniom wciąż nowym
UDERZENIE I KRZYK
Uderzyłem dłonią o powierzchnię stawu;
nie pozostał na niej odcisk moich linii papilarnych,
ani nawet pięciopalczasty kształt!
Tylko chaotyczne fale rozpełzły się wokół!
Napisałem wiersz
wykrzyczałem go całą mocą oddechu;
nie pozostawił trwałego śladu!
Może ktoś usłyszy kiedyś jego echo!
MOJE BOŻE NARODZENIE
Może wybuchła wtedy supernowa,
kometa jasna z rozwianym warkoczem
a może Jowisz z Wenus blisko siebie?
Nie ważne, co się działo na niebie,
bo wypełniły się wtedy prorocze
– o przyjściu na świat Zbawiciela – słowa!
Maria i Józef – podróżą znużeni
w Judei – w skromnej betlejemskiej szopie
przed chłodem nocy znaleźli schronienie;
pogasły światła, mrok ogarnął Ziemię.
Wtedy narodził się maleńki chłopiec
co stał dla nas pochodni płomieniem!
I choć minęły już dwa tysiąclecia
płomień ten ciągle rozświetla nam drogę,
choć ciągle wielu zgasić go próbuje.
Ja jednak wierzę, w głębi duszy czuję,
że temu światłu ja zaufać mogę
i pójdę za nim aż do końca życia!
Grażyna Jusięga /pseud.art.Gina/ ur. się w Puławach. Absolwentka Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Nałęczowie .Studia polonistyczne rozpoczęła na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim .Wtedy występowała w Teatrze Akademickim Sceny Plastycznej Leszka Mądzika. Kontynuowała studia polonistyczne na UJ w Krakowie.W tym czasie związała się z Akademickim Teatrem 38 .W latach 1974-76 była zaangażowana w scenografie w Piwnicy pod Baranami.Wystawia swoje obrazy i grafiki w kraju i za granicą.Wydała dwa zeszyty poetyckie LUNATYCZKA i ODROBINA TOŻSAMOŚCI. Związana jest z krakowską grupą literacką KAŻDY .
R O Z T E R K A
Waham się czy zadzwonić
do Ciebie
dopada mnie zwątpienie
znów będą
dąsy pląsy zaciemnienie
niemoc ruchu
opowieści o innych kobietach
wahania i niepewność
nie jednak nie zadzwonię
nie chcę tego
niech trwa ta rzewność
2016 Kraków
M A L I G N A M I S T R Z A M A T E J K I
Błądzę ciemną doliną
boję się
wkoło ciała martwe ciała
świecą białe kości
czas się zatrzymał
w ciemnej dolinie
świtu nie widać
w odmętach myśli
korowód bliskich
i dalekich krewnych
tańczy posępnego walca
we mgle majaczy
zimny sierp
na ziemi to czy w niebie
już nie wiem gdzie jestem
wiem że nie ma tu
matko ciebie
P R Z E D W I O Ś N I E
Demony moich długich zimowych nocy
odleciały z północnym wiatrem
wiosenne tchnienie
ciepłych zaróżowionych chmur
otwiera promień słońca
po którym chciałoby się iść
wysoko ponad horyzont kamienic
skacząc z komina na komin
czuć ciepły wiatr we włosach
jestem jak ptak
zrywający się do lotu
na przedwiośniu
w ciasnym mieście
nie mogę sobie znaleźć miejsca
03 03 2015 Kraków
Elżbieta Leśniak – ur.1987 r. Studiowała w Krakowie. Należy do Koła Młodych przy Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich – Oddział Kraków. Autorka debiutanckiego tomu poetyckiego pod tytułem ,,bilet życia” (2018).
oczy człowieka
mały świat wielkie sprawy sprowadzone do zwierzęcych
ludzie wystawieni na próbę charakteru trudny egzamin
pytania wciąż nowe rodzą się umierają razem ze światem
poranek oczy wpatrzone w jeden punkt pustka opiewająca
nieskończoną przepaść
mały świat wielkie sprawy ludzie urastający do rangi człowieka
zwierzę wystawione na próbę oblany egzamin konfrontacja bolesna
słabość człowieka oczy wpatrzone w jeden punkt świat schowany
w źrenicy oka biała plamka na portrecie mocny retusz obraz
wystawiony na sprzedaż
/Węglówka, 29.11.2019 r. /
widok
stroimy się w funkcje pozy chcąc wiele ukryć wiele
ujawniamy ubranie świadczy o tym że coś pod nim
strzeżona nagość otwarta skrzynia nie syci pożądanie
kurczy się maleje poznana zagadka zdjęty welon
stroimy się w funkcje pozy chcąc wiele ukryć wiele
ujawniamy szczęście przysiada na brzegu w kąpielówkach
radość kusa sukienka strój kąpielowy zimą patrzymy w lustro
ubrani od stóp do głów nieprzygotowani na widok
swój własny
/Kraków, 02.12.2019 r./
potknięcie
w ciemnym pokoju potykam się o krzesło stoi tam gdzie nie powinno
mebel ma swoje miejsce człowiek bywa przedmiotem zaangażowanie
przechodzi w brak znaczenia rzeczy ludzie nie na swoim miejscu stoją
jak pomniki roszcząc pretensje do oglądających o nie fotografowanie
dzieł sztuki życie niepewne splątane nicią nieporozumienia w sprawie
bycia dla drugiego siebie ideałem nie sposób złapać szczęścia sukces
może nie przyjść wcale wolność rzeczy ludzi bywa roztargniona pamięć
przeznaczenia zawodzi kłania się przed najmniej znaczącym trybunałem
stan niepewny regres czy rozwój Kazimierz Dąbrowski wymyślił na to
sposób myślenie że stałość że zmienność napawa optymizmem filozofa
rozważającego kategorię utraty bolesna żałoba przynosi w końcu ukojenie
serce zrośnięte jak złamana noga przynosi efekt domina ludzie pozujący
jak pomniki łączą rzecz człowieka
człowiek czasem potyka się o człowieka
/Kraków, 08.12.2019 r./
Stanisław Pawłowicz – Inżynier , mechanik , absolwent Politechniki Krakowskiej . Prowadzi swoją działalność usługową w Wieliczce . Tutaj powstało najwięcej jego wierszy.Wydał dwie książki poetyckie ,; Dotyk i Rezonans.
audyt wewnętrzny
wyszedłeś na pustynię
a teraz szukasz oazy
by uciszyć oddech
doświadczyć rosy
nie umiesz czekać
i nie chcesz uciekać
wciąż jesteś obok
a powinieneś już być
nie oczekiwać
rozpisywać ciszę
przynależeć do siebie
nie idź na ten bal
samsonowi odrosły włosy
analiza tła
myślisz że szczęście ci się należy
jak matce miłość do ciebie
jamochłon czy czarna dziura
dotykać przykładać do ciała
szeptać pocierać mrużyć oczy
mieć pewność własności
mówią daj czas czasowi
gdzieś za nim czai się bóg
w stroboskopowej zaprzestrzeni
osiem kroków czy dwanaście
ucieczka czy uwielbienie
w drodze do szczęścia
absolut czy dżin
sytość osłabia wzrok
rachunek
drugiego życia
nie otrzymasz
kusząc Boga
i siebie
bez pokory
przecież
pęknięty diament
zawsze może być
brylantem
stół
jest świadkiem
dźwiga toasty i rozstania
umowy i cyrografy
dziwi się tylko
czemu
tak ciężkie są łokcie
trzymające w rękach głowę
smutkiem spadającą na blat
Małgorzata Hrycaj – szczecinianka związana z Krakowem, Kościeliskiem i Tatrami. Kandydatka do szczecińskiego oddziału ZLP. Logopeda. Ma na swoim koncie książki poetyckie: „Pod baldachimem krwawnika” (Wydawnictwo SIGNO, Kraków 2016), „Aponia w ogrodzie” (Akcent, Szczecin 2018). Ma także udział w antologiach poetyckich, magazynach kulturalnych.
bez „season greetings”
kiedyś wszystko wyglądało
inaczej łańcuchy przedświątecznych
kolejek prowadziły na czubek
betlejemskiej gwiazdy z nadzieją
na dar przebaczenia
nie-zaniedbania zawartości
szeleszczących papierków
mały Jezus rozumiał głód słodyczy
wszystkiego brakowało
lecz talerz dla wędrowca nie raził
jak musztardówka w zestawie
porcelany Rosenthala
trzaskały łupiny orzechów zapach
pomarańczy mieszał się z kolędą
to co boleśnie szare przykrył śnieg
Mikołaj zamiast Coca-Coli niósł
odrobinę nieba apoteozę (u)bóstwa
w tajemnicy wcielenia
Manitou
Takoda* nie miał kalendarza ze świętami
bożego narodzenia wielbił wielkiego
ducha który nocą pilnował tipi a w dzień
karmił stada zwierząt
gdy upolował pierwszego bawoła zjadł
serce i przejął jego siłę by zabijać tylko
z głodu
nie czekał na pierwszą gwiazdkę
żeby zasiąść do wieczerzy
każdy świt obwieszczał narodziny
boga błogosławiąc obfitość wzrastania
kadzidła wieczornych ognisk słały
w niebo dziękczynienie
aż pojawił się biały człowiek ściął jodłę
przybrał w łańcuch własnych modlitw
i nakazał wierzyć w bożą sprawiedliwość
po śmierci
/* imię spotykane u Siuksów oznaczające
“przyjazny dla wszystkich”/
* * *
świetlisty krakowski zmierzch
z fotografii jeszcze się nie skończył
ulice opływają wodą migocą
świąteczne ozdoby idziesz ze mną
przez planty z uśmiechem słodszym
od lajkonika z piernika całujesz
zmyliwszy czujność starych latarni
ulegamy nocy gdzieś daleko Paryż
z kankanem Nowy Jork stepuje w
kałużach porywasz mnie do krakowiaka…
do końca świata i o jeden sen dłużej
po grudzie
krzyk dzikich gęsi obwieścił
zimowe przesilenie poszarzało
białe boże narodzenie wszystko
się wymieszało w tyglu historii
jeźdźcy apokalipsy krążą wokół
ziemi z krzyczącymi flagami kolejny
papież pobłogosławi święte wojny
/z braku konkurencyjnego sacrum/
maratony mikołajów zaklinają
boskie miłosierdzie słowianie
czekają na hody tanatos będzie
spółkował z nergalem na krzyżu
zmienionym w swastykę aż jakiś
nowy wizjoner uwierzy że „w tym
znaku zwycięży”
Jacek Sojan; ur. w Krakowie 1952 r; studiował filologię polską na UJ; wydał zbiory wierszy: Dziedzictwo kataryniarza; niemy poeta (tom bezdebitowy), Dmuchawiec; babia góra, pocztówka spod limby. Recenzent, eseista, animator życia literackiego w Krakowie.
CV
oddając się nieprawdopodobnym fantazjom
na temat Sophii Loren
zaciekle studiowałem winiarstwo
w jego krańcowej
to jest płynnej fazie istnienia
przyznając rację Heraklitowi
że wszystko jest płynne
zarówno cudowne programy polityków
jak i moja gotówka
w ramach szczególnej automotywacji i dyscypliny
postawiłem sobie za cel
pracować codziennie
przez co najmniej pięć minut
(włączając w to wtorki)
zgłębiając zagadnienie powszechnego dobrobytu
odwiecznego marzenia ludzkości
realizuję – oczywiście w teorii – pisząc na zamówienie społeczne
dziewięćdziesiąt sześć tomów o szczęściu
i powierzając praktyczną stronę mojego geniuszu
specom od pijaru marketingu
i społecznych ubezpieczeń
mam nadzieję po tak pracowitym życiu
trafić do podręczników
jako wybitny alchemik okultysta
albowiem pragnę poprowadzić całą ludzkość
do krainy poezji
pięknych słów
do dziś pozostających
bez pokrycia
dobry uczeń
/załącznik do materiałów z pedagogiki stosowanej dla rodziców i nauczycieli/
uczył się z łatwością
uchwałą rady pedagogicznej
mianowany pierwszym uczniem
drugiej klasy gimnazjum
kiedy koledzy dukali łacinę
nic nie rozumiejąc
na własną rękę próbował
czytać Cycerona
Puszkin Lermontow Niekrasow Tołstoj Turgieniew
to jego prawdziwi szkolni kompani
pierwszy uczeń nie tylko się starał
był najzdolniejszym
najpilniejszym
najlepiej prowadzącym się chłopcem
odznaczony złotym medalem
wstąpił na uniwersytet
kurs nauki wydziału prawnego przerobił wprawdzie
jako samouk na zesłaniu
ale egzamin dyplomowy
zdał bez żadnej koniecznej wówczas protekcji
celująco
nie wiedzieć dlaczego
wynik egzaminów nie znalazł potwierdzenia
w sądzie
gdzie jako adwokat
bronił biednych wieśniaków i robotników
bo wszystkie sprawy przegrał
a było to wtedy
gdy zmienił kolegów
nad starożytnych Greków i Rzymian
poetów i artystów
przełożył Karola Marksa
II
ambitny mądry uczeń
stał się adwokatem diabła
wymyślił państwo pozbawione praw
moralności i kościoła
z nienawiści uczynił cnotę
i siłę
rozumne okrucieństwo ustanowił nową religią
fanatyczny terror
azjatycką schedę po Mongołach i Tatarach
ogłosił zbawieniem ludzkości
której cierpienia leczył
niezawodnym lekiem
o obiecującej nazwie
Czeka
poznając życiorys
dobrego ucznia
Lenina
pamiętaj
dobremu uczniowi może towarzyszyć
jego zimny cień
beznamiętny rozum zdążający
za wizją apokalipsy
kartka noworoczna
ciemne góry lodowe płyną między nami
każdy szuka biegunów a te tkwią w języku
zimowy czas milczenia zamroził zegary
mój spokój i twój niebyt śnieżą dziś w dwójnasób
w takim nic-niemówieniu wstrzymujemy oddech
staramy się nie stopić lodowców alpejskich
biel gotowa na wiersze iskrzy srebrem zgłosek
sny zwieszone soplami czekają na odwilż
widzę w zorzy polarnej twe rozdygotanie
słyszę krę pękającą całej Euroazji
twoja nagość tak nagle cofnęła lądolód
do tej kartki na której: kocham cię tak bardzo