Wiersze z Krakowa

0
3298
Franciszek Maśluszczak

Kazimierz  Budyn – Rocznik 1965. Mieszkaniec Stadnik k/Krakowa. Autor tomików: “Twoje ślady”, “Niebo na ziemi”, “Powrócą ptaki”, “Posłuchaj”, “Pod prąd”. Wiersze przetłumaczone na język niemiecki ukazały się w tomiku “Vie Vogel”. Od 2014r związany z Myślenicką Grupą Poetycką TILIA


Stare ścieżki

Zbudziłem się
W kropli bezmiarze
Tylko cisza
W szklanym odbiciu
Mija mnie
I ogrodową różę
Milczą skały
Mojego dzieciństwa
I ja milczę
Zamykam oczy
Stare ścieżki
Pamiętają moje kroki


Cisza jest moim krzykiem

Nie umiem głośno
Wołać
Cisza jest moim
Krzykiem
Notorycznie wyciągam
Dłonie
Żebrając o drzwi
Otwarte
Między pustą kartką
A wierszami
Porośniętymi mchem
Emocji


Zasypiam

A kiedy
Spowije mnie
Noc ciemna
Staję się
Zagadką chaosu
Tajemnicą istnienia
Sekretnym dotykiem
Pozostawionym bez opieki
Zasypiam
Bojąc się
Że zginiesz
W sennej czeluści


MAŁGORZATA KULISIEWICZ – absolwentka filmoznawstwa i polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, autorka esejów i recenzji filmowych i literackich, publikacji historycznych, realizatorka reportaży telewizyjnych. Autorka tomików poezji „Inni Bogowie”, „Kot Wittgensteina i inne wiersze” oraz „Ciasteczka z ironią”. Mieszka w Krakowie.


PAMIĘĆ PRZEDMIOTÓW

Na niemych krzesłach
siada mgła.
Za nimi cienie
z ukrzyżowanymi ramionami.

Wyrusza kolumna skazanych,
szuranie nóg,
stukot butów,
gwar wybrzmiewa dysonansem.

Symfonia śmierci cichnie o świcie.
Na Placu Bohaterów Getta wschodzi słońce
jak blade oblicze uratowanego dziecka.
Kraków budzi się do życia,
jak co dzień.


PODZIEMNE ARCHIPELAGI

Jaszczur, dinozaur, jaszczurka,
uciekają w popłochu,
salamandra pożera ziemię,
w głębokim pęknięciu
przesuwają się kontynenty.

Atlantyda powoli zapada się
w głąb,
na razie pozostał jeszcze wierzchołek,
ale nie łudźcie się,
że to tak łagodnie.
Większy kontynent
pożera mniejszy,
gdy tylko z tamtego wycieka
przezorność i resztki
mądrości,
salamandra chłepcze z kałuży krwi,
nie dowidzi,
nie wie,
czy coś pozostanie,
jej oczy zaszły mgłą.


KŁADKA BERNATKA

Zamknąłeś naszą miłość na trzy spusty,
klucz wrzuciłeś do wody.
Jak cię teraz mam odnaleźć
na tym moście złudzeń.
Wśród imion zakochanych
nie ma już nas,
nie ma nas.

Wędrujemy po Kazimierzu,
świt rozdziela nasze drogi,
da nam czas,
da czas,
by złączyć
widzialne z niewidzialnym,
logiczne z wyobrażonym,
osiągalne i niezdobyte.
Stoimy po przeciwnych stronach kładki,
niepewni wschodzącego dnia.

WŁADYSŁAW J. GORGOŃ ( ur. 1955) – emerytowany nauczyciel fizyki z astronomią  w I LO im. B. Nowodworskiego w Krakowie . Członek  Poetyckiej Grupy Każdy. Autor tomiku wierszy „SERCA ROZEDRGANIE”.  Ma swoje wiersze w wielu książkowych Almanachach.


ZASUSZONE RÓŻE

Tak nas nagle dopadła, Kochanie 
wielka miłość na emeryturze;
jak w glinianym wypalanym dzbanie 
zasuszone w swoim pięknie róże.

Przytulone w swej cichej starości
choć wyblakły barwy intensywne;
   delikatny spokój w nich zagościł;
tylko czasem wspomnienia przedziwne.

 O ogrodzie pachnącym kwiatami 
i owadach zwinnych, kolorowych!
   Chociaż większość życia już za nami
Dajmy szansę marzeniom wciąż nowym


UDERZENIE I KRZYK
 
 Uderzyłem dłonią o powierzchnię stawu; 
 nie pozostał na niej odcisk moich linii papilarnych,
  ani nawet pięciopalczasty kształt!
Tylko chaotyczne fale rozpełzły się wokół!
      Napisałem wiersz
    wykrzyczałem go całą mocą oddechu;
  nie pozostawił trwałego śladu!
Może ktoś usłyszy kiedyś jego echo!


MOJE BOŻE NARODZENIE
     Może wybuchła wtedy supernowa,
   kometa  jasna z rozwianym warkoczem
a może Jowisz z Wenus blisko siebie?
Nie ważne, co się działo na niebie,
   bo wypełniły się wtedy prorocze
– o przyjściu na świat  Zbawiciela – słowa!

        Maria i Józef – podróżą znużeni
   w Judei – w skromnej betlejemskiej szopie
przed chłodem nocy znaleźli schronienie;
pogasły światła, mrok ogarnął Ziemię.
        Wtedy narodził się maleńki chłopiec
     co stał dla nas pochodni płomieniem!

      I choć minęły już dwa tysiąclecia
   płomień ten ciągle rozświetla nam drogę,
choć ciągle wielu zgasić go próbuje.
Ja jednak wierzę, w głębi duszy czuję,
   że temu światłu ja zaufać mogę
      i pójdę za nim aż do końca życia!


Grażyna  Jusięga  /pseud.art.Gina/ ur. się  w Puławach. Absolwentka Państwowego Liceum  Sztuk Plastycznych  w Nałęczowie  .Studia polonistyczne  rozpoczęła  na  Katolickim  Uniwersytecie  Lubelskim .Wtedy występowała  w  Teatrze  Akademickim  Sceny Plastycznej  Leszka  Mądzika. Kontynuowała  studia polonistyczne na UJ w Krakowie.W tym czasie  związała się  z Akademickim  Teatrem  38 .W latach  1974-76  była zaangażowana  w scenografie w Piwnicy pod Baranami.Wystawia swoje obrazy i grafiki w kraju i za granicą.Wydała  dwa  zeszyty   poetyckie   LUNATYCZKA   i  ODROBINA  TOŻSAMOŚCI. Związana  jest  z  krakowską  grupą  literacką  KAŻDY .
 
                  R O Z T E R K A
 
                  Waham  się  czy zadzwonić
                  do   Ciebie
                  dopada  mnie  zwątpienie
                  znów  będą
                  dąsy  pląsy  zaciemnienie
                  niemoc  ruchu
                  opowieści  o innych  kobietach
                  wahania  i  niepewność
                  nie  jednak nie zadzwonię
                  nie  chcę  tego
                  niech  trwa  ta  rzewność
 
                   2016  Kraków
 
      
              M A L I G N A   M I S T R Z A    M A T E J K I   
 
                Błądzę  ciemną  doliną
                boję  się
                wkoło  ciała  martwe  ciała
                świecą  białe  kości
                czas  się  zatrzymał  
                w  ciemnej  dolinie
                świtu  nie  widać
                w  odmętach  myśli
                korowód  bliskich
                i  dalekich  krewnych
                tańczy  posępnego  walca
                we  mgle  majaczy  
                zimny   sierp
                na  ziemi  to  czy w  niebie
                już  nie  wiem  gdzie  jestem
                wiem  że  nie  ma  tu
                matko  ciebie
 
             
               P R Z E D W I O Ś N I E
 
               Demony  moich długich zimowych nocy
               odleciały  z północnym  wiatrem
               wiosenne  tchnienie
               ciepłych  zaróżowionych  chmur
               otwiera  promień   słońca
               po  którym chciałoby się iść
               wysoko  ponad  horyzont  kamienic
               skacząc  z  komina  na  komin
               czuć  ciepły  wiatr  we  włosach
               jestem  jak  ptak
               zrywający  się  do  lotu
               na  przedwiośniu
               w  ciasnym   mieście
               nie  mogę   sobie  znaleźć  miejsca
 
              03 03 2015  Kraków

Elżbieta Leśniak – ur.1987 r. Studiowała w Krakowie. Należy do Koła Młodych przy Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich – Oddział Kraków. Autorka debiutanckiego tomu poetyckiego pod tytułem ,,bilet życia” (2018). 
 
oczy człowieka 
 
mały świat wielkie sprawy sprowadzone do zwierzęcych 
ludzie wystawieni na próbę charakteru trudny egzamin 
pytania wciąż nowe rodzą się umierają razem ze światem 
poranek oczy wpatrzone w jeden punkt pustka opiewająca
nieskończoną przepaść
 
mały świat wielkie sprawy ludzie urastający do rangi człowieka 
zwierzę wystawione na próbę oblany egzamin konfrontacja bolesna  
słabość człowieka oczy wpatrzone w jeden punkt świat schowany 
w źrenicy oka biała plamka na portrecie mocny retusz obraz 
wystawiony na sprzedaż 
 
/Węglówka, 29.11.2019 r. /
 
 
widok 
 
stroimy się w funkcje pozy chcąc wiele ukryć wiele 
ujawniamy ubranie świadczy o tym że coś pod nim 
strzeżona nagość otwarta skrzynia nie syci pożądanie
kurczy się maleje poznana zagadka zdjęty welon 
 
stroimy się w funkcje pozy chcąc wiele ukryć wiele 
ujawniamy szczęście przysiada na brzegu w kąpielówkach
radość kusa sukienka strój kąpielowy zimą patrzymy w lustro 
ubrani od stóp do głów nieprzygotowani na widok 
 
swój własny
 
/Kraków, 02.12.2019 r./ 
 
 
potknięcie 
 
w ciemnym pokoju potykam się o krzesło stoi tam gdzie nie powinno
mebel ma swoje miejsce człowiek bywa przedmiotem zaangażowanie 
przechodzi w brak znaczenia rzeczy ludzie nie na swoim miejscu stoją 
jak pomniki roszcząc pretensje do oglądających o nie fotografowanie 
dzieł sztuki życie niepewne splątane nicią nieporozumienia w sprawie 
bycia dla drugiego siebie ideałem nie sposób złapać szczęścia sukces 
może nie przyjść wcale wolność rzeczy ludzi bywa roztargniona pamięć 
przeznaczenia zawodzi kłania się przed najmniej znaczącym trybunałem 
stan niepewny regres czy rozwój Kazimierz Dąbrowski wymyślił na to 
sposób myślenie że stałość że zmienność napawa optymizmem filozofa 
rozważającego kategorię utraty bolesna żałoba przynosi w końcu ukojenie 
serce zrośnięte jak złamana noga przynosi efekt domina ludzie pozujący 
jak pomniki łączą rzecz człowieka 
 
człowiek czasem potyka się o człowieka 
 
/Kraków, 08.12.2019 r./

Stanisław Pawłowicz – Inżynier , mechanik , absolwent Politechniki Krakowskiej . Prowadzi swoją działalność usługową w Wieliczce . Tutaj powstało najwięcej jego wierszy.Wydał dwie książki poetyckie ,; Dotyk i Rezonans.
 
 
audyt wewnętrzny
 
wyszedłeś na pustynię
a teraz szukasz oazy
by uciszyć oddech
doświadczyć rosy
 
nie umiesz czekać
i nie chcesz uciekać
wciąż jesteś obok
a powinieneś już być
 
nie oczekiwać
 
rozpisywać ciszę
 
przynależeć do siebie
 
 
nie idź na ten bal
 
samsonowi odrosły włosy
 
 
 
analiza tła
 
myślisz że szczęście ci się należy
jak matce miłość do ciebie
 
jamochłon czy czarna dziura
 
 
dotykać przykładać do ciała
szeptać pocierać mrużyć oczy
mieć pewność własności
 
mówią daj czas czasowi
 
gdzieś za nim czai się bóg
w stroboskopowej zaprzestrzeni
osiem kroków czy dwanaście
 
ucieczka czy uwielbienie
w drodze do szczęścia
absolut czy dżin
sytość osłabia wzrok
 
 
rachunek
 
drugiego życia
nie otrzymasz
kusząc Boga
i siebie
bez pokory
 
przecież
 
pęknięty diament
zawsze może być 
brylantem
 
 
stół
 
jest świadkiem
dźwiga toasty i rozstania
umowy i cyrografy
dziwi się tylko
czemu
tak ciężkie są łokcie
trzymające w rękach głowę
smutkiem spadającą na blat

Małgorzata Hrycaj – szczecinianka związana z Krakowem, Kościeliskiem i Tatrami. Kandydatka do szczecińskiego oddziału ZLP. Logopeda. Ma na swoim koncie książki poetyckie: „Pod baldachimem krwawnika” (Wydawnictwo SIGNO, Kraków 2016), „Aponia w ogrodzie” (Akcent, Szczecin 2018). Ma także udział w  antologiach poetyckich, magazynach kulturalnych.
 
 
bez „season greetings”
 
kiedyś wszystko wyglądało
inaczej łańcuchy przedświątecznych
kolejek prowadziły na czubek
betlejemskiej gwiazdy z nadzieją
na dar przebaczenia
nie-zaniedbania zawartości
szeleszczących papierków
 
mały Jezus rozumiał głód słodyczy
wszystkiego brakowało
lecz talerz dla wędrowca nie raził
jak musztardówka w zestawie
porcelany Rosenthala
trzaskały łupiny orzechów zapach
pomarańczy mieszał się z kolędą
to co boleśnie szare przykrył śnieg
Mikołaj zamiast Coca-Coli niósł
odrobinę nieba apoteozę (u)bóstwa
w tajemnicy wcielenia
 
 
Manitou
 
Takoda* nie miał kalendarza ze świętami
bożego narodzenia wielbił wielkiego
ducha który nocą pilnował tipi a w dzień
karmił stada zwierząt
 
gdy upolował pierwszego bawoła zjadł
serce i przejął jego siłę by zabijać tylko
z głodu
nie czekał na pierwszą gwiazdkę
żeby zasiąść do wieczerzy
każdy świt obwieszczał narodziny
boga błogosławiąc obfitość wzrastania
kadzidła wieczornych ognisk słały
w niebo dziękczynienie
aż pojawił się biały człowiek ściął jodłę
przybrał w łańcuch własnych modlitw
i nakazał wierzyć w bożą sprawiedliwość
po śmierci
 
/* imię spotykane u Siuksów oznaczające
“przyjazny dla wszystkich”/
 
 
 
* * *
 
świetlisty krakowski zmierzch
z fotografii jeszcze się nie skończył
ulice opływają wodą migocą
świąteczne ozdoby idziesz ze mną
przez planty z uśmiechem słodszym
od lajkonika z piernika całujesz
zmyliwszy czujność starych latarni
ulegamy nocy gdzieś daleko Paryż
z kankanem Nowy Jork stepuje w
kałużach porywasz mnie do krakowiaka…
do końca świata i o jeden sen dłużej
 
 
po grudzie
 
krzyk dzikich gęsi obwieścił
zimowe przesilenie poszarzało
białe boże narodzenie wszystko
się wymieszało w tyglu historii
jeźdźcy apokalipsy krążą wokół
ziemi z krzyczącymi flagami kolejny
papież pobłogosławi święte wojny
/z braku konkurencyjnego sacrum/
maratony mikołajów zaklinają
boskie miłosierdzie słowianie
czekają na hody tanatos będzie
spółkował z nergalem na krzyżu
zmienionym w swastykę aż jakiś
nowy wizjoner uwierzy że „w tym
znaku zwycięży”

Jacek Sojan; ur. w Krakowie 1952 r; studiował filologię polską na UJ; wydał  zbiory wierszy: Dziedzictwo kataryniarza; niemy poeta (tom bezdebitowy), Dmuchawiec; babia góra, pocztówka spod limby. Recenzent, eseista, animator życia literackiego w Krakowie.
 
CV
 
oddając się nieprawdopodobnym fantazjom
na temat Sophii Loren
zaciekle studiowałem winiarstwo
w jego krańcowej
to jest płynnej fazie istnienia
przyznając rację Heraklitowi
że wszystko jest płynne
zarówno cudowne programy polityków
jak i moja gotówka
 
w ramach szczególnej automotywacji i dyscypliny
postawiłem sobie za cel
pracować codziennie
przez co najmniej pięć minut
(włączając w to wtorki)
 
zgłębiając zagadnienie powszechnego dobrobytu
odwiecznego marzenia ludzkości
realizuję – oczywiście w teorii – pisząc na zamówienie społeczne
dziewięćdziesiąt sześć tomów o szczęściu
i powierzając praktyczną stronę mojego geniuszu
specom od pijaru marketingu
i społecznych ubezpieczeń
 
mam nadzieję po tak pracowitym życiu
trafić do podręczników
jako wybitny alchemik okultysta
albowiem pragnę poprowadzić całą ludzkość
do krainy poezji
pięknych słów
do dziś pozostających
bez pokrycia
 
 
dobry uczeń
 
/załącznik do materiałów z pedagogiki stosowanej dla rodziców i nauczycieli/
 
uczył się z łatwością
 
uchwałą rady pedagogicznej
mianowany pierwszym uczniem
drugiej klasy gimnazjum
 
kiedy koledzy dukali łacinę
nic nie rozumiejąc
na własną rękę próbował
czytać Cycerona
 
Puszkin Lermontow Niekrasow Tołstoj Turgieniew
to jego prawdziwi szkolni kompani
pierwszy uczeń nie tylko się starał
był najzdolniejszym
najpilniejszym
najlepiej prowadzącym się chłopcem
 
odznaczony złotym medalem
wstąpił na uniwersytet
kurs nauki wydziału prawnego przerobił wprawdzie
jako samouk na zesłaniu 
ale egzamin dyplomowy
zdał bez żadnej koniecznej wówczas protekcji
celująco
 
nie wiedzieć dlaczego
wynik egzaminów nie znalazł potwierdzenia
w sądzie
gdzie jako adwokat
bronił biednych wieśniaków i robotników
bo wszystkie sprawy przegrał
 
a było to wtedy
gdy zmienił kolegów
 
nad starożytnych Greków i Rzymian
poetów i artystów
przełożył Karola Marksa 
 
II
 
ambitny mądry uczeń
stał się adwokatem diabła
wymyślił państwo pozbawione praw
moralności i kościoła
z nienawiści uczynił cnotę
i siłę
rozumne okrucieństwo ustanowił nową religią
 
fanatyczny terror
azjatycką schedę po Mongołach i Tatarach
ogłosił zbawieniem ludzkości
której cierpienia leczył
niezawodnym lekiem
o obiecującej nazwie
Czeka
 
poznając życiorys
dobrego ucznia 
Lenina
pamiętaj
dobremu uczniowi może towarzyszyć
jego zimny cień
beznamiętny rozum zdążający
za wizją apokalipsy 
 
 
kartka noworoczna
 
ciemne góry lodowe płyną między nami
każdy szuka biegunów a te tkwią w języku
zimowy czas milczenia zamroził zegary
mój spokój i twój niebyt śnieżą dziś w dwójnasób

w takim nic-niemówieniu wstrzymujemy oddech
staramy się nie stopić lodowców alpejskich
biel gotowa na wiersze iskrzy srebrem zgłosek
sny zwieszone soplami czekają na odwilż

widzę w zorzy polarnej twe rozdygotanie
słyszę krę pękającą całej Euroazji
twoja nagość tak nagle cofnęła lądolód
do tej kartki na której: kocham cię tak bardzo

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko