Ignacy S. Fiut – Samopisanie się wiersza

0
800

Od kilku lata wielu poetów rozkoszuje się tworzeniem utworów w duchu pełnego postmodernizmu, charakteryzującego się pełną swobodą syntaktyczną oraz semantyczną w formowaniu swoich utworów. Przy okazji dokonują oni dekonstrukcji własnej tożsamości twórczej, by stopić się w całościowy dyskurs tworzonych wierszy, żyjąc z nimi i w nich, ale i poszukując samych siebie, by każdy ostatni wiersz był również i wierszem pierwszym. Do tego grona należy zapewne częstochowski poeta, eseista i krytyk literacki – Arkadiusz Frania, który opublikowała tomik pt. „Oset”.

             Oset sam w sobie – rzecz jasna – jest ciekawym różowo-fioletowym kwiatem, którego łodygę pokrywają kolce, służące mu do wykorzystywanie np. zwierząt do rozsiewania się po okolicy, choć same nasiona są wiatrosiewne. Można powiedzieć, że jest sprytniejszy od róży, która ma co prawda piękne kwiaty i kolczaste łodygi – nie ma bowiem „róży bez kolców” – ale jej spryt w rozsiewaniu się jest daleko słabszy. I sądzę, iż w takiej odbiologicznej perspektywie należy czytać te wiersze. W wierszu bez tytułu otwierającym tomik autor pisze: „rozsypały się dźwięki/uciekł wiersz//jak rybik korytarzem fugi//potem zniknął w ścianie//powinienem wpaść w popłoch/nerwowo szukać słów rytmu powiązań//a ja be emocji patrzę w pokreśloną kartkę/i widzę jak mylą się kierunki/gdy północne południe ściga zachodni wschód”. Widać tu, że autor próbuje wraz ze słowami wiersza ruszyć w taniec, w wyniku którego zarówno syntaktyk i semantyka wersów rozgrywają różne perspektywy znaczeń, choć żadna z nich nie jest wiodąca. W kolejnym utworze również bez tytułu, Frania domaga się: „(…) niech litery świadomie/budzą ze snu sens wyrazów//aż w końcu powstanie/wiersz na odległość wspomnienia/na głębokość bólu w klatce piersiowej”. Odczuwa bowiem, że samo pisanie przenika go do ostatnich elementów ciała i duszy, dodając w innym, że „ja rozbity/na ja i nie ja”. Oznacza to, że jego poezjomania dzieje się gdzieś na granicy „bycia bytów’, które powołuje niezobowiązująco do życie w swoim sąsiedztwie. Taka działalność twórcza przenika więc fizyczny świat u podstawy, kreując i poruszając poetę i jego utwory w jakimś nieskończonym kołowrocie czasu. Nawet ma odczucie, że upodobnia się do ryby, która „traci głos”, a biała kartka papieru „zatrzaskuje go” w świecie. Odkrywa również, że pisanie poezji musi prowadzić do jej milczenia w świetle którego można epatować się chwilami, ale i multiplikować siebie w świecie. Należy jednak pilnować, by utwory się nie wyobcowały i nie przemieniły w przysłowiową breję zarówno słodką, ale i kwaśną.

             W kolejnej części tomiku pojawia się zwątpienie autora co do „przyszłości słowa”, za którym stoi również „niepewne myślenie”, gdyż nie umie odpowiadać na znaczenia przywoływane słowami sprzed stuleci. To zaś budzi w nim nieodpartą chęć pogoni za nimi, choć biała kartka nie chce „wystrzelić” nowymi znaczeniami, co z kolei budzi niepokój co do przyszłości poezji. Zauważa, iż jego wiersze piszą również inni poeci, co może oznaczać zupełne wyczerpanie twórcze. Wtedy pojawia się konkluzja, a w wierszu bez tytułu wygląda ona tak: „warto było jednak wstać/i zapisać koślawym ściegiem sześć kartek/z których jutro może do wiersza pasować będzie/pół ostatniego słowa/ostania sylaba/ostania litera/ost//oset”.

Tego typu doświadczenia twórcze i towarzyszące im rozterki pozwalają mu na zrównanie losów wierszy z losami życia poetów, którzy jak owe ryby nie są w stanie żyć bez „wody-wierszy”. One ciągle przypływają i przepływają przez duszę poety, by wydobywać się na białe kartki papieru. Zawsze jednak nadgorliwość pisarska może prowadzi do utraty tożsamości poety i jego wierszy. To owocuje milczeniem, czyli śmiercią literacką poety i jego wierszy. Cała jego autobiografia staje się dowodem, że stanął pod symboliczną „ścianą”. Ten moment doświadczenia twórczego tak zostaje opisany przez Franię w wierszu bez tytułu: „pióro ucieka mi od ręki/słowo ucieka mi od języka//życie ucieka mi od śmierci”. Okazuje się jednak, że każdy wiersz jest dla poety kompasem jego bytu twórczego, zaś koniec pisania to koniec życia, czyli „bycia poetą”. Może żyć dalej jako człowiek, którego wybory będą już odległe od uroków i pokus wierszowania.

            Warto czytać, ale i podczytywać ten tomik, szczególnie wtedy, gdy wątpliwości co do sensu pisania wierszy dotykają duszę poety. Nie widomo jednak do końca czy powrót do krainy wierszowego świata jest możliwy i co nowego może przynieść.

                                                                       Ignacy S. Fiut

  1. Frania, „Oset”, Norbertinum, Lublin 2019, s. 46.
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko