Wiersze tygodnia – Adam Ochwanowski

1
1174
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska


XI


W mojej garderobie
przyjaźń szuka tuniki
dla zdrady
perfum
dla zgubnej niestałości
kredki maskującej podejrzliwość
rozbiera się
na czynniki pierwsze
i ostatnie doświadczenia
broni przed zgubnym
przesłaniem
że człowiek
nie brzmi dumnie
a wszystkie dzienne sprawy
płoną na stosie przypadku


W mojej garderobie
sufit trzyma się kurczowo
podłogi
a ściany klękają
przed tyranią
tapet


         XII


W mojej garderobie
dziwka
przebiera się za świętą
a święta
za dziwkę
maszyna do szycie
nie nadąża
za fastrygowaniem
choć krojczy rozpił się
i stracił miarę
dlatego strój paradny
pasuje na dziwkę
a majtki dziwki
ozdabiają świętą


W mojej garderobie
dobro i zło
z jednej jedzą
miski


        XIII


W mojej garderobie
dzieci przebierają się
w ubrania rodziców
nie stać ich
na modne kreacje
w ciuchowej demokracji
więcej jest klęsk
niż zaszczytów
a biblijne kombinacje
że nie szata zdobi człowieka
nie są moralną wykładnią


W mojej garderobie
nikt już nie wierzy
że można dojść
od nitki
do kłębka

        XXIII


W mojej garderobie
ćmy uciekają od światła
koty boją się myszy
a psy wystrzegają się cieczki
mądre księgi wdzięczą się
do podrzędnych aktorów
uczeni w piśmie
ale niedouczeni w życiu
pijają tutaj wódkę
z matematykami żerującymi
na rachunku nieprawdopodobieństwa
jest miło
jest dobrze
i podobno ma być jeszcze lepiej


W mojej garderobie
łatwiej się zaszyć
niż ubrać


            XXIV


W mojej garderobie
chowa się celebryta
przed ludowym elektoratem
zaprasza wtedy na ucztę
bohatera dawnych baśni
któremu byt kształtował intensywnie
świadomość
wtedy w garderobie panuje
historyczne ożywienie
tak przyjazne, że tomasz z akwinu
może spółkować z marksem
a maria skłodowska – curie
upijać  z jankiem himilschbachem
picie bez toastów jest opilstwem
więc vivat academia vivant profesores
miesza się z narodowym
chluśniem bo uśniem


W mojej garderobie
sokrates
broni się przed garniturem
i krawatem


         XXV


W mojej garderobie
choć brakuje miejsca
w szafach i szufladach
rekwizyty cierpią na samotność
bo kto dzisiaj gra
becketta lub jonesco
o sofoklesie nie wspominając
kto siedzi w umarłej klasie
a niemcy kojarzą się także
z pierwszym dniem wolności
nie tak dawno jeszcze
stary przewodnik
przyprowadzał wycieczki
ale zabiła go niewdzięczna epoka
wpadają rano roztrzęsieni chłopcy
bo brakuje im piątki do życia
zwykle daję dychę
bo mnie brakuje więcej


W mojej garderobie
przebieram się za samego
siebie


           XXVI


W mojej garderobie
dziewczyny z koła gospodyń wiejskich
pieką placki i chleb
na tradycyjnym zakwasie
będą częstować mieszczuchów
swojskim masłem
i smalcem ze skwarkami
nie dodają czosnku i cebuli
bo pani prezes nie lubi żydów
nauczycielka od polskiego powiedziała
nad grobem nauczyciela od wuefu
że poeci i kwiaty umierają młodo
a ćwiczenia fizyczne są szansą
na zdrowsze życie


W mojej garderobie
trudno opędzić się
od prostych
marzeń


           XXVII


W mojej garderobie
świat się nie śmieje
mało kto pamięta
o osiem i pół felliniego
w bazie ludzi umarłych
marek hłasko skarży się
że wszyscy byli
i nadal są odwróceni
mało kto wierzy
że wystarczy dziesięć dni
aby wstrząsnąć światem
w pobliskim kinie lecą filmy
o totalnym zniewoleniu uczuć
na zimnej wojnie
i o niespodziankach
czekających na dzieci
pod sutanną


W mojej garderobie
brakuje podziału
na świeckich
i świętych


           XXVIII


W mojej garderobie
profesor miodek opowiada
o roli języka w polityce
nadmiar teatralnych rekwizytów
sprawia, że ginie głos
z zgubnej akustyce
zanim się podniesie
a chodzi o rzeczy niezwykle ważkie
nie o tytuły
publikacje
przemowy
bardziej o działania proste


W mojej garderobie
ludzie ludziom gotują los
według staropolskich przepisów
na rosół
schabowy
i popularny bigos


         XXIX


W mojej garderobie
psy nie tracą wiary
kościoły szarzeją ciszą
a wszyscy święci
balują na odpustach
przez ucho igielne myśliwskiego
próbuje przecisnąć się młodość
która wypiera się starości
na miejscowym jarmarku
nikt już nie handluje starzyzną


W mojej garderobie
nikogo nie obchodzi
czy władkowi z wiślicy
wyjdzie para
czy nie para


        XXX


W mojej garderobie
świt nie wstaje
tylko podnosi się
z barłogu
pies – łata liże rany
wkurwionemu na samego siebie
gospodarzowi
a święte krowy
dawno uleciały z pamięci
w zapyziałym ogródku
śmierdziuchy udają piwonie
regionalny poeta nie ma pojęcia
o wiśniowym sadzie
no i ogólnie jest dobrze
że dobrze nam tak


W mojej garderobie
miłość
niejedno
ma imię


              XXXI


W mojej garderobie
muszę ci powiedzieć
o nienawiści
która kwitnie w teatrze
dyżurny krawiec dorabia do renty
opowieściami o kroju i szyciu
zna się na ludziach
i wie co mówi
 turystów nie obchodzi
kim był stanisławski
grotowski
kantor
a jerzy trela zdziera na płycie gardło
recytując norwida


W mojej garderobie
krakowskie przekupki
sprzedają po angielsku
kwiaty polskie

Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl

Reklama

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko