JACEK SOJAN – o wierszach dwóch poetek

0
656

…kody kreskowe lęków snów braków i przeczuć…” o wierszach Teresy Rudowicz ( Anety Kolańczyk ) z tomu “Podobno jest taka rzeka”

Rzeka wymieniona w tytule ma swoją nazwę, to pamięć.

… … …
pamięć – Tereso – pamięć jest tworzywem
z którego zlepiam nas od nowa
taki prywatny asamblaż

/kompozycja 64/28/

Jej synonimiczne imię (pamięci) to przeszłość. Pamięć to nic innego jak trwanie przeszłości. Wiersze są prezentacją przeszłości, budowane wszystkimi pięcioma elemntami pamięci, a więc poprzez utrwalanie:

… … …
zniknęły piegi z nosa i okulary w niemodnej oprawce,
wygasł ogień. czasem nagłym błyskiem zaiskrzy
myśl, że być może jeszcze grasz na lisciu,
szumisz w zaroślach.

nie mogę po prostu napisać kocham cię
razem z twoją śmiercią, muszę szukać
innych słów, odległych skojarzeń.
w sam raz na wiersz
… … …
/w podstawówce/

przez przechowywanie ich:

… … …
Dom opustoszał. Przyszli jacyś ludzie.
W miejscu porzeczek ustawili plastikowe huśtawki.
Odarli dom do krwi. Najdłużej broniła się jabłoń.
W końcu i ona ogłosiła upadłość

Przychodzę tu z synem. Zbieramy liście, suszymy
w albumach, między kartami istnień, które tłumaczą
i nasze
/Powroty/

przez przypomnienie:

… … …
powrót. na Odrapankach stanął szałas, dym z ogniska
łzawił oczy. brakowało Icka Goldmana, Mośka Krenca,
później czasu, pieniędzy, zdrowia. kamienicę rozebrano.

bloki z wielkiej płyty, meble z płyty wiórowej,
płyty nagrobne z lastriko
/ze starej płyty/

przez rozpoznanie:

ślady układały się w pętlę coraz ciaśniej zaciskały wokół domu
Jurych wiedział – śmierć przyjdzie z lasu nie był pewien
czy zdąży ja przywitać na wszelki wypadek
spał w ślubnym garniturze
… … …
/wiersz który chce być prozą 1/

i przez lokalizację:

ulica harcerska 12

postawił stopę, należy więc do miasta o znośnej fasadzie
i cuchnącym wnętrzu. niełatwo opuścić matecznik,

nawet grząski jak gówno. chłopiec z prowincji musi robić bokami,
pomiędzy tanim winem a żołądkową gorzką w bramie

zmurszałej czynszówki. przed wojną właściciele dbali o porządek,
te czasy pamięta tylko babcia hela spod trzynastki.drewniane wychodki,

mdlący jaśmin, brukowane podwórko, raj kolejnych pokoleń,
zgniłych owoców dzielnicy.

Na ile poezja Teresy Rudowicz tka wersami swoje powroty w czasie w oparciu o doświadczenia z autopsji, na ile z lektur, wspomnień innych o świecie minionym, a ile z partycypacji w losach jednostki/jednostek nie sposób wyraźnie rozdzielić i określić, bo zaangażowana wrażliwość i empatia poetki kreuje psychodramę z fragmentów pamięci, którym patronuje m.in. Piaget ( ten od psychologii dziecka)
… … …
mam sześć lat, mokre prześcieradło,
za chwilę wujek nauczy mnie znikać.
… … …
/***
incipit: Tamto przyszło, patrzyło, aż obetną mi włosy…/

a także:

….   ….   ….
                           dziewczynka boi się nocy, zaraz dotknie dłoni
i cud się zdarzy. czapka niewidka dawno przestała działać.
zabrakło w kieszeniach kamyków na szczęście, pierścionków arabeli,
kolorowych szkiełek, przez które można patrzeć w słońce.

nie chciała dorosnąć. …  …
….  …   ….
/*** incipit: teraz moja kolej, zająć pięciolatkę, zabawić…/
 
ale też Anna Swirszczyńska, Condillac, Proust, Karanowić, Zagajewski, Petrykowski, Miłobędzka, Ważyk… Inspiratorzy wyobraźni. Autorka odkrywa przed czytelnikiem swój ból dorastania, swoje lęki, świadomość bezwzględności losu i historii. Swoje doświadczenia rzeczywistości ukrywa w onirycznych wierszach, antycypujących najgorsze:

marszowo

śniłam las, gęsty świerkowy zagajnik,
po kolei wypluwałam zęby, blisko ziemi
zmieniały się w robaki

teraz są w brzuchu, jedzą od środka.
za chwilę będę pusta. możesz
wypchać mnie czym chcesz

albo zostawić pustą jak bęben.
bum tara bum – śmiało,
i tak nie wystukasz rytmu,

jest gdzieś indziej, od dawna
nieposłuszny nogom, znika
ślad na poduszce, zapach

dyskretnie oddaje się nowemu.
—————————————————–

znów śniłam wodę

i kiedy stałam naga nad tą wodą
ktoś zajrzał w mój sen

powiedział będziemy pływać synchronicznie
nurkować między piersi

nie jestem kobietą – krzyczałam – jestem
szmacianą lalką uszytą z resztek

spójrz pękam w szwach
ktoś mnie wyrzucił nie chciał

stoję teraz nad tą wodą czekam
aż przypełznie pod stopy

blisko na jeden skok wtedy
będę tam albo gdzieś indziej

albo się obudzę

Golenie głowy, kaleka cielesność ( w tle jakaś obsesja tożsamości związana z piersiami) rodzi pewne skojarzenia i podejrzenia co do sytuacji podmiotu literackiego i jest na tyle ta narracja wymowna, że nie potrzebuje żadnego już dookreślania. Odnajdujemy w tomie “Podobno jest taka rzeka” wiersze wskazujące na poszukiwania arche:

***

Nie było nowej, była tylko jedna, wciąż ta sama,
tak samo osobna jak kamień, drzewo, gwiazda.
Tak samo pełnia brzmienia. Brzmienie czy brzemię,
jaka to różnica i jaki sekret niosła, kiedy nagle
stała się prawdziwa, przeszyta na nową stronę,
skrojona na miarę, jakby ktoś długo dobierał
fason, materiał, kolor, a potem powoli,
bardzo powoli uważnie wyciągał fastrygę.
*
Ogień będzie płonął, dopóki nie usłyszysz
ostatniego amen. Jesteś tu nowa, ale już
znajoma. Zyskujesz pewność; rytm serca,
gęstość kości, tak samo ważne, jak smak
i zapach. To z nich się stajesz na wskroś
żywa, bardziej oddana ziemi niż ten,
z którym przychodzisz. Przez chwilę
czujesz zimno, wtedy jesteś naprawdę.
Potem wracasz, przekładasz rzeczy
z miejsca na miejsce. Czekasz,
aż ktoś cicho i jakby od niechcenia

wymówi twoje imię.

Wyłania się z obrazów transcendentalna koncepcja jedności bytu (jak u starożytnych Greków). Ale też źródło bytu, powstawania i poznania. Kości, kolor, smak, zapach. Materiał, czyli po prostu ciało z którego “ktoś…bardzo powoli uważnie wyciągał fastrygę”. Słowo amen sugeruje rozpad, śmierć. A w tle henologia, zasada, że żadna wielość nie może istnieć bez jakiejś jedności stojącej u podstaw tej jedności.

***

Chciałam być liściem, ptasim skrzydłem, cierpkim smakiem jabłek.
/bez tytułu; incipit: chciałam być liściem…/

i dalej:

... …
rzeźbię ją

z piasku, śliny i żebra. rozkwita kwiatem oleandrów, zapachem
gajów oliwnych, korzeni z Jaffy.

podobno jest takie miasto, taka rzeka,
Ner, Utrata czy Leta,

może Jordan może Hebron,
wszystkie i tak spływa w jedno.

świt. otwiera oczy, gasi
półksiężyc i gwiazdę.
/***incipit: do mojej Hagar…/

Rzeczywistość uobecnia się przez czas i zdarzenia ukryte w historii świata a także w  życiorysach pojedynczych ludzi, bohaterów wierszy Teresy Rudowicz (Anety Kolańczyk).Pojawia się nieoczekiwanie nurt orficko – pitagorejski, bo w każdej prezentacji poszczególnych bohaterów wierszy, powtarza się mit orficzny o wewnętrznym rozdarciu na kanwie mitu o rozszarpanym Dionizosie przez Tytanów (albo Menady, Nimfy…). Dionizos jest tylko ofiarą, natomiast jego metaforą są  własne pragnienia. Egzystencja postrzegana jako misterium, obrzęd, stanowi podstawę każdego mitu, przy czym zaznaczmy, orfizm zawsze był literaturą, nigdy religią. Nie miał swojego boga. Badacze mitu (Bronisław Malinowski, Mircea Eliade, Joseph Campbell) podkreślają, że podstawową jego funkcją było od wieków nadawanie znaczenia naszemu codziennemu życiu, wprowadzenie go w sferę sacrum, zapewnianie prawdziwości ( bo prawdziwość bez świętości jest niemożliwa). Kult dionizyjski wspierał się na ceremonii ofiarnej. Jako przykłady orfizmu odsyłam do tytułów takich wierszy jak: Pamiętaj, protokół powypadkowy; xxx incipit: dokonało się nim w zegarze biegun …; xxx incipit: wszystkie rzeczy miały swój porządek; wiersz który chce być prozą 1-2; urodził się w piatek; xxx incipit: to mogły być zaślubiny; mam na imię jenny…
Autorka wprowadza w swój świat poetycki element schopenhauerowskiego myślenia opartego na koncepcji woli życia zapożyczonej od filozofów hinduskich. Pojawia się również, właściwy dla Artura Schopenhauera pesymizm spajający pojęcie cierpienia, nieodłącznego stygmatu życia  a uwypukla się w rozrzuconych po wierszach sentencjach : …wstyd nie okalecza / liczy się przetrwanie…; …jeszcze należy do ciebie, trzymaj w dłoniach, nabożnie jak chleb. kiedyś go zabraknie i głód zostawi ślady…; …nie wiem co będzie pierwsze / ziemia przed nami czy człowiek za burtą…; …każdy ma takiego anioła, jakiego sobie postawił…; …cała ta nasza zabawa w życie to kolejne krzyżyki…; …nieśmiertelność pachnie kurzem i atramentem…; …niemożliwe znaczy to samo co pewne…; …z ziemi powstałam / i w ziemi mam upodobanie…; …próchno świeci / przyszłość jest wieczna…; …pomiędzy masz i będziesz jest jeszcze możesz ukryte dla wybranych…; …podróże zaczynają się w głowie…; …samotność żywi się sprawami innych…; …może to wszystko jest iluzją i cały czas dziejemy się po drugiej stronie…….
Eschatologia rozgrywa się w tych wierszach nie na planie mistycznym lecz metafizycznym. Bo jeśli mistycznym, to chyba tylko w rozumieniu niemieckiej, romantycznej filozofii przyrody wywodzącej się z inspiracji Mistrza Eckharta, Jacoba Bohme, Novalisa czy w końcu Schellinga. A przypomnę, w schizmatycznych, luterańskich Niemczech Novalis opowiadał się za katolicyzmem jako tym, który realizuje idee jedności oraz hierarchii i równocześnie pozwala jednostce na indywidualny rozwój. Postulował powrót Europy do stanu zjednoczenia sprzed reformacji, co było zgodne z popularną w romantyzmie inspiracją wiekami średnimi. Zacytujmy zatem poetkę:

…   …   …
*
wszechświat był słonecznikiem, okrągłą tarczą na grubej nodze.
czasem przylatywały wróble wydziobywały światy,
kosmos robił się pusty. miliardy planet, pole słoneczników,
jedna mała dziewczynka.  biegnie, gubiąc ubrania po drodze.
i kosmos ją przyjmuje, gotowy
na wielki wybuch.
/*** incipit: teraz moja kolej, zająć pięciolatkę, zabawić…/

i gdzie indziej:

…   …   …
*
ten eden musi nam wystarczyć…    ….   ….
…   …   … – niech to będzie ogród
ciotki Barbary albo ten nad Bugiem albo gaj cytrynowy, który dopiero wzrasta,
parna czerwcowa noc, cykady. po języku spływa strużka lepkiego soku – smakuje
trawą, ziołami i snem. nie otworzę oczu. nie poznam, że jestem naga.
…   …   …
/***incipit: stary dąb nie umarł…/

Kontynuując, jeśli eschatologia projektu literackiego pod nazwą Podobno jest taka rzeka rozgrywa się na planie metafizycznym, dla której przez blisko dwadzieścia wieków od Platona do Kartezjusza zasadniczym problemem było zagadnienie istnienia i natury Boga, a od Kartezjusza do Kanta problemem staje się istnienie świata zewnętrznego a metafizyka usiłuje ustalić jaka jest rzeczywista relacja tworów naszego umysłu względem świata; natomiast metafizyka współczesna, której patronuje (m. inn.) Fichte, Heidegger, za swój problem zasadniczy uważa człowieka, jego naturę i egzystencję – to wydaje się, że wszystkie te problemy podniesione są  w poszczególnych wierszach zbioru omawianego tomu. Wydaje mi się, że właśnie te wiersze stanowią największą wartość. Jest ich też najwięcej.
I tak, o naturze Boga:

pamiętaj,

nie wolno chodzić w doły po cegielni
Pan Bóg patrzy i może się pogniewać
– powtarzała matka

obierała nas potem z błota, otarć, blizn po zwycięstwach.
skóra robiła się różowa, jakaś obca, jak wtedy,

kiedy osunęła się ziemia i zabrała Andrzeja.
piasek był wszędzie – w ustach, w nosie, w butach.

znaleźliśmy butelki i zardzewiałą puszkę po ogórkacj.
do dziś nie wiem – Bóg nie patrzył

czy się pogniewał

W wierszu widzimy Boga starozakonnego, Boga okrutnego, który bezwzględnie karze za przekraczanie zakazów. To Bóg który zabija.

Obraz Boga w kolejnym wierszu:

stara myśli o Bogu

między jednym a drugim zdaniem księgi
jest miejsce na wątpliwości.

coraz łatwiej zgrzeszyć myślą lub mową
zależną od niechęci do jędrnych pośladków.
mocne, smagłe uda tańczyły pięknie pod sukienką

kiedy szła pod wodę. w tamto południe
nikt spragniony nie czekał przy cembrowinie.
ślady zarosły zielskiem, studnia wyschła.

czasem krzyknie czekając na echo.
głos ginie w ciemnościach, zawiesza się.
pomiędzy masz i będziesz jest jeszcze
możesz ukryte dla wybranych.

ten, co ich oznaczył, dobrze gra
w trzy karty.

Bóg jawi się tutaj jako nieuczciwy stręczyciel obietnic, jako szuler grający znaczonymi kartkami. Bogato prezentuje się w wierszach metafizyka egzystencji: /***incipit nie było jednej, była jedna, wciąż ta sama…; the neverending storyurodził się w piątek; ***incipit: to mogły być zaślubiny…; ***incipit: rudy popapraniec, wymięta kurwa za dychę…; ***incipit: nie rozmawiajmy o filozofii chwili…; ***incipit: teraz moja kolej….                                                                                                                                                Metafizykę wolności, czyli zagadnienia etyki i socjologii odkrywamy w wierszach: ***incipit: Za Uralem mieszka tylko echo; psalm 128; List; List Anny Lilpop z 16 kwiwetnia 1922 roku; z Dzienników Anny Iwaszkiewicz; ***incipit: droga sama prowadzi (tak chce święty Krzysztof…).Pojawia się także metafizyka dziejów, czyli kwestia sensu historii, w której człowiek zmuszony jest uczestniczyć. Przykładem mogą być wiersze: stara wyrusza w podróż; ***incipit: do mojej Hagar / w tamten sierpień…; ***incipit: droga sama prowadzi (tak chce święty Krzysztof…).
Poetka podejmuje próbę życia religijnego w wierszu pt.: sakrament pokuty i pojednania. Wymowa kilku wersów tego wiersza stawia pod znakiem zapytania, a nawet unieważnia istotę sacrum, jest jego negacją:
…   …   …
frazes goni frazes
…   …   …
w końcu uznasz za pewnik
nawet największy absurd
…   …   …

Formuły religijne sprowadzone do absurdu niewiele mają wspólnego ani z sakramentem, ani z pokutą, ani z pojednaniem z Bogiem, a to dlatego, że warunkiem działania łaski jest po prostu wiara bo łaska została ustanowiona zgodnie z wiarą. To akt dobrowolny, wewnętrzny. Jeśli tej nie ma ( wiary) nie ma też otwarcia na działanie łaski bożej. I choć są przykłady (choćby z Ewangelii) że Bóg sam wybiera dla swoich celów zatwardziałych grzeszników jako szafarzy swojej mocy i łaski (Szaweł), to jednak sakrament przyjmowany bez wiary, z ironią, o ile nie z kpiną, nie ma szans uaktywnić swją moc, skoro znak przymierza nie jest obopólny. I nawet pokazowy masochizm (głębiej natnę skórę) nie zastąpi ani wiary ani sakramentu, tym bardziej, że to nie pokuta ściśle związana z pokorą, lecz demontracja świętokradczego samozbawiania.

Sakrament to w chrześcijaństwie obrzęd religijny rozumiany jako widzialny znak lub sposób przekazania łaski Bożej, ustanowiony zgodnie z wiarą przez proroka Jana Chrzciciela i Syna Bożego, Chrystusa. W tradycji wschodniej chrześcijaństwa sakramenty nazywa się tajemnicami. Racjonalizowanie tajemnicy sakramentu w tonie sceptycyzmu wydaje się kompletnym nieporozumieniem między “lekarzem” a “pacjentem”, jeśli “zalecenia lekarza” są ignorowane czy wręcz ośmieszane.
Odchodząc od powyższych zastrzeżeń, poetyka wierszy tomu Podobno jest taka rzeka miejscami urzekająca, jak i tematyka drążąca samoświadomość bycia i Bytu, czasu i wieczności, relacji między ja podmiotowe i ja przedmiotowe, cała problematyka istnienia podmiotu lirycznego balansująca na krawędzi egzystencji uwikłanej właśnie w sprzeczne dylematy rozpięte w zaznaczonych przez Teresę Rudowicz (Anetę Kolańczyk) słowach: masz – będziesz – możesz są wystarczającą zachętą do sięgnięcia po lekturę i dłuższego niż pierwsze czytanie poobcowania z nią.
/Teresa Rudowicz; Podobno jest taka rzeka; Szczecin 2012/
JACEK   SOJAN

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko