Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
567


Przedświt – wybór życia…

Tak, to będzie nepotyzm w czystej postaci! Nawet nie zamierzam tego ukrywać! Bo książka o podziemnym „Przedświcie”, drugim co do wielkości – jeśli mierzyć ilością opublikowanych tytułów (ponad 160), to książka także o mnie, o moim w nim udziale, o wspólnym z moim przyjacielem, znakomitym poetą, Jarosławem Markiewiczem, kierowaniu oficyną, o braniu odpowiedzialności za politykę wydawniczą, ale także za ludzi, którzy z nami współpracowali.

We wstępie do książki zadałem samemu sobie pytania: „Po latach zastanawiam się, czym był dla mnie Przedświt. Osiągnięciem życia? Przygodą życia? Poszukiwaniem normalności w świecie, który nie był normalny?” Czasami, nie, nie czasami, często zapominam o tamtych latach. To normalne, mija w tym roku trzydzieści lat od „wyjścia na powierzchnię”, ujawnienia naszej działalności. Ale czasami wracam do tamtych chwil. Zagrożenia, więzienia, zabawnych sytuacji, strachu, sporów z autorami, rewizji, przesłuchań. Byłem, jestem i do końca dni swoich będę dumny z naszych dokonań. Jestem pewien, że w tym małym zespole zrobiliśmy tak naprawdę więcej niż się dało. Warto więc i trzeba wymienić z nazwiska tych, którzy prócz nas podjęli największe ryzyko, tych którzy stworzyli Przedświt: Tomasz Dolecki, Bogusław Porowski, Wiesław Bieliński, Krzysztof Siemieński, Elżbieta Błaszkowska, Ewa Holewińska, Tomasz Kwiatkowski, Jerzy Ignatowski, Krzysztof Freisler, Jerzy Brukwicki, Maria Ostrowska, Wojciech Szczygłowicz. Każde z nich w latach 1982-1989 tworzyło historię podziemnego ruchu wydawniczego, każde z nich cząstkę swego serca oddało Przedświtowi.

Mieliśmy bestsellery: „Onych” Torańskiej, „Początek” Szczypiorskiego, „Konspirę” Łopińskiego, Gacha i Wilka, dziesiątki ważnych książek, takich jak „Bóg jest wyżej, dom jest dalej” Adama Bienia, świetną serię poetycką „Warszawska Niezależna Oficyna Poetów i Malarzy” (który z poetów może dziś marzyć o sprzedaży swoich tomików w nakładzie trzech tysięcy egzemplarzy…), znakomite nazwiska autorów: Marek Nowakowski, Kazimierz Orłoś, Jarosław Marek Rymkiewicz, Ewa Lipska, Ryszard Krynicki, Krzysztof Karasek, Adolf Rudnicki, Barbara Sadowska, mieliśmy debiutantów: Kamila Sipowicza, Ryszarda Holzera, Henryka Wańka, Piotra Mitznera, sporo przekładów: Kunderę, Wojnowicza, Sterling, Lederera, Kohouta, Daviesa, Czukowską…

Lata pracy po to aby nasi odbiorcy mogli czytać to, co w PRL-u było zakazane, niedostępne. Ale przecież działaliśmy trochę inaczej od wszystkich. Przecież istotna była treść, jakość tekstu. Tylko to, nic więcej. Ileż było o to sporów z innymi wydawcami…

Nasze pisma: „Wezwanie”, „Karta”, „Kultura Niezależna”. Jakże ważne. Każde z nich na niebywale wysokim poziomie, z zespołami na poziomie niedostępnym dla większości dzisiejszych kwartalników, miesięczników…

Myślę o tych, których już nie ma. „Promyk” Ela Błaszkowska, moja wujeczna siostra, buddyjska żona Jarka. Dobry, ciepły człowiek, z cała pewnością ofiara komunistów – to po rewizji u nich w domu pękł jej tętniak, „Obrzynek” Jurek Ignatowski… Jezu, jak ścisnął dłoń człowiekowi ciemniało w oczach. Bez nóg, na drewnianej podstawce z czterema kółkami. Ileż on robił. Złożył i oprawił nam z Różyczką, swoją żoną, większość książek. Krzyś Freisler, w Niemczech, we Francji walczył dla nas o sprzęt, pieniądze, przemycał to do Polski, odważny jak mało kto. Wiózł nas w 89 roku (wyjechałem wtedy po dziesięciu latach po raz pierwszy z Polski) nielegalnie, bo my bez wiz, do Francji. Wciąż widzę jego kpiarski uśmiech. Wojtek Szczygłowicz, rajdowiec, złota rączka. Tak bardzo chciał mnie nauczyć jeździć na nartach wodnych.

Jarek Markiewicz… Nie ma go już z nami osiem lat. Mój najbliższy przyjaciel. Obejmował każdego czule, całował w policzki. Żył często w swoim świecie. Tajemniczym, niedostępnym, rzadko kiedy zdenerwowany. Papierosy, trawka, czasami hasz… Zazen. I herbata. Litrami. Przez cały czas podziemia byliśmy razem. Każdego dnia, świątek, piątek, wakacje. Gadaliśmy. O literaturze, dziewczynach, o przemijaniu, o tym, co zostawimy. To on mnie wprowadził w świat literatów, w swoje środowisko, które z czasem stało się i moim. Mówił, po latach, że Przedświt stworzyło dwóch pisarzy: jeden, który na chwilę zawiesił swoją działalność i drugi, który jeszcze nie zaczął wydawać.

Brakuje mi ich wszystkich bardzo. Każdy z nich tworzył historię, cząstkę historii mojego życia…

Książka… Świadectwo… Przewodnik…

Katarzyna Wójcik pomieściła w tym tomie swoją poprawioną pracę magisterską o podziemnym Przedświcie. Przesłuchała taśmy z naszymi głosami, poznała dokumenty, spróbowała jakoś nas umieścić na mapie opozycji lat osiemdziesiątych. Jest młodsza ode mnie o trzydzieści lat, zastanawiałem się na ile ktoś, kto w zasadzie nie pamięta PRL-u, jest w stanie zrozumieć naszą działalność, jej uwarunkowania, represje. Podołała wyzwaniu…

Drugi z autorów, Tomasz Dolecki, mój przyjaciel, może teraz najbliższy, człowiek przez którego ręce w kolportażu przechodziło pewnie z osiemdziesiąt procent naszych książek, zebrał nasze publiczne wypowiedzi, anegdoty, opisy niełatwych czasami dokonań (tak, trak, część z nas została wtedy złodziejami!).

Chcę Wam, Kasiu, Tomku za tę książkę podziękować. Publicznie. To ważna, pewnie nie tylko dla mnie, publikacja. A Stowarzyszeniu Wolnego Słowa i Urzędowi do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych niski ukłon za sfinansowanie wydania książki. Bezpłatnej!

Wydawnictwo Przedświt. Historia i ludzie – opracowanie Katarzyna Wójcik, Tomasz Dolecki, Stowarzyszenie Wolnego Słowa, Warszawa 2018, str. 128.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko