Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
187

Wacław Holewiński

 

Mebluję głowę książkami

 

mebluje-glowe

 

 

Świat, który został wymazany z naszych głów

ponad czasemPierwsza refleksja po przeczytaniu tej książki: jakże mi brakuje właśnie takich książek! Mądrych, refleksyjnych, pełnych inteligentnych odniesień. Tolerancyjnych, otwartych na ludzi i ich osobiste historie.

Peter Singer jest australijskim uczonym. Etykiem, profesorem University of Melbourne i Princeton University. W Polsce nie jest zupełnie nieznany, trzynaście lat temu ukazała się u nas jego książka „Wyzwolenie zwierząt”. Przekonany jestem, że niewielu ją zna, niewielu pamięta. Nie ma to zresztą wielkiego znaczenia, bo „Ponad czasem” nie ma zapewne nic wspólnego z dorobkiem naukowym profesora.

Peter Singer dał swemu dziełu podtytuł „Mój dziad i tragedia żydowskiego Wiednia”. W ten sposób już na wstępie zasygnalizował, że to relacja rodzinna. I tak właśnie jest. Na podstawie zachowanych listów, dokumentów, zapisów – także urzędowych – przekazów swoich bliskich, spróbował zrekonstruować dzieje swego przodka, Dawida Oppenheima (a przy okazji także babki, Amalii).

Wszyscy, no prawie wszyscy, staramy się zdobyć wiedzę o przeszłych pokoleniach. Po co? Dla lepszego samopoczucia? Raczej po to, aby wiedzieć jakie są nasze korzenie. Skąd pochodzimy, na ile możemy być dumni albo odwrotnie – czy musimy się wstydzić za naszych przodków.

Kim był Dawid Oppenhheim? Najprościej byłoby powiedzieć – i to już wystarczyłoby aby napisać o nim książkę – bardzo bliskim współpracownikiem Sigmunda Freuda, a potem Alfreda Adlera. Ale… to mało. Był uczonym, filologiem klasycznym, myślicielem, krzewicielem nowych idei, nauczycielem, patriotą austriackim. Był też – ale to nasza perspektywa kilkudziesięciu lat po jego zagładzie – człowiekiem trochę naiwnym, wyobcowanym

Peter Singer na szczęście nie poszedł na łatwiznę. Szukał, sprawdzał, odbył podróż śladami dziadków.

To nie była łatwa przygoda, odkrywał domniemany homoseksualizm obojga dziadków, ich pragmatyzm w zbliżeniu (małżeństwie), intelektualną wrażliwość, odmienność.

Babka była starsza od dziadka. Co prawda nie można tej różnicy porównać z tą dzielącą obecnego prezydenta Francji i jego żonę, ledwie trzy lata, ale jednak stanowiła pewną przeszkodą, czymś, co zdumiewało. Z drugiej strony wszechstronnie wykształcona („Dawid był bardzo dobrym studentem, lecz to Amalia była nominowana przez Uniwersytet Wiedeński do najwyższego wyróżnienia przyznawanego studentom kończącym uczelnię: Sub Auspiciis Imperatoris.”), choć niezbyt urodziwa Amalia mogła zafascynować niejednego mężczyznę. Pisał Dawid do swej późniejszej żony, że podstawą ich związku „ nie jest zmysłowa estetyka, lecz duchowa etyka, najwyższy wzajemny szacunek (…) Nie jesteśmy do siebie przyspawani, lecz trzymamy się jedno drugiego tak mocno, jak magnes i żelazo lgną do siebie, zgodnie ze swoja naturą, i tak długo, jak długo magnes pozostaje magnesem, a żelazo – żelazem”.  Kto dziś byłby w stanie napisać takie słowa? Taki miłosny list? Mnie wzruszył.

Pisze Singer o studiach, sekretnych zaręczynach, religijności swoich przodków, o ich wierze (babka musiała się pogodzić z tym, że dziadek nie przestrzegał koszerności), o antysemityzmie Austrii przed I wojną światową (tylko proszę nie odnosić tego pojęcia do współczesnego antysemityzmu, to po holocauście naprawdę dwie różne sprawy), o dokonaniach Oppenheima ma frontach Wielkiej Wojny, ciężkiej ranie. Pisze o erotyzmie, którym dziadkowie (w słowach) raczyli się obficie już przed ślubem, o próbach zrozumienia relacji seksualnych (babki z jej przyjaciółką, jego z domniemanym, a może rzeczywistym partnerem).

Spotkał Freuda na przełomie 1906 i 1907 roku w wiedeńskim szpitalu miejskim. To tam słuchał w gronie ledwie kilku osób wykładów pod tytułem „Wstęp do psychoanalizy”, to tam nawiązał z wielkim uczonym nić porozumienia. I trwał przy nim przez wiele lat. Miał szansę badać mitologię klasyczną z perspektywy psychoanalizy, „odsłonić jej uniwersalne, choć ukryte znaczenie seksualne”. To z nim wielki uczony chciał napisać wspólna pracę (a unikał tego w stu procentach). A jednak nie skorzystał z tej możliwości. Odszedł od Freuda do innego geniusza, Adlera. Dlaczego? „Podziwiałem Freuda, lecz kochałem Adlera”. Proste, za proste. Różniło ich wiele, a bezpośrednim powodem było pozbawienie Adlera funkcji redaktora „Zentralblattu” – niewątpliwie z inicjatywy Freuda.

Był, a w każdym razie mógł być, wybitnym filologiem klasycznym. Czy wykorzystał swój potencjał, zdolności, energię? Zadam inne pytanie: czy mógł wykorzystać?  Wiele wybitnych umysłów gubi szerokość horyzontów, skala zainteresowań, świat zewnętrzny. Napisał jednak szesnaście artykułów (dziesięć opublikował) i pokaźna książkę. Więc jednak tak, miał swój dorobek.

Zmarł w Terzinie. Obozie koncentracyjnym – trochę jednak innym od tych znanych z Polski. Mógł się uratować? Zapewne. Wymagało to większej determinacji – jego, jego dzieci (były już w Australii), mniejszego przywiązania do Wiednia. Przecież nie hitlerowskiego, raczej tego XIX-wiecznego – miasta wielu kultur, miasta zabytków, nauki, nowych prądów.

Peter Singer napisał przepiękną książkę o fascynujących ludziach, o minionym świecie. O świecie, który zniknął, został wymazany z naszych głów, którego nikt z nas – wydawało się – nie może już dotknąć.

Ta książka to lektura obowiązkowa. Bardzo się cieszę, że namówiłem Polskie Radio do przeczytania w pięciu odcinkach jej fragmentów (kto ciekaw, niech wejdzie na stronę radiowej Dwójki i posłucha).

I tylko krew mnie zalewa, gdy wrzucam w Internecie hasło „Dawid Oppenheim” i jedyne co mi wyskakuje, to amerykański zawodowy pokerzysta.

Peter Singer – Ponad czasem. Mój dziad i tragedia żydowskiego Wiednia, przekład Elżbieta de Lazari, Sedno Wydawnictwo Akademickie, Warszawa 2017, str. 342.

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko