Andrzej Katzenmark – De morte litterarum

0
289

Andrzej  Katzenmark


 

DE  MORTE  LITTERARUM

Czarny profetyzm czy sfingowany problemat?

 

 

Foto: Erazm FelcynWieszczący kres literatury zdają się być gabinetowymi kartografami granic twórczości, chłodnymi astrologami wielkości i kształtów sztuki, jakby z czystej mantyki mogła narodzić się rzeczywistość. Ich zawołanie o końcu książki pod względem jakości przypomina buńczucznie pobrzmiewający fragmencik Manifestu komunistycznego: Proletariusze wszystkich krajów łączcie się. Hasło w nagłówkach socjalistycznej prasy głosiło stan wymarzony jako stan obowiązujący. Należało je czytać w następujący sposób: Precz z tymi, którzy nie są proletariuszami, i z tymi, którzy nie chcą się łączyć. Dążyło więc do światopoglądowej bifurkacji, a w konsekwencji do społecznego podziału na lepszych i silniejszych (łączących się proletariuszy) oraz gorszych i słabszych (adwersarzy jednomyślności). Czyżby ktoś chciał zakrzyknąć: precz z książką!

Tyle analogia. Nie ma ona mocy argumentum clarum ani też artykuł nie rości sobie pretensji do rangi dowodu, a jedynie próbuje spójnego logicznie dyskursu przeciw mantycznym przekonaniom, przeczuciom czy wizjom kresu literatury. Próbuję zarysować problem i dorzucić do dyskusji o śmierci sztuki kilka własnych argumentów. Być może dyskusja owa jest odblaskiem dużo większego sporu pomiędzy zwolennikami apeironu a głosicielami absolutu skończonego. Trwałaby zatem endemicznie już od czasów Anaksymandra, a mackami czasu sięgałaby nawet epok bardziej zamierzchłych, osiadając na kartach niespisanych mitologii i eposów.

Również filozoficzno-teoretyczne autorytety o nader przenikliwych umysłach nie potrafią odnaleźć brodu w porywistej rzece Novum et Vetus, bo strumień awangardy zawsze miesza się z wodami tradycji. Rzeka to przedziwna: nowy prąd, choć ze starego powstał, inaczej chce kształtować koryto. Nawet przypadkowe odnalezienie brodu i wejście w głąb rzeki nie pozwolą przesiać na sitach literackich ekspertyz tego, co płynie, i tego, co płynęło, by stwierdzić jednoznacznie: Hic est ars praecursorum, huc – ars maiorum. Z takiego połowu jedynie pewny pozostanie gruby osad tradycji oraz niewielki, lecz gwałtowny poryw nowego nurtu. Lecz ledwie zdążysz wstąpić do rzeki Novum, a staje się Vetus, albowiem vetera quae nunc sunt, fuerunt olim nova.

Odwracając się od tej wodnistej scenerii, spróbuję uchwycić się pewniejszych przyczółków niż rzeczny bród i sito. Paul Ricoeur za Frankiem Kermodem, rozpatrując zagadnienie śmierci literatury, zauważa, iż „fikcja kresu jest bez przerwy unieważniana, a jednak nie została ona nigdy zdyskredytowana”. W tym stanie trwa literatura od swego zarania. Z tego sądu obaj myśliciele wnioskują, iż mylnie postrzegamy i oceniamy kryzys sztuki, oczekując po nim Katastrofy i Odnowienia. „Kryzys świadczy nie o braku jakiegokolwiek kresu, lecz o przekształceniu kresu bliskiego w kres immanentny”. Ricoeur stwierdza ponadto, iż możliwe są przekształcenia i wykrzywienia tradycyjnego wzorca literatury, możliwe są „ciosy zadawane paradygmatycznym oczekiwaniom”. Nie sposób atoli odszczepić się literaturze od pnia literackiej formy i materii. Nie podobna tym samym pomyśleć, iż jakakolwiek awangarda wykona „skok absolutny poza wszelkie oczekiwania paradygmatyczne”.

Oparłszy się na sławetnym zdaniu E. H. J. Gombricha: „The innocent eye sees nothing”,  Ricoeur parafrazuje swą tezę na temat niemożności Nowego do absolutnej nowości, a zarazem stwierdza, że wbrew pozorom fikcja literacka dysponuje ograniczonym wyborem, albowiem odpowiada „na pewną potrzebę, nad którą nie mamy władzy – potrzebę odciśnięcia piętna porządku na sferze chaosu, piętna sensu na sferze nonsensu, piętna zgodności na tym, co niezgodne”. W tym sensie istnieje zatem kres literatury, granica, poza którą ta gałąź sztuki nie wychynie, co nie oznacza oczywiście kresu historycznego literatury.

Przeciwstawiając się śmierci literatury, Ricoeur powiada niepewnie, iż należy „mieć zaufanie do wymogu wewnętrznej zgodności, nadającej dziś strukturę oczekiwaniu czytelników, a także wierzyć, że nowe formy narracyjne, których nie potrafimy jeszcze nazwać, a które właśnie się rodzą, poświadczą, iż funkcja narracyjna może się zmieniać, lecz nie umrzeć”.

Quo modo Novum znajduje wyłomy w murze tradycji albo, innymi słowy, w jaki sposób codzienność poranków wyczarowywać może jeszcze bardziej złociste polany literatury? Czy zdanie może stać się jeszcze piękniejsze od innego, a kompozycja literackiej całości bardziej powabna niż te wcześniej zaprezentowane? Czy trzeba przesunąć miarę, mierniczego albo twórcę, żeby ów wyłom lub czar zrealizować? A właśnie, czy miara i mierniczy, czyli krytyka literacka, mogą wpłynąć na kształt dzieła?

Umberto Eco, włoski estetyk i lingwista, wskazuje na dwutorowość krytyki literackiej i w owym dualizmie upatruje rozwiązania problematu bytu lub niebytu literatury. Czy ta teoretyczna nadbudowa, jaką jest wygłoszona przez znawców opinia, nazwana przez myśliciela fenomenologicznym dyskursem, „zależy od swobodnego wyboru metodologicznego, czy też nieuchronnie wynika z sytuacji sztuki współczesnej? Zatem, czy zastąpienie sądu o o wartości estetycznej opisem i wyjaśnieniem poetyki zależy od faktu, że ten, kto mówi, chce uchodzić za specjalistę od analizy poetyk, czy też raczej od faktu, że dzieła sztuki, o których mówi, mogą być pojmowane jedynie jako przykłady pewnej poetyki i na tym polega ich wartość?”.

Inny włoski teoretyk, Piero Raffa twierdzi po heglowsku, iż „awangarda to pewien zabieg historii służący do doprowadzenia do «śmierci sztuki»”. Znaczyłoby to, iż Novum osiąga kres ludzkich możliwości intelektualnych i estetycznych. Czy zatem awangarda jest coraz mędrsza i piękniejsza? To dowodziłoby słuszności naiwnego sądu maluczkich, iż z każdą epoką ludzie stają mądrzejsi, co w konsekwencji wprost prowadziłoby do konfidencjonalnego klepania po plecach helleńskich filozofów. Raffa twierdzi na temat śmierci sztuki, iż  „niektóre awangardowe ideologie są wyraźnie świadome tego procesu i czynią zeń oś swego programu”. Zaiste taka ocena awangardy prowadzi do apoteozy ludzkiego rozumu, który panuje nad twórczością, nad talentem i estetyczną przyjemnością. Powiada dalej ów filozof, iż „tworzenie artystyczne wymaga coraz bardziej rozwiniętej świadomości krytycznej, a to oznacza coraz znaczniejsze ideologizowanie wytworu, […] stąd bierze się paradoksalnie zachwianie proporcji między tym, co dzieła faktycznie mówią, i nadwyżką teorii, które je wyjaśnia”. Umberto Eco słusznie redukuje „nadbudowaną teorię” Raffa do „nadwyżki samych siebie”. To twórca usiłuje w swoim dziele epatować czytelnika racjonalizmem swoich przemyśleń.

Atoli rozbudowana krytyka literacka jest faktem. Dzielenie na czworo literackiego włosa i tapirowanie intelektualne napuszonej artystycznie ondulacji tym, co autor miał na myśli, jest faktem. W tym celu krytyka literacka sięgnęła po oręż naukowy. Dino Formaggio, teoretyk sztuki, przywołuje cytat pióra De Sanctisa, swego rodaka, dziewiętnastowiecznego krytyka literackiego: „Nauka wniknęła w poezję, nie można jej wypędzić, ponieważ odpowiada to obecnemu stanowi ducha ludzkiego. Nie możemy patrzeć na nic pięknego, by w nasz podziw nie wkradło się natychmiast pytanie: czy to jest rozumne? […] Naiwna poezja jest dziś tak samo niemożliwa jak naiwna wiara. […] Wiara odeszła; poezja umarła. Albo lepiej powiedzieć: wiara i poezja są nieśmiertelne; tym, co odeszło jest pewien ich szczególny sposób istnienia. Dziś wiara bierze się z przekonania, a poezja z rozmyślań: one nie umarły, tylko przeszły przemianę”.

Śmierć literatury jest równie odległa jak biblijny koniec świata. Pewne natomiast są metamorfoza i fluktuacje, przesuwanie estetycznego środka ciężkości, oscylowanie pomiędzy scjentyficzną krytyką literacką a estetyką afektywną, poszukiwanie nowych prądów i nisz. Miejscem na literaturę jest cały wszechświat, przeszłość i przyszłość oraz głębie intelektu i wyobraźni.

Ten wstęp do dyskusji na temat śmierci literatury oparłem zasadniczo na dwóch dziełach. Są to: Sztuka Umberto Eco [Wydawnictwo M, Kraków 2007] oraz Czas i opowieść Paula Ricoeura [Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2008].


Przedruk z Migotań za zgodą redakcji


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko