Motto:
Poezja pochylona jak Elektra wiązała sznurowadła
które ją uwierały przez lata
a teraz wyprostowana biegnie przed siebie
w czeluść Hadesu…
Tadej Karabowicz Poezja pochylona jak Elektra
Nazwanie poetki Mili Łuczak, Ostapa Łapskiego i siebie (Tadeja Karabowicza) literacką Trójcą domaga się oddzielnego wyjaśnienia. Byliśmy ze sobą spowinowaceni swoimi utworami pisanymi w języku ukraińskim. To spowinowacenie nas, jako twórców, poeta i artysta plastyk Zbigniew Ikona Kresowaty „Krezbi” uwiecznił na obrazie poprzez paradygmat literackiej Trójcy. Uczynił to nad wyraz lekko, bez dodatkowego dopowiedzenia, więc stoimy razem i patrzymy w stronę sztalugi, gdzie spod pędzla artysty wyłania się nasz psychologiczny wizerunek.
W dalekim XX wieku byliśmy spowinowaceni nie tylko językiem ukraińskim, ale i spotkaniami literackimi, gdzie recytowaliśmy swoje wiersze. Drukowaliśmy się w tych samych czasopismach i wydawnictwach oraz uczestniczyliśmy we wręczeniu Ostapowi Łapskiemu Literackiej Nagrody Państwowej im. Tarasa Szewczenki w ambasadzie ukraińskiej w al. Szucha w Warszawie. Nagroda była przyznana w Kijowie w 2007 roku, a jej wręczenie nastąpiło rok później w Warszawie, bo Ostap Łapski nie posiadał zagranicznego paszportu. Mila Łuczak przybyła wówczas na tę uroczystość z Przemyśla. Weszła do ambasady w wyszywanej ukraińskiej koszuli i stała się obiektem sesji fotograficznej reporterów. Zasłaniała twarz swoją książką, co wywołało jeszcze większe zainteresowanie jej poetycką osobą.
Losy powojenne rzuciły Ostapa Łapskiego (1926-2012) urodzonego w Hućkach koło Kobrynia na Polesiu do dalekiej Warszawy. Tęskniąc za swoim Polesiem, poeta wyprawił się pewnego dnia nad brzeg rzeki, nałamał całe snopy rosnących tam trzcin nadrzecznych i udekorował nimi swoje warszawskie siedlisko na ul. Karola Dickensa. Wchodziło się do jego mieszkania, jakby przestępując próg poleskiej kurnej chaty, gdzie trzciny szumiały na wietrze i łagodziły bolesną tęsknotę za bezpowrotną przeszłością.
Gdy pewnego dnia odwiedziłem Milę Łuczak (1937) w jej przemyskim mieszkaniu, zastałem ją rozwieszającą kartki papieru z wierszami na ogromnym doniczkowym fikusie w gościnnym saloniku. Wyglądało to, jak wielkie pranie osobistej bielizny, suszące się nad przepaścią darowanego czasu. Być może akt ten dawał poetce poczucie, że poezja nie przemija. Będąc nauczycielką z zawodu, Mila Łuczak powiedziała wówczas: „To jest mój protest, przeciwko narracji, że poezja w naszych czasach, jest już tylko częścią programów szkolnych dla najmłodszych. A przecież zadanie poezji jest znacznie głębsze i szersze”. Pochylona nad kartką papieru, wyglądała jak mityczna Elektra, która wiążąc kartkę kolorową wstążeczkę, przekazywała światu swój ważny znak o poezji, by dla nikogo słowo poetyckie nie było obojętne.
W latach osiemdziesiątych byłem autorem poematu „Atlantyda” który ukazał się w 1989 roku w wydawnictwie Slavuta Publishers w Edmontonie. W Polsce panowała wówczas uciążliwa cenzura i treść poematu nie przystawała do trwającej skorupy jaruzelszczyzny rozlanej w życiu społecznym i kulturalnym po stanie wojennym. Zablokowała ona rozwój naszego pokolenia, głównie mam na myśli także mój rozwój – na całe dziesięć lat. Tutaj chciałbym poruszyć kwestie wolności wobec wydanego w Kanadzie w 1989 roku mojego poematu. Z przesłaniem go do Kanady było dużo trudności, chociaż poczta w Lublinie była gotowa naliczyć i przyjąć opłatę za list, ale od razu kierowała go do cenzury. Dlatego maszynopis został przewieziony prywatnie przez zaufanego redaktora Anatolego Kobelaka z gazety „Nasze Słowo” do Rzymu i wysłany z poczty w Wiecznym Mieście. List z moim poematem szczęśliwie umknął uwadze celników na Okęciu. Stało się to dzięki ferworowi rozmodlonych pielgrzymów, z nielegalnej wówczas jeszcze w Polsce Cerkwi Greckokatolickiej, z którymi pan Anatol udawał się do Watykanu. Uczestnicy pielgrzymki, w dziewięćdziesięciu procentach poprosili wówczas we Włoszech o azyl polityczny.
Wspominając nas po latach i patrząc na nasz portret poetycki, do którego nigdy nie pozowaliśmy, jestem wdzięczny Zbigniewowi Ikonie Kresowatemu, że umieścił nas razem. Stanowimy bowiem Trójcę literacką, której losy wyznaczył topos trzymania się poezji jak przysłowiowej deski ratunku. A jeszcze, wyznacznikiem naszej poezji był przecież język ukraiński, bo pisaliśmy po ukraińsku. Pamiętam Ostapa Łapskiego jak orędownika opowieści, dlaczego Pan Bóg stworzył tyle języków na świecie. Okazuje się, że po to, by mogła istnieć w przestrzeni humanistycznej taka interdyscyplinarna nauka jak traduktologia zajmująca się także tłumaczeniem poezji. Faktycznie Ostap Łapski był niedoścignionym tłumaczem literatury ukraińskiej na język polski. Ale tłumaczył także utwory poety Jerzego Harasymowicza-Broniuszyca. Stawał wówczas w szranki, z dysydentem i lwowskim literatem Ihorem Kałyncem, który także tłumaczył wiersze Harasymowicza. O poezji Ihora Kałyncia w 1998 roku obroniłem pracę doktorską pod naukową opieką prof. Michała Łesiowa.
Wojna wydziedziczyła Milę Łuczak z tradycyjnego gniazdowiska, można więc powiedzieć, że jej życie było wędrówką z małymi przystankami, by można rozpalić ognisko i ogrzewać w nim zamarzłe dłonie. Jako już bardzo dorosła osoba, poetka podjęła studia na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie jej wykładowcą był Ostap Łapski. Dlatego w późniejszym czasie, nie uważał on Mili Łuczak za swoją studentkę, a miał do niej osobiste podejście poetyckie. Mila opowiadała mi, że mieszkając w akademiku na ul. Smyczkowej, kilka razy w tygodniu miała gościa, który przesiadywał u niej do późnych godzin wieczornych. Był nim Ostap Łapski, dlatego poetka powiedziała: „W pewnym momencie zatarło się, kiedy Ostap Łapski prowadził z nami zajęcia, czy podczas dnia, gdzie zajęcia widniały na planie, czy wieczorami, gdy skrępowane jego obecnością, proponowałyśmy mu naszą studencką gościnność i chrupiące herbatniki do herbaty, bądź kawy”.
Wśród utworów, które stworzył poeta, jeden z nich przykuwa moją uwagę. Znalazłem go w warszawskim tygodniku „Przegląd” wydawanym przez Fundację Oratio Recta. Jest on podany bez tytułu. To nie zdarzało się poecie, bo zawsze dbał o nadawanie wyszukanych tytułów swoim utworom. Jego dodatkową osobliwością jest to, że autor sam przetłumaczył go na język polski. Próbowałem szukać tego utworu w wydaniach książkowych poety, ale go nie znalazłem. Mógł powstać specjalnie dla „Przeglądu”. Pamiętam wspaniałe recytacje poety, w których powstawały nowe wiersze i ulatywały w przestworza. Wówczas Łapski grzmiał swoim basem do poważnego redaktora literackiego gazety „Nasze Słowo” – niegdyś do dawnego studenta Romana Hałana: „Romek zapisuj!”.
Ostap Łapski jako twórca, znajdował się pod wpływem poezji lingwistycznej. Słynne wydają się jego kolaże poetyckie, koncentrowanie uwagi na strumieniu świadomości, jako monologu wewnętrznym. Autor wcielał w poezji wieloznaczność słów oraz zestawiał je w zaskakujące sensy i sploty.
W utworze z tygodnika „Przegląd” znalazły się dwa zdania z odwróconą narracją, w których można upatrywać proroczych wizji przyszłej wojny rosyjskiej na Ukrainie, aneksji Krymu i zajęcia Donbasu: „Pokolenie proanglojęzyczne / Na oczach mi urasta / Do szarej grudy: / De facto antyukraińskiej?!”.
Pokolenie „proanglojęzyczne”, to ci którzy dobrze znając język angielski, nie mówili na terytorium Ukrainy po ukraińsku, a byli jej rosyjskojęzycznymi obywatelami. Wobec nich retoryka propagandy putinowskiego „russkiego miru” i wojny, była taka, że wojska rosyjskie zajmą Ukrainę, by wyzwolić rosyjskojęzyczną ludność spod ukraińskiego wpływu. Rosyjskojęzyczni obywatele Ukrainy przepłacili tę wojenną narrację wroga, ruiną swoich miast na wschodzie i bieżeństwem z obszarów zajętych.
Ostap Łapski
* * *
Co raz to mniej
Wokół mnie z tych,
Z kim chciałbym
Dzielić swój los:
Nie zapominać o sobie?!
Ożywiających się Ukrainą rówieśników
Systematycznie do siebie:
Powołuje wieczność?!
Twarzą do Europy zwrócone,
To dobrze,
Pokolenie proanglojęzyczne
Na oczach mi urasta
Do szarej grudy:
De facto antyukraińskiej?!
(Tłumaczenie z języka ukraińskiego Ostap Łapski)
(Źródło: https://www.tygodnikprzeglad.pl/jaka-poetycka-dedykacje-ma-panipan-dla-polski-polakow-na-nowy-rok/)
Ostap Łapski w cytowanym wierszu demistyfikował prorosyjskie postawy („proanglojęzyczność”), mówiąc o ich „antyukraińskiej” narracji na zakrętach historii. Poeta zmarł w 2012 roku, ale promoskiewskie nastroje ówczesnej ekipy rządzącej na Ukrainie, dobrze mu były znane. Dwa lata później, w wyniku rewolucji 2014 roku zdradziecki prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz i premier Mykoła Azarow, po krwawym stłumieniu protestów w Kijowie, zbiegli do Rosji.
Prezentując wiersz Ostapa Łapskiego o cechach partycypacji obywatelskiej, chciałbym przywołać utwór wizyjny poetki Mili Łuczak. Jego treść opierała się na przestrzeni apokaliptycznego podglebia i pojmowania rzeczywistości danej nam z nadświatów. Taki paradygmat, pozwalał autorce jeszcze głębiej postrzegać świadomość filozoficzną oraz problemy własnej epoki i jaźni.
Mila Łuczak
* * *
Widzę gęstowłos
Jezusa
Złocący usta
Słońc
Na błękicie przedmurza
Spływają kolczyki nieba
Szarpią spódnic falbany
huraganów demony
Co uwięzione będą
Tysiąc lat
I wymkną by
Zniewalać
Dusze
A później u dnia schyłku
przenicują się w nieznane ery
Ze znakiem zapytania
Nadbogów
(Tłumaczenie z języka ukraińskiego Romuald Mieczkowski)
(Źródło: Mila Łuczak, „Kwiat czarnej paproci”, Białystok 1999, s. 8)
W utworze poetka opisując zadatek „spływania kolczyków z nieba” i „spódnic z falbanami”, jako klasyczny dar ego, jej kobiecej struktury osobowości, wybiega poza tę strukturę. W modelu psychoanalitycznym utworu, autorkę interesuje filozofia deterministyczna, której podlega człowiek w surowej przemienności życia. Apokaliptyczna wizja odwołuje się do złożoności wszechświata, kierowanego przez matematyczny moduł układów dynamicznych, które należy zawierzyć Absolutowi. Bo tylko on jest władny prowadzić człowieka, jak dziecko za rękę, po stromym zboczu życia i „po błękicie przedmurza”.
Niełatwą narrację tekstu poetyckiego Mili Łuczak, chciałbym zestawić z moim wierszem „Ogień piekielny”. Został on napisany w okresie pandemii i jest typem utworu odwołującego się do filozofii bytu. Mówiąc prościej, ja także zwracam się do ontologii i metafizyki – wartości mających na celu określenie istoty życia i wszechświata. Ogień piekielny sprawia, że życie unicestwia się poprzez pustoszącą moc pandemii, a wszechświat zamiera i stacza się w przepaść.
Tadej Karabowicz
Ogień piekielny
To ogień piekielny
i krzyki dusz skłębione
przypomną
że nie ma powrotu do domu
który wczoraj stał na skraju przepaści
a jednak pozostanie nad przepaścią
smak domowego chleba
masła
i pomidorów
w morowym powietrzu
wszystko zatrzymane na chwilę
w mitycznym uśmiechu
przydrożnego krzyża
przed Paruzją…
*
A jednak pozostanie, krwawy ślad ranionego wilka
ryczenie jeleni za lasem przypominające modlitwę
o świcie odezwą się żurawie nad pustymi miastami
wiewiórki wyniosą z opuszczonych spiżarek orzechy
piłki będą leżały samotnie na placu zabaw
zostanie po mnie wiersz niedopisany na pustkowiu
nad ranem kartkami książek szeleszczący wiatr
mityczny uśmiech przepaści zatrzymany na chwilę
(Utwór “Ogień piekielny” pochodzi z mojego archiwum i nie był publikowany)
Mój utwór opisuje czasy pandemii. Jego treść nie była odosobniona. Powstawało wówczas wiele tekstów literackich na temat pandemii – jako zagłady nieznanym narzędziem zniszczenia. Broniąc się, posiadając instynkt samoobronny, podlegaliśmy zbiorowej imaginacji, nosiliśmy maski ochronne, byliśmy szczepieni, izolowani w domach oraz zdalnie uczyliśmy się i pracowaliśmy. Wraz z oddaleniem niebezpieczeństwa pandemii, powoli wygasały apokaliptyczne teorie, że właśnie ziemia znajduje się na progu Paruzji.
Jednakże w moim tekście, tak jak i w utworach Ostapa Łapskiego i poetki Mili Łuczak, Paruzja, następuje nie według naszych prawideł i wyznaczników. Dzieje świata toczą się dalej, jak bystre wody rzeki, zasilone deszczami ulewnymi i burzami ludzkiej egzystencji. Taka jest bowiem moc Dnia Pańskiego, czyli Drugiego Przyjścia, którego nie wyznacza nasza subiektywna wizja poetycka.
Kwiecień 2024
Ostap Łapski, ur. 7 lipca 1926 we wsi Hićki koło Kobrynia na Polesiu, zm. 20 października 2012 w Warszawie – ukraiński pisarz, krytyk literacki i tłumacz. Współzałożyciel (1956) i redaktor ukraińskiego tygodnika społeczno-kulturalnego „Nasze słowo”. Od 1991 roku redaktor audycji ukraińskojęzycznych w Polskim Radiu. Autor podręczników do nauczania języka ukraińskiego i antologii literatury dla ukraińskich szkół mniejszościowych w Polsce. Był tłumaczem poezji, przekłady poezji ukraińskiej na język polski (Antologia poezji ukraińskiej 1977) i polskiej na ukraiński (m.in. antologia Homin 1964).
Mila Łuczak, (ukr. Міля Володимирівна Лучак-Горбачек) urodziła się 1 sierpnia 1937 roku we wsi Wijsko nad rzeką Wihor, niedaleko Przemyśla. W czasie wojny przebywała z rodzicami na przymusowych robotach w Niemczech. W 1945 wróciła do rodzinnej wsi, jednak w 1947 w czasie akcji „Wisła” została wysiedlona na Mazury, gdzie mieszkała w Ostródzie. W 1985 roku przeprowadziła się do Przemyśla. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego, studiowała także na Uniwersytecie im. Tarasa Szewczenko w Kijowie. Pracowała jako nauczycielka języka rosyjskiego i ukraińskiego w szkołach na Warmii i Mazurach, a od 1985 roku w Przemyślu. Brała czynny udział w życiu społeczności ukraińskiej w Polsce. Publikowała w wydawnictwach ukraińskich w Polsce: „Nasze Słowo”, „Nasza Kultura”, „Kalendarz Ukraiński” i „Almanach Ukraiński”, a także w wydawnictwach literackich na Ukrainie, w USA, Rumunii, Niemczech, Kanadzie i na Węgrzech. Od 2001 roku publikowała się w roczniku „Ukraiński Zaułek Literacki”. W latach 1963-1980 jej utwory podlegały cenzurze i nie były drukowane ze względu na jej niezależne poglądy polityczne. Milia Łuczak jest członkiem Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy (od 2002 roku), autorką licznych tomików poezji.
Tadeusz Karabowicz, (także Tadej Karabowicz). Urodził się 6 kwietnia 1959 roku w Sawinie na Lubelszczyźnie. Jest poetą, tłumaczem, literaturoznawcą oraz krytykiem literackim. Należy do Lubelskiego Oddziału Związku Literatów Polskich oraz Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy. Jest honorowym członkiem Stowarzyszenia Żywych Poetów w Brzegu, członkiem Komisji Polsko-Ukraińskich Związków Kulturowych PAN Oddział w Lublinie.
© Tadeusz Karabowicz
© Pisarze.pl