Andrzej Walter – Komu jest potrzebna

0
177

Andrzej Walter

 

Komu jest potrzebna

 

walter   Jako autor tekstu zatytułowanego „Komu potrzebna jest dziś poezja”, opublikowanego na naszym portalu 18 lipca bieżącego roku, z niekłamanym zainteresowaniem przeczytałem kontr-tekst Jana Stanisława Smalewskiego z poprzedniego numeru naszego tygodnika. Początkowo niezmiernie się ucieszyłem, że tak ciekawy autor „wdał się” w ów temat. Jednakże z biegiem lektury narastała we mnie irytacja świadomego niedostrzegania aspektu socjologicznego przez Pana Jana. Określam go mianem świadomości, i to do tego pełnej świadomości, gdyż Pan Jan jako autor książek prozatorskich, czyli również literat, doskonale zdaje sobie sprawę z obecnego poziomu czytelnictwa w ogóle, a już poezji w szczególności. Zdaje sobie również Pan doskonale sprawę, że – nie owijajmy w bawełnę – przyszło nam żyć i tworzyć w świecie, w którym głównym nurtem społecznym jest po prostu kultura chama. I właśnie postawię dramatyczną tezę, że takimi tekstami – my, intelektualiści, prowadząc skądinąd niegłupie dywagacje – tego chama i do tego taką retoryką najzwyczajniej w świecie po prostu rozgrzeszamy. Owijamy rzeczy w bawełną, kluczymy językiem i nakładając okłady warstw znieczulających udowadniamy – no, nie jest tak źle, a parafrazując na coraz modniejszy sport możemy wręcz zakrzyknąć – nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało.

 

   Otóż to wszystko nieprawda.

 

   Otóż, Polacy, stało się. I to bardzo się stało. Jesteście bez lektury coraz głupsi. Jesteście z tymi fejsbukami, smartfonami i gadżetami coraz tandetniejsi, coraz silniej kiczowaci i coraz głębiej denni. Ostatnimi czasy przypomniałem sobie piosenkę zespołu Lombard z tekstem Jacka Subikowskiego jak ulał pasującą do rzeczywistości łatwo dostrzegalnej za oknem. Pozwólmy sobie przytoczyć:

 

Ewolucja trwa,

Zakręt w stronę stad,

Ewolucja trwa,

Doganianie małp.


Dno,

Nigdy nie jest równe dnu.

Niżej tam, a wyżej tu,

Wyżej tu.


Zło,

Nigdy nie wyrówna zła.

Wyżej tu, a niżej tam

Niżej tam.


Ewolucja trwa.

Skok, co kilka lat.

 

Ćma,
Choć stalowe skrzydła ma.

Nie wystawia ich już na,

Byle żar.


A,
Naturalny dobór trwa.

Superskrętny DNA,

Stada par.

 

   I w zasadzie wszystko się zgadza, wszystko pasuje za wyjątkiem stada par. Para przestała już być trendy. Teraz jest czas singla i darwiniści przepoczwarzyli się w egoistów. Nie rezygnując, rzecz jasna, z małpiego rozumu. Tego im przecież już nikt nie odbierze. Upaść na dno jest łatwo. Podnieść się z niego – już niekoniecznie.

 

   Ta perspektywa wręcz nakazuje inaczej spojrzeć na argument „braku czasu”, na argument „zbyt wysublimowane”, na argument „przecież jest jak było”. Bo nie jest. Społeczeństwo – coraz bardziej prymitywne, barbarzyńskie, pogańskie, coraz silniej uzależnione setkami uzależnień kultywuje zasadę „zdrowe ciało – zdrowy duch”, tyle że nie za bardzo wie czym jest ów „duch” i utożsamia go z „duchem” galerii handlowej. Komu potrzebna w takim świecie poezja? – nikomu.

 

   I Pan Jan to doskonale wie, ale usiłuje zakręcić kijem w mrowisku i kłaść balsam na dusze niespełnionych twórców. (czyli poniekąd większości z nas). A dlaczego to robi? Gdyż tak łatwiej. Zamieść problem „pod dywan” niż się z nim słownie, mentalnie i ambicjonalnie zmierzyć. Niestety pierwszym krokiem do terapii jest świadomość choroby. Pan Jan w swoim artykule choroby nie widzi żadnej, a wręcz stawia tezę, iż skoro poezja potrzebna jest samemu twórcy to w porządku, niech się biedzi, choćby i był wyśmiewany, lekceważony i mało szanowany. Otóż tak. Doszło już do tego, że te hordy troglodytów zaczynają być z tego dumne, że zlikwidowali domowe biblioteki (kurzą się), że nie tracą czasu na jakieś durne lektury i w ogóle, że nie kompromitują się takim „marnowaniem czasu”. Ich status materialny i społeczny wyznaczają fryzury, gadżety, selfie, domy, auta, ciuchy i karnet na siłownię. A kultura? A kultura to farsa w teatrze (to i tak dobrze, jeśli ktoś idzie do teatru), ciemna city, konsumpcja i tradycyjne „zbijanie bąków” przed ekranem telewizora bądź komputera. Świat rozrywek lekkich, łatwych i przyjemnych. Po co się męczyć jakąś tam lekturą. Prawda?

 

   I w tym kontekście „zdanie” Pana Jana na tak postawione pytanie: – komu potrzebna jest poezja? jest wręcz szkodliwe… Znam wielu takich – jak to nazywam – lewicowych humanistów. Ich problem polega na łagodności. Łagodności ocen, wniosków i sądów. Zarażają tym resztę odbiorców, którzy mają naturalną skłonność do tego typu postaw. Niestety, z łagodnością nie idzie w parze trzeźwość osądu. Nie idzie też w parze wnikliwość spojrzenia. W parze idą „dobre chęci”, wybór „najoptymistyczniejszego scenariusza” oraz dobroć, podszyta myśleniem „wishful thinking”. Rzeczywistość weryfikuje tę nieoczywistą błazenadę. Nie zawsze. lecz częściej niż to możliwe.

 

   Podsumowując ręce mi opadają, kiedy z sympatią traktowany Autor wypisuje takie dyrdymały, a w szczerości wzajemnej zapewne po prostu widzi – jak jest. A jest, niestety, coraz gorzej …

 

Andrzej Walter

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko