Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
83

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

 



Habent sua fata belli – spóźniona premiera


henrykDopiero po nadanym nieco ponad czterdzieści lat temu w Telewizji Polskiej angielskim serialu „Sześć żon Henryka VIII”, postać okrutnego i lubieżnego monarchy stała się w Polsce częścią szerszej wyobraźni zbiorowej. Zapewne stałoby się to wcześniej (choć pewnie nie w taki stopniu), gdyby nie pewna dramatyczna okoliczność, która miała miejsce we wrześniu 1939 roku przy Placu Trzech Krzyży w Warszawie. To bowiem wtedy i tam właśnie, w zbombardowanych magazynach Domu Książki Polskiej spłonął, tuż przed zaplanowaną wcześniej premierą, prawie cały nakład biografii „Henryka VIII” autorstwa Francisa Hacketta. Prawie cały – w przeciwnym razie do obecnej edycji Państwowego Instytutu Wydawniczego prawdopodobnie by nie doszło, a w każdym razie droga do niej byłaby znacznie trudniejsza. Chyba dobrze pamiętam, że w serii marmurkowej tegoż PIW ukazała się przed laty biografia Henryka VIII, innego autora Pamiętam ją dość słabo, ale na tyle, że była dość spokojnym, beznamiętnym konwencjonalnym wykładem losów króla. Przedwojenny autor Francis Hackett napisał tę biografię zupełnie innego punktu widzenia, jako, jak sam się określił – jako psychohistoryk. Dlatego nie tylko zrelacjonował bieg historycznych zdarzeń i ich tło, ale „wczuł się w opisywaną epokę, puścił wodze wyobraźni, da sugestię życia”. Jak sam jednak napisał w przedmowie, „najżywszy nawet obraz nie usprawiedliwia nieścisłości faktów”, więc zaręcza Hackett powołując się na badaczy epoki, że w tym względzie zachował ścisłą rzetelność.


Gdyby niewprowadzony w materię rzeczy czytelnik zajrzał na chybił trafił na którąś ze stron  pracy Hacketta i zobaczył, że tekst jest obficie wzbogacony dialogami, pewnie by pomyślał, że to biografia fabularyzowana, a dialogi zmyślone. I myliłby się. Oto bowiem dialogi są zaczerpnięte z dokumentacji epistolograficznej z epoki zdarzeń historycznych, a skrupulatni ówcześni kronikarze i protagoniści zdarzeń mieli zdumiewający dziś zwyczaj zapisywania treści rozmów i wypowiedzi ustnych. Można więc domniemywać, że treść rozmów jest spisana tak jakby współcześnie nam z jakiegoś dzisiejszego zapisu elektronicznego, choć wtedy jego rolę pełniło liczące ponad dwadzieścia tysięcy stron zapisanych drobnym makiem archiwum panowania Henryka VIII. Ufając Hackettowi jako historykowi, przepraszam, psychohistorykowi, oddałem się tej mięsistej lekturze o mięsistym władcy w mięsistej epoce, w której namiętności, także erotyczne, miały monumentalizm i surowość dziś mocno przytłumioną aparatem cywilizacji. Przynajmniej w Europie. Rewelacyjna lektura i kolejna wyśmienita edycja nieocenionego PIW.


Francis Hackett – „Henryk VIII”, przekł. Maria Kreczowska, Wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2015, str.527, ISBN 978-83-64822-24-7,

 

 

Mają swoje losy ludzie

tysiac-wiatrow-w-bieguJakieś ćwierć wieku temu przeczytałem zdanie napisane czy wypowiedziane bodaj przez Daniela Beauvois, wybitnego historyka francuskiego, znawcę historii Polski, specjalizującego się w historii XVII i XVIII wieku, w tym szczególnie kresami wschodnimi Rzeczypospolitej, dzisiejszą Ukrainą, Białorusią, Litwą. Stwierdził on, że w porównaniu z Francją, gdzie taka literatura istnieje w obfitości, w Polsce bardzo uboga jest lista pamiętników dokumentujących życie jednostek i różnych grup społecznych, zwłaszcza w obszarze historii najnowszej. Czy ta lista była aż tak uboga jak uważał Beauvois, trudno mi rzetelnie orzec z braku syntetycznych danych. Ale że pod tym względem dalece nie dorównywaliśmy Francuzom (a zapewne także Brytyjczykom i innym), co do tego nie mam wątpliwości.


Wydaje mi się, że po upływie wielu lat od tamtej wypowiedzi Beauvois mógłby zmienić opinię. Ukazało się bowiem tak wiele, bez wątpienia setki, rozmaitych publikacji wspomnieniowych z okresu przełomu XIX i XX wieku i wojny światowej i walk o niepodległość sfinalizowanych listopadem 1918 roku, z II Rzeczypospolitej, z życia na zachodniej emigracji na wschodnich zesłaniach, także wspomnień dotyczących szeroko rozumianego okresu powojennego. Część z nich miała charakter typowych dzienników osobistych, część relacji wspomnieniowych kładących akcent na los zbiorowy. Część pisana w trybie dokumentalnym, część w poetyce fabularyzowanej.


Ten bogaty już zestaw pozycji wzbogaciły się właśnie o fabularyzowane wspomnienia Małgorzaty Dzieduszyckiej-Ziemilskiej „Tysiąc wiatrów w biegu”. Wspomnienia to jednak nietypowe, bo bohaterem wspomnień nie jest sama autorka, lecz inna osoba, Zofia Tetmajer, to w fabularyzowaną opowieść dokumentalną wplata ona także swoje własne fragmenty autobiograficzne, nie stroniąc też od dawki fikcji. W narracji czas przeszły sięgający Lwowa lat przedwojennych miesza się naprzemiennie z czasem współczesnym. Losy Zofii wiodą ja przez przedwojenna młodość, los wojenny, kazachskie zesłanie w 1940 roku, w wreszcie powojenne życie na emigracji, w różnych krajach, w tym w wielkiej Brytanii i Kanadzie. Natomiast autorka książki spędziła i spędza życie głównie we kraju. Życie głównie teatralne, muzyczne, literackie, od Wrocławia począwszy, poprzez, już w nowej epoce po przemianie ustrojowej, pełnienie funkcji konsula RP w Montrealu i reprezentantki Polski w siedzibie UNESCO w Paryżu,  aż po obecne życie w Warszawie.


Rzecz napisana barwnie, z dużą kulturą, dobrą polszczyzną, pełna frapujących epizodów, szczegółów, personaliów. No i bardzo kobieca w stylu narracji, bardzo silnie akcentującej aspekty uczuciowe w szerokim tego określenia sensie.


Małgorzata Dzieduszycka-Ziemilska – „Tysiąc wiatrów w biegu”, Wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2015, str. 220, ISBN 978-83-64822-16-2


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko