Teresa Oleś Owczarkowa – Poiesis

0
291

Teresa Oleś Owczarkowa




Poiesis

 


Nikifor    


Przed wiekami powstało w Grecji pojęcie poiesis. Oznaczało dzieło uczynione ze słów, obejmujące nie tylko tekst zapisany, ale także mowę lub rozmowę, której autor umiał nadać cechy artystyczne. Nie wdaję się w rozważania o początkach przekazywanych sobie treści, ani jak w miarę rozwoju społecznego doskonaliła się forma opowiadania, jak się zmieniał  dobór tematów i sposoby honorowania autorów. Ciekawa wydaje mi się historia odbioru owych dzieł ze słów i proces ich wykorzystywania do najrozmaitszych celów. Artystycznie doskonalone słowo stawało się nie tylko coraz bardziej cenionym sposobem oddziaływania na słuchaczy, ale także miało oczywisty wpływ na jakość życia twórców.

Poiesis przyczyniły się do cywilizacyjnych zmian w świecie, chociaż nie wiadomo, na ile by-wały świadomie wykorzystywane przez twórców, aby nimi oddziaływać kulturowo i politycznie. Musiało się to dziać w rytmie, który odpowiadał rozwojowi cywilizacji, czego śladem są największe znane nam do dziś dzieła wyrosłe z ustnych sag, mitów i legend, jak Wedy, Biblia, ale i inne mniej znane lub takie o których już dzisiaj nic nie wiemy.

Różnie były wykorzystywane dzieła zbudowane ze słów, bo we wszystkich grupach społecznych słuchano tych, którzy nieśli jakąś wiedzę lub elementy rozrywki. Przez cały upływający czas dzieła ze słów zmieniały się i doskonaliły formę. Nie próbuję zaczynać od definiowania terminu Logos, bo swoją definicją mogłabym się zaledwie zbliżyć do tematu i rzecz całą zagmatwać. Metafizycznie pojmowany jako rozum świata, albo inaczej rozum boski, niesie w sobie taki ładunek tajemnicy, że omawianie go pozostawiam myślicielom, chociaż czasami próbuję się do tego tematu zbliżać. Robię to z ostrożnością, niemal na palcach, co i tak świadczy o moim braku pokory, ale na obronę i pociechę mam powszechnie dziś panujące przeświadczenie, że brak skromności u poetów nie jest niczym nagannym. Czy jednak na pewno? W swoim czasie, dzięki sztuce i wierności swemu powołaniu, irlandzcy poeci żyli po królewsku i decydowali nawet o wyborze lub o zrzucaniu z tronu panujących władców. Było tak do czasu, aż poniosła ich  pycha i wówczas zmuszeni zostali do zależności.

Fascynuje mnie rola i znaczenie dzieł tworzonych ze słów dla odbiorców i dla ich sponsorów.

    Nie mam pewności, czy do końca wyginęły mityczne skandynawskie karły, karmione miodem poezji, ale jej trzynastowieczna definicja, że język i metrum stanowi o stylu utworu poetyckiego do dzisiaj nie traci swej aktualności. Pogański Odyn, w masce szalonego poety zsyłający natchnienie, a dla wiedzy składający w ofierze samego siebie, prawdopodobnie nie znalazłby dziś wielu wyznawców. A może się mylę, może jestem zbyt sceptyczna, gdyż idealizm artystów nigdy do końca nie zginął? Może. Może tylko niewielu ich spotkałam.

Przeszło tysiąc lat temu, silne mocą swej organizacji wojenno – wojskowej Cesarstwo Rzymskie odziedziczył przez małżeństwo germański władca Otto I. Z jego wojskowej potęgi, ale także trudności, jaką było wyżywienie rozrastającej się armii, powstała idea politycznego opanowania państw Europy. Jak wiemy, wydarzenia te zmieniły gruntownie  nie tylko polityczną, ale i kulturalną jej mapę. Nowi władcy mocą swych decyzji palili i bezlitośnie niszczyli osiągnięcia starej kultury. Zbudowane zostały na ich miejscu ośrodki nowej cywilizacji i nowej wiary. A chociaż, mimo potęgi Cesarstwa, proces przebudowy kulturowej  trwał długo ze względu na opór naszego podbitego narodu, to jednak stworzono tu nową cywilizację. Na miejscu drewnianych i drewniano – ziemnych  budowli wymurowano kościoły i zamki.

A kiedy starą kulturę zastępowano nową, zbudowaną z obcych nam słów, utworzono nowe poiesis. Skutkiem tych zabiegów po państwie, które było w stanie opierać się militarnie wielkiemu cesarzowi niemieckiemu Ottonowi I w czasie jego największej potęgi, nie mamy o tych wydarzeniach żadnego zapisu w rodzimym języku. Dla jakiegoś powodu niewielu z nas razi w oczy ten zadziwiający paradoks, że tak silne  wówczas państwo nie pozostawiło zapisanych dzieł, a próby pytań o własne poiesis nie zdołały się przebić do powszechnej świadomości. Jeszcze tysiąc lat po opanowaniu i krwawym podboju, po siłą narzuconej nam cywilizacji, nauczano mnie, że tutejsi ludzie nie znali pisma. Nie wierzę temu, chociaż nie mam na obronę swoich wątpliwości żadnych twardych dowodów. Zlekceważono fakt znajdowanych podczas wykopalisk archeologicznych dokładnie  takich samych rysików, jakimi posługiwali się Rzymianie, piszący w owych czasach na glinianych tabliczkach. Odrzucono kategorycznie możliwość posługiwania się nimi, z powodu poglądu o wyższości zwycięskiej cywilizacji.

Od wielu lat czekam na pojawienie się chociażby śladów dzieł ze słów, które musiały tu powstawać, gdyż nie wierzę w tak drastyczny brak równowagi pomiędzy kulturą materialną a duchową. Zdumiewa i zachwyca poziom tego, co jakimś cudem zachowało się w formie zapisu,  a jest pierwszym polskim hymnem narodowym. Chociaż jego słowa straciły nieco dawną zrozumiałość, nie straciły oryginalności i piękna.

 

Boga rodzica, dziewica, Bogiem sławiena Maryja!

Twego syna gospodzina, Maci zwolena Maryja!

Zyszczy nam, spuści nam!

Kyrie elejson!

 

Z formy zapisanego w XIII wieku utworu, nie można wierzyć, że dzieło na takim poziomie pojawiło się jednostkowo i nie miało wokół utworów sobie podobnych. Musiało ich być wiele, ale elitę podbitego narodu zwykle zamienia się na nową, która  tępi swoich poprzedników a jej dzieła skazuje na zapomnienie.

Przypuszczenia nie staną się niczym więcej, dopóki nie znajdzie się potwierdzenia na piśmie. Jakim piśmie? Dekretem papieskim nie dopuszczano do urzędów kapłańskich tych, którzy posługiwali się językiem innym niż łaciński. W miarę jak na dworach panujących w Polsce książąt i w centrach władzy biskupiej  krzepła siła łacińskiej kultury, wyrywano z korzeniami ustnie przekazywane utwory rodzime, o czym pozostały wprawdzie skąpe, ale jednak zapisane ślady.  Pradawna kultura przedchrześcijańska broniła się przez wieki, ale jej utwory przez polityczną okupację zostały ostatecznie skazane na zagładę i z wieku na wiek zanikały. Działo się tak podobno ze strachu przed siłą starej religii i kto wie, czy ten strach nie był uzasadniony. Nie zanikały stare poiesis samoistnie, lecz były usuwane i zastępowane łacińskimi. Chociaż ustne przekazy zdołały przetrwać kilkaset lat, nie przetrwały  tysiąclecia, gdyż  język opanowującej nas kultury, nawet przy założeniu dobrej woli, nie był w stanie zapisać dokładnie bogatego fonetycznie języka naszego wówczas już ostatecznie podbitego narodu.

Nasz język ma trzydzieści sześć dźwięków a łacina dwadzieścia cztery, zatem nie mogli takiego zapisu dokonać ówcześni tłumacze naszych rodzimych poetów, nawet zakładając ich dobre chęci. A przecież w zgodzie z ówczesną poprawnością polityczną, nie mogli skutecznie chronić kultury ludzi tracących swoją narodową  tożsamość. Porzucając ten niewdzięczny temat zadaję sobie pytanie: czy rzeczywiście na naszej ziemi nie było wówczas poetów? Zapisanych dowodów na ich dzieło nie mamy, ale szczęśliwie uchował się drobny okruszek  pośród opisów magii w Poradniku Spowiednika. Zaklęcie, zapisane przez cysterskiego mnicha Rudolfa, zostało przez niego zacytowane i przytoczone nie tylko w podręcznikach akade-mickich, ale także spopularyzowane przez Pawła Jasienicę w „Polsce Piastów”.

Słowo „poezja” pochodzi od słowa poiesis i definiowane jest jako tworzenie i sztuka poetycka a od XIX wieku poezją nazywa się już wyłącznie utwory pisane mową wiązaną wierszem, co oznacza że utwory poetyckie są w określony sposób skomponowane i zorganizowane.

Rym, rytm, aliteracja, onomatopeja i inne sposoby pomagają osiągnąć efekty muzyczne, albo makrokosmiczne, jak zaklęcia. W Poradniku Spowiednika, o którym wspomniałam, kobieta chcąc uniknąć ciąży, stawała przed krzewem czarnego bzu przemawiając do niego: „Ty noś za mnie a ja będę kwitła za ciebie”. Jest to przykład ocalonego zaklęcia. Pięknego i pełnego poezji, które znane było wśród ludu. Nie wiem, jak było wśród elit.

 

Obecnie znowu jesteśmy świadkami wielkiej przemiany cywilizacyjnej i kulturowej. Opanowuje nas technika a ponieważ zawsze wtedy zmieniają się warunki życia, kultura państw opanowywanych poddana zostaje silnej presji. Dokonuje się to nie tylko poprzez  użycie narzędzi technicznych i finansowych. Od tysiącleci spełniają w niej równoważną do roli dział, dzieła zbudowane ze słów. Dzisiejsze  prawdy, zlecone  twórcom nowych poiesis przez politycznych ideologów, nieustannie wtłaczane są do naszych mózgów poprzez współczesne nośniki. Możliwości oparte na badaniach psychologii i wielu innych nauk, zapewniają swym zleceniodawcom oczekiwane wyniki. Stosuje się zatem przeróżne sztuczki formalne, takie jak powtarzanie pewnych słów, przemilczania innych, dobieranie głosu nadawcy, stosowanie podkładów muzycznych z melodii wywołujących określone emocje i nastawienie.

Wykorzystuje się tysiące sposobów dla uzyskania efektów biznesowych i politycznych.

Poeci byli ważnymi wyrazicielami interesów, kultury i ducha narodu. To oni byli dla narodów strażnikami pamięci. Nie pamiętam, aby ktoś zwolnił literatów z obowiązku kontynuowania swej misji, ale dziś ich utwory zmieszane są z milionami głosów, które płyną z najróżniej-szych mediów a media rozprowadzają tę skomplikowaną materię, której tworzywem jest słowo. Komputery z ich rozległymi możliwościami, wraz ze staroświecką prasą nieustannie przebudowują nasz świat i przez cały czas wysyłane są do nas najprzeróżniejsze poiesis.

Zalewają nas słowa. Pozorna łatwość pisania i wydawania utworów drukiem równocześnie utrudnia wybór i selekcję. Wobec tego, że zapisuje się i drukuje miliony utworów poetyckich i epickich, literaci stają się częścią składową grupy twórców jakiegoś gigantycznego tworu, którego sens i wartość wcale nie jest  łatwa do oceny z powodu wielości i wieloznaczności. Głos poezji zagłuszany jest przez ryk prostactwa. Gubi się sens i gołym okiem widać, że dziś trudno jest i poetom, i czytelnikom. Żal mi, że w naszym wolnym kraju ogłuchła nieco Mnemosyne a Klio wydaje się  tak bardzo poprawna politycznie, że aż traci rację swojego bytu.

Zdaję sobie sprawę z tego, że pracujący słowem, mimo gigantycznej mocy oddziaływania, tylko niekiedy mogą decydować, czy ich utwory przebiją się przez medialny szum. Nie ma pustki, ale wyjście z cienia wielu poiesis niezgodnych z obowiązującymi trendami biznesowo – politycznymi jest trudne lub całkiem niemożliwe. Spektakularne wyróżnianie książek stało się przepustką do czytelnika i formą drogowskazu we właściwym kierunku politycznym i biznesowym. Nie pociesza fakt, że w jakimś sensie tak było wszędzie i zawsze, bo rodzi się obawa, że w ten sposób nasz naród może stać się  zapomnianą krainą bez korzeni i własnego wy-razu kulturowego. Ktoś powie, że wartościowe dzieło się obroni. Czy jednak zawsze, czy przeważnie? Wątpię. Przez tysiąclecia poeci zajmowali uprzywilejowane miejsce w społecznościach za to, że niosąc na swoich rymach język i tradycję swojego narodu, artystycznie wyrażali jego tęsknoty i pragnienia. Równolegle doceniając siłę celnego słowa, władcy używali poetów jako narzędzi i nagradzali miłych sobie, bo użytecznych mistrzów a odsuwali w cień

i zdarzało się nawet karać śmiercią tych, którzy głosili treści im niewygodne. Nie wiem, jakie wartości przeważą obecnie, wobec agresywnej reklamy, gdy nasze wartości dla jednych są, a dla innych niekoniecznie będą zbieżne z tymi, które niesie nowoczesność.

Ciesząc się z naszej wolności, zastanawiam się nad dzisiejszymi poiesis i nasłuchuję prób odpowiedzi na pytanie, co możemy dać swoim czytelnikom. Przytłoczeni na równi z nimi ciężarem historii naszej ojczyzny, weszliśmy do młodego, ale wymagającego organizmu, jakim jest Unia Europejska. Nierówno dysponujemy siłą bogactwa materialnego, ale wszyscy jesteśmy dziedzicami doniosłej kultury. Zapominanej, ale tlącej się w nas. Trudności bogacą wewnętrznie a ponieważ trudów i cierpienia historia nam nie poskąpiła, jest z czego czerpać. Każdy nieco inaczej ocenia nasze wymagające dziedzictwo i możliwość tworzenia swoich dzieł z polskich słów. Na pytanie, kogo wyrażają twórcy i jakie wartości budują swoim dziełem, coraz trudnej  jest odpowiedzieć .  

                                                                                     

 

Kraków, 31.12.2014

Teresa Oleś – Owczarkowa


Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko